czwartek, 30 marca 2023

SŁYNNI DETEKTYWI - HERKULES POIROT. CZĘŚĆ I - O POCZĄTKU DO KOŃCA

 

    Herkules Poirot jest jednym z najsłynniejszych detektywów wszechczasów i moim ulubionym detektywem i to nie tylko dlatego, że został stworzony przez moją ulubioną pisarkę, ale też dlatego że jego przygody kojarzą mi się z moim beztroskim dzieciństwem, kiedy książki pochłaniały mnie bez reszty i powodowały, że czułam się naprawdę szczęśliwa. Wydaje mi się, że Agathy Christie nie trzeba nikomu przedstawiać, ale chciałam to zrobić pokrótce, w celu czysto formalnym 😃. Jedna z największych brytyjskich pisarek urodziła się jako Agatha Mary Clarissa Miller 15 września 1890 r. Już od dzieciństwa charakteryzowała się inteligencją i żywą wyobraźnią. W 1914 r. poślubiła pułkownika Archibalda Christie, który jednak zostawił ja dla innej kobiety. W 1930 r. wyszła za archeologa Maxa Mallowana, dzięki czemu mogła podróżować po świecie. Agatha Christie jest do tej pory najlepiej sprzedającą się autorką w historii - jej książki zostały sprzedane w nakładzie ponad dwa miliardy. Wydawała też powieści obyczajowe pod pseudonimem Mary Westmacott. Christie zadebiutowała w 1920 r. powieścią "Tajemnicza historia w Styles". Jest to równocześnie pierwsza powieść z Herkulesem Poirot w roli głównej. Poirot pojawia się w ponad 30 książkach Christie. Co do daty jego urodzenia są spory, jednak zakłada się, że było to między rokiem 1849 a 1854. Poirot jest Belgiem i prawdopodobnie urodził się w Brukseli. Sama Christie przyznała, że chciała napisać książkę o wielkim detektywie, a w jej rodzinnej miejscowości było dużo uchodźców z Belgii. Nasz słynny detektyw wychował się raczej w ubogiej, wielodzietnej i katolickiej rodzinie. Jako młody człowiek wstąpił do belgijskiej policji, gdzie zrobił oszałamiającą karierę. W czasie pierwszej wojny światowej działał w ruchu oporu, dlatego musiał uciekać z ojczyzny i osiedlić się w Anglii. Jako policjant był już na emeryturze, dlatego też zaczął działać jako prywatny detektyw. Dzięki swojemu geniuszowi, szybko zyskał międzynarodową sławę - z jego porad korzystali zarówno zwykli ludzie, jak i koronowane głowy. Opisywany jest jako niski, krępy mężczyzna trochę "przy kości" z jajowatą głową i zielonymi oczami, świecącymi jak u kota. Ma czarne włosy, a wielką jego dumą są bujne wąsy, które starannie pielęgnuje. Ubiera się elegancko niczym dandys i nawet w niesprzyjających warunkach nosi lakierki. Jego wygląd jest postrzegany jako nieco ekscentryczny, dlatego też często brany jest np. za fryzjera lub projektanta mody. Ze względu na swój akcent był niejednokrotnie uważany za Francuza, co niezmiernie go irytuje. Jest bardzo pedantyczny. Lubi porządek i irytuje go czyjeś niechlujstwo. Ponadto przejawia w jakimś stopniu, jak dzisiaj byśmy powiedzieli zaburzenia obsesyjno-kompulsywne np. nie lubi krzywo stojących, bądź wiszących przedmiotów, wszelakich plam i chciałby żeby wszystko miało kąty proste, nawet żeby jajka były kwadratowe. Mieszka nawet w Whitehaven Mansions, ponieważ odpowiadają mu proporcje tego budynku.  Jeśli chodzi o dedukcję to najważniejsze dla niego są jego "małe, szare komórki" oraz "porządek i metoda". Bardzo często w śledztwach opiera się na psychologii i chociaż nie jest zwolennikiem metody opierającej się głównie na szukaniu śladów, nie stroni od tego - zawsze nosi ze sobą pęsetę i kopertę. Woli rozwiązywać zagadki siedząc wygodnie w fotelu, jednak jeżeli wymaga tego sytuacja potrafi wybrać się w podróż nawet w dalekie strony jak Egipt, Mezopotamia czy Grecja. Ma bardzo wysokie mniemanie o sobie, co denerwuje osoby w jego najbliższym otoczeniu. Można nawet powiedzieć, że jest trochę pompatyczny, egocentryczny, a nawet złośliwy. Ma jednak dobre serce - szczególnie czułe na problemy młodych, zakochanych ludzi. Jego gesty są nieco teatralne i często przesadza w okazywaniu emocji, ale ma wielkie poczucie sprawiedliwości. Jak to nierzadko bywa jego postać sprawiała nieraz problemy swojej twórczyni, która żaliła się, że go stworzyła. 


    Najlepszym przyjacielem, a zarazem asystentem Poirota jest kapitan Arthur Hastings. Jest on byłym oficerem armii brytyjskiej, który spotkał Poirota jeszcze w Belgii i był pod wrażeniem jego zdolności detektywistycznych. Ponieważ w gruncie rzeczy kapitan Hastings pragnie zostać detektywem. Reprezentuje on zupełnie inny typ niż Poirot - jest to typowy angielski gentelman, wykształcony w Eton, na wskroś uczciwy i skromny, uprawiający sporty i typowo po angielsku powściągliwy. Często ekscentrycznie zachowania Poirota go bulwersują. Jest też dosyć naiwny i choć stara się dorównać swojemu przyjacielowi w dedukcji, to zazwyczaj dochodzi do błędnych wniosków. Irytuje to Poirota, który nie raz potrafił to wytknąć przyjacielowi w niemiły sposób, niemniej jednak tych dwoje łączy wielka przyjaźń na dobre i na złe. Kapitan Hastings jest też dosyć kochliwy, jednak w końcu żeni się z akrobatką i tancerką Dulcie Duveen i wyjeżdża do Argentyny, aby prowadzić ranczo. Oczywiście boleśnie odczuwa to jego przyjaciel, jednak Hastings często go odwiedza i pomaga w śledztwach.
  Jeśli chodzi o pozostałych przyjaciół Poirota, to ważną postacią jest oczywiście nadinspektor Japp ze Scotland Yardu, który często zasięga jego porady. Chociaż Poirot nie ma wysokiego mniemania o zdolnościach dedukcyjnych Jappa, to docenia go jako solidnego i pracowitego policjanta. Japp, chociaż często nie rozumie zachowań słynnego detektywa, to zawsze w niego wierzy i go wspiera.
    Inną przyjaciółką Poirota jest pani Ariadna Oliver, ekscentryczna pisarka. Stworzyła ona postać fińskiego detektywa Svena Hjersona, który sprawia jej mnóstwo problemów. Jest feministką i uważa, że kobieta powinna stać na czele Scotland Yardu. Bardzo lubi zagadki, dlatego też często angażuje się w śledztwa. Jest osobą dosyć chaotyczną, która ma sto myśli na minutę. Uwielbia jabłka.
    Jeśli chodzi o pracowników Poirota to najczęściej pojawia się jego sekretarka panna Felicty Lemon - osoba bardzo rzetelna i kompetentna, której racjonalne uwagi często pomagają Poirotowi. Poza tym jest również kamerdyner George - typowy sztywny Anglik, który jednak ma szeroką wiedzę o brytyjskich elitach. Poza tym jest doskonałym służącym.
    Chociaż Poirot jest zadeklarowanym kawalerem, w jego życiu pojawiła się kobieta, która zrobiła na nim wrażenie. Chodzi tutaj o rosyjską hrabinę Verę Rossakoff, znaną złodziejkę. Pojawia się ona po raz pierwszy w opowiadaniu "Podwójny ślad", gdzie Poirot wpada na jej trop, jednak ma do niej wielką słabość. Uważa ją za kobietę pełną temperamentu i jeśli o nią chodzi to potrafi nawet sam siebie oszukiwać. Chociaż można mieć wątpliwości co do moralności hrabiny, to w powieści "Wielka Czwórka" ratuje ona Poirota i Hastingsa za nie lada opałów. Jest na pewno interesującą postacią. 
    Jak już wcześniej wspominałam debiutem Poirota jako bohatera jest:

"Tajemnicza historia w Styles"


    Kapitan Arthur Hastings spędza urlop w posiadłości swojego przyjaciela Johna Cavendisha. Jednak Hastings szybko zauważa, że atmosfera w Styles wcale nie jest za wesoła - macocha Johna, kobieta bardzo bogata, niedawno wyszła za mąż za dużo młodszego i dość podejrzanego mężczyznę, pana Inglethorpa. Cała rodzina go nie znosi i uważa, że mężczyzna poślubił panią domu dla jej pieniędzy. Sprawa komplikuje się kiedy pani Inglethorp nagle umiera w podejrzanych okolicznościach. Kapitan Hastings wpada na pomysł, aby sprawę wyjaśnił jego dawny przyjaciel, były belgijski policjant, a obecnie prywatny detektyw Herkules Poirot, który akurat przebywa w pobliżu. Poirot szybko zauważa, że sprawa jest bardziej skomplikowana, niż początkowo się wydawała. Jednak dla wielkiego detektywa nie ma rzeczy niemożliwych. "Tajemnicza historia w Styles" jest debiutancką powieścią Agathy Christie i już tutaj od razu widać jej geniusz. Fabuła jest doskonale skonstruowana, tropy dobrze pokazane i bardzo często mylące czytelnika, tak że rozwiązanie zagadki jest nie lada wyzwaniem. Postacie też są wspaniale rozrysowane - szczególnie główne, czyli Poirot i Hastings. Tutaj też od razu widać, że Poirot ma atuty ku temu, aby zostać równie legendarnym detektywem co Sherlock Holmes. Wspaniale jest też pokazane tło powieści, czyli klimat angielskiej wsi. Dzięki temu możemy poznać obyczaje jakie wtedy panowały np. podziały klasowe, niechęć do cudzoziemców, sztywne trzymanie się zasad. Christie bardzo często w sposób groteskowy przedstawiała pewną sztywność i zasadniczość Anglików. Sama intryga jest naprawdę godna Królowej Kryminałów, a historia mimo, że dotyczy morderstwa nie przytłacza czytelnika, a wręcz jest dość lekko napisana. Dzięki temu naprawdę odczuwamy przyjemność z lektury, która pochłania nas tak bardzo, że nie możemy doczekać się słynnego finału, kiedy detektyw wskazuje mordercę i pokazuje drogę jaką doszedł do prawdy. Naprawdę jest to fantastyczna lektura i uważam, że każdy powinien się z nią zapoznać.

"Kurtyna"



    Jest to ostatnia powieść Agathy Christie z udziałem Herkulesa Poirot. Chociaż książka została wydana w 1975 r. Christie napisała ją dużo wcześniej, na początku II wojny światowej, na wypadek gdyby zginęła w trakcie bombardowania. Na szczęście do tego nie doszło. Jest to swoisty powrót do przeszłości, ponieważ historia, która zaczęła się w Styles, również tutaj się kończy. Kapitan Hastings, który jest w głębokiej żałobie po śmierci żony, w odpowiedzi na list od swojego przyjaciela Herkulesa Poirot, udaje się do Styles. Znajduje się teraz tutaj pensjonat, w którym Poirot wypoczywa, ponieważ jest już bardzo stary i dotknięty artretyzmem. W Styles znajduje się również córka Hastingsa Judith, która pracuje dla naukowca doktora Franklina. Na miejscu okazuje się, że Poirot nie wezwał swojego przyjaciela bez powodu - jest na tropie bezwzględnego mordercy. Detektyw uważa, że stoi on za serią pozornie nie powiązanych ze sobą zbrodni i znajduje się właśnie tutaj w Styles. Najlepsi przyjaciele po raz ostatni staną do walki z okrutnym mordercą i będzie to najtrudniejsza walka w ich życiu. Ta powieść w największym stopniu pokazuje geniusz Agathy Christie jako pisarki. To w jaki sposób morderca zabija jest naprawdę fenomenem. Intryga jak zawsze jest na najwyższym poziomie, postacie poboczne są bardzo ciekawie przedstawione, a akcja jest bardzo wciągająca. Jest to też naprawdę ciekawy przyczynek do dziedziny psychologii - człowiek zaczyna się zastanawiać do czego sam byłby zdolny. Jednak tą książkę czytało mi się i nadal czyta bardzo trudno, ponieważ jest po pożegnanie z moim ulubionym detektywem i zawsze mnie to bardzo smuci. Także ta książka wywołuje u mnie emocje, których nie wywołuje żadna inna. Zakończenie jest naprawdę genialne i stanowi piękne zwieńczenie wspaniałej historii. Jest naprawdę godne wielkiego detektywa.
    Herkules Poirot jest dla mnie najlepszym detektywem. Uwielbiam książki, w których jest bohaterem - mam wtedy wrażenie jakbym przenosiła się do innego świata, czyli XX wiecznej Anglii. Biorę wtedy udział w śledztwie, ale poznaję też obyczaje, które wówczas panowały - erę gentelmanów, którzy wstawali od stołu kiedy kobieta wychodziła, arystokracji, która jeździła na polowania i przebierała się w eleganckie stroje do kolacji, ówczesnego Londynu z luksusowymi sklepami na Bond Street, ale też uroki angielskiej wsi z zabytkowymi dworkami. Zanurzam się wtedy w całości we wciągającej historii i czuję naprawdę prawdziwy relaks. Chociaż przeczytałam te książki chyba z milion razy, nigdy mi się one nie znudzą i dlatego serdecznie polecam.

Ciąg dalszy nastąpi...


Bibliografia:
  1. Wikipedia
  2. A.Hart, Herkules Poirot, życie i czasy. Biografia według Agathy Christie, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 1998, można kupić na Allegro
  3. A.Christie, Tajemnicza historia w Styles, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2005, inne wydanie można kupić np. tu:https://bonito.pl/produkt/tajemnicza-historia-w-styles-3 lub tu: https://www.empik.com/szukaj/produkt?q=tajemnicza%20historia%20w%20styles&qtype=basicForm&ac=true
  4. A.Christie, Kurtyna, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2005, inne wydanie można kupić np. tu: https://www.empik.com/kurtyna-christie-agatha,p1261934659,ksiazka-p?qa=kurtyna&ac=true

czwartek, 23 marca 2023

BIURO ŚLEDCZE. ŚLEDZTWA W ARKHAM I INNE TAJEMNICE

 

        W połowie marca miała miejsce premiera najnowszej gry Wydawnictwa Rebel pt. "Biuro Śledcze. Śledztwa w Arkham i inne tajemnice". Jest to gra kooperacyjna oparta na grze "Sherlock Holmes. Detektyw doradczy". Przyznam szczerze, że bardzo czekałam na tą grę. Uwielbiam grę o Sherlocku Holmesie, a poza tym kocham Lovecrafta, a to właśnie na stworzonym przez niego świecie opiera się "Biuro Śledcze". Co może być lepsze od prowadzenia śledztwa w uniwersum mitologii Cthulhu? Naprawdę strasznie nie mogłam się jej doczekać, więc zamówiłam ją w przedsprzedaży, a jak przyszła to dosłownie się na nią rzuciłam. Co z tego wyniknęło? O tym poniżej.


    "Biuro Śledcze" to gra przeznaczona dla 1-8 graczy. Mają to być osoby pełnoletnie, ze względu na miejscami drastyczne opisy. Składa się ona z pięciu spraw, gdzie każda powinna zająć około 90 minut. Gra jest oparta na mechanizmie znanym z "Sherlocka Holmesa" z małymi modyfikacjami. Tak więc do każdej sprawy mamy księgę z tropami do sprawdzenia, poza sprawą czwartą, gdzie mamy dokumentację do przeanalizowania. Na początku każdej księgi mamy opis fabularny, który przybliża nam sprawę i określa ilość tropów, które możemy sprawdzić. Tropy możemy sprawdzać dwojako - prowadząc przesłuchania, bądź dochodzenia i właśnie w taki sposób podzielone są one w księgach. Każdy trop odpowiada miejscu na mapie, którą mamy do dyspozycji. Właściwie są to dwie mapy: Arkham i Bostonu. W księgach są skorowidze, które ułatwiają dotarcie to konkretnego tropu. Dodatkowo do pomocy mamy również Książkę Adresową Massachusetts oraz gazety, w których znajdują się informacje mogące nas naprowadzić na właściwy trop. Czasem w toku śledztwa możemy natrafić na tropy, które dadzą nam tropy bonusowe, z których możemy skorzystać. Kiedy wykorzystamy wszystkie tropy, bądź jesteśmy pewni rozwiązania, wybieramy trzy, za którymi chcemy podążyć - znajdują się ona na końcu księgi do góry nogami. Każdy z tropów, które wybierzemy ma przypisaną ilość punktów, które sumujemy, choć niektóre niestety mają przypisane zero. Następnie czytamy rozwiązanie (możemy go nie czytać jeśli chcemy zagrać jeszcze raz i podążyć innymi tropami). Do gry dołączona jest oczywiście instrukcja, która w sposób klarowny przedstawia zasady. 


    W stosunku do "Sherlocka.." wiele rzeczy moim zdaniem zmieniło się na plus. Przede wszystkim skorowidze w księgach, to naprawdę ułatwia poszukiwania, ponieważ w "Sherlocku..." było dużo kartkowania, aby znaleźć odpowiedni trop. Ponadto  bardzo dobry jest podział na przesłuchania i dochodzenia, ponieważ w niektórych miejscach możemy wykonać dwie czynności, czyli np. kogoś przesłuchać, a potem do śledzić. System punktacji też jest bardziej klarowny. Oprócz tego podobało mi się, że gazeta od razu jest przypisana do danej sprawy i nie trzeba jej szukać, tak jak poprzednio. Ciekawą innowacją jest też sprawa nr 4, w której nie ma księgi, ale dokumenty do przeanalizowania. Jest to naprawdę pięknie graficznie i realistycznie zrobione. Ta sprawa jest nastawiona typowo na dedukcję w formie eliminacji. Dokumenty trzeba czytać naprawdę dokładnie i robić notatki, nad którymi naprawdę należy przysiąść. Na minus jest moim zdaniem liczba spraw - w "Sherlocku..." było ich dwa razy więcej. Tutaj grę "połknęłam" w cztery dni, a jednak ona trochę kosztuje. 


    Jeśli chodzi o walory estetyczne, to gra naprawdę pięknie się prezentuje. Jest porządnie wykonana, zawiera klimatyczne rysunki, a jak już wcześniej wspominałam dokumenty w sprawie czwartej są bardzo realistycznie zrobione, z taką dbałością o szczegóły, że mamy wrażenie iż czytamy prawdziwe rządowe akta. Także graficznie gra jest wspaniale wykonana.
    W kwestii fabularnej twórcy również dali radę - sprawy bardzo dobrze odzwierciedlają klimat książek Lovecrafta. Dodatkowo na końcu podano jakie dzieła inspirowały daną sprawę i jakie jeszcze w podobnym stylu można przeczytać. Śledztwa są naprawdę wciągające i inteligentnie napisane. Mają też różne poziomy trudności, dzięki czemu można się zmierzyć z nie lada wyzwaniami. Panuje w nich też mroczna, złowroga atmosfera, dlatego też myślę, że fani Lovecrafta nie będą zawiedzeni. Najbardziej podobała mi się sprawa pierwsza i druga - moim zdaniem najbardziej przypominały one twórczość mistrza weird fiction. Ciekawa jest również sprawa trzecia, jednak z nią miałam najwięcej trudności, ponieważ jest naprawdę trudna. Wchodzimy do domu, który ciągle się zmienia, dlatego trzeba wszystko skrupulatnie notować. Mamy wrażenie jakbyśmy znaleźli się w jakiejś pętli i przeżywali swój własny "Dzień Świstaka". Co trzeba zrobić z jakimi przedmiotami nie jest łatwe do odgadnięcia. W pewnym momencie naprawdę poczułam się zmęczona. Podobała mi się również innowacyjna sprawa nr 4. Pracuję w biurze, więc analiza dokumentów to dla mnie nie pierwszyzna, jednak tutaj było to naprawdę interesujące. Dobrze, że wprowadzono jakąś różnorodność. Najmniej podobała mi się ostatnia sprawa, w której poruszamy się po dżungli. Była ona trochę dziwna i nie podobało mi się zakończenie. Jednak nie była oczywiście zła. 


    Czy gra nadaje się dla osób, które nie są fanami Lovecrafta? Moim zdaniem tak. Do jej przejścia nie jest potrzebna znajomości jego książek - mamy tutaj zagadki opierające się na dedukcji, a uniwersum mistrza weird fiction stanowi jej tło. Dlatego też uważam, że fani zagadek nie będą zawiedzeni, a może nawet niektórzy dzięki temu skuszą się na to, aby zapoznać się z jego twórczością. Dla fanów pisarza jest to jednak moim zdaniem pozycja obowiązkowa. 
    Naprawdę bardzo dobrze grało mi się w tą grę. Bardzo mnie wciągnęła i dostarczyła dużo rozrywki. Zagadki stanowiły dla mnie wyzwanie i nad niektórymi musiałam się mocno nagłowić. Jednak bardzo lubię takie wyzwania, więc pod tym kątem byłam usatysfakcjonowana. Poza tym gra stanowi naprawdę ucztę dla oczu - jest pięknie wykonana. Klimat książek mojego ulubionego pisarza również jest odczuwalny na każdej stronie. Sprawy są ciekawe, wciągające i fantastycznie wpisują się w mitologię Cthulhu. Połączenie Lovecrafta i Sherlocka Holmesa to jak ulubione ciastko z ulubionym kremem. Jedyne co mi przeszkadzało to ilość spraw. Szkoda, że jest ich tylko pięć. Czułam przez to spory niedosyt. Bardzo bym chciała jeszcze zagrać, a tu okazało się, że to już koniec. Naprawdę tych spraw powinno być więcej, żeby bardziej się cieszyć z rozgrywki. Tym bardziej, że ciężko jest z regrywalnością. Oczywiście możemy nie czytać rozwiązania i później wrócić do innych tropów, jednak to już nie będzie takie zaskakujące, ponieważ jesteśmy już dosyć dobrze zaznajomieni z daną sprawą. Poza tym w końcu sprawdzimy już wszystkie tropy i do gry będziemy mogli dopiero wrócić po bardzo długim czasie, kiedy większość rzeczy zapomnimy. Jednak mimo to gra jest naprawdę wspaniała i szczerze polecam zagrać, bo dostarczy sporo frajdy. 



Bibliografia:

czwartek, 16 marca 2023

RETROKLIMAT - NAJLEPSZE SLASHERY - KRZYK

 

    W związku z premierą najnowszej, szóstej części "Krzyku", postanowiłam poświęcić post właśnie temu filmowi. Jestem wielką fanką slasherów z lat dziewięćdziesiątych, bo właśnie na te czasy przypadało moje dzieciństwo i lata nastoletnie. Dlatego też darzę te filmy ogromnym sentymentem. Oczywiście najlepsza dla mnie była taka "święta trójca" tamtych czasów, a mianowicie "Krzyk", "Koszmar minionego lata" i "Ulice strachu". Wprawdzie "Krzyk" nie jest moim numerem jeden, bo jest nim "Koszmar minionego lata", a na drugim miejscu są "Ulice strachu", to jest jednak jednym z moich ulubionych horrorów. W latach dziewięćdziesiątych slashery przeżywały swój renesans, bo tak naprawdę ich apogeum przypadało na lata osiemdziesiąte. Stało się tak dzięki Wesowi Cravenowi, który był właśnie reżyserem "Krzyku". Dzięki temu filmowi, ten gatunek horroru wrócił do łask i to w wielkim stylu. Podczas gdy slashery odeszły trochę do lamusa, temu wielkiemu twórcy udało się nie tylko spowodować, że wróciły do łask, ale też pchnąć je na trochę inne niż dotychczas tory. I tak "Krzyk" przetarł ścieżkę późniejszym hitom. Stało się to w 1996 r.


"Krzyk" 1996 r.

 

    W małym miasteczku Woodsboro dochodzi do serii morderstw. Morderca w masce dzwoni do swoich ofiar i pyta o ich ulubiony horror, a następnie rozpoczyna się gra na śmierć i życie. Wydaje się, że ofiary nie są przypadkowe, a wszystko skupia się wokół nastoletniej Sydney Prescott (Neve Campbell), której mama rok wcześniej została brutalnie zamordowana. Sydney sama wskazała zabójcę, który odsiaduje wyrok za kratkami. Jednak obecne morderstwa, każą jej i osobom z jej otoczenia zastanowić się, czy aby na pewno skazano właściwego człowieka. Wiem, że "Krzyk" wzbudza skrajne emocje - jedni go uwielbiają, inni nienawidzą. Ci pierwsi wskazują, że film cały czas trzyma w napięciu, posiada wartką akcję, ciekawy scenariusz i dobrze zagrane role. Druga grupa zaś uważa, że film jest tandetny i kiczowaty, a sceny absurdalne i kompletnie nierealistyczne. Ja należę do tej pierwszej kategorii. Jest to oczywiście moje subiektywne zdanie, ale uważam, że niektórzy podchodzą do tego filmu zbyt poważnie. Twórcy w pewien sposób bawią się konwencją i wcale nie udają, że ich film pretenduje do miana ambitnego. Ma on przede wszystkim dostarczać rozrywki i na tym polu świetnie się sprawdza. Owszem można się przyczepić, że morderca porusza się tempem wyjątkowo ekspresowym, jest wręcz nadludzko silny i odporny (chociaż do Bonda strzela pięćdziesięciu ludzi i żaden nie trafia, ale tego o wiele mniej ludzi się czepia) oraz że postacie głupio się zachowują (chociaż nie rozumiem jak można od nastolatków wymagać mądrego i dojrzałego zachowania). Jednak "Krzyk" mimo tego jest wielką klasyką gatunku i filmem nawet można by powiedzieć przełomowym. Ja uwielbiam jego klimat, emocje jakie mi dostarcza, a zachowania bohaterów mi osobiście nie przeszkadzają. Przeciwnie - jeśli chodzi o Sydney to cieszę się, że różni się ona od typowej dla lat osiemdziesiątych final girl - jest bardziej zadziorna i charakterna. Idealnymi ekranowymi partnerami są dla niej oczywiście bezczelna, idąca po trupach karierowiczka, która jednak w momencie zagrożenia potrafi stanąć na wysokości zadania, czyli dziennikarka Gale Weathers, grana przez świetną Courtney Cox oraz pierdołowaty zastępca szeryfa o gołębim sercu Dewey Riley, czyli równie dobry David Arquette. Pozostałe postacie również są bardzo dobrze zagrane. Ja na tym filmie świetnie się bawiłam i dalej się bawię, bo czasem lubię sobie go poprzypominać. Ten film jest może trochę kiczowaty, ale właśnie taki ma być i na tym polega jego piękno. 


"Krzyk 2" 1997 r.

    Na fali ogromnej popularności jaką zdobył "Krzyk" bardzo szybko powstała druga część. Minęły dwa lata od tragicznych wydarzeń w Woodsboro. Wydaje się, że Sydney szczęśliwie ułożyła sobie życie - podjęła studia, ma wspaniałego chłopaka i gra w teatrze. Jednak nie jest jej dane długo cieszyć się spokojem - wkrótce miasteczkiem uniwersyteckim wstrząsa seria okrutnych morderstw, a zabójca wydaje się wzorować na mordercy z Woodsboro. Sydney już wie, że znów znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Często mówi się, że "dwójka" nigdy nie przebije "jedynki", a tutaj moim zdaniem tak się stało - ta część podobała mi się jeszcze bardziej. Myślę, że jest tak dlatego, ponieważ bardzo przypadła mi do gustu sceneria, czyli miasteczko uniwersyteckie - bardzo klimatyczne i takie typowo amerykańskie, co dla mnie nie jest wadą, a na tamte czasy kiedy nie było internetu, filmy były jednym z niewielu źródeł o innych krajach i ich obyczajach. Akcja też jest jeszcze bardziej wartka, a sceny mrożące krew w żyłach - szczególnie moja ulubiona, w której Sydney i jej koleżanka muszą wydostać się z auta przechodząc nad mordercą. Rozwiązanie też jest bardzo ciekawe. Druga część "Krzyku" jest zdecydowanie moim numerem jeden jeśli chodzi o tą serię. 

"Krzyk 3" 2000 r. 

    W Hollywood powstaje film "Cios 3", którego akcja opiera się na wydarzeniach z Woodsboro. Wkrótce jednak po kolei zaczynają giną aktorzy grający w tym filmie, a przy zwłokach są odnajdywane zdjęcia matki Sydney Prescott. Wydaje się, że po raz kolejny morderca wziął sobie dziewczynę za cel. Jaki jednak związek z tą sprawą ma matka Sydney? I jak niebezpieczne tajemnice ukrywała? Po raz kolejny nasze trio, czyli Sydney, Gale i Dewey stają do walki z mordercą. Tym razem jednak moim zdaniem wyszło ciut gorzej niż przy poprzednich filmach. Nie jest oczywiście źle - film cały czas jest dobry, trzyma w napięciu, ma wartką akcję, a główne postacie dają radę. Jednak mam wrażenie, że pod paroma kątami twórcy trochę przedobrzyli - cała ta sprawa z Maureen Prescott jest chyba trochę za bardzo "grubymi nićmi szyta". Poza tym postacie poboczne tutaj mnie wyjątkowo irytowały i miałam wrażenie, że morderca ich zabijał, ponieważ jego też 😀. Na plus była jednak tajemnicza atmosfera studia filmowego i małe cameo niestety już świętej pamięci Carrie Fisher (uwielbiam księżniczkę Leię). Ogólnie mimo, że to według mnie nie jest najlepsza część, to film mi się podobał.


"Krzyk 4" 2011 r.

    
    Kiedy Sydney Prescott wraca do rodzinnego miasta znów dochodzi do serii tajemniczych morderstw. Morderca wydaje się skupiać na rodzinie Sydney - jej ciotce i kuzynce Jill (Emma Roberts). Aby chronić bliskich Sydney znów musi podjąć walkę z groźnym mordercą, jednak jak zawsze może liczyć na swoich przyjaciół - Deweya i Gale. Tylko czy i tym razem Sydney, która wydaje się, że pokonała swoje demony, będzie w stanie stawić czoło najgorszemu lękowi? Szczerze miałam obawy wobec tej części, ponieważ wyszła ona 11 lat po premierze poprzedniej, a jak wiadomo czasy się zmieniają. Dlatego też obawiałam się, że już nie będzie tego samego klimatu, który tak uwielbiałam w pozostałych częściach. Na szczęście moje obawy okazały się być niepotrzebne. Twórcy naprawdę postarali się, aby był zachowany klimat oryginalnych "Krzyków". Mamy więc tu wartką akcję i ciekawą fabułę. Aktorzy też dali radę i to nie tylko nasze znane już trio, ale pozostałe postacie też są dobrze pokazane. Szczególnie dobra moim zdaniem była Emma Roberts - bardzo przekonywująca rola. Jeśli chodzi o mordercę, to twórcy też dosyć dobrze to rozegrali. Mimo, że czwarta część na pewno nie przebija pierwszej i drugiej, ale na pewno jest warta zobaczenia. 


"Krzyk" 2015-2019
    
    

    Na podstawie znanej serii filmów, platforma Netflix wyprodukowała swój własny serial składający się z trzech sezonów. W sennym miasteczku Lakewood dochodzi do serii morderstw. Wydaje się, że w jakimś stopniu powiązane są one z przeszłością - kiedy to grupa nastolatków skatowała upośledzonego chłopaka. Nastoletnia Emma Duvall (Willa Fitzgerald) obawia się, że w jakiś sposób jest związana z tą sprawą - morderca prześladuje ją i jej otoczenie. Jak mroczne tajemnice kryje małe miasteczko i dlaczego ktoś karze ludzi za zbrodnię sprzed lat? Chociaż ten serial z oryginalnym "Krzykiem" ma wspólny tylko tytuł i podobną maskę mordercy, to jednak z ciekawością usiadłam do seansu. I nie zawiodłam się - serial bardzo mnie wciągnął. Jest interesujący, ma ciekawy klimat, a motywacje mordercy są sensowne. Chociaż sama final girl średnio mi przypadła do gustu - uważam, że była trochę mdła, to super były pozostałe postacie, w szczególności fajny duet Audrey (Bex Taylor-Klaus) i Noah (John Karna). Bardzo ciekawe było nawiązane to mrocznej tajemnicy z przeszłości - lubię takie wątki, kiedy bohaterowie odkrywają jak bardzo przeszłość ma wpływ na ich życie. Drugi sezon może był trochę gorszy od pierwszego, ale też mi się podobał. Co do trzeciego to nie był on dostępny na Netflixie, przynajmniej w Polsce, więc ciężko mi się wypowiedzieć. Jednak szczerze polecam ten serial, bo jest naprawdę na poziomie.


"Krzyk 5" 2022 r.

    
        Sam Carpenter (Melissa Barrera) wraca po latach do rodzinnego Woodsboro kiedy jej siostra Tara (Jenna Ortega) zostaje zaatakowana. Wygląda na to, że słynny morderca Ghostface powrócił i atakuje osoby powiązane z tymi z legendarnej masakry. Sam chcąc chronić siostrę postanawia rozwiązać zagadkę, choć sama skrywa mroczną tajemnicę. Po seansie tego filmu miałam mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłam się, że jedna z moich ulubionych serii nie została zapomniana i powróciła. Fajnie też było widzieć ulubione trio znów na ekranie. Podobało mi się też, że oddano hołd niestety już świętej pamięci Wesowi Cravenowi. Jednak z drugiej strony wiele rzeczy w tym filmie nie gra m.in. pochodzenie Sam - to już moim zdaniem przesada, chyba twórcom już zabrakło pomysłów. Dużo wątków jest na siłę, chyba nawet obecność naszego trio. Motywacje mordercy mało oryginalne i nieciekawe. Postacie też średnio interesujące - może tylko w miarę znośna jest relacja między siostrami. Niestety po tym filmie widać, że był on zrobiony typowo dla kasy - starzy fani pójdą z sentymentu, a młodzi z ciekawości. Film nie był może zły, bo akcja była wartka i nie przynudzała, ale na kolana nie powala. 


"Krzyk 6" 2023 r.


    Mimo, że moim zdaniem poprzednia część była średnia, widać musiała osiągnąć sukces, ponieważ rok później, czyli 8 marca wyemitowano kolejną szóstą już odsłonę tej znanej serii. Tara Carpenter (Jenna Ortega) i jej przyjaciele przenieśli się do Nowego Yorku, aby podjąć studia. Wraz z siostrą przeprowadziła się Sam (Melissa Barrera), ponieważ bardzo boi się o jej bezpieczeństwo. Jak się okazuje słusznie, ponieważ morderca znów atakuje i odtwarza zbrodnie znane z poprzednich części. Kto to robi i jaki ma motyw? I czy siostrom w końcu uda się uwolnić od powracającego koszmaru? Widać w tym filmie, że na szczęście twórcy potrafią wyciągać wnioski i wypadł on o wiele lepiej od poprzedniego. Zacznę od tego co mi się podobało - przede wszystkim zmiana otoczenia. Mamy tu wielkie miasto, a nie jak dotychczas senne Woodsboro, które się chyba trochę przejadło. Akcja jest tak wartka, że ma się wrażenie jakby się jechało rollercoasterem. Szczególnie kilka scen jest super: początkowa - genialna, a w sklepie, przy przejściu przez drabinę i w metrze - mega adrenalina. Morderca jest też trochę lepszy jak w poprzedniej części, ale niewiele. Dalej relacja między siostrami jest nadal ciekawa. Jeśli chodzi o powroty to mam mieszane uczucia - Gale, fajnie że wróciła pod kątem sentymentalnym, ale mam wrażenie że jej postać niewiele wniosła, a Kirby zaś lubię, ale chyba była tam wciśnięta trochę na siłę. Bardzo też odczuwałam brak Sidney i Deweya. Jednak najbardziej mnie wkurzyła kwestia ran - rozumiem, że slashery z założenia są nierealne, ale tutaj to już był szczyt - osoby, którym zadano naprawdę śmiertelne rany bez problemu sobie biegały. Zakończenie też było naciągane, ale powiedzmy, że do przełknięcia. Mimo tych paru irytujących rzeczy nie żałuję, że wybrałam się na ten film i myślę, że było warto. Ogólnie szczerze polecam zapoznać się całą serią - mimo wielu abstrakcyjnych i naciąganych scen jest to kawał świetnej rozrywki i na pewno klasyka horroru.



Bibliografia: 
  1. Filmweb.pl
  2. YouTube.com  

czwartek, 9 marca 2023

BIBLIOTEKA GROZY - ROBERT W.CHAMBERS "W MROKU I STRACHU"

 

    Dzisiaj chciałam napisać o najnowszej pozycji z Biblioteki Grozy Wydawnictwa C&T. Jest to kolejna po "Królu w Żółci" książka autorstwa Roberta W. Chambersa. Był on amerykańskim artystą i pisarzem żyjącym w latach 1865-1933. Specjalizował się m.in. w opowiadaniach grozy, a jego dzieła zainspirowały samego H.P. Lovecrafta. Najnowsza książka zatytułowana "W mroku i strachu" liczy sobie dziewięć różnorodnych opowiadań spod znaku grozy. Czytając poprzednią pozycję tego autora, czyli "Króla w Żółci", miałam już wyrobione zdanie na jego temat. Co jednak jeśli chodzi o "W mroku i strachu"? Na początek chciałam napisać o tym co mi się podobało. Po pierwsze okładka - Wydawnictwo C&T zawsze bardzo dba o okładki Biblioteki Grozy - są one mroczne, tajemnicze i bardzo dobrze odzwierciedlają klimat danej powieści. Jednak ta okładka bardzo mnie zachwyciła - przede wszystkim kolory, są naprawdę piękne, szczególnie klif, morze i plaża, które znajdują się na tyle. Postacie widoczne z przodu są naprawdę mroczne i pobudzają wyobraźnię. Już ta okładka powoduje, że bardzo chce się przeczytać tą książkę. Po drugie język pisarza - jest naprawdę piękny, poetycki, obrazowy, pełen niedomówień, które wręcz pobudzają czytelnika. Widać, że Chambers był pisarzem na najwyższym poziomie. Po trzecie ciekawe historie - najbardziej podobało mi się opowiadanie pt. "Kapitan portu". 

Przedstawia ono historię młodego pracownika zoo, który wyjeżdża na odludną wyspę, na której mieszka niejaki pan Halyard wraz ze swoją pielęgniarką. Mężczyzna twierdzi, że jest właścicielem dwóch cennych ptaków. Już w trakcie podróży nasz bohater słyszy plotki o kapitanie portu, jednak nikt nie chce mu wyjaśnić kim on jest. Od swojego gospodarza dowiaduje się, że jest to stworzenie przypominające człowieka, które ich obserwuje. Czy ów kapitan może być niebezpieczny? Jest to moim zdaniem opowiadanie, które najbardziej z całego zbioru przypomina klasyczną opowieść grozy. Wraz z naszym bohaterem zastanawiamy się kim lub czym jest tajemnicza istota i co tak naprawdę świadczy o naszym człowieczeństwie - czyżby emocje, którymi potrafimy się kierować?
    Kolejnym opowiadaniem, które przypadło mi do gustu był "Znak Wenus". Pewien młody człowiek wracając z przyjęcia napotyka na swojej drodze przerażoną dziewczynę. Postanawia jej pomóc, chociaż jego dobra wola zostaje wkrótce wystawiona na próbę - jego nowa znajoma twierdzi, że przeniosła się w to miejsce za pomocą siły umysłu, a tak naprawdę znajduje się w swoim domu oddalonym o dziesiątki kilometrów. Jest to bardzo ciekawe opowiadanie poruszające pewne popularne zagadnienie mianowicie istnienie tzw. ciała astralnego, które może oderwać się od fizycznego i podróżować poza nim. Czy jest to możliwe? Myślę, że nauka jeszcze na bardzo wiele pytań nie zna odpowiedzi i wszystko jest możliwe. Chambers w tym opowiadaniu pokazuje bardzo ciekawy sposób w jaki niby można tego dokonać. 


    Opowiadanie pt. "Z samego dna" najbardziej przypomina klasyczne opowieści o duchach. Pan Shannon spotyka w klubie swojego starego przyjaciela pana Harroda, Wydaje się być on czymś mocno poruszony. Wie, że pan Shannon ma kłopoty finansowe i proponuje mu on swoją pomoc w zamian za przysługę - ma on się zaopiekować pewną dziewczyną. Shannon godzi się na taki układ, jednak wkrótce dochodzi do dziwnej sytuacji - nikt tego wieczoru nie widział pana Harroda, a kelner twierdzi, że pan Shannon jadł sam. Świetne ghost story - klasyczna historia o duchach, nieodpokutowanych winach i chęci pomocy tym, którzy już sami nie są w stanie sobie pomóc.


    Zupełnie innym opowiadaniem jest "Purpurowy cesarz", będący prequelem opowiadania "Posłaniec", które znajduje się w zbiorze "Król w Żółci". Poznajemy w nim historię dwóch fanatycznych entomologów, których rywalizacja doprowadza do tragedii. Mamy tutaj do czynienia raczej z historią kryminalną, a nie taką spod znaku grozy. Jest to ciekawe opowiadanie, jednak mam wrażenie, że bardziej przypadłoby do gustu miłośnikom motyli - dużo jest tutaj raczej naukowych opisów. Ja bardzo lubię oglądać piękne motyle, ale na żywo kiedy latają po łące. Jakoś zawsze zabijanie ich, aby je wystawić w gablotach, wydawało mi się okropne. Wiem, że tutaj stanowią one tło dla opowieści, ale ta historia jako sprawa morderstwa, nie jest jakoś trudna do rozwiązania, dlatego też to opowiadanie trochę mnie rozczarowało. 


    Jednak o wiele bardziej rozczarowało mnie opowiadanie pt. "Wrota Żalu". Zaczyna się świetnie - pewien poszukiwacz złota, chcąc uniknąć linczu z rąk współtowarzyszy, trafia na tajemniczą wyspę, z której prawie nikt nie wrócił żywy. Wydawałoby się więc, że coś groźnego i niebezpiecznego musi na tej wyspie grasować. Naprawdę czytając początkowe opisy z nadzieją wyczekiwałam chyba jakiegoś diabła, który wyskoczy z pudełka 😀. Jednak się zawiodłam - grozy było jak na lekarstwo. Było to bardziej dziwne, niż powodujące gęsią skórkę i rozumiem, że autor gra na emocjach czytelników pewnymi niedopowiedzeniami, jednak tutaj chyba trochę przesadził. 


    Zarówno to opowiadanie, jak i pozostałe z tego tomu, stanowi coś w rodzaju grozy miłosnej. W tych opowiadaniach bohaterowie zazwyczaj zakochują się w raczej nieodpowiednich osobach (łagodnie rzecz ujmując), co zazwyczaj doprowadza do ich zguby. Mistrzem tego rodzaju grozy był oczywiście Edgar Allan Poe i chyba tutaj trochę wyczuwam jego wpływy. Jednak ja nie przepadam za tego typu opowiadaniami, nasiąkniętymi wręcz tragicznym romantyzmem, a tutaj jest tego pod dostatkiem. Jestem romantyczką, jednak mam swoje granice i taka miłosna groza nie do końca mi odpowiada. Dla mnie Romeo i Julia byli głupi, że się zabili - powinni po prostu uciec i dziwię się, że nie wpadli na ten pomysł😀. Jest to oczywiście moje prywatne zdanie i na pewno znajdzie się spora grupa osób, która lubi tego typu historie. Ja chyba jednak wolę konkrety 😉.
    Zazwyczaj sięgając po jakąś pozycję staram się nie nastawiać na coś konkretnego, żeby się nie rozczarować. Jednak jako wielka fanka Lovecrafta trochę miałam nadzieję na opowieści w jego stylu. W "Królu w Żółci" było to trochę bardziej widoczne, ale też nie na tyle na ile się spodziewałam. Tutaj niestety prawie w ogóle tego nie czuć. Może poza opowiadaniem "Kapitan portu", które rzeczywiście było klimatyczne. Według tytułu, my czytelnicy powinniśmy się czuć mrok i strach - mrok może trochę był, jednak strachu nie czułam w ogóle. Jednak chciałabym czytając opowiadania grozy czuć grozę - tutaj jednak tego zabrakło. Nie znaczy to oczywiście, że opowiadania były złe, nie były. Widać w tych opowiadaniach niesamowity kunszt pisarza. Rzeczywiście opowiadania są pełne niedomówień, tragicznej miłości, która doprowadza do zguby, pytań z natury metafizycznej, poświęcenia i żalu za własne winy. Chyba to trochę moja wina, że mało co jest u mnie w stanie wywołać dreszczyk emocji 😀.Ogólnie książka mi się podobała i uważam, że jest bardzo cenną pozycją w Bibliotece Grozy. Dlatego też serdecznie zachęcam, aby się z nią zapoznać.


Bibliografia:
  1. Wikipedia
  2. R.W.Chambers, W mroku i strachu, Wydawnictwo C&T, Toruń 2023, można kupić np. tu: https://bonito.pl/produkt/w-mroku-i-strachu 

czwartek, 2 marca 2023

KSIĄŻKA NA WEEKEND - DOROTHY LEIGH SAYERS

 


    Chociaż pogoda za oknem wydaje się z dnia na dzień coraz lepsza, to jednak nadal potrafi być zimno i nieprzyjemnie. Dlatego też na razie najlepszym rozwiązaniem jest spędzenie przyjemnego weekendu w domu z dobrą książką. Dzisiaj moimi propozycjami są dwa zbiory opowiadań Dorothy L.Sayers. Była ona angielską pisarką kryminałów, uważaną za największą rywalkę Agathy Christie. Stworzyła ona słynną postać detektywa-arystokraty lorda Petera Wimseya. Wydaje się, że w Polsce jednak jej twórczość jest mało znana, z powodu czego bardzo ubolewam. Sayers pisała naprawdę dobre, klasyczne kryminały i myślę, że warto się z nimi zapoznać. Jeśli chodzi o Petera Wimseya, to wygląda na to, że coś się w tej sprawie ruszyło - Wydawnictwo Znak JednymSłowem wydało dwie książki z nim w roli głównej i mają pojawić się kolejne. Jeśli chodzi jednak o opowiadania, to nadal jest to nakład bardzo ubogi. Udało mi się znaleźć tylko dwa cieniutkie zbiory, a przecież było ich o wiele więcej i wszystkie są bardzo wartościowe. Właśnie o nich chciałam dzisiaj napisać. Pierwszym z nich jest:

"Z dowodem z zębach"



    Jest to zbiór pięciu opowiadań o charakterze kryminalnym. Przyznam szczerze, że wszystkie bardzo mi się podobały. W opowiadaniu pierwszym, które jest zarazem tytułowym, głównym bohaterem jest właśnie lord Peter Wimsey. Tym razem rozwiązuje on zagadkę tajemniczej śmierci pewnego dentysty, a dowód jest dosłownie w zębach. Było to moje pierwsze spotkanie z tym bohaterem i bardzo mi się on spodobał. Z jednej jednak strony wydaje mi się, że brak mu geniuszu Sherlocka Holmesa czy Herkulesa Poirot, z drugiej zaś jest bardziej od nich swobodny. I właśnie taki charakter ma to opowiadanie - jest to dosyć luźna i przyjemna historyjka kryminalna. 
    "Dylemat" przedstawia historię grupki znajomych, która postanawia rozważyć tytułowy dylemat moralny, mianowicie czy można poświęcić czyjeś życie dla większego dobra. Przytoczone są tutaj bardzo ciekawe przykłady - szczególnie drugi, o charakterze kryminalnym jest naprawdę wart uwagi. Nie jest to typowa zagadka kryminalna - opowiadanie ma bardziej wymiar moralno-filozoficzny, niemniej jednak porusza bardzo ciekawą kwestię. Powiem szczerze, że nikomu bym nie życzyła aby znalazł się w obliczu takiego wyboru.
    O wiele luźniejsze jest kolejne opowiadanie pt. "Pan Budd wpada na pomysł". Tytułowy bohater jest fryzjerem. któremu jednak ostatnio trochę gorzej się powodzi. Kiedy jednak to jego zakładu trafia poszukiwany przestępca, pan Budd uznaje, że jego los może się odmienić. To opowiadanie podobało mi się najbardziej w całym tomie - to w jaki sposób niepozorny fryzjer załatwił groźnego bandziora jest po prostu genialne.
    W kolejnym opowiadaniu zatytułowanym "Podejrzenie" poznajemy pana Mummery'ego - jest to przeciętny, niczym nie wyróżniający się obywatel. Ma dobrą pracę i ładną żonę, a ostatnio przyjął nową gosposię. Jednak jego całkiem przeciętna egzystencja zostaje zachwiana, kiedy zaczyna się źle czuć, a wkrótce dowiaduje się, że w okolicy może grasować trucicielka. Jest to bardzo ciekawe opowiadanie, które pokazuje, że Sayers naprawdę  potrafiła kreślić wciągającą intrygę. Chociaż jest ono trochę przewidywalne, to i tak uważam je za bardzo dobre. 
    "Pani z lampartami" to ostatnie opowiadanie w tym tomie. I tutaj znów powracamy do poważnych tematów - do czego może się posunąć człowiek, któremu tylko jedna osoba stoi na drodze do wielkiej fortuny? Szczególnie, że ktoś może go wyręczyć. To opowiadanie było trochę brutalne, jednak bardzo dobrze skonstruowane. Pomysł trochę przypominał mi fabułę książki Agathy Christie "Tajemnica Bladego Konia", którą to bardzo lubię, dlatego mi się podobał.
    "Z dowodem w zębach" to zbiór naprawdę świetnych opowiadań. Poza pierwszą historią nie mamy tutaj do czynienia z typowymi zagadkami kryminalnymi, w których detektyw prowadzi śledztwo, aby na końcu zaskoczyć wszystkich błyskotliwą dedukcją. Mamy tutaj opowiadania z wątkiem kryminalnym, jednak jest on często tłem do rozważań o charakterze moralnym, bądź ciekawych i bardzo życiowych wydarzeń. Kończąc tą książkę miałam poczucie niedosytu, że tych opowiadań jest tak mało i pomyślałam, że chcę więcej. Dlatego też sięgnęłam po drugi zbiór opowiadań zatytułowany: 

"Kat poszedł na urlop"

    Ten tytuł już sam w sobie wzbudził moją ogromną ciekawość i miałam nadzieję, że dostanę kilka równie interesujących historii co w "Z dowodem w zębach". Tomik również składa się z pięciu opowiadań. 
    "Człowiek, który znał sposób" to bardzo zaskakujące opowiadanie. Do pana Pendera jadącego pociągiem zagaduje tajemniczy mężczyzna, który twierdzi, że zna sposób na morderstwo doskonałe - wystarczy ofiarę otruć pewną niewykrywalną substancją, kiedy znajduje się w wannie. Nasz bohater oczywiście uznaje tego człowieka za wariata, do czasu kiedy spotyka go na miejscu zbrodni, w którym ofiara umarła w wannie. Muszę przyznać, że intryga w tym opowiadaniu jest naprawdę genialna i zaskakująca - nie spodziewałam się takiego obrotu rzeczy. Nie jest to takie typowe opowiadanie kryminalne, niemniej jednak w bija w fotel.
    Typowymi opowiadaniami kryminalnymi są natomiast dwa kolejne opowiadania, w których mamy do czynienia z kolejnym detektywem-amatorem Montague Eggiem, zdolnym komiwojażerem. W "Fałszywym ciężarku" nasz detektyw-sprzedawca zostaje przypadkowo wplątany w historię morderstwa innego komiwojażera w przydrożnej gospodzie i zaskakuje policję swoją dedukcją. Opowiadanie "Maher Szalal Chaszbaz" bardzo mi się podobało, ponieważ jednym z głównych bohaterów jest pewien dzielny kot, a nasz komiwojażer rozgryza zagadkę pewnego, wydawałoby się genialnie przeprowadzonego morderstwa. Chociaż wydaje mi się mało prawdopodobne, żeby zabić kogoś w ten sposób, ale autorce należą się naprawdę duże brawa za pomysł. 
    Kolejne opowiadanie również traktuje o kotach, więc jak najbardziej przypadło mi do gustu, bo uwielbiam te piękne zwierzęta i chyba autorka także. I tutaj też jest pewne zaskoczenie, ponieważ ma ono charakter nadprzyrodzony, a przynajmniej tak się wydaje, ponieważ nie wszystko zostało tu dokładnie wyjaśnione. Jest to opowieść o pewnym człowieku, który odwiedza swojego przyjaciela i jego świeżo poślubioną żonę. Jednak idylla zostaje przerwana odkąd naszego bohatera zaczyna prześladować "Cypryjska kocica". Jest to ciekawa historia, w której sami musimy rozważyć co tak naprawdę się stało.
    W ostatnim opowiadaniu pt. "Fontanna nuci w basenie" pan Spiller, bogaty przedsiębiorca, skrywa pewną tajemnicę, którą jednak ktoś zna. Chcąc wydostać się z potrzasku wpada z deszczu pod rynnę. Opowiadanie to stanowi pewien morał - złe uczynki, nawet jeśli ich skutki mogą być dobra, dalej są złe i zostaną ukarane w taki czy inny sposób, niekoniecznie przez wymiar sprawiedliwości.
    "Kat poszedł na urlop" to kolejny przykład na to, że klasyka zawsze będzie w cenie. Dorothy L.Sayers naprawdę była mistrzynią w tworzeniu ciekawych i wciągających wątków. Mamy to nie tylko typowe opowiadania kryminalne, będące gratką na fanów tego typu literatury, ale także takie, które mogą stanowić pewne moralne anegdoty. Jej opowiadania nie muszą być długie, a i tak są bardzo bogate w treść. Wraz z autorką zagłębiamy się nie tylko w świat zbrodnia, ale też ludzkiej psychiki. Bardzo podobały mi się obie pozycje i naprawdę zachęcam do zapoznania się z nimi. Szkoda tylko, że my fani klasycznych kryminałów nie mamy aż takich możliwości sięgnąć do perełek gatunku. Jak już wcześniej wspominałam na szczęście może jest szansa, że coś w tej kwestii się ruszy, ponieważ mają być wydane wszystkie tomy o przygodach lorda Petera Wimseya. Na pewno będę polować na wszystkie. Oby też wszystkie opowiadania tej wspaniałej autorki zostały wydane - bardzo na to liczę, bo myślę że się nie zawiodę.



Bibliografia:
  1. D.L.Sayers, Z dowodem w zębach, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1986
  2. D.L.Sayers, Kat poszedł na urlop, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1987
          Obu książek można próbować szukać na Allegro lub Olx


NATASHA PRESTON "PRAWDA CZY WYZWANIE"

    Dzisiaj kolejna powieść znanej pisarki thrillerów Young Adults Natashy Preston pt. "Prawda czy wyzwanie" . Muszę przyznać, że ...