wtorek, 21 czerwca 2022

NOC KUPAŁY. CZĘŚĆ I - GENEZA I MIDSOMMAR


   Dzisiaj przypada Noc Kupały, czyli jedno z najważniejszych słowiańskich świąt, które związane jest z letnim przesileniem Słońca. Przypada ono właśnie w najkrótszą noc w roku czyli z 21 na 22 czerwca. Do napisania tego postu zainspirowała mnie książka "Duchy Nocy Kupały" - zbiór opowiadań Wydawnictwa Zysk i S-ka, która dopiero będzie miała swoją premierę i napiszę o niej w drugiej części. Dziś chciałam przybliżyć genezę tego święta i zająć się jego znaczeniem. 
    Noc Kupały jest to święto przesilenia letniego zwana w Polsce także Sobótką lub palinocką. Z nazwą Sobótka wiąże się pewna legenda - miało to być imię pięknej dziewczyny, która w noc powrotu narzeczonego zginęła od strzału w serce. Była też obchodzona w krajach anglosaskich, germańskich oraz przez ludy bałtyckie. W dawnych czasach uważano, że jej nazwa pochodzi z języka ruskiego i oznacza kąpiel, jednak obecnie uważa się, że było to nieprawdziwe założenie, a słowo to oznacza po prostu grupę, zgromadzenie. W czasach przedchrześcijańskich pogańskie obrzędy były bardzo popularne wśród Słowian, ale też innych ludów. Dlatego też kiedy dochodziło do chrystianizacji, Kościół wcale nie miał łatwego zadania - ludzie stawiali opór przed nowymi obrzędami. Dlatego też postanowiono pozostawić niektóre święta pogańskie i po prostu zastąpić je chrześcijańskimi, aby łatwiej mogło dojść do asymilacji. Tak też stało się z Nocą Kupały, która przekształciła się w Noc Świętojańską - jako, że uważano jej pochodzenie związane z kąpielą, a św. Jan chrzcił z wody. Dlatego my dziś jesteśmy zaznajomieni z Nocą Świętojańską, która przypada 23 czerwca. Jako, że pogańskie święta były zwalczane przez Kościół nie mamy o Nocy Kupały zbyt wielu informacji. Co ciekawe jest poświęcona nie tylko wodzie, ale też równie silnemu żywiołowi, czyli ogniu. Nawet można powiedzieć, że ten żywioł był na pierwszym miejscu i również miał właściwości oczyszczające. W czasie Nocy Kupały palono więc ogniska np. na polanach lub nad brzegami zbiorników wodnych. Następnie ogień zalewano wodą - oznaczało to, że płonący święty ogień jest niszczony przez człowieka i należało go oczyścić, aby uzyskać nowy. Był on symbolem rodzącej się miłości oraz ochrony ludzi od nieszczęść i chorób. Wierzono, że nowy oczyszczony święty ogień będzie obecny do następnej Sobótki w siedzibach ludzkich, aby je chronić. Aby się oczyścić skakano przez ognisko, rzucano do niego zioła i kwiaty oraz przepędzano przez nie bydło. Następnie urządzano przy ogniskach zabawy i tańce, co jako że było to też święto płodności, mogło kojarzyć się z rozwiązłością, prawdopodobnie niesłusznie, gdyż Słowianie kierowali się surowymi zasadami.

Jeśli chodzi o wodę, to dziewczęta puszczały na rzece wianki, aby dowiedzieć się jak szybko wyjdą za mąż - jeśli wyciągnął go kawaler to dziewczyna miała szansę wyjść szybko za mąż, jeśli nie to mogła sobie poczekać trochę 😀. Gorzej kiedy wianek zatonął lub się zaplątał, bo to mogło oznaczać, że zostanie starą panną. Zwyczaj ten przetrwał nawet do dziś w czasie obchodów Nocy Świętojańskiej. Co ciekawe w czasie Nocy Kupały chętnie kojarzono nowe pary i nawet pozwalano młodym na spacer po lesie, w czasie którego poszukiwali kwiatu paproci. Był to magiczny kwiat, który gwarantował znalazcy bogactwo i pomyślność. Kwitł on tylko raz w roku, właśnie w czasie przesilenia letniego. Nie było go łatwo zdobyć, bo występował bardzo rzadko i strzegły go okropne straszydła. 
    W czasie Nocy Kupały odprawiano także różne wróżby - wróżono głównie z ziół takich jak rumianek, dziki bez czy szczypiorek. Innym przesądem związanym z Nocą Kupały jest to, że dopiero po tym święcie można było bezpiecznie zażywać kąpieli - wcześniej w wodzie czaiły się demony jak wodnice czy utopce. Dopiero kiedy woda została poświęcona i oczyszczona traciły one swoją moc. Ten obyczaj tez przetrwał za sprawą Nocy Świętojańskiej, kiedy woda była bezpieczna dopiero dzięki Janowi Chrzcicielowi. 
    Oczywiście my teraz bardziej znamy Noc Świętojańską, która nadal w niektórych miastach jest hucznie obchodzona i mam nadzieję, że tak pozostanie ponieważ w ostatnim czasie obserwujemy zanikanie tradycji, a myślę że ich kultywowanie jest bardzo ważne dla naszej ojczystej kultury. 
    Jak już wcześniej wspominałam Noc Kupały obchodzona była nie tylko wśród narodów słowiańskich, ale także germańskich. Nie wiem jak obecnie tam to wygląda, ale widać musi nadal istnieć jakaś tradycja, gdyż zainspirowali się nią twórcy horroru pt. "Midsommar. W biały dzień" z 2019 r.  

Młoda dziewczyna imieniem Dani (Florence Pugh) w tragicznych okolicznościach straciła rodzinę. Ma nadzieję na wsparcie ze strony swojego chłopaka Christiana (Jack Reynor), ale stosunki między nimi ostatnio się ochłodziły. Chcąc naprawić ich relacje Dani decyduje się wybrać z nim i jego kolegami na wycieczkę do Szwecji. Jeden z nich Pelle (Vilhelm Blomgren) wychował się w komunie i właśnie tam chce zabrać swoich kumpli. Kiedy docierają do małej wioski wszystko wydaje się idylliczne: miejscowi żyją w zgodzie z naturą, każdy troszczy się o drugiego, życie wypełnione jest spokojem i harmonią. Dani i jej przyjaciele poznają także innych turystów Simona i Connie, którzy również są zachwyceni atmosferą wioski. Jednak z czasem przybysze mają wrażenie, że coś jest nie tak - członkowie komuny oddają się dziwnym rytuałom, które z czasem stają się naprawdę niepokojące i zachowują się jakby coś ukrywali. Ponad to pewnej nocy Simon przepada bez śladu. Jeden z kolegów Christiana Josh (Willian Jackson Harper) zaczyna podejrzewać, że grozi im poważne niebezpieczeństwo. Jest to bardzo ciekawy film, inny od wszystkich horrorów jakie oglądałam, gdyż dominuje w nim światło, a nie jak zazwyczaj mrok. Mimo, że mamy jasne krajobrazy, to od początku można wyczuć pewien niepokój. Akcja tutaj nie jest wartka, ale przeprowadzona spokojnym trybem, bo nie jest to horror opierający się na jumpscare'ach, bardziej na tym że coś z pozoru piękne i idylliczne, okazuje się być złowrogie. "Midsommar" jest może trochę przewidywalny, niektóre postacie są irytujące (np. chłopak głównej bohaterki, moim zdaniem straszny samolub) i nie jest bardzo straszny, ale pomysł na jaki wpadli twórcy jest naprawdę ciekawy i warty obejrzenia. Polecam. 

    Kolejnym ciekawym filmem nawiązującym do tematu jest "Przesilenie" z 2008 r. 

Megan (Elizabeth Harnois) stara się dojść do siebie po tragicznej śmierci swojej siostry bliźniaczki Sophie, która odebrała sobie życie. Dlatego też postanawia wraz z przyjaciółmi wybrać się do domu rodziców, który znajduje się nad jeziorem w Luizjanie, aby tam wypocząć. Trwa właśnie letnie przesilenie, a według miejscowych legend jest to pora kiedy duchy mogą komunikować się ze światem żywych. Od przyjazdu Megan odczuwa czyjąś obecność i zaczynają się dziać niepokojące rzeczy - światła same gasną i zapalają się, ktoś zostawia w domu błotniste ślady, a Megan ma mroczne wizje. Z czasem zaczyna wierzyć, że to jej zmarła siostra próbuje się z nią porozumieć i wyjawić przyczynę swojego samobójstwa, gdyż do tej pory nie wiadomo dlaczego to zrobiła. Przyjaciele martwią się o Megan, a były chłopak Sophie Christian (Shawn Ahmore) patrzy na to wszystko sceptycznie. Mimo to Megan postanawia za wszelką cenę dojść do prawdy. Czy śmierć Sophie może mieć jakiś związek z zaginięciem dziewczynki z sąsiedztwa? Jest to dosyć ciekawy horror oparty na interesującym pomyśle, gdyż kontakt z duchami jest raczej powszechnie wiązany z Halloween, niż z letnim przesileniem. Tutaj jednak jest inaczej i myślę, że ten pomysł został dobrze wykorzystany. Nie jest to może ambitny horror, raczej nie bardzo straszny, ale uważam że jest całkiem przyjemny i godny uwagi. Polecam. 

 Ciąg dalszy nastąpi...



 Bibliografia:

  1. Wikipedia

  2. L.J.Pełka, U stóp słowiańskiego parnasu. Bogowie i gusła, Wydawnictwo Replika 2021, można kupić np. tu: https://www.empik.com/u-stop-slowianskiego-parnasu-bogowie-i-gusla-pelka-leonard-j,p1276292177,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/u-stop-slowianskiego-parnasu-bogowie-i-gusla



piątek, 10 czerwca 2022

KSIĄŻKA NA WEEKEND - KLASYKA KRYMINAŁU, CZYLI CIEMNA JASKINIA, MORDERSTWO W WRIDES PARK I MISTRZOWIE ZBRODNI

 

     Mimo, ze pogoda za oknem coraz bardziej się poprawia, to jeszcze jest daleka od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni w czerwcu. Najchętniej chciałoby się spędzić czas na świeżym powietrzu wraz z promieniami słonecznymi. Jeśli ktoś wyjeżdża na weekend lub na wczasy to oczywiście świetnym pomysłem jest wziąć ze sobą ciekawą lekturę np. do czytania w pociągu lub na plaży. Jeżeli nigdzie się nie wyjeżdża zawsze można wziąć książkę ze sobą do parku lub jeśli pogoda nie rozpieszcza ( a w weekendy często się tak niestety dzieje) można zostać w domu z ciekawą lekturą. Chodzi mi o to, że oczywiście wakacje są przeznaczone głównie na aktywności fizyczne, to też można się zrelaksować przy miłej lekturze. Ja ostatnio miałam ochotę na typowe, klasyczne kryminały w stylu Agathy Christie. Jako, że jej książki przeczytałam już chyba setki razy, cały czas poszukuję takich, które byłyby choć trochę podobne, ponieważ je uwielbiam. Jestem jej absolutną fanką i dla mnie nikt jej nie dorówna, ale czasem też lubię sięgnąć po coś innego, bo w życiu potrzeba nam różnorodności abyśmy się rozwijali. Dlatego też ostatnio udało mi się znaleźć trzy ciekawe propozycje, które powinny zadowolić fanów klasycznego kryminału.
    Pierwszą ciekawą propozycją jest książka Macieja Słomczyńskiego pt. "Ciemna jaskinia". Maciej Słomczyński był polskim pisarzem i tłumaczem żyjącym w latach 1920-1998. Najbardziej znany jest z  kryminałów, które pisał pod pseudonimem Joe Alex. Jednak jak się okazuje nie były to jego jedyne kryminały. 



Akcja powieści dzieje się w Porębie Morskiej, do której przybywa młody lekarz Tadeusz Mroczek wraz z żoną Haliną, aby objąć w posiadanie dom, który dostał w spadku po stryju. Jego stryj Stanisław Mroczek był sędzią i zginął w wyniku utonięcia. Tadeusz nie znał dobrze swojego krewnego, ponieważ ten dawno temu pokłócił się z jego ojcem. Mężczyzna dowiaduje się od miejscowego notariusza Jerzego Goldsteina, przyjaciele zmarłego, że stryj miał w zwyczaju codziennie odbywać kąpiele w Bałtyku. W jego domu została tylko gospodyni, pani Weronka która obiecała pomagać nowym właścicielom. Młodzi próbują się zaaklimatyzować w nowym otoczeniu jednak coś im w tym w gwałtowny sposób przeszkadza - przez przypadek odnajdują szkielet zamurowany w ścianie. Małżonkowie są przerażeni i postanawiają nikomu nie przyznać się do znaleziska, ale spróbować rozwiązać zagadkę na własną rękę. W papierach stryja odnajdują jego notatki, w których mowa jest o dawnym burmistrzu miasta, który okazał się być zbiegłym zbrodniarzem wojennym. Czyżby to jego zwłoki zostały zamurowane w ścianie? I dlaczego? Ponad to kiedy Mroczkowie wypływają w morze łodzią stryja, okazuje się że łódź przecieka i zostają cudem uratowani przez miejscowego komendanta Żelechowskiego. Później wychodzi na jaw, że łódź została celowo uszkodzona. Czyżby ktoś dybał na ich życie, ponieważ odkryli mroczną tajemnicę? Mroczkowie zaczynają mieć też wątpliwości czy stryj naprawdę zginął w wypadku, czy ktoś go zamordował. Okazuje się, że jako sędzia miał wielu wrogów, nawet wśród najbliższych sąsiadów. Jednak jaki to ma związek ze szkieletem w ścianie? I jak bardzo mroczna tajemnica tkwi w przeszłości małego miasteczka? 


Już na wstępie chciałam zaznaczyć, że uwielbiam książki z Joe Alexem, dlatego też z wielką przyjemnością sięgnęłam po "Ciemną jaskinię". I się nie zawiodłam. Książka jest bardzo intrygująca i wciągająca, a akcja naprawdę wartka. Dodatkowym atutem jest ciekawy wątek z nazistowskimi zbrodniarzami z czasów II wojny światowej - prawie do końca powieści nie wiemy, czy ta historia jest rozwiązaniem zagadki. Samo zakończenie jest satysfakcjonujące, choć trochę brakowało błyskotliwej dedukcji Joe Alexa - uwielbiam kryminały, gdzie na końcu detektyw przedstawia sposób w jaki doszedł do prawdy. Jednak mimo tego książka bardzo mi się podobała i żałuję, że Maciej Słomczyński nie jest tak bardzo rozreklamowany w Polsce jak powinien - w końcu powinniśmy być dumni z naszych rodzimych pisarzy, a w jego przypadku jest z czego. Serdecznie polecam tą książkę, jak i jego całą twórczość, ponieważ są naprawdę na wysokim poziomie.
    Kolejną ciekawą propozycją jest "Morderstwo w Wrides Park" Josepha Smitha Fletchera. Był on brytyjskim dziennikarzem i pisarzem, głównie autorem kryminałów, popularnym w Stanach Zjednoczonych.


Narratorem powieści jest niejaki Ronald Camberwell, który zostaje zatrudniony na stanowisku sekretarza przez Christophera Nicholasa. Udaje się więc do jego posiadłości Wrides Park, którą Nicholas odziedziczył po zmarłej niedawno ciotce. Wrides Park zamieszkiwał tylko pan Nicholas, jego siostrzenica panna Starr oraz służba. Dni mijają Ronaldowi bardzo spokojnie, jego obowiązki nie są wyczerpujące i młody człowiek jest bardzo zadowolony ze swojego zajęcia, a poza tym polubił pana Nicholasa, który jest człowiekiem spokojnym i kulturalnym. Niestety wiejska sielanka zostaje przerwana pojawieniem się mężczyzny nazwiskiem Dengo - pewnego razu przyjeżdża do Wrides Park i zachowuje się bardzo wulgarnie oraz bezczelnie. Camberwell jest pewien, że pan Nicholas da mu ostrą odprawę, ale ku jego zdziwieniu mężczyzna jest przestraszony i całkowicie ulega nieciekawemu przybyszowi. Pan Nicholas wychodzi z tajemniczym Dengo i wraca późno w nocy wyraźnie roztrzęsiony. Jakiś czas później zwłoki Dengo zostają odnalezione w parku i podejrzenie od razu pada na pana Nicholasa, tym bardziej że nie chce on powiedzieć skąd zna mężczyznę i co dokładnie robił po wyjściu z nim.


Ronald nie wierzy w winę pracodawcy i wraz z prywatnym detektywem Chaneyem, postanawia rozpocząć własne śledztwo. Szybko udaje im się odkryć, że Dengo to fałszywe nazwisko, a mężczyzna który je przybrał był zamieszany w nieciekawe interesy. Camberwell coraz bardziej martwi się o pana Nicholasa, gdyż wygląda na to że wulgarny przybysz go szantażował. Jaki sekret ukrywa szanowany dziedzic i czy aby na pewno prawda jest w stanie go uratować? Jest to typowy klasyczny kryminał, w którym mamy do czynienia z tajemniczym morderstwem i wieloma poszlakami, a prawda nie jest tak oczywista jak się wydaje. Książka jest ciekawa, śledztwo wciąga i bardzo chcemy dowiedzieć się o co tu naprawdę chodzi. Może samo rozwiązanie nie jest bardzo spektakularne pod kątem ułożenia poszlak w jedną całość, gdyż wydaje mi się, że nie wszystkie wątki dokładnie wyjaśniono, jednak jest satysfakcjonujące. Jeśli ktoś lubi spokojną konwencję starego kryminału to książka idealna dla niego. 
    Ostatnią propozycją na weekend jest książka pt. "Mistrzowie zbrodni" Ngaio Marsh. Była ona nowozelandzką pisarką i reżyserką teatralną. Bohaterem tej powieści, jak i pozostałych kryminałów tej autorki jest detektyw Roderick Alleyn. Pewnego razu zostaje wezwany do domu słynnej malarki Agathy Troy, gdzie doszło do tragicznego w skutkach wypadku - młoda modelka Sonia Gluck pozowała studentom panny Troy na wymyślonej w konwencji teatralnej konstrukcji.


Dziewczyna została nabita na wystający nóż, który oczywiście miał być tylko elementem scenografii. Niestety młoda kobieta straciła życie. Wraz z postępem śledztwa inspektor Alleyn zauważa, że nóż został umieszczony celowo, a modelka podpadła bardzo wielu osobom i dlatego każdy ma motyw. Najbardziej podejrzanym wydaje się jej chłopak Wolf Garcia, którego nie można nigdzie namierzyć. Jednak ta sprawa ma wiele wątków, dlatego każdy jest podejrzany. Dlatego też inspektor ma problem, gdyż darzy uczuciem pannę Troy, a ona też miała motyw. Czy winnym jest zaginiony rzeźbiarz, czy ktoś zupełnie inny, kto chowa się w cieniu? Przed inspektorem Allleynem bardzo trudne zadanie, które może namieszać także w jego życiu uczuciowym. Pomysł na intrygę w tym kryminale przypadł mi do gustu, ponieważ zbrodnia była bardzo dobrze przemyślana i naprawdę skomplikowana w swojej prostocie, jakkolwiek to nie zabrzmi. Ciekawe jest to, że ofiara podpadła praktycznie wszystkim, więc nikogo nie można wykluczyć. 


Morderca jest naprawdę sprytny i zuchwały, a sprzyjają mu jeszcze okoliczności i to w sposób spektakularny, że aż trudno uwierzyć. Ngaio Marsh też w świetny sposób odrysowała charaktery zbuntowanej cyganerii, co czyni powieść nazwijmy to bardziej pikantną. Jedyne co mi się nie podobało, to niepotrzebne rozbudowanie niektórych wątków - pewne rzeczy były zbyt przegadane. Jednak nie przeszkadzało mi to w pozytywnym odbiorze książki. Szkoda, że jej twórczość jest słabo dostępna w Polsce, ponieważ chętnie przeczytałabym o innych przygodach inspektora Alleyna. Mam jednak cichą nadzieję, że się to zmieni. 
    Podsumowując twórczość Macieja Słomczyńskiego, Josepha Smitha Fletchera czy Ngaio Marsh, to idealna propozycja dla fanów klasycznych kryminałów w stylu Agathy Christie. Cieszę się, że coraz to nowe wydawnictwa wracają do klasyki, bo klasyka jest jak "mała czarna" pasuje do wszystkiego. Szczególnie polecam książki Słomczyńskiego, dlatego, że powinniśmy promować nasze rodzime skarby. Serdecznie zachęcam to spędzenia przyjemnego weekendu z książką, bo to kształci i relaksuje zarazem. 





Bibliografia:
  1. M.Słomczyński, Ciemna jaskinia, Wydawnictwo LTW, Łomianki 2021, można kupić np. tu: https://bonito.pl/produkt/ciemna-jaskinia-3 lub tu: https://www.empik.com/ciemna-jaskinia-slomczynski-maciej,p1265182713,ksiazka-p
  2. J.Smith Fletcher, Morderstwo w Wrides Park, Wydawnictwo CM 2020, można kupić np. tu: https://www.empik.com/morderstwo-w-wrides-park-fletcher-joseph-smith,p1253976942,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/morderstwo-w-wrides-park-2
  3. N.Marsh, Mistrzowie zbrodni, Wydawnictwo UNIV-COMP, Warszawa 1994, mozna kupić na Allegro
  4. Wikipedia

piątek, 3 czerwca 2022

POTWORY I SPÓŁKA, CZYLI HORRIFIED

 

    Lubicie czasem obejrzeć klasyczne, stare horrory? Mówiąc stare mam na myśli naprawdę stare, czyli takie z lat trzydziestych, czterdziestych, czy pięćdziesiątych. Ostatnio mam wrażenie, że naprawdę ciężko o dobry horror. W większości są to filmy krwawe, gdzie flaki latają na prawo i na lewo, a ja osobiście tego nie lubię, albo odgrzewane kotlety, czyli mniej lub bardzie udane remaki. Często są to filmy po prostu nudne i niestraszne, a ile razy można oglądać "Obecność". Jak ktoś mi serwuje "Piłę 15" lub "Resident Evil 20" to ja naprawdę podziękuję. Dla mnie horror musi grać na emocjach widzów, a niekoniecznie na wrażeniach wzrokowych, bo to często zamiast adrenaliny powoduje po prostu niesmak. Dlatego też lubię czasem sięgnąć po staroświeckie filmy. Wiem, że wiele osób może je uznać za takie, które "trącą myszką", są nie na czasie, a często nawet śmieszne przez efekty specjalne, które już dawno odeszły do lamusa. Jednak ja osobiście uważam, że mają one swój urok, a jako że twórcy nie mogli korzystać z nowoczesnych efektów specjalnych jakie mamy teraz, musieli bardziej się skupić na fabule. Dzięki temu te filmy mają głębię i może nie są bardzo straszne to jednak są po części jak dzieła sztuki. Już jakiś czas temu pojawiły się na rynku płyty DVD z "Potworami z Universal Studios", gdzie zostały zamieszczone najbardziej klasyczne horrory. Była to naprawdę nie lada gratka dla fanów, gdyż jak zauważyłam takie filmy rzadko pojawiają się w telewizji. Mnie samą często dotyka taka nostalgia żeby usiąść sobie wieczorem na kanapie z miską popcornu i zanurzyć się w klasyce. Często sięgam właśnie po takie filmy. Moim ulubionym jest "Potwór z Czarnej Laguny". 

  

Film został wyemitowany w 1954 r. i opowiada o ekspedycji, który wyrusza w górę Amazonki aby odkryć prehistoryczny gatunek nieznanego dotąd gada. Prowadząc wykopaliska doktor Maia trafia na szczątki nieznanego do tej pory gatunku. Okazuje się, że większego znaleziska można dokonać kopiąc w górze rzeki Amazonki, w tzw. Czarnej Lagunie. Jest to jednak miejsce uważane przez miejscowych za złowrogie i trzymają się od niego z daleka. Doktorowi udaje się jednak namówić na udział w ekspedycji naukowców z nieodległego Instytutu Biologii Morskiej. Udają się oni w górę Amazonki. Kiedy jednak docierają do obozu, okazuje się że jeden z kopaczy pracujących przy wykopaliskach został w brutalny sposób zamordowany, a drugi zaginął. Naukowcy jednak kuszeni wizją światowej skali odkrycia, postanawiają zbadać Czarną Lagunę. Nie mają jednak pojęcia, że potwór ma dużo cech ludzkich, jest bardzo inteligentny i nie zamierza opuścić swojego terytorium. Od tej pory badacze są w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Ten film jest po prostu fantastyczny - ma wspaniały klimat, nastrojową muzykę i świetną fabułę trzymającą w napięciu. Do tego uważam, że efekty specjalne jak na tamte czasy były na naprawdę wysokim poziomie. Potwór budzi w widzach skrajne emocje od strachu po empatię, ale chyba największą grozę budzi fakt, że głębokie wody są najmniej zbadanymi obszarami na świecie i nie wiadomo co może się czaić na ich dnie.  
    Kolejnym moim ulubionym filmem jest "Dracula" z 1931 r. w reżyserii Toda Browninga, z genialnym Belą Lugosim w głównej roli. 


Jest on oczywiście ekranizacją najsłynniejszej powieści Brama Stokera. Młody prawnik Renfield udaje się w interesach do odległej Transylwanii. Mimo ostrzeżeń miejscowych udaje się do zamku hrabiego Draculi. Okazuje się, że ten jest wampirem i czyni z Renfielda swojego sługusa. Wkrótce obaj docierają do Anglii, gdzie Dracula atakuje młodą dziewczynę Lucy Weston, czyniąc z niej wampirzycę. Następnie chce skrzywdzić jej przyjaciółkę Minę. Jej ojciec - doktor Seward wzywa na pomoc słynnego naukowca profesora Van Helsinga, aby wraz z nim i narzeczonym dziewczyny Johnem Harkerem, powstrzymać strasznego nosferatu. Nie ma chyba większej klasyki niż ten film - ma wspaniała atmosferę uzupełnioną klimatyczną muzyką, złowieszczymi krajobrazami i oczywiście wspaniałą tytułową rolą Lugosiego, na której to opierali się późniejsi odtwórcy - szczególnie na jego specyficznym akcencie, który wziął się stąd że Lugosi nie mówił po angielsku i tekstu uczył się na pamięć. Lugosi stworzył więc kreację wręcz ikoniczną i naprawdę myślę, że ten film trzeba obowiązkowo obejrzeć.
    Innym świetnym filmem jest "Wilkołak" z 1941 r. Larry Talbot (Lon Chaney Jr.) po śmierci brata wraca z Ameryki do rodzinnej posiadłości w Szkocji. Pewnego wieczoru udaje się z dwiema znajomymi Jenny i Gwen do obozu Cyganów. Niestety dochodzi do tragedii i Jenny zostaje zabita, jak się wydawało Larry'emu przez wilka.


Larry'emu udaje się go zabić, jednak sam zostaje ugryziony. Okazuje się jednak, że na miejscu nie odnaleziono żadnego wilka, tylko martwego Cygana Belę (Bela Lugosi). Pod wpływem ugryzienia Larry zamienia się w wilkołaka i zaczyna atakować ludzi. Jest to kolejny film, który ma świetną, mroczną atmosferę - szczególnie podobał mi się las nocą. Pokazuje też jak głęboko w ludziach zakorzenione są przesądy. Ogólnie jest to naprawdę fantastyczny film i jeśli ktoś tak ja ja uwielbia opowieści o wilkołakach, to jest film idealny dla niego.
    W serii "Potwory z Universal Studios" występują też m.in. Potwór Frankensteina, jego narzeczona, Niewidzialny człowiek czy Mumia. Wszystkie te potwory są bohaterami gry planszowej pt. Horrified. Jest to gra kooperacyjna przeznaczona dla 1-5 graczy, którzy wcielają się w łowców potworów. Ich zadaniem jest pokonanie dwóch do czterech Potworów. Aby to zrobić muszą wykonać zadania znajdujące się na karcie danego Potwora. Gra składa się z dwóch faz: Bohaterów i Potworów. 


W swojej fazie Bohaterowie wykonują tyle akcji ile wskazuje ich karta i są to: ruch (przesuwamy się na sąsiednie pole, prócz szlaków wodnych i wód), pomoc (na planszy znajdują się mieszkańcy, których trzeba uratować, czyli przenieść ich w bezpieczne miejsce), akcja specjalna (dla każdego Bohatera opisana na jego odznace), podniesienie (zbieranie przedmiotów niezbędnych do pokonania Potwora), wymiana (Bohaterowie na tym samym polu mogą wymienić się dowolnymi przedmiotami) oraz pokonanie Potwora (można pokonać Potwora znajdującego się na tym samym polu). Gracz ma też do dyspozycji karty bonusów, które mogą być zagrywane w fazie Bohaterów. Drugą fazą jest faza Potworów: na początku losuje się odpowiednią ilość przedmiotów, które umieszcza się na planszy, potem realizuje się zadanie z karty Potwora, a następnie Potwory atakują (przesuwają się w stronę gracza lub mieszkańca, wtedy rzuca się kośćmi). Gracze wygrywają tylko jeżeli uda im się pokonać wszystkie Potwory zanim znacznik terroru osiągnie maksimum (będzie się on przesuwał zgodnie z wydarzeniami w grze) oraz zanim skończy się talia kart Potworów. Z resztą wszystkie zasady są bardzo dobrze i przejrzyście opisane w instrukcji i naprawdę nie są one trudne. 


Jest to bardzo lekka, łatwa i przyjemna gra, która nie wymaga wiele zachodu. Rozłożenie jest proste i nieczasochłonne, sama gra też nie wymaga dużej ilości czasu, dlatego jest idealna wtedy, kiedy nie mamy do dyspozycji kilku godzin. Gra jest bardzo dobrze wykonana, rysunki są klimatyczne, a Potwory tworzą świetna atmosferę. Może nie jest to gra z dziedziny ambitnych, ale jako lekka rozrywka sprawdza się świetnie. Myślę też, że jest odpowiednia nie tylko dla fanów klasycznych horrorów, ale jest na tyle uniwersalna, że każdemu powinna się spodobać. Gra może nie należy do najtańszych, ale jakość wykonania jest bardzo dobra, a mnie udało się trafić na fajną promocję na Empiku. Szczerze polecam zagrać oraz oczywiście obejrzeć filmy z Potworami z Universal Studios, bo choć są już trochę staroświeckie to dalej zachwycają fantastycznym klimatem. 






Bibliografia:
  1. Filmweb.pl
  2. Wikipedia
  3. Horrified, Wydawnictwo Ravensburger 2022, można kupić np. tu: https://www.empik.com/horrified-ravensburger,p1294300638,zabawki-p


NATASHA PRESTON "PRAWDA CZY WYZWANIE"

    Dzisiaj kolejna powieść znanej pisarki thrillerów Young Adults Natashy Preston pt. "Prawda czy wyzwanie" . Muszę przyznać, że ...