czwartek, 16 marca 2023

RETROKLIMAT - NAJLEPSZE SLASHERY - KRZYK

 

    W związku z premierą najnowszej, szóstej części "Krzyku", postanowiłam poświęcić post właśnie temu filmowi. Jestem wielką fanką slasherów z lat dziewięćdziesiątych, bo właśnie na te czasy przypadało moje dzieciństwo i lata nastoletnie. Dlatego też darzę te filmy ogromnym sentymentem. Oczywiście najlepsza dla mnie była taka "święta trójca" tamtych czasów, a mianowicie "Krzyk", "Koszmar minionego lata" i "Ulice strachu". Wprawdzie "Krzyk" nie jest moim numerem jeden, bo jest nim "Koszmar minionego lata", a na drugim miejscu są "Ulice strachu", to jest jednak jednym z moich ulubionych horrorów. W latach dziewięćdziesiątych slashery przeżywały swój renesans, bo tak naprawdę ich apogeum przypadało na lata osiemdziesiąte. Stało się tak dzięki Wesowi Cravenowi, który był właśnie reżyserem "Krzyku". Dzięki temu filmowi, ten gatunek horroru wrócił do łask i to w wielkim stylu. Podczas gdy slashery odeszły trochę do lamusa, temu wielkiemu twórcy udało się nie tylko spowodować, że wróciły do łask, ale też pchnąć je na trochę inne niż dotychczas tory. I tak "Krzyk" przetarł ścieżkę późniejszym hitom. Stało się to w 1996 r.


"Krzyk" 1996 r.

 

    W małym miasteczku Woodsboro dochodzi do serii morderstw. Morderca w masce dzwoni do swoich ofiar i pyta o ich ulubiony horror, a następnie rozpoczyna się gra na śmierć i życie. Wydaje się, że ofiary nie są przypadkowe, a wszystko skupia się wokół nastoletniej Sydney Prescott (Neve Campbell), której mama rok wcześniej została brutalnie zamordowana. Sydney sama wskazała zabójcę, który odsiaduje wyrok za kratkami. Jednak obecne morderstwa, każą jej i osobom z jej otoczenia zastanowić się, czy aby na pewno skazano właściwego człowieka. Wiem, że "Krzyk" wzbudza skrajne emocje - jedni go uwielbiają, inni nienawidzą. Ci pierwsi wskazują, że film cały czas trzyma w napięciu, posiada wartką akcję, ciekawy scenariusz i dobrze zagrane role. Druga grupa zaś uważa, że film jest tandetny i kiczowaty, a sceny absurdalne i kompletnie nierealistyczne. Ja należę do tej pierwszej kategorii. Jest to oczywiście moje subiektywne zdanie, ale uważam, że niektórzy podchodzą do tego filmu zbyt poważnie. Twórcy w pewien sposób bawią się konwencją i wcale nie udają, że ich film pretenduje do miana ambitnego. Ma on przede wszystkim dostarczać rozrywki i na tym polu świetnie się sprawdza. Owszem można się przyczepić, że morderca porusza się tempem wyjątkowo ekspresowym, jest wręcz nadludzko silny i odporny (chociaż do Bonda strzela pięćdziesięciu ludzi i żaden nie trafia, ale tego o wiele mniej ludzi się czepia) oraz że postacie głupio się zachowują (chociaż nie rozumiem jak można od nastolatków wymagać mądrego i dojrzałego zachowania). Jednak "Krzyk" mimo tego jest wielką klasyką gatunku i filmem nawet można by powiedzieć przełomowym. Ja uwielbiam jego klimat, emocje jakie mi dostarcza, a zachowania bohaterów mi osobiście nie przeszkadzają. Przeciwnie - jeśli chodzi o Sydney to cieszę się, że różni się ona od typowej dla lat osiemdziesiątych final girl - jest bardziej zadziorna i charakterna. Idealnymi ekranowymi partnerami są dla niej oczywiście bezczelna, idąca po trupach karierowiczka, która jednak w momencie zagrożenia potrafi stanąć na wysokości zadania, czyli dziennikarka Gale Weathers, grana przez świetną Courtney Cox oraz pierdołowaty zastępca szeryfa o gołębim sercu Dewey Riley, czyli równie dobry David Arquette. Pozostałe postacie również są bardzo dobrze zagrane. Ja na tym filmie świetnie się bawiłam i dalej się bawię, bo czasem lubię sobie go poprzypominać. Ten film jest może trochę kiczowaty, ale właśnie taki ma być i na tym polega jego piękno. 


"Krzyk 2" 1997 r.

    Na fali ogromnej popularności jaką zdobył "Krzyk" bardzo szybko powstała druga część. Minęły dwa lata od tragicznych wydarzeń w Woodsboro. Wydaje się, że Sydney szczęśliwie ułożyła sobie życie - podjęła studia, ma wspaniałego chłopaka i gra w teatrze. Jednak nie jest jej dane długo cieszyć się spokojem - wkrótce miasteczkiem uniwersyteckim wstrząsa seria okrutnych morderstw, a zabójca wydaje się wzorować na mordercy z Woodsboro. Sydney już wie, że znów znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Często mówi się, że "dwójka" nigdy nie przebije "jedynki", a tutaj moim zdaniem tak się stało - ta część podobała mi się jeszcze bardziej. Myślę, że jest tak dlatego, ponieważ bardzo przypadła mi do gustu sceneria, czyli miasteczko uniwersyteckie - bardzo klimatyczne i takie typowo amerykańskie, co dla mnie nie jest wadą, a na tamte czasy kiedy nie było internetu, filmy były jednym z niewielu źródeł o innych krajach i ich obyczajach. Akcja też jest jeszcze bardziej wartka, a sceny mrożące krew w żyłach - szczególnie moja ulubiona, w której Sydney i jej koleżanka muszą wydostać się z auta przechodząc nad mordercą. Rozwiązanie też jest bardzo ciekawe. Druga część "Krzyku" jest zdecydowanie moim numerem jeden jeśli chodzi o tą serię. 

"Krzyk 3" 2000 r. 

    W Hollywood powstaje film "Cios 3", którego akcja opiera się na wydarzeniach z Woodsboro. Wkrótce jednak po kolei zaczynają giną aktorzy grający w tym filmie, a przy zwłokach są odnajdywane zdjęcia matki Sydney Prescott. Wydaje się, że po raz kolejny morderca wziął sobie dziewczynę za cel. Jaki jednak związek z tą sprawą ma matka Sydney? I jak niebezpieczne tajemnice ukrywała? Po raz kolejny nasze trio, czyli Sydney, Gale i Dewey stają do walki z mordercą. Tym razem jednak moim zdaniem wyszło ciut gorzej niż przy poprzednich filmach. Nie jest oczywiście źle - film cały czas jest dobry, trzyma w napięciu, ma wartką akcję, a główne postacie dają radę. Jednak mam wrażenie, że pod paroma kątami twórcy trochę przedobrzyli - cała ta sprawa z Maureen Prescott jest chyba trochę za bardzo "grubymi nićmi szyta". Poza tym postacie poboczne tutaj mnie wyjątkowo irytowały i miałam wrażenie, że morderca ich zabijał, ponieważ jego też 😀. Na plus była jednak tajemnicza atmosfera studia filmowego i małe cameo niestety już świętej pamięci Carrie Fisher (uwielbiam księżniczkę Leię). Ogólnie mimo, że to według mnie nie jest najlepsza część, to film mi się podobał.


"Krzyk 4" 2011 r.

    
    Kiedy Sydney Prescott wraca do rodzinnego miasta znów dochodzi do serii tajemniczych morderstw. Morderca wydaje się skupiać na rodzinie Sydney - jej ciotce i kuzynce Jill (Emma Roberts). Aby chronić bliskich Sydney znów musi podjąć walkę z groźnym mordercą, jednak jak zawsze może liczyć na swoich przyjaciół - Deweya i Gale. Tylko czy i tym razem Sydney, która wydaje się, że pokonała swoje demony, będzie w stanie stawić czoło najgorszemu lękowi? Szczerze miałam obawy wobec tej części, ponieważ wyszła ona 11 lat po premierze poprzedniej, a jak wiadomo czasy się zmieniają. Dlatego też obawiałam się, że już nie będzie tego samego klimatu, który tak uwielbiałam w pozostałych częściach. Na szczęście moje obawy okazały się być niepotrzebne. Twórcy naprawdę postarali się, aby był zachowany klimat oryginalnych "Krzyków". Mamy więc tu wartką akcję i ciekawą fabułę. Aktorzy też dali radę i to nie tylko nasze znane już trio, ale pozostałe postacie też są dobrze pokazane. Szczególnie dobra moim zdaniem była Emma Roberts - bardzo przekonywująca rola. Jeśli chodzi o mordercę, to twórcy też dosyć dobrze to rozegrali. Mimo, że czwarta część na pewno nie przebija pierwszej i drugiej, ale na pewno jest warta zobaczenia. 


"Krzyk" 2015-2019
    
    

    Na podstawie znanej serii filmów, platforma Netflix wyprodukowała swój własny serial składający się z trzech sezonów. W sennym miasteczku Lakewood dochodzi do serii morderstw. Wydaje się, że w jakimś stopniu powiązane są one z przeszłością - kiedy to grupa nastolatków skatowała upośledzonego chłopaka. Nastoletnia Emma Duvall (Willa Fitzgerald) obawia się, że w jakiś sposób jest związana z tą sprawą - morderca prześladuje ją i jej otoczenie. Jak mroczne tajemnice kryje małe miasteczko i dlaczego ktoś karze ludzi za zbrodnię sprzed lat? Chociaż ten serial z oryginalnym "Krzykiem" ma wspólny tylko tytuł i podobną maskę mordercy, to jednak z ciekawością usiadłam do seansu. I nie zawiodłam się - serial bardzo mnie wciągnął. Jest interesujący, ma ciekawy klimat, a motywacje mordercy są sensowne. Chociaż sama final girl średnio mi przypadła do gustu - uważam, że była trochę mdła, to super były pozostałe postacie, w szczególności fajny duet Audrey (Bex Taylor-Klaus) i Noah (John Karna). Bardzo ciekawe było nawiązane to mrocznej tajemnicy z przeszłości - lubię takie wątki, kiedy bohaterowie odkrywają jak bardzo przeszłość ma wpływ na ich życie. Drugi sezon może był trochę gorszy od pierwszego, ale też mi się podobał. Co do trzeciego to nie był on dostępny na Netflixie, przynajmniej w Polsce, więc ciężko mi się wypowiedzieć. Jednak szczerze polecam ten serial, bo jest naprawdę na poziomie.


"Krzyk 5" 2022 r.

    
        Sam Carpenter (Melissa Barrera) wraca po latach do rodzinnego Woodsboro kiedy jej siostra Tara (Jenna Ortega) zostaje zaatakowana. Wygląda na to, że słynny morderca Ghostface powrócił i atakuje osoby powiązane z tymi z legendarnej masakry. Sam chcąc chronić siostrę postanawia rozwiązać zagadkę, choć sama skrywa mroczną tajemnicę. Po seansie tego filmu miałam mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłam się, że jedna z moich ulubionych serii nie została zapomniana i powróciła. Fajnie też było widzieć ulubione trio znów na ekranie. Podobało mi się też, że oddano hołd niestety już świętej pamięci Wesowi Cravenowi. Jednak z drugiej strony wiele rzeczy w tym filmie nie gra m.in. pochodzenie Sam - to już moim zdaniem przesada, chyba twórcom już zabrakło pomysłów. Dużo wątków jest na siłę, chyba nawet obecność naszego trio. Motywacje mordercy mało oryginalne i nieciekawe. Postacie też średnio interesujące - może tylko w miarę znośna jest relacja między siostrami. Niestety po tym filmie widać, że był on zrobiony typowo dla kasy - starzy fani pójdą z sentymentu, a młodzi z ciekawości. Film nie był może zły, bo akcja była wartka i nie przynudzała, ale na kolana nie powala. 


"Krzyk 6" 2023 r.


    Mimo, że moim zdaniem poprzednia część była średnia, widać musiała osiągnąć sukces, ponieważ rok później, czyli 8 marca wyemitowano kolejną szóstą już odsłonę tej znanej serii. Tara Carpenter (Jenna Ortega) i jej przyjaciele przenieśli się do Nowego Yorku, aby podjąć studia. Wraz z siostrą przeprowadziła się Sam (Melissa Barrera), ponieważ bardzo boi się o jej bezpieczeństwo. Jak się okazuje słusznie, ponieważ morderca znów atakuje i odtwarza zbrodnie znane z poprzednich części. Kto to robi i jaki ma motyw? I czy siostrom w końcu uda się uwolnić od powracającego koszmaru? Widać w tym filmie, że na szczęście twórcy potrafią wyciągać wnioski i wypadł on o wiele lepiej od poprzedniego. Zacznę od tego co mi się podobało - przede wszystkim zmiana otoczenia. Mamy tu wielkie miasto, a nie jak dotychczas senne Woodsboro, które się chyba trochę przejadło. Akcja jest tak wartka, że ma się wrażenie jakby się jechało rollercoasterem. Szczególnie kilka scen jest super: początkowa - genialna, a w sklepie, przy przejściu przez drabinę i w metrze - mega adrenalina. Morderca jest też trochę lepszy jak w poprzedniej części, ale niewiele. Dalej relacja między siostrami jest nadal ciekawa. Jeśli chodzi o powroty to mam mieszane uczucia - Gale, fajnie że wróciła pod kątem sentymentalnym, ale mam wrażenie że jej postać niewiele wniosła, a Kirby zaś lubię, ale chyba była tam wciśnięta trochę na siłę. Bardzo też odczuwałam brak Sidney i Deweya. Jednak najbardziej mnie wkurzyła kwestia ran - rozumiem, że slashery z założenia są nierealne, ale tutaj to już był szczyt - osoby, którym zadano naprawdę śmiertelne rany bez problemu sobie biegały. Zakończenie też było naciągane, ale powiedzmy, że do przełknięcia. Mimo tych paru irytujących rzeczy nie żałuję, że wybrałam się na ten film i myślę, że było warto. Ogólnie szczerze polecam zapoznać się całą serią - mimo wielu abstrakcyjnych i naciąganych scen jest to kawał świetnej rozrywki i na pewno klasyka horroru.



Bibliografia: 
  1. Filmweb.pl
  2. YouTube.com  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

NATASHA PRESTON "PRAWDA CZY WYZWANIE"

    Dzisiaj kolejna powieść znanej pisarki thrillerów Young Adults Natashy Preston pt. "Prawda czy wyzwanie" . Muszę przyznać, że ...