niedziela, 31 października 2021

HALLOWEEN Z KRYMINAŁEM I GROZĄ

 

    Halloween to po Bożym Narodzeniu moje ulubione święto. Chyba nic w tym dziwnego skoro jestem fanką horrorów :-) . Mimo, iż Halloween raczej kojarzy się z zabawą, niektórzy sądzą, że jest zbyt pogańskie. Mylą się jednak ci, którzy uważają je za nowomodny wymysł. Tradycja Halloween sięga bowiem czasów celtyckich. Ludy dzisiejszej Irlandii i Szkocji obchodziły to święto jako Samhain - oznaczało to koniec żniw i początek zimy. Wierzono wtedy, że granica pomiędzy światem żywych, a światem umarłych zostaje zatarta. Dlatego też na ziemię przybywały duchy, aby odpokutować za swoje występki. Stąd zakładano maski, które miały chronić przed złymi duchami. Podobną funkcję miały wydrążone i świecące dynie, zwane później Jack-o'-lantern. W Irlandii oznaczało to błękitne ogniki, czyli dusze zmarłych.  


Wiąże się z tym pewna legenda. Człowiek o imieniu Jack zawarł pakt z diabłem w zamian za bogactwo. Kiedy diabeł upomniał się o jego duszę, mężczyzna go przechytrzył. Mimo to umarł 31 października. Nie mógł trafić do nieba, bo był chciwy, ani do piekła bo wykiwał diabła, a więc błąka się z latarnią po ziemi. Celtyccy druidzi wierzyli, że latarnie z wydrążonych warzyw, głównie rzepy, odstraszają złe duchy. W czasach chrystianizacji święto Samhain ustąpiło miejsca Wszystkich Świętych, ustanowionemu dzień później 1 listopada, a 2 listopada Dzień Zaduszny.


Jednak mimo to tradycja przetrwała, a imigranci przenieśli ją za ocean. Obecnie Halloween cieszy się największą popularnością w Stanach Zjednoczonych. Sama nazwa wywodzi się od All Hallow's Eve, czyli Wigilia Wszystkich Świętych. Wtedy wszyscy przebierają się w kostiumy i dzieci idą zbierać cukierki, a dorośli urządzają halloweenowe imprezy i maratony horrorów. Do tradycyjnych zabaw należą: "cukierek albo psikus" oraz tzw. apple bobbing, czyli wyławianie z miednicy jabłek bez użycia rąk. W Polsce Halloween nadal budzi pewne kontrowersje. Jednak często zapomina się, że w naszym kraju też była taka tradycja, tylko że w nieco innej formie. Były to oczywiście Dziady, czyli w wierzeniach słowiańskich duchy zmarłych przodków i rytuały z nimi związane. 


Ich celem było zapewnienie sobie przychylności duchów, aby wpłynęły one na urodzajne plony. Palono też wtedy ogniska, aby oświetlić im drogę - stąd teraz zapalamy znicze. Ja osobiście uwielbiam Halloween i uważam, że nie ma w tym nic złego. W dzisiejszym poście chciałam napisać o książkach, w których na imprezie halloweenowej dochodzi to pewnych wydarzeń, które są motorem do fabuły powieści. Myślę, że warto przeczytać.


Agatha Christie "Wigilia Wszystkich Świętych"
    Senne miasteczko Woodleigh Common, 31 października. W jednym z eleganckich domów odbywa się przyjęcie dla dzieci i młodzieży z okazji Halloween. Organizowane są typowe zabawy - gra z mąką, konkurs udekorowanych kijów oraz chwytanie jabłek zębami. Do ostatniej zabawy potrzeba wielkiej miednicy z wodą i okazuje się, że zostaje w niej utopiona jedna z uczestniczek zabawy Joyce Reynolds. W imprezie halloweenowej brała też udział ekscentryczna pisarka powieści kryminalnych Ariadna Oliver. Zwraca się ona o pomoc w rozwiązaniu zagadki do swojego przyjaciela Herculesa Poirot. Pisarka opowiada detektywowi, że podczas przygotowań do przyjęcia Joyce wyznała, że widziała morderstwo. Wtedy nikt nie wziął tego na serio, ale sytuacja się zmieniła kiedy Joyce została zamordowana. Pani Oliver uważa, że to było motywem zbrodni. Hercules Poirot wyrusza do Woodleigh Common, aby wspomóc przyjaciółkę. Na miejscu okazuje się, że senne miasteczko może nie być takie ciche i spokojne jak się wydaje. Jakie morderstwo widziała Joyce? Miejscowej policji nie przychodzi do głowy żadne tajemnicze przestępstwo, które mogła widzieć nastolatka nie zdając sobie do końca z tego sprawy, a ponad to miała ona opinię kłamczuchy i blagierki. Dlaczego więc zginęła? Poirot stara się dotrzeć do prawdy, która musi nie być oczywista. Czy chodziło o uduszoną nauczycielkę, zasztyletowanego urzędnika znalezionego na moście albo o zaginioną dziewczynę au pair? Ostatni trop wydaje się być obiecujący, gdyż dziewczyna była opiekunką pewnej bogatej starszej damy, która nagle zmarła, pozostawiwszy jej cały majątek. Wydaje się, że kobieta umarła na serce, ale są co do tego wątpliwości. Hercules Poirot jednak nie spocznie, póki nie odkryje prawdy. Oceniając książki Agathy Christie nie mogę być obiektywna, bo to moja ulubiona pisarka :-) . Jest to kolejna fantastyczna powieść, która ma wszystko co potrzebuje fan kryminałów - dramatyczną zbrodnię, tajemnicze zaginięcie sprzed lat, spokojne miasteczko, które jest takie tylko z pozoru, wielu podejrzanych, z których każdy ma motyw oraz genialny detektyw, który na końcu odkryje prawdę. Jak w każdej książce Agathy Christie mamy wspaniały klimat i wciągającą intrygę. Świetna pozycja na Halloween dla kogoś, kto niekoniecznie przepada za horrorami.

James Dawson "Wypowiedz jej imię"
    Grupa nastolatków w halloweenową noc wypowiada imię Krwawej Mary przed lustrem pięć razy. Według legendy uczennica nazwiskiem Mary Worthington, po tym kiedy odrzucił ją ukochany, powiesiła się w szkolnej toalecie. Ostatnie co widziała to swoje odbicie w lustrze. Kiedy wypowie się jej imię, można ją ujrzeć w lustrze, jednak płaci się za to wysoką cenę - za pięć dni Mary powróci i wciągnie nieostrożnego śmiałka ze sobą do lustra. Bobbie Rowe i jej znajomi nie wierzą w tą historię i dla zabawy podczas halloweenowej imprezy wypowiadają jej imię. Jednak wkrótce przekonują się, że nie są to tylko żarty. Zaczynają mieć złowrogie sny i widzenia, w których jest czarnowłosa dziewczyna o bladej twarzy, a na ich lustrach pojawiają się napisy- 5 dni. Okazuje się też, że dziewczyna która wcześniej wypowiedziała imię Krwawej Mary zniknęła bez śladu. Przyjaciele powoli zaczynają sobie zdawać sprawę z powagi sytuacji. Wydaje się, że jedyną ich nadzieją jest dotarcie do prawdy - co stało się z Mary Worthington. Bobbie wpada na trop uczennicy Piper's Hall, która zaginęła 50 lat wcześniej. Ponad to okazuje się, że nie pierwszy raz ktoś wypowiedział przeklęte imię i zniknął bez śladu - przed 12 laty zaginęły dwie nastolatki, a trzecia wylądowała w psychiatryku. Bobbie i jej przyjaciele muszą rozwiązać zagadkę, a czas ucieka. Czy uda im się odkryć prawdę zanim Krwawa Mary po nich przyjdzie? Historia Krwawej Mary to jedna z najpopularniejszych miejskich legend. Została wykorzystana m.in. w jednym z odcinków serialu "Supernatural" oraz trzeciej części serii "Ulice Strachu". Nic w tym dziwnego, ponieważ jest to mroczna i fascynująca historia, chociaż za każdym razem ulega modyfikacji. Ja uwielbiam takie opowieści, ponieważ są one częścią współczesnego folkloru. Książka Jamesa Dawsona bardzo mi się podobała, bo przypomina mi twórczość R.L.Stine'a, której jestem fanką. Mamy tu miejską legendę, serię tajemniczych zaginięć, złowrogą groźbę i grupę przyjaciół chcących dojść do prawdy. Zakończenie jest w moim odczuciu satysfakcjonujące, a to naprawdę rzadko się zdarza. Mnie więcej do szczęścia nie potrzeba :-)

Jenny Blackhurst "Ktoś tu kłamie"
   Kolejna ciekawa propozycja na Halloween dla fanów kryminałów. Zamknięte, luksusowe osiedle Severn Oaks. Podczas halloweenowego przyjęcia przywódczyni lokalnej społeczności Erica Spencer spada z domku na drzewie i ginie na miejscu. Policja i okoliczni mieszkańcy uznają to za tragiczny wypadek. Jednak niecały rok później, niejaki Andy Noon w swoim podcaście "Prawda o Erice", wyjawia że nie zginęła ona w wyniku wypadku, ale została zamordowana. Wskazuje sześciu podejrzanych, z których każdy miał silny motyw. Okazuje się bowiem, że pozornie idealni mieszkańcy luksusowego osiedla mają wiele do ukrycia. Czy Ericę mogła zabić para celebrytów bojąca się stracić popularność? A może bizneswoman i jej sąsiad podejrzanie często widywani razem? Czy idealna pani domu, która zastąpiła Ericę w roli przywódczyni? Podcast wywołuje w Severn Oaks wielką sensację, a potencjalni sprawcy szybko zaczynają odczuwać niechęć reszty mieszkańców. Dlatego też chcą odkryć prawdę. Niestety nie jest to proste, bo Andy Noon to pseudonim, pod którym może kryć się każdy. Okazuje się też, że zaraz po opublikowaniu podcastu ginie bez śladu najlepsza przyjaciółka Erici. Atmosfera zaczyna się zagęszczać i wszyscy patrzą na siebie podejrzliwie. Czy któreś z nich naprawdę zabiło Ericę? Kim jest Andy Noon i dlaczego zdecydował się na tak perfidny plan? Czy Erica na pewno została zamordowana? Jest to bardzo interesująca i wciągająca książka. Tajemniczy podcaster powoli obnaża prawdziwe twarze lokalnej society. I co się wtedy okazuje? Jak mawiał doktor House - wszyscy kłamią. Każdy z podejrzanych miał takie same szanse na zabicie tytułowej bohaterki podcastu. Bardzo mi się taka formuła książki podobała, bo jest to coś innego. Samo zakończenie jest interesującym zwrotem akcji, a epilog pozostawia nas z pytaniami, na które musimy sobie sami odpowiedzieć. Serdecznie polecam. 

    Myślę, że mrożący krew w żyłach horror i ciekawa książka to idealny sposób na spędzenie Halloween, tym bardziej że w tym roku wypada w niedzielę, a więc można poświęcić cały dzień na relaks. Ja zaraz zaopatrzam się w niezbędnik widza, czyli popcorn, żelki i colę, a następnie odpalam "To. Rozdział I". Życzę Wam na dziś wieczór udanego seansu oraz lektury.

      Happy Halloween





Bibliografia:
  1. Wikipedia
  2. Halloween 2020. Co to za święto i jaka jest jego historia? https://podroze.se.pl/swiat/ciekawostki-ze-swiata/halloween-2020-co-za-swieto-i-jaka-jest-jego-historia/7307/
  3. Christie Agatha, Wigilia Wszystkich Świętych, Wydawnictwo Hachette, 2001; można kupić np. tu: https://bonito.pl/k-152753965-wigilia-wszystkich-swietych lub tu: https://www.empik.com/wigilia-wszystkich-swietych-christie-agatha,p1276289216,ksiazka-p
  4. Dawson James, Wypowiedz jej imię, Grupa wydawnicza Foksal, Warszawa 2014
  5. Blackhurst Jenny, Ktoś tu kłamie, Wydawnictwo Albatros, Poznań 2020; można kupić np. tu: https://bonito.pl/k-1507079-ktos-tu-klamie lub tu: https://www.empik.com/ktos-tu-klamie-blackhurst-jenny,p1239322288,ksiazka-p

piątek, 22 października 2021

KHOLAT, CZYLI TAJEMNICA PRZEŁĘCZY DIATŁOWA. CZĘŚĆ II - TEORIE

 


    Tragedia, jaka spotkała 9 osób w nocy 1 lutego 1959 r. na zawsze odcisnęła piętno w świadomości ludzi współczesnych tym wydarzeniom oraz tych żyjących w latach późniejszych. Wielu pisarzy, dziennikarzy śledczych, historyków, blogerów, podcasterów próbowało zmierzyć się z tą tajemnicą. I tak powstało wiele teorii - niestety tylko teorii, bo mało co w tej historii można uznać za pewnik. Jedną z takich osób jest pisarka Anna Matwiejewa, która napisała książkę pt. "Przełęcz Diatłowa. Tajemnica Dziewięciorga". W przeciwieństwie do książki Alice Lugen jest to powieść, w której zamieszczono cytaty z prawdziwych dokumentów takich jak raporty, sprawozdania, zeznania świadków itp. Bohaterką powieści jest Anna - pisarka, która przypadkowo trafia na akta dotyczące Tajemnicy na Przełęczy Diatłowa. Zgromadził je jej sąsiad Emil Siergiejewicz Kac, a po jego śmierci synowa Kaca przekazuje je Annie. 



Wkrótce kobieta poznaje też Swietę, która pasjonuje się tą historią. W wyniku tego Anna decyduje się na napisanie książki o tragedii. Ponadto kobieta miewa tajemnicze sny, w których widzi zmarłych tragicznie studentów. Pisarka coraz bardziej zagłębia się w historię i postanawia za wszelką cenę rozwiązać zagadkę. Powieść Anny Matwiejewej jest ciekawa i wciągająca. Mamy okazję zapoznać się z wieloma dokumentami i wyrobić sobie własne zdanie. Książka nie powoduje znużenia i sprawia, że czytelnik bardzo chce poznać tą historię. Jednak uważam, że niepotrzebnie jest tu wpleciony wątek nadprzyrodzony (sny i wizje) oraz romantyczny (takiego męża to bym wyrzuciła na zbity pysk 😉 ) . Samo zakończenie jest jakimś rozwiązaniem, ale w moim odczuciu niesatysfakcjonującym. Trzeba jednak oddać autorce, że w przypadku tej zagadki na chwilę obecną nie ma satysfakcjonującego rozwiązania. Dlatego też chciałam przyjrzeć się teoriom, które powstały wokół tej tajemnicy:  
  • Lawina/Deska śnieżna - teorie te są ze sobą powiązane i zakładają, że na namiot studentów zsunął się śnieg i był to po prostu wypadek. Mogła spaść na nich lawina, a oni uciekali przed nią w popłochu, zgubili drogę i zamarzli. Jeśli zaś chodzi o deskę śnieżną, jest to zsunięcie się niewielkiej ilości śniegu, który spowodował obrażenia u osób śpiących w namiocie od tej strony. Pozostali członkowie ekipy zabrali ze sobą rannych chcąc udać się do szałasu na dole, gdzie zostawili zapasy. I znów zgubili się i zamarzli, a pozostali zmarli w wyniku odniesionych ran. Teoria o desce śnieżnej jest ostatnio uważana za najbardziej prawdopodobną. 
          
         Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, a mój największy górski wyczyn to wejście na
         Pilsko i to latem, ale ośmielę się nie zgodzić z tą hipotezą. Jest to tylko i wyłącznie
         moje zdanie, ale tak na logikę - po pierwsze Diatłow i jego ekipa to nie byli amatorzy,
         którzy pierwszy raz udają się w góry i są nieprzygotowani, wręcz przeciwnie. Wielu
         znawców mówi, że w prawidłowy sposób rozbili namiot - na stoku, który jest zbyt
         płaski, aby tam mogła zejść lawina. Po drugie specjaliści medycyny sądowej uważają, 
         że osoby które doznały tak silnych obrażeń nie byłyby w stanie przejść takiej
         odległości, a znaleziono ślady 8-9 osób, które poruszały się o własnych nogach. Po
         trzecie namiot nie był poważnie uszkodzony, narty na których stał nie były złamane.
         Po czwarte dlaczego ofiary miały nienaturalny odcień skóry, a ich ciała nosiły ślady
         napromieniowania. Po piąte czym były świetliste kule na niebie, które widziało wielu
         świadków. I po szóste wbrew pozorom, moim zdaniem najistotniejsze - gdyby był to
         zwykły wypadek, jakich wiele zdarzało się wśród turystów, to dlaczego naciskano na
         prokuratora, a w końcu kazano mu zamknąć szybko sprawę, a akta utajnić. Dopiero w 
         1990 r. powiedział, że nie wszystkie ofiary umarły w wyniku hipotermii, ponieważ 
         kazano mu milczeć. Moim zdaniem to jasno wskazuje, że to nie był zwykły wypadek,
         a sprawę chciano zatuszować.


  • atak Mansów - Mansowie to plemię zamieszkujące Północny Ural. Zakładano, że grupa turystów wtargnęła na ich święte ziemie, a oni w wyniku zemsty wszystkich wymordowali. Jest to teoria kompletnie pozbawiona podstaw. Nigdy wcześniej nie było takich przypadków, żeby Mansowie kogokolwiek zaatakowali albo zachowywali się agresywnie. Wręcz przeciwnie, żyli sobie na uboczu, ale zawsze byli życzliwi. Ponadto mówili, że te ziemie nie są miejscem ich kultu, co potwierdzali ludzie żyjący obok nich. Zaciekle bronił ich także pierwszy prokurator zajmujący się tą sprawą - Władimir Korotajew, za co został odsunięty. Dla władzy byli oni idealnymi kozłami ofiarnymi - nie chcieli się integrować, nie interesowała ich partia komunistyczna ani jej idee. Byli solą w oku komunistów, dlatego zawsze przedstawiano ich w czarnych barwach. Na szczęście nie udało się obwinić ich o tę tragedię. Dla mnie teoria, że czaili się gdzieś w krzakach na mrozie, czekając na tych bezczeszczących ich ziemie podłych turystów, a potem zabili ich nie pozostawiając żadnych śladów, jest po prostu absurdalna.
  • zbiegli więźniowie - jak wcześniej wspomniałam Iwdel było to miejsce, gdzie zwożono więźniów do łagrów. Teoria zakłada, że kilku z nich uciekło i zabiło ekipę Diatłowa. Ona jednak też nie ma racji bytu - młodzi ludzie na pewno nie poddaliby się bez walki, a nigdzie nie było żadnych śladów osób trzecich. Ponadto jak wycieńczeni więźniowie mieliby pokonać grupę silnych, młodych ludzi. Z tą teorią wiąże się jeszcze taka, że za zbiegłymi więźniami wysłano szwadron śmierci, który pomylił ich z ekipą Diatłowa. Jednak z powodu wyżej wymienionych argumentów nie ma to sensu.

  • UFO - czy kosmici mogli być odpowiedzialni za tragedię? Szczerze wątpię. Jednak wspominam o tym, gdyż była to jedna z hipotez, a poza tym uwielbiam " Z Archiwum X" 😊. Mogłoby to wyjaśniać tajemnicze świetliste kule, które widziało wielu świadków m.in. ekipa turystów znajdujących się jakieś 50 km od grupy Diatłowa. Ponadto śledczy, którzy badali ślady koło ofiar odnalezionych 4 maja 1959 r., odkryli że korony drzew w pobliżu były nadpalone, a niedaleko znajdowały się dziwne leje. Powiedzmy, że jest to jakieś wytłumaczenie, jeśli wierzy się w UFO, ale nie brzmi to zbyt sensownie. Jakiś statek kosmiczny czy coś podobnego przeleciało nad Chołatczahl, zabiło studentów w jakiś tylko sobie znany sposób i odleciało? To jedna z dziwniejszych hipotez i nie brzmi zbyt prawdopodobnie. 

  • Infradźwięki - są to fale dźwiękowe, których źródłem mogą być silne wiatry, wybuchy czy lawiny. Skaliste ukształtowanie terenu sprzyja takiemu zjawisku. Infradźwięki nie są słyszalne przez ludzkie ucho, ale mogą mieć wpływ na organizm. Miało to spowodować nagły atak paniki, który przy takich warunkach był tragiczny w skutkach, Jednak nie tłumaczy to obrażeń, śladów promieniowania ani dziwnego odcienia skóry.
  • Obcy wśród nas - tak roboczo nazwałam teorię, która skupia się na osobie Siemiona Zołotariowa. Jest to bardzo tajemnicza postać. Nawet jego dołączenie do ekipy Diatłowa wyglądało co najmniej dziwnie. Oto 37-letni mężczyzna nagle i "ni z gruchy, ni z pietruchy" postanawia dołączyć do grupy studentów wybierających się na trudną wyprawę, a których w ogóle nie zna. Mało tego wręcz się na nią wprasza. W jego życiorysie jest wiele luk, ale i tak wyłania się z niego osoba lubiąca kłamać i manipulować. Twierdził on np. że jest zasłużonym weteranem wojennym, jednak nigdy nie udało się odnaleźć jego towarzyszy broni. W ogóle opowiadał różne wersje swojej przeszłości. Bardzo dużo też podróżował po Związku Radzieckim. Jeszcze dziwniejsza sytuacja powstała po tragedii. Nie przeprowadzono identyfikacji Zołotariowa, ale opis jego zwłok bardzo zdziwił jego krewnych. Według raportu miał 3 tatuaże, złote zęby i był niski. Rodzina twierdziła jednak, że nigdy nie miał tatuaży ani złotych zębów i był wysoki. Ponadto nie można było znaleźć dokumentów poświadczających jego pochówek. Kiedy po latach wykonano testy DNA, po ekshumacji ciała z rzekomego grobu, okazało się że wyniki są negatywne. Czyżby to nie Zołotariow zginął na Przełęczy? Jeśli to ktoś inny, to kto i dlaczego? Jeśli tak to gdzie jest Zołotariow? Może był on szpiegiem, albo podwójnym agentem. Profesor Zdanowicz - historyk postawił tezę, że Zołotariow wybierał bazy turystyczne zlokalizowane w pobliżu baz wojskowych, gdzie przeprowadzano testy broni. Czy studenci odkryli jego tajemnicę i dlatego musieli zginąć? Jeśli tak było to mamy do czynienia z morderstwem doskonałym, które nie zostawiło praktycznie żadnych śladów.
  • testy broni - moim zdaniem najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie. Rok 1959 to czasy Zimnej Wojny, a więc wyścigu zbrojeniowego pomiędzy ZSRR i USA. Oba mocarstwa chcąc dominować pod tym względem, wydawały ogromne pieniądze na przemysł zbrojeniowy. Ural Północny to miejsce odludne i nieprzystępne, a więc idealne do prowadzenia tajnych testów. Więźniowie łagrów znajdujących się nieopodal, teoretycznie mogli być wykorzystywani do najbardziej niebezpiecznych prac. Możliwe, że w nocy 1 lutego 1959 r. wykonywano testy nowej broni, ale coś poszło nie tak, przez co 9-ciu ludzi straciło życie. Może usłyszeli jakiś wybuch i w popłochu uciekli z namiotu, a część z nich raniła fala uderzeniowa lub coś podobnego, stąd obrażenia. Mogły by to też tłumaczyć ślady promieniowania, bo możliwe że do budowy takiej broni użyto by uranu oraz dziwny kolor skóry - może to była broń w jakiś sposób wpływająca na organizm. Wyjaśniałoby to także naciski władz na zatuszowanie sprawy. Jednak na chwilę obecną nie da się tego w żaden sposób potwierdzić.

  • zjawiska nadprzyrodzone - ja zawsze szukam racjonalnych wyjaśnień, niemniej jednak staram się mieć otwarty umysł. Może w tym odludnym, nieprzystępnym miejscu czaiła się jakaś mroczna siła. Ekipa Diatłowa byli to ludzie doświadczeni, którzy na takiej wyprawie nie byli po raz pierwszy. Mimo to wybiegli z namiotu w popłochu, bez ciepłych ubrań, a musieli wiedzieć że w takich temperaturach skazują się tym samym na śmierć. Jednak to co ich wypłoszyło z namiotu musiało być bardziej przerażające od groźby hipotermii. Jak wiadomo są na tym świecie zjawiska, których nie da się wytłumaczyć. Wśród Mansów krążyła legenda, że w miejscu w którym zginęli studenci, śmierć poniosło też 9 osób - dziwny zbieg okoliczności. Sama nazwa Otorten oznacza "nie idź tam" a Chołatczahl "Góra Umarłych", co już brzmi złowieszczo. Tragedia na Przełęczy Diatłowa to nie jedyny tego typu incydent. Dwa lata później grupa studentów, która również wybrała się na Północny Ural, opuściła chatę, w której nocowała i rozbiegła się po okolicy, gdzie zamarzła na śmierć. Podobnie grupa biologów badająca jezioro Bałchasz, nagle wyskoczyła z łodzi do lodowatej wody, gdzie nie było szans na przeżycie. W 1972 r. ekipa geologów znajdująca się w rejonie Alakit, rozcięła swój namiot od środka i rozpierzchła się po okolicy, gdzie spotkała ją śmierć. Brzmi to niepokojąco znajomo. W latach 60-tych na Górę Umarłych także wybrali się geolodzy. Jeden z uczestników wyprawy nagle poczuł niewytłumaczalny strach i szybko się ukrył. Kiedy udało mu się dotrzeć do obozu, okazało się że większość uczestników nie żyje, a jeden zaginął i nigdy go nie odnaleziono. Czyżby coś złego żyło na Górze Umarłych?

    Tragedia na Przełęczy Diatłowa po dziś dzień budzi ogromne emocje i teorii na ten temat jest mnóstwo. Niektóre są naprawdę fantastyczne np. atak Karłów z Arktydy (nie żartuję). Są tacy, którzy w tej sprawie dopatrywali się ataku Yeti, odnalezienia skarbu Ariów, bądź zatrucia spirytusem. Jednak niestety żadna z teorii nie tłumaczy w 100% co mogło się wydarzyć. Możemy mieć jedynie nadzieję, że kiedyś wszystkie akta zostaną odtajnione lub odnajdą się jakieś nieznane do tej pory. Naprawdę wierzę, że tak się stanie, ponieważ jedno w tej sprawie jest pewne - bliscy ofiar zasługują na prawdę.



Bibliografia: 
  1. Matwiejewa, Anna, Przełęcz Diatłowa. Tajemnica Dziewięciorga, Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2020, można kupić np. tu : https://bonito.pl/k-1099744-przelecz-diatlowa-tajemnica-dziewieciorga lub tu: https://www.empik.com/przelecz-diatlowa-tajemnica-dziewieciorga-matwiejewa-anna,p1237404065,ksiazka-p
  2. Lugen, Alice, Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Historia bez końca, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020, można kupić np. tu : https://bonito.pl/k-1976175-tragedia-na-przeleczy-diatlowa-historia-bez-konca lub tu: https://www.empik.com/tragedia-na-przeleczy-diatlowa-historia-bez-konca-lugen-alice,p1239762307,ksiazka-p
  3. Wikipedia
  4. Artykuł: Było ich dziewięcioro. Nikt nie wie jak umarli. Strefa tajemnic. Onet.pl - https://facet.onet.pl/strefa-tajemnic/smierc-na-przeleczy-diatlowa-do-dzis-pozostaje-bez-wyjasnien/qp5f3cr?utm_source=facet.onet.pl_viasg_facet&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2






sobota, 16 października 2021

KHOLAT, CZYLI TAJEMNICA PRZEŁĘCZY DIATŁOWA. CZĘŚĆ I - FAKTY

 


    Dziś chciałam zająć się jedną najsłynniejszych zagadek w historii - Tragedią na Przełęczy Diatłowa. W 1959 r. w górach Uralu, w ówczesnym Związku Radzieckim, ginie w tajemniczych okolicznościach grupa 9-ciu studentów. Sprawa ta po dziś dzień nie została rozwiązana i budzi ogromne emocje, mimo upływu tak długiego okresu czasu. Z zagadką tą związane jest wiele kontrowersji, a prób jej wyjaśnienia jest naprawdę dużo. Od dawna interesowałam się tą historią, dlatego też przeczytałam wiele artykułów i przesłuchałam sporo podcastów. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób może pomyśleć, iż jest to oklepany temat i cóż więcej można o tej sprawie powiedzieć. Ja jednak chciałam przedstawić swoje zdanie oraz tak naprawdę nawiązać do gry, która ostatnio mnie zawojowała. Chodzi właśnie o "Kholat", czyli grę polskiego studia IMGN.pro, która nawiązuje do tych wydarzeń. Wiem, że gra otrzymała mieszane recenzje, czego przyznam nie rozumiem, bo dla mnie jest rewelacyjna. 



"Kholat" to pierwszoosobowa gra, która jest połączeniem przygody i horroru. Fabuła jest oparta na wydarzeniach na północnym Uralu 1959 r. Polega ona na przemieszczaniu się nocą po górach i zbieraniu notatek, które z czasem zaczynają tworzyć jedną całość, opowiadając historię 9-ciu studentów. Do pomocy mamy kompas i mapę, ale poza tym zdani jesteśmy sami na siebie. 




"Kholat" ma niezwykle mroczny klimat, który pogłębia jeszcze wspaniała muzyka. Przemieszczając się nocą po Przełęczy Diatłowa mamy cały czas uczucie niepokoju. Pierwszy raz spotkałam się z tą grą na kanale Kaftanna (który serdecznie polecam, bo świetnie prowadzi horrory) i od razu bardzo mi się spodobała. Szczególnie piękne krajobrazy i nastrojowy głos narratora w osobie Seana Beana. Dlatego też postanowiłam sama w nią zagrać i akurat udało mi się skorzystać z promocji na Steamie. Wiem, że niektórzy gracze uważają, że jest to tak naprawdę symulator chodzenia, ponieważ polega tylko na przemieszczaniu się i zbieraniu notatek, a przed demonami uciekamy, nie walczymy z nimi. Jednak mnie to jak najbardziej pasuje, bo naparzanie z automatu do potworów to nie moje klimaty. Ja muszę mieć atmosferę i tak gra mi ją zapewnia. Jedyny problem jaki miałam to korzystanie z mapy- jestem akurat typową kobietą, która nie potrafi czytać map :-) Nie sugeruję, że wszystkie kobiety tego nie potrafią, ale ja do takich należę, więc w moim przypadku było to trochę chodzenie po omacku. Jednak moim zdaniem ta gra jest naprawdę świetna i myślę, że warto się samemu przekonać.




    Wracając do sprawy Przełęczy Diatłowa to przeczytałam niedawno wspaniałą książkę opisującą te wydarzenia, mianowicie "Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Historia bez końca" Alice Lugen. Uważam, że to bardzo rzetelne i przejrzyste przedstawienie faktów. Autorka opowiada historię w sposób poukładany i solidny, ale też bardzo ciekawy i wciągający. Myślę, że to najlepsze zebranie informacji na ten temat, z jakim się kiedykolwiek spotkałam. Dlatego też przedstawiając tą sprawę w dużej mierze opierałam się na tej książce.

 


    23 stycznia 1959 r. grupa 10 osób, składająca się ze studentów i absolwentów Politechniki Uralskiej oraz przewodnika, udała się na Ural Północny celem zdobycia szczytu Otorten. Turystyka w owym czasie stanowiła główne źródło rozrywki młodych ludzi, z tego prostego powodu, że brakowało innych. Ponadto takie wyprawy były finansowane przez państwo i wiązały się z prestiżem. Członkami ekipy byli:
  • Igor Diatłow, ur.13.01.1936 r. , kierownik wyprawy, student 5-tego roku wydziału radiotechnicznego, wywodzący się z rodziny wynalazców; był bardzo zdolnym studentem i pragnął pozostać na uczelni jako wykładowca; jako kierownik był wytrwały i stanowczy, ale też nie znosił sprzeciwu
  • Jurij Doroszenko, ur.29.01.1938 r., student 5-tego roku wydziału radiotechnicznego; pochodził z biednej rodziny, dlatego też często korzystał z dotacji na wyprawy; był ceniony przez kolegów jako ten, na którego można było liczyć w kryzysowych sytuacjach
  • Zinaida Kołmogorowa, ur.12.01.1937 r. zwana przez znajomych Ziną, studentka 5-tego roku wydziału radiotechnicznego; mimo, że nie była tak uzdolniona jak koledzy, była miła, ładna i towarzyska, dlatego wszyscy ją lubili; przez pewien czas była w związku z Jurijem Doroszenką, ale chłopak zerwał z nią, co bardzo przeżyła; podkochiwał się w niej Igor Diatłow 
  • Ludmiła "Luda" Dubinina, ur.12.05.1938 r., studentka 4-tego roku wydziału budownictwa; pochodziła z bogatej i wpływowej rodziny, ale była pracowita i uczynna, a przez to lubiana przez kolegów; była też bardzo ambitna i chciała zdobyć tytuł najmłodszej Mistrzyni Sportu ZSRR w Turystyce
  • Aleksander Kolewatow, ur.16.11.1934 r., student 4-tego roku wydziału fizyczno-technicznego; pracował w moskiewskim Instytucie 3394 jako starszy laborant, dzięki czemu studiował indywidualnie i miał więcej swobody; był zamknięty w sobie i z nikim się bliżej nie kolegował
  • Gieorgij Kriwoniszczenko, zwany Jurijem, ur.07.02.1935 r., absolwent wydziału budownictwa; pracował w Zakładzie atomowym Majak, gdzie w 1957 r. doszło do jednej z największych katastrof nuklearnych w historii, jednak było to utrzymywane w tajemnicy; pochodził on z bogatej, partyjnej rodziny, która szeroko udzielała się towarzysko, przez co był bardzo popularny wśród kolegów
  • Rustem Słobodin, ur.11.01.1936 r., absolwent wydziału mechaniki; pochodził z rodziny inteligenckiej; pracował w Instytucie Technologii Chemicznej; był bardzo pożądanym członkiem ekipy, ponieważ był silny i krzepki
  • Nikołaj Thibeaux-Brignolle, ur.05.06.1935 r., absolwent wydziału budownictwa; pracował w Zakładzie atomowym Majak; jego przodkowie byli francuskimi architektami, pracującymi dla rodziny carskiej; był szanowany i lubiany za błyskotliwe poczucie humoru
  • Siemion Zołotariow, ur.02.02.1921 r., przewodnik, instruktor i weteran wojenny; postać owiana tajemnicą; praktycznie wprosił się na wyprawę; często kłamał na temat swojego życiorysu
  • Jurij Judin, 21-letni student ekonomii, który z powodu choroby odłączył się od reszty grupy jeszcze przed wejściem na szlak; ta decyzja uratowała mu życie
    23 stycznia 1959 r. grupa wyrusza pociągiem ze Swierdłowska (obecnie Jekaterynburg, gdzie w 1918 r. dokonano egzekucji na rodzinie carskiej) do miasta Sierow. Dociera tam następnego dnia. Tutaj dochodzi do małego incydentu z milicją - Jurij Kriwoniszczenko wbrew zakazowi wchodzi na dworzec i udaje żebraka, za co zostaje zatrzymany. Ostatecznie kończy się to na upomnieniu. Studenci odwiedzają także tutejszą szkołę. 25 stycznia docierają do Iwdel- miejsca owianego złą sławą, ponieważ przywożono tu więźniów łagrów. We wsi Wiżaj odradzano im wyprawę na Otorten jako bardzo niebezpieczną. Następnego dnia przybyli do Osady robotniczej, gdzie przyjęto ich bardzo ciepło. Rankiem okazało się, że Jurij Judin ma atak rwy kulszowej i nie może iść dalej, dlatego też 28 stycznia grupa wyrusza w dalszą drogę bez kolegi.

Źródło:Wikipedia

    Warunki na szlaku okazują się być bardzo ciężkie - warstwa śniegu jest bardzo gruba, co utrudnia marsz. Kolejnego dnia wędrowcy trafiają na ślady Mansów - plemienia zamieszkującego ten teren. Mimo, że na początku pogoda im dopisuje, 31 stycznia znacznie się pogarsza. 1 lutego udaje się im postawić szałas, aby tam pozostawić część rzeczy. Następnie ruszają w stronę góry, jednak z niewiadomych przyczyn zbaczają z trasy i obóz rozbijają na wschodnim zboczu zwanym Chołatczachl. Tutaj po raz ostatni sporządzają notatki. Od tego momentu nie wiadomo co się wydarzyło.

    12 lutego ekipa miała powiadomić uczelnię o swoim powrocie, ale nie zrobiła tego. Na początku nie wywołało to paniki, bo Jurij Judin miał przekazać, że wyprawa się przedłuży. Jednak to okazało się być pomyłką. Wkrótce rodzice studentów zaczęli się niepokoić, podobnie ich zakłady pracy, ze względu na tajemnice służbowe jakie posiadali. Niestety ekipa ratunkowa nie mogła wyruszyć od razu, ze względu na brak planu podróży grupy Diatłowa i map Uralu. Poszukiwania rozpoczęto dopiero 22 lutego. 26 lutego odnaleziono rozcięty namiot, dzień później dwa ciała - Kriwoniszczenki i Doroszenki, a potem kolejne trzy - Diatłowa, Słobodina i Kołmogorowej.

Źródło: Wikipedia

Studenci nie mieli na sobie butów i ciepłej odzieży, co było bardzo dziwne przy tych temperaturach. Ponadto ciała nosiły ślady poparzeń, a kolor ich skóry była bardzo nietypowy, opisywany jako brązowy lub pomarańczowy. Na miejscu widniały też ślady prób rozpalenia ogniska. 2 marca znaleziona zwłoki Słobodina - miał pękniętą czaszkę. Dopiero 4 maja odnaleziono zwłoki pozostałych członków ekipy - Dubininy, Thibeaux-Brignolle'a, Kolewatowa i Zołotariowa. Na ich ciałach były poważne obrażenia. Śledztwo od marca 1959 r. prowadził prokurator Lew Iwanow. Bardzo rzetelnie zabrał się do pracy - zebrał dowody, przesłuchał wszystkich świadków, a że był miły dowiedział się wielu rzeczy. Jednak po czasie okazało się, że ktoś "z góry"  wywiera na niego naciski. Ostatecznie nakazano mu zamknąć śledztwo, a akta utajnić.

Źródło:Wikipedia

Dopiero po upadku ZSRR, w 1990 r. Iwanow napisał artykuł, w którym przeprosił rodziny ofiar. Wtedy wyjaśnił, że nie wszystkie ofiary zginęły z powodu hipotermii, jak to było oficjalnie podane. Część z nich straciła życie w wyniku poważnych obrażeń, a ich ciała nosiły ślady promieniowania. Co takiego starały się zatuszować władze? Czy jedna z największych zagadek w historii ma szanse na rozwiązanie?

CIĄG DALSZY NASTĄPI...



Bibliografia:
1. Lugen, Alice, Tragedia na Przełęczy Diatłowa. Historia bez końca, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020, można kupić np. tu : https://bonito.pl/k-1976175-tragedia-na-przeleczy-diatlowa-historia-bez-konca lub tu: https://www.empik.com/tragedia-na-przeleczy-diatlowa-historia-bez-konca-lugen-alice,p1239762307,ksiazka-p
2. Wikipedia
3. Grę "Kholat" można kupić tu : https://store.steampowered.com/app/343710/Kholat/




sobota, 9 października 2021

NAJLEPSZY PRZYJACIEL CZAROWNICY - CZYLI KRYMINAŁ, GROZA I TAJEMNICA Z KOTEM W TLE. CZĘŚĆ II.

 


    Jak pisałam w poprzednim poście, koty z czasem zaczęły być wiązane z magią, a tym samym zostały nieodłącznymi towarzyszami czarownic. Geneza tej symboliki nie jest do końca jasna. Proces ten zaczął się już w średniowieczu, a swoje apogeum miał w czasach nowożytnych, podczas procesów o czary. W średniowieczu jedną z najważniejszych władz był Kościół Katolicki i dlatego był to czas zwalczania innych religii. Stąd kot jako symbol religijny wywodzący się z innych wierzeń niż wiara chrześcijańska np. egipskich, był bardziej kojarzony z czymś pogańskim. Ponadto w tamtych czasach prężnie rozwijało się życie klasztorne. Reguła klasztorna pozwalała siostrom zakonnym mieć tylko jedno zwierzę, a był nim właśnie kot, który ze względu na swoje usposobienie, nie przeszkadzał w kontemplacji. Dlatego też kot zaczął być wiązany ze starszą, niezamężną kobietą.  


Nawet same rzekome czarownice zwracały uwagę na wielką moc kotów. Mimo, że od dawna nie prowadzi się procesów o czary, koty kojarzone są z czarownicami nawet w czasach współczesnych. Za przykład można by wziąć Salema - towarzysza Sabriny, nastoletniej czarownicy albo Krzywołapa, kota Hermiony Granger, bohaterki "Harrego Pottera". Jednak te niezwykłe zwierzęta stanowiły inspirację dla wielu pisarzy, w tym mistrzów grozy, takich jak Edgar Allan Poe.

Edgar Allan Poe "Czarny kot"


    Narratorem opowieści jest pewien człowiek, który za młodu kochał zwierzęta. Wraz ze swoją żoną mieli czarnego kota Plutona, który był ich ulubieńcem. Niestety z czasem mężczyzna coraz bardziej ulega nałogowi alkoholowemu. Przez to staje się nerwowy, niecierpliwy i łatwo wpada w szał. Pewnego wieczoru, po suto zakrapianej imprezie, postanawia wyżyć się na biednym zwierzęciu i wyłupia mu oko. Przez pewien czas ma wyrzuty sumienia, że okaleczył swoje ukochane zwierzę, jednak wkrótce nałóg znów daje o sobie znać i tym razem wiesza bezbronnego kota na gałęzi drzewa przed swoim domem. Niedługo potem zaczyna dochodzić do dziwnych wypadków - jego dom zostaje prawie doszczętnie spalony. Ocalała jedynie ściana, która znajdowała się obok drzewa, na którym biedny kot stracił życie. Wkrótce mężczyzna spotyka na swojej drodze kota, który jest łudząco podobny do zmarłego Plutona, z jedną tylko różnicą - ma na piersi białą pręgę. Mężczyzna postanawia zabrać kota do domu, a ten bardzo się do niego przywiązuje i chodzi za nim krok w krok. Jednak jego nowy właściciel zaczyna się go bać - wydaje mu się, że biała pręga na piersi kota przypomina szubienicę. Czy ów człowiek ma wyrzuty sumienia z powodu ohydnej zbrodni, której się dopuścił? Czy kot może stać się narzędziem zemsty, a jednocześnie być posłańcem sprawiedliwości? Na te pytania próbuje odpowiedzieć jeden z najsłynniejszych mistrzów grozy i jak zwykle robi to we wspaniałym stylu. Wszystkie opowiadania Poego mają niesamowitą atmosferę grozy i tajemnicy, a to nie jest wyjątkiem. Tytułowy czarny kot wydaje się być obdarzony nadprzyrodzonymi mocami, a my czytając opowiadanie, mamy nadzieję, że okrutny człowiek  zapłaci za swoje czyny, choćby zemsta miała go dosięgnąć z zaświatów. Serdecznie polecam.  


Edward Frederic Benson "Kocica"


    Bohaterem historii jest Dick Alingham - artysta, któremu nagle udało się zdobyć wielką popularność. Sławny malarz zwierza się swojemu przyjacielowi, doktorowi Merwickowi, że wena nawiedziła go w momencie głębokiej depresji. Alingham bowiem doznał dotkliwego zwodu miłosnego - jego narzeczona rzuciła go dla bogatszego mężczyzny. Choć młody malarz twierdzi, że jego uczucie do niej już dawno wygasło, przyjaciel martwi się o niego, a ma ku temu powody. Lady Madingley, bo tak nazywa się teraz była narzeczona Alinghama, zamawia u niego swój portret. Na początku wszystko wydaje się być w porządku - Dick nawet zaprzyjaźnia się ze swoją niedoszłą żoną, a postępy w pracy nad portretem nie są niczym zakłócone. Jednak kiedy Alingham postanawia dokończyć swoje dzieło w wiejskiej scenerii, zaczyna być prześladowany przez wielkiego, szarego kota. Młody malarz panicznie boi się kotów, ale tym wydaje się być niezwykle zafascynowany. Z czasem zaczyna utożsamiać cechy kota z obrazem lady Madingley. Widzi w niej niezwykłe kocie cechy. Wydaje się, że zarówno kot, jak jego była ukochana budzą w nim podobne uczucia - z jednej strony niechęć, z drugiej przyciąganie. Miłość, jaką darzył swoją byłą narzeczoną, wraca z podwójną siłą, jednak wkracza na mroczną ścieżkę. Cały czas zastanawiamy się czy malarz popadł w obłęd, czy kot posiada jakieś nadprzyrodzone moce, które pozwalają mu wpływać na ludzi. Bardzo podobają mi się opowiadania Bensona, ponieważ mają w sobie cechy klasycznych opowieści o duchach, którymi można się dzielić wieczorem przy kominku. "Kocica" jest opowiadaniem niesamowitym, a jednocześnie ciekawym studium psychologicznym. Warto przeczytać.


Joseph Sheridan Le Fanu "Biały kot z Drumgunniol"
    Le Fanu - irlandzki pisarz i dziennikarz, zasłynął jako autor "Carmilli", jednego z pierwszych gotyckich opowiadań o wampirach. Tym razem pisarz przenosi nas na tajemnicze wzgórza Irlandii, do miasteczka Drumgunniol. Zamieszkującą je rodzinę Donovanów od ponad osiemdziesięciu lat nawiedza biały kot. Zgodnie z wierzeniami jest on posłańcem śmierci - każdy kto go zobaczy wkrótce umrze. Zjawa zdaje się prześladować tą konkretną rodzinę nie bez powodu. Dawno temu żył na tych ziemiach Connor Donovan - człowiek okrutny i przebiegły. Przekonał on piękną Ellen Coleman aby z nim uciekła. Jednak mimo tego, że obiecał jej małżeństwo, wkrótce znudził się dziewczyną i poślubił inną, bogatszą pannę. Biedna Ellen umarła ze złamanym sercem. Na szczęście karma dosięgnęła Connora Donovana - ujrzał on białego kota, a niedługo potem umarł trawiony gorączką. Członkowie rodziny Donovanów widują odtąd nie tylko białego kota, ale też postać młodej dziewczyny w bieli. Opowiadanie to przedstawia typowy irlandzki folklor. W wierzeniach banshee, czyli żeński duch, zwiastuje śmierć członkowi rodziny tego, który go ujrzy. Le Fanu był znakomicie obeznany z irlandzkim folklorem, co po mistrzowsku wykorzystywał w swoich opowiadaniach, tworząc fantastyczną atmosferę grozy. Jego twórczość to klasyka powieści gotyckiej i pozycja obowiązkowa :-) .

Lilian Jackson Braun "Kot, który czytał wspak"

    Teraz chciałabym zmienić klimat na trochę lżejszy. Lilian Jackson Braun to amerykańska pisarka znana z serii powieści "Kot, który...". Są to klasyczne kryminały, w których bohaterami są: dociekliwy dziennikarz Jim Qwilleran i kot Kao K'o-Kung, zwany Koko. Później wspomagani są przez uroczą kotkę Yum Yum. "Kot, który czytał wspak" to pierwszy tom cyklu. Jim Qwilleran przeprowadza się do nowego miasta i obejmuje pracę w redakcji "Daily Fluxion". Zostaje tam specjalistą od sztuki, mimo że wcześniej był dziennikarzem śledczym. Jednak jak wiadomo trudno się pozbyć starych nawyków. Reporter dosyć szybko wnika w towarzystwo tamtejszej bohemy. Poznaje m.in. malarza Cala Halapaya i jego żonę oraz Zoe Lambreth, której mąż Earl jest właścicielem galerii. Jim szybko zostaje uświadomiony kto budzi w środowisku artystów największe kontrowersje, czyli George Bonifield Mountclemens, znany krytyk sztuki. W swoich recenzjach jest bardzo brutalny i bezlitosny. Jednak Qwilleran zaprzyjaźnia się z krytykiem i jego pięknym, syjamskim kotem Koko, a nawet zostaje lokatorem w jego domu. Dziennikarz staje przed nie lada wyzwaniem kiedy marszand Earl Lambreth zostaje zamordowany, a obraz potencjalnie warty 150 tys. dolarów znika z jego gabinetu. Później dochodzi do kolejnych morderstw, a Qwilleran stara się dotrzeć do prawdy, w czym pomaga mu inteligentny Koko, którym Jim opiekuje się pod nieobecność właściciela. Czy kot pomoże dziennikarzowi rozwiązać zagadkę? I jakie tajemnice skrywają pozornie swobodni artyści? "Kot, który..." jest wprawdzie serią książek, a nie opowiadań, ale nie są one obszerne, bo liczą mniej niż 200 str. Te książki bardzo mi się spodobały i postanowiłam umieścić je na swojej liście. Jim Qwilleran to poczciwy dziennikarz i od razu budzi sympatię, podobnie jak jego partner Koko - wyrafinowany, inteligentny i sprytny kot. Ma on też swój urok. Wprawdzie Qwilleran nie jest genialnym detektywem na miarę Sherlocka Holmesa bądź Herkulesa Poirot, ale podobały mi się jego przygody. Ta książka nie jest jakimś wybitnym kryminałem - samo morderstwo pojawia się moim zdaniem późno, śledztwo nie jest bardzo porywające, a zakończenie mało spektakularne, ale i tak uważam, że warto przeczytać. Jest to miła i przyjemna lektura i mam zamiar przeczytać całą serię.

    Jak widać koty są ciekawymi bohaterami powieści i opowiadań. Mamy mroczne koty - demony prześladujące ludzi oraz te przyjazne - koci detektywi. Na pewno są to zwierzęta, z którymi nie można się nudzić. Moja kotka jest śliczna i kochana, ale i tak robi co chce :-). Myślę, że ich indywidualizm tak przyciąga ludzi, ponieważ stanowią one wyzwanie dla właściciela. 


Naprawdę polecam wziąć sobie kotka, najlepiej ze schroniska, gdzie jest dużo porzuconych i nieszczęśliwych zwierząt. Warto to zrobić dla nich, ale też dla siebie, ponieważ dają nam dużo miłości i dzięki nim czujemy się potrzebni. Takie domowe zwierzę kocha nas takimi, jacy jesteśmy - nie ważne, że my nie jesteśmy z siebie zadowoleni, czy patrzymy na siebie krytycznie. Jest naprawdę piękny moment, kiedy kotek przychodzi się przytulić i mruczy z zadowolenia. Poza tym kotki nie wymagają dużo pracy - wystarczy czysta kuweta, jedzenie i picie, a kot się sam sobą zajmie. Moja kotka jest dla mnie najcudowniejsza na świecie :-) . Pozdrawiam wszystkich kociarzy - tych obecnych i tych przyszłych 😻 


Bibliografia: 
1. Swan, Madeline, Historia kotów, Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2015
2. Poe, Edgar Allan, Czarny kot, Opowieści miłosne, śmiertelne i tajemnicze. Wydawnictwo
    Vesper, Poznań 2009, s. 75-86
3. Benson, Edward Frederic, Kocica, Widzialne i niewidzialne, Wydawnictwo C&T, Toruń 
    2015, s. 43-59
4. Le Fanu, Joseph Sheridan, Biał kot z Drumgunniol, Duch pani Crowl, Wydawnictwo 
    C&T, Toruń 2013, s. 75-86
5. Braun, Lilian Jackson, Kot, który czytał wspak, Wydawnictwo Elipsa, Warszawa 2008 


piątek, 1 października 2021

NAJLEPSZY PRZYJACIEL CZAROWNICY - CZYLI KRYMINAŁ, GROZA I TAJEMNICA Z KOTEM W TLE. CZĘŚĆ I.

 


    Niedawno zostałam właścicielką przepięknej kotki (która jest modelką na moim blogu :-)  Zawsze byłam totalną kociarą i marzyłam o kotku. Może dlatego, że urodziłam się w roku tygrysa :-) . Koty to wspaniałe, dostojne zwierzęta. Zawsze podobała mi się ich majestatyczność i indywidualizm. Potrafią też być tajemnicze. Dlatego też postanowiłam napisać o moich ulubionych opowiadaniach związanych z kotami. Są to zarówno opowieści kryminalne, jak i te z nutą grozy. Zapraszam fanów kotów i nie tylko.


    Postacie kotów od zarania dziejów były częścią folkloru. W Chinach miały bardzo dobrą pozycję, ponieważ uważano że przynoszą szczęście. W Japonii też były cennymi zwierzętami, jednak pojawiały się również jako demony. Koty otacza się również wielką czcią w kulturze islamskiej - sam Mahomet je uwielbiał. Pojawiają się one również w religii chrześcijańskiej oraz w buddyzmie. Jednak najbardziej były czczone w starożytnym Egipcie. Tutaj obdarzone były nadprzyrodzonymi zdolnościami i uważano je za bogów. Jedna z najważniejszych bogiń egipskich - Bastet miała głowę kota. Koty były również mumifikowane wraz ze swoimi właścicielami, którzy chcieli mieć swoich pupilów przy sobie również w zaświatach. Niestety w średniowieczu tajemniczość kotów i ich brak chęci integracji w ludźmi, był odbierany bardzo negatywnie. Zaczęto je uważać za wysłanników diabła.


Koty były wtedy poddawane okrutnym praktykom np. zamurowywano je żywcem, podpalano i znęcano się nad nimi. Ich sytuacja uległa poprawie podczas epidemii czarnej śmierci, ponieważ polowały na szczury, które ją roznosiły. Jednak w najgorszej sytuacji były w czasie polowań na czarownice, gdyż od dawna łączono je z czarami. Uważano np. że czarownice ukazują się pod postacią kota. Wtedy powstały także liczne przesądy - przykładowo o czarnym kocie przebiegającym przez drogę, przynoszącym nieszczęście. Wierzono wtedy, że diabeł może przemieniać się w czarnego kota. Te biedne zwierzęta torturowano i mordowano.  


Z czasem, kiedy zaprzestano polowań na czarownice, poprawił się również los kotów. Zaczęły się pojawiać coraz częściej w literaturze, głównie w bajkach np. w sławnym "Kocie w butach". Wkrótce stały się one ulubieńcami wielu znanych pisarzy jak Horace Walpole, lord Byron czy siostry Brönte. Pojawiały się też na obrazach wielkich malarzy takich jak Degase czy Monet. Wielką fanką kotów była Florence Nightingale. W XIX i XX wieku koty "pracowały" w muzeach czy na poczcie, polując na myszy i szczury. Towarzyszyły również żołnierzom w czasie wojny. Niedługo potem zaczęły występować w telewizji. Wśród miłośników kotów byli też znani politycy: Winston Churchill, Theodore Roosevelt czy John F.Kennedy.
    Jak widać kocia historia sięga zamierzchłych czasów i ma wiele zawirowań. Jednak obecnie koty są uwielbiane i stanowią wielką inspirację. Przedstawiam moje ulubione opowiadania, w których bohaterami są te dostojne i tajemnicze zwierzęta.

Howard Phillips Lovecraft " Koty Ultharu"
    
   
     Jedno z najsłynniejszych opowiadań mistrza grozy. Ulthar to miasto, w którym nie można zabić kota, ponieważ te niezwykłe istoty otoczone tu są wielką czcią. Jednak zanim wprowadzono ten zakaz, w mieście mieszkała osobliwa para - pewien staruszek z żoną. Nienawidzili oni kotów i największą przyjemność sprawiało im dręczenie i mordowanie tych wspaniałych zwierząt. Pewnego razu do Ultharu przybyła karawana, w której był chłopiec imieniem Menes. Stracił on rodziców w bardzo młodym wieku i jego jedynym towarzyszem był mały czarny kotek. Menes bardzo go kochał. Niestety pewnej nocy jego koci przyjaciel zniknął. Kiedy Menes dowiedział się o działalności staruszka i jego żony, zaczął odprawiać dziwne rytuały w nieznanym języku. Wtedy też doszło do straszliwych wydarzeń i od tego czasu w Ultharze nie można zabić kota. 
        Jest to krótkie, ale magiczne i wciągające opowiadanie. Pokazuje co może się stać, jeśli dręczy się niewinne zwierzęta. Dodatkowo jest tu atmosfera magii i pradawnych kultów. Jak wszystkie opowiadania Lovecrafta, zabiera nas w odległy i fascynujący świat. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów weird fiction.

Agatha Christie "Dziwny przypadek sir Arthura Carmichaela"
 

    Myślę, że Królowej Kryminałów nie trzeba nikomu przedstawiać. Mimo, iż Agatha Christie pisała w głównej mierze powieści kryminalne, to w jej dorobku znajdują się opowiadania o charakterze nadprzyrodzonym. Została m.in. przez to wyrzucona z Klubu Detektywów, zrzeszającego autorów powieści kryminalnych. Do zasad Klubu, sformułowanych przez Ronalda Knoksa, należało wykluczenie w powieściach ingerencji sił nadprzyrodzonych. Tak właśnie jest z "Dziwnym przypadkiem...", który znajduje się w zbiorze "Świadek oskarżenia". Narratorem opowieści jest dr Edward Carstairs, wybitny psycholog, który udaje się do miasteczka Walden, aby zbadać tajemniczy przypadek młodego baroneta. Okazuje się, że sir Arthur Carmichael został pewnego ranka odnaleziony jak błąkał się po mieście w stanie totalnego obłędu. Dr Carstairs dowiaduje się, że młody człowiek był do tej pory całkowicie zdrowy i nie miał żadnych problemów natury psychicznej - wręcz przeciwnie był bardzo szczęśliwy, gdyż niedawno zaręczył się z piękną, młodą damą. Na miejscu okazuje się, że w starym domostwie mieszka z Arthurem jego macocha oraz przyrodni brat. Kobieta budzi powszechny niepokój, ponieważ jest w niej coś tajemniczego i egzotycznego. Ponad to sławny psycholog wszędzie widzi szarego kota, choć lady Carmichael twierdzi, że nigdy takiego nie miała. Wkrótce lekarz ze zgrozą stwierdza, że Arthur zachowuje się właśnie tak jakby opętał go kot - pije mleko z miski, chodzi na czworaka, poluje na myszy. Okazuje się też, że jego macocha kłamała - w domu był kiedyś szary perski kot, ale trzeba było go uśpić. Wygląda na to, ze duch kota prześladuje to miejsce, a mieszkańcy są w poważnym niebezpieczeństwie.
    Jest to jedno z najlepszych opowiadań o charakterze nadprzyrodzonym, które wyszło spod pióra znanej autorki kryminałów. Traktuje o dziwnym opętaniu, tajemniczym duchu kota oraz magicznych obrządkach. Niesamowita atmosfera grozy towarzyszy nam od pierwszej strony. Historia wciąga, a intryga wykreowana jest w fantastyczny sposób. Cały czas zastanawiamy się czy Arthur Carmichael jest chory psychicznie, opętał go duch kota, czy dzieje się tu coś zupełnie innego. Opowiadanie jest naprawdę godne polecenia.

Ellis Peters "Kot Świętej Trójcy"

    Ellis Peters to pseudonim brytyjskiej pisarki Edith Pargeter, która zasłynęła głównie jako autorka cyklu kryminałów "Kroniki brata Cadfaela", na podstawie których powstał w 1994 r. serial, gdzie główną rolę grał Derek Jacobi. "Kot Świętej Trójcy" to również opowiadanie kryminalne, choć o nieco innym charakterze niż wymienione wyżej przygody braciszka-detektywa. Tytułowy kot to mieszkaniec kościoła, przybłęda, którego dokarmiają kościelni i okoliczni mieszkańcy, szczególnie panna Patience Thompson. Jest to miła i delikatna staruszka, bardzo lubiana w miasteczku, ponieważ jest dobra, uczynna i pomaga wielu osobom. Jest też bardzo religijna, dlatego też kiedy na pojawia się na bożonarodzeniowej mszy, wzbudza to powszechny niepokój. Niestety okazuje się, że grzeczna, starsza pani została zmordowana. Zniknęła także jej torebka i kosztowności, więc łatwo można się domyśleć motywu. Na miejsce zbrodni przybywa nie tylko policja, ale również kot, który od razu zaczyna węszyć jakby w poszukiwaniu śladów. I w końcu udaje mu się odnaleźć zakopaną torebkę panny Thompson. Wkrótce  o morderstwo zostaje oskarżony wnuk sąsiada staruszki - krnąbrny i gburowaty młodzieniec, a więc idealny kandydat na mordercę. Jednak kot Świętej Trójcy ma inne zdanie. Czy zwykły kot może uratować niewinnego człowieka od szubienicy? Nie jest to typowe opowiadanie kryminalne, ale bardzo mi się podobało. Jest to lekka i przyjemna opowiastka, a kot w roli detektywa-amatora wypada naprawdę nieźle. Oczywiście dzięki swojemu instynktowi pomaga policji wpaść na właściwy trop. Ale skoro mamy psy policyjne dlaczego nie możemy mieć kotów :-) 

Ciąg dalszy nastąpi.



Bibliografia: 
1. Swan, Madeline, Historia kotów, Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2015
2. Lovecraft, Howard Phillips, Koty Ultharu, Bestia w jaskini i inne opowiadania,  
    Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2017, s.103-106
3. Christie, Agatha, Dziwny przypadek sir Arthura Carmichaela, Świadek oskarżenia,
    Wydawnictwo Dolnośląskie Sp. z o.o., Wrocław 2002, s.164-188
4. Peters, Ellis, Kot Świętej Trójcy, Świąteczne tajemnice. Najlepsze świąteczne opowieści
    kryminalne, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2020, s.215-236 

NATASHA PRESTON "PRAWDA CZY WYZWANIE"

    Dzisiaj kolejna powieść znanej pisarki thrillerów Young Adults Natashy Preston pt. "Prawda czy wyzwanie" . Muszę przyznać, że ...