czwartek, 25 lipca 2024

ALLIE REYNOLDS "ZATOKA SURFERÓW"

 


        Ostatnio miałam ochotę przeczytać thriller z wakacyjnym klimatem. Ja niestety swój wakacyjny wyjazd mam już za sobą, dlatego też pomyślałam, że chociaż w ten sposób mogę jeszcze poczuć atmosferę wakacji. Cudowna plaża, ciepły ocean, piękno przyrody - któż nie chciałby tego doświadczyć, chociażby zanurzając się w ciekawej lekturze. I oczywiście musi być dreszczyk emocji - stąd thriller. Mój wybór padł na niedawno wydaną książkę Allie Reynolds pt. "Zatoka surferów". Czytałam jej poprzednią książkę zatytułowaną "Rozgrywka" i nawet mi się ona podobała, dlatego też pomyślałam, że ta też może okazać się ciekawym wyborem. Przyznaję, że skusił mnie nie tylko opis książki ale też jej okładka - piękna plaża ze wspaniałym oceanem. 
    Kenna postanawia odwiedzić swoją przyjaciółkę Mikki, która zamieszkała w Australii. Dziewczyna martwi się o nią, ponieważ zaręczyła się z nieodpowiednim według niej mężczyzną imieniem Jack. Kiedy Mikki i Jack zapraszają Kennę na wypad na jedną z dzikich plaż, aby posurfować, kobieta ma mieszane uczucia. Z jednej strony chce być blisko przyjaciółki, z drugiej od czasu wypadku, w którym zginął jej chłopak, boi się pływać. Na miejscu okazuje się, że plaża jest naprawdę odludna i są na niej już przyjaciele pary, którzy jednak nie są zachwyceni obecnością Kenny. Dziewczyna zaczyna mieć wrażenie, że coś tu jest nie tak, a cała grupa dziwnie się zachowuje. Nawet jej przyjaciółka Mikki wydaje się być obca i Kenna wręcz jej nie poznaje. Z czasem przypomina sobie historie o zaginionych w tej okolicy ludziach i naprawdę zaczyna się bać. Tym bardziej, że wygląda na to, że nie może nikomu zaufać. 


    Trochę ciężko jest mi jednoznacznie ocenić tę książkę. Z jednej strony naprawdę mi się podobała - bardzo mnie wciągnęła i nie mogłam się od niej oderwać. Z drugiej czułam pewien niedosyt. Ale po kolei. Co na pewno w tej książce jest warte uwagi to klimat - australijska dzika plaża z nieskazitelną wodą, pięknymi widokami, stromymi skałami i dziką, nieokiełznaną przyrodą. Wydaje się być rajem na ziemi i tak jest póki nie skaził ją najgroźniejszy na świecie drapieżnik, czyli człowiek. Bo tak, chociaż w Australii żyją bardzo niebezpieczne gatunki zwierząt, to zdecydowanie należy się bać tu ludzi. I to właśnie właściwie od początku odczuwa nasza bohaterka. Przyznaję, napięcie w książce zbudowane jest naprawdę umiejętnie - cały czas mamy poczucie niepokoju. Na początku są to drobnostki, z czasem jednak zaczynają układać się w większą całość, a my to wszystko przeżywamy wraz z Kenną. O wydarzeniach dowiadujemy się głównie z jej perspektywy, chociaż czasem pojawiają się wrażenia innych bohaterów. Jeśli o Kennę chodzi to czasami mnie irytowała - miałam wrażenie, że w ogóle nie ma silnego charakteru. Przecież od początku wiedziała, że coś tu jest mocno nie tak, więc uważam, że powinna podjąć bardziej zdecydowane kroki. Ona jednak postanowiła prowadzić swoje własne śledztwo i to w wyjątkowo beznadziejny sposób. Widać nie czyta kryminałów 😉. Jednak ona jest postacią zdecydowanie pozytywną, czego nie można powiedzieć o pozostałych bohaterach, do których od razu poczułam antypatię - każdy z nich wydawał mi się wyjątkowo zdemoralizowany. Stworzyli sobie grupkę, która od razu mi pachniała sektą i fanatyzmem. Owszem są oni zapalonymi surferami, którzy są całkowicie oddani temu sportowi. I ktoś może mi powiedzieć, że nie rozumiem tej wręcz subkultury. Racja, nie rozumiem - pomijając fakt, że kompletnie bym się do tego nie nadawała, to gdzie miałabym surfować - w Bałtyku? 😁 Wracając jednak do sedna - od razu czuć, że to łagodnie mówiąc niestabilna emocjonalnie grupa i nie zazdrościłam Kennie, że znalazła się na ich łasce, tym bardziej, że nie mogła zaufać nawet swojej przyjaciółce. To musi być straszne, nie móc zaufać jednej z najbliższych osób. 


    Pomysł na fabułę był naprawdę niezły - dziwnie zachowująca się grupa osób, odosobniona plaża, tajemnicze zaginięcia, ciągłe poczucie zagrożenia. To wszystko powodowało, że książka bardzo mnie wciągnęła. Jednak jeśli chodzi o zakończenie, to było ono takie sobie - nie wgniotło mnie w fotel, wcześniej się domyśliłam o co tu chodzi i kto jest winny. Jednak liczyłam, że będzie ono trochę bardziej sensacyjne, a tu wyjaśnienie było naciągane i średnio satysfakcjonujące, przynajmniej jak dla mnie. I za to muszę odjąć jedną gwiazdkę. Z resztą poprzednia książka miała ten sam problem, więc chyba to właśnie autorce sprawia trudność. Jednak mimo to uważam, że książkę warto przeczytać, żeby chociaż na chwilę poczuć adrenalinę na jednej z dzikich australijskich plaż. Książka ma fajny wakacyjny klimat i będzie idealna na słoneczne popołudnie na plaży.



Bibliografia:
  1. A.Reynolds, Zatoka surferów, Wydawnictwo Albatros, Poznań 2024, można kupić np. tu: https://www.empik.com/zatoka-surferow-reynolds-allie,p1473017366,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/zatoka-surferow

czwartek, 11 lipca 2024

KRÓLOWA NA TROPIE PO RAZ DRUGI, CZYLI "ZBRODNIA W PAŁACU BUCKINGHAM" S.J.BENNETT

 


    Jak pisałam już wcześniej Królowa Elżbieta II była najbardziej znaną monarchinią na świecie i jej odejście na pewno zakończyło pewną epokę. Myślę, że czytając różne posty i artykuły w Internecie nie sposób nie trafić na jakieś, które dotyczą brytyjskiej rodziny królewskiej, dlatego też chcąc nie chcąc człowiek w pewien sposób się tym interesuje. Poza tym jest to naprawdę ciekawy temat - tzn. jak wygląda życie codzienne koronowanych głów i jak funkcjonuje dwór. Jak wiadomo są oni w pewien sposób ograniczeni, ponieważ obowiązuje ich etykieta i cały czas są na świeczniku. Tak więc takie życie to nie tylko bogactwo i splendor, ale też pewne wyrzeczenia. Jednak jak wiadomo w życiu nie ma nic za darmo. Jest to oczywiście bardzo ciekawy temat, a ludzi zawsze interesuje to, co im w pewien sposób imponuje. Ja osobiście obejrzałam kilka dokumentów o rodzinie królewskiej i parę odcinków serialu "The Crown", jednak nie jest to do końca moja bajka. Wolę kryminały i horrory. Dlatego też bardzo ucieszyłam się z książki S.J.Bennett pt. "Tajemnica morderstwa w Windsorze", gdyż królowa Elżbieta II pełni w niej rolę........detektywa. I przyznam szczerze, że bardzo mi się ta książka podobała. Dlatego też z chęcią sięgnęłam po drugą część pt. "Zbrodnia w Pałacu Buckingham"


    Królowa Elżbieta II z niepokojem zauważa, że w jej osobistych zbiorach brakuje jednego z jej ulubionych obrazów. Śledztwo w tej sprawie powierza ulubionej asystentce Rozie Oshodi, która bardzo pomogła jej w poprzedniej sprawie. W międzyczasie pracownice dworu królewskiego są nękane obrzydliwymi anonimami. Kiedy anonim dostaje także Rozie, a jedna z pracownic ginie rzekomo w wypadku, królowa zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że nie chodzi tylko o obraz. Wygląda na to, że kobiety wpadły na trop poważnego spisku, a królowa po raz kolejny musi wykorzystać swoje niezwykłe umiejętności. Czy jednak zdąży na czas? 
    Może zacznę od tego co mi się w tej książce podobało - na pewno osoba królowej Elżbiety. Tutaj pokazana jest jako osoba niezwykle wyważona, inteligenta, umiejąca działać zza kulis i w umiejętny sposób popychać ludzi w odpowiednim kierunku. Jest też niezwykle taktowna i szanuje innych ludzi. Swoje umiejętności wykorzystuje wyłącznie w dobrym celu. Naprawdę zależy jej na ludziach, którzy u niej pracują, dlatego bardzo martwi się tym co się dzieje na dworze. Świetnie też potrafi kojarzyć ze sobą fakty i jest niezwykle bystra. Kolejną postacią, która bardzo mi się podoba jest książę Filip, który zawsze ma w zanadrzu ciętą ripostę i jest szczery aż do bólu. Dzięki temu wprowadza do fabuły element humorystyczny. Szkoda, że jest go tak mało. Jeśli chodzi o asystentkę królowej Rozie to lubię ją i uważam, że jest dosyć ciekawą postać, chociaż moim zdaniem jej umiejętności śledcze trochę kuleją. Jednak można przyjąć, że pełni ona rolę takiego kapitana Hastingsa dla Herkulesa Poirot. Pozostałe postacie też są dosyć dobrze rozpisane. 


    Co jednak kuleje w tej książce to fabuła i akcja. Pomysł na fabułę jest naprawdę fajny - zaginięcie obrazu, tajemnicze anonimy, dziwny wypadek. Jednak wykonanie wygląda już trochę gorzej - to nie jest intryga na poziomie Agathy Christie i stosunkowo łatwo się tego wszystkiego domyśleć. Wydaje mi się, że w poprzedniej książce fabuła była o wiele lepsza i dlatego też może miałam trochę większe wymagania. Nie jest ona zła, bo nadal ciekawi i wciąga, ale zakończenie w ogóle nie jest zwrotem akcji wgniatającym w fotel. I właśnie akcja - bardzo się wlecze. Prawie w ogóle nie ma momentów, w których czytelnik poczułby adrenalinę - wszystko bardzo powoli się rozkręca i książka pełna jest kompletnie niepotrzebnych dłużyzn. Połowy opisów mogłoby nie być i dalej sens byłby zachowany, a lepiej by się czytało. Nie wiem czy autorka bała się, że książka będzie za krótka? Jeśli tak, to dziwne, bo liczy się jakość, a nie ilość, Agatha Christie nigdy nie pisała cegieł. Tutaj były jednak nurzące momenty i to mi się nie podobało. Jednak jak podkreślam książka nie była zła, przyjemnie mi się ją czytało. Jest to takie połączenie klasycznego kryminału i "cozy mystery" z rodziną królewską. Jeśli komuś zależy na lekkiej, niezobowiązującej lekturze, która po prostu ma umilić czas to myślę, że ta książka będzie idealna. Ja na pewno sięgnę po kolejną część, ponieważ szczególnie ostatnio potrzebuję lekkich, odprężających lektur. Dlatego jeśli też czegoś takiego potrzebujecie to polecam sięgnąć. 


    Jeśli macie ochotę poczytać o poprzedniej części serdecznie zapraszam: http://www.kryminalgrozatajemnica.com.pl/2024/04/krolowa-na-tropie-czyli-tajemnica.html



    Bibliografia:

czwartek, 4 lipca 2024

BIBLIOTEKA GROZY - ALGERNON BLACKWOOD "OKULTYSTA JOHN SILENCE"

 


    W końcu pojawiła się kolejna, wyczekiwana pozycja Biblioteki Grozy, czyli "Okultysta John Silence" Algernona Blackwooda. Jest to już czwarta książka tego autora, która pojawiła się w tej serii, co mnie osobiście bardzo cieszy, gdyż lubię jego książki - przypominają mi mojego ukochanego H.P. Lovecrafta, który sporo czerpał od Blackwooda. Tym razem mamy naprawdę okazały tom, zawiera on bowiem aż 316 stron i składa się na niego sześć opowiadań. Wszystkie one łączy oczywiście jedna osoba, czyli tytułowy okultysta John Silence. 
     Charakterystykę naszego bohatera poznajemy w pierwszym opowiadaniu zatytułowanym "Atak parapsychiczny". John Silence jest lekarzem, ale nie takim zwyczajnym - zajmuje się on przypadkami o charakterze nadprzyrodzonym. Sam ma pewne parapsychiczne zdolności i nikt tak naprawdę nie wie skąd je zdobył. John Silence jest bowiem osobą tajemniczą. Jednak jedynym jego celem jest niesienie pomocy, szczególnie ludziom ubogim, których nie byłoby stać na lekarza. W opowiadaniu tym mamy historię znanego pisarza humorysty, który nagle......stracił poczucie humoru. W gruncie rzeczy może wydawać się to śmieszne, ale ten biedny człowiek naprawdę przechodzi prawdziwe psychiczne tortury. Jednak nadzieja odżywa w nim, kiedy dowiaduje się, że jego przypadkiem zajmie się sam "Doktor Okultysta". Przyznam szczerze, że to opowiadanie trochę mnie zaskoczyło. Z jednej strony wygląda to na typowe nawiedzenie, z drugiej jednak pokazuje jak pewne eksperymenty mogą prowadzić do straszliwych konsekwencji. Poza tym dużym plusem jest znaczny udział w tej historii zwierząt, czyli psa i kota, które pomagały swojemu panu walczyć ze złem. Jak wiele razy wspominałam jestem wielką fanką kotów i jak wiadomo zawsze uważano, że mają w sobie coś nadprzyrodzonego. Tutaj właśnie jest pokazany idealny przykład. Uważam, że to opowiadanie jest naprawdę świetne. 


    Kolejnym ciekawym opowiadaniem jest "Ogniste Nemezis". Doktor Silence i jego asystent zostają wezwania do starej posiadłości Manor House przez jej właściciela pułkownika Horace'a Wragge'a. Okazuje się, że dochodzi tam do dziwnym wydarzeń - w domu panuje nadnaturalny gorąc, często dochodzi w nim do pożarów, a brat obecnego właściciela zginął w tajemniczych okolicznościach. Doktor Silence wie, że ma do czynienia z bardzo potężną mocą, tylko czy wystarczy mu sił, aby ją pokonać? To opowiadanie zrobiło na mnie piorunujące wrażenie - opisy są tak sugestywne, że ciarki mi przeszły po plecach. Uwielbiam opowiadania, w których bohaterowie mierzą się z prastarym złem - ma to swój niesamowity klimat. Tutaj jest to świetnie przedstawione - historię poznajemy z perspektywy asystenta doktora Silence, tak więc nie mamy tej samej wiedzy co on, co tylko wzmaga w nas poczucie grozy. Podskórnie czujemy otaczające naszych bohaterów niebezpieczeństwo, jednak mimo tego pragniemy zagłębić się w tą tajemnicę i poznać odpowiedzi. Jest to dosyć długie opowiadanie, ale ani przez chwilę się nie nudzimy - fabuła wciąga i nie sposób się od niej oderwać. Myślę też, że to opowiadanie będzie szczególnie przerażające dla osób, które boją się ognia - ja wręcz czułam otaczające mnie płomienie.


    Najlepszym moim zdaniem opowiadaniem w całym tomie jest "Sekretny kult". Harris, handlarz jedwabiem przebywając na terenie Niemiec, zapragnął odwiedzić swoją starą szkołę, którą bardzo dobrze wspomina. Jest bardzo zdziwiony kiedy miejscowi mu to odradzają, a wręcz wydają się przerażeni tym pomysłem. Mimo to Harris postanawia udać się na miejsce i zostaje tam bardzo ciepło przyjęty. Jednak do czasu.... Jest to prawdziwe, rasowe opowiadanie grozy. Od początku odczuwamy niepokój, choć pozornie nic takiego się nie dzieje. Wydawałoby się, że nie ma powodu, aby się bać, a my mimo to się boimy. To najlepiej świadczy o tym, jak bardzo genialny jest autor i w jak fantastyczny sposób potrafi budować napięcie. Najciekawsze jest to, że w tym opowiadaniu jest pokazane w jak straszliwy sposób niegodziwe czyny potrafią odcisnąć piętno na danych miejscach i wpływać na wrażliwe osoby, a ich sprawcy mogą krzywdzić nawet po śmierci. Jedno jest pewne - nasz bohater miał ogromne szczęście, że przypadkowo trafił na doktora Silence.


    Interesującą historię poznajemy w opowiadaniu pt. "Obóz pod psem". Wielebny Timothy Maloney wraz z rodziną i znajomymi rozbija obóz na jednej z dzikich wysepek niedaleko Sztokholmu. Na początku wszystko świetnie się układa i podróżnicy cieszą się z kontaktu z naturą. Jednak do czasu kiedy córka wielebnego Joan staje się ofiarą dziwnych ataków. Nie chcę tutaj za bardzo spoilerować, dlatego powiem, że w tym opowiadaniu mamy do czynienia z bardzo znanym stworzeniem, ale pokazanym w raczej niekonwencjonalny sposób i to mi się naprawdę podobało. Wydawało mi się, że dużo wiem na ten temat, a tutaj się okazało, że jednak jeszcze mogę się czegoś ciekawego dowiedzieć. Jest to oczywiście opowiadanie grozy, ale częściowo dotyka też tematu ludzkiej psychiki - czy w każdym z nas tkwi coś dzikiego i pierwotnego, co potrzebuje odpowiednich bodźców, aby wydostać się na zewnątrz? Czy tłumione instynkty w końcu znajdą ujście, jednak w najgorszy możliwy sposób? Do tego mamy sugestywne opisy dzikiej i nieokiełznanej przyrody, która przedstawiona jest w taki sposób, że mamy wrażenie jakbyśmy tam naprawdę byli. Może to opowiadanie nie jest tak straszne jak poprzednie, jednak ma świetny klimat - dzika, odludna i nieprzystępna wyspa, grupa podróżników, którzy są atakowani przez nieznaną siłę oraz oczywiście doktor Silence wkraczający do akcji w odpowiednim momencie. Jest to opowiadanie na pewno godne uwagi.


    "Okultysta John Silence" to naprawdę fantastyczna książka. Jak tak się zastanawiam, to wydaje mi się, że chyba podobała mi się najbardziej ze wszystkich dzieł Algernona Blackwooda, które do tej pory ukazały się nakładem "Biblioteki Grozy". John Silence jest bardzo ciekawą i enigmatyczną postacią - jest połączeniem psychiatry, detektywa i okultysty. Do tego ma zdolności nadprzyrodzone i jest niezwykle inteligentny i wrażliwy na ludzkie emocje. Dla mnie jest on coś jak Sherlock Holmes i John Constantine w jednym. Sprawy, którymi się zajmuje są przerażające, a jednocześnie wciągające. Każda z nich jest zupełnie inna - mamy tutaj naprawdę wachlarz różnych zjawisk nadprzyrodzonych i jest w czym wybierać. Wszystkie opowiadania mają niesamowity klimat - odkrywamy tajemnice nawiedzonych miejsc i mamy wrażenie jakbyśmy tam naprawdę byli. Ja osobiście czytałam z zapartym tchem i przeżywałam chwile grozy wraz bohaterami - tak bardzo sugestywne są tu opisy. Warto też zauważyć, że okładka książki jak zwykle to bywa z "Biblioteką Grozy", w fantastyczny sposób odzwierciedla atmosferę książki. Dlatego też uważam, że każdy fan literatury grozy powinien mieć tą książkę na swojej półce.





Bibliografia: