czwartek, 20 marca 2025

RILEY SAGER "W ŚRODKU NOCY"

 


      I oto w końcu nadszedł tak długo wyczekiwany przeze mnie moment - premiera najnowszej książki jednego z moich ulubionych pisarzy, mianowicie Rileya Sagera. Jest on autorem naprawdę znakomitych thrillerów, które mają nie tylko fantastyczny klimat, ale też niesamowite zwroty akcji. Nawet nie umiem opisać jak bardzo uwielbiam jego książki. Dlatego też byłam bardzo podekscytowana myślą o najnowszej pozycji i nie mogłam się jej doczekać. Jak pan Sager sprawił się tym razem?
        Kiedy Ethan miał dziesięć lat jego najlepszy przyjaciel Billy zaginął bez śladu. Obaj nocowali w namiocie na podwórku pod domem Ethana. Kiedy chłopiec obudził się rano okazało się, że namiot został przecięty, a Billego nigdzie nie ma. Mimo intensywnych poszukiwań nie udało się trafić na żaden jego ślad. Teraz po trzydziestu latach Ethan wraca do domu rodzinnego. Z powodu traumy cierpi na bezsenność, jednak dzięki temu zaczyna dostrzegać niepokojące rzeczy, które dzieją się w nocy - cały czas wyczuwa czyjąś obecność. W końcu zauważa sygnały, które znali tylko on i Billy. Czyżby jego najlepszy przyjaciel jednak żył? Jeśli nie, to kto go prześladuje? I dlaczego? Czyżby rozwiązanie zagadki tkwiło o wiele bliżej, niż mu się wydawało?
         Ten opis brzmi naprawdę fantastycznie, prawda? I tak właśnie jest na początku - mamy typowy "sagerowski" klimat. Przenosimy się do roku 1994 i małego, spokojnego osiedla, gdzie wszyscy się znają i absolutnie nikt nie czuje się zagrożony. Jest to mała, zamknięta społeczność, która wydaje się boleśnie prozaiczna - zadbane domki, mężowie wychodzący do pracy, kobiety zajmujące się domem i dziećmi, okazjonalnie urządzane są sąsiedzkie imprezy. Ten idylliczny obrazek burzy tragiczne wydarzenie - ginie bez śladu dziesięcioletni chłopiec. To powoduje nie tylko strach, ale też atmosferę wzajemnych oskarżeń. Choć nikt nie chce powiedzieć tego głośno, sprawca z zewnątrz jest mało prawdopodobny - byłoby niezwykłym zbiegiem okoliczności, gdyby na to zamknięte osiedle przypadkowo trafił szaleniec i uprowadził chłopca, o którym wątpliwe żeby wiedział, że tam będzie. Oprócz tego dochodziła jeszcze jedna kwestia i to właśnie najciekawsza - nieopodal znajdował się Instytut Hawthorne'a, o którym krążyły legendy, ponieważ nikt tak naprawdę nie wiedział czym się tam zajmowano. 


      Równocześnie mamy czasy współczesne, kiedy Ethan wraca do rodzinnego domu, a tragedia sprzed lat nie daje mu spokoju. Bardzo często miewa sen, w którym widzi Billego i dlatego też postanawia za wszelką cenę dowiedzieć się prawdy. Wtedy zaczynają dziać się dziwne rzeczy - światła uruchamiają się samoistnie, mimo że nikogo nie ma w pobliżu, na jego podwórku ktoś podrzuca piłkę, tak jak kiedyś robił to jego najlepszy przyjaciel, a niektórzy ludzie zachowują się jakby coś ukrywali. Mamy tutaj typową dla tego autora atmosferę grozy, jakbyśmy czytali horror nie thriller - coś podobnego czułam czytając "Wróć przed zmrokiem" i "Zamknij wszystkie drzwi". Przyznam szczerze, że jako wielka fanka horrorów uwielbiam tego typu zabiegi. Podobnie sprawa się ma z tajemniczym Instytutem Hawthorne'a. Czym był tak naprawdę - siedzibą sekty, miejscem tajnych eksperymentów, zwykłą placówką badawczą? Tajemnicę podsycają zdjęcia, które udaje się odnaleźć głównemu bohaterowi i które są naprawdę niepokojące. Dodatkowo zaginięcie Billego to nie jedyna tragedia, która spotkała to małe osiedle - rok wcześniej jeden z nastolatków przedawkował narkotyki. Ale czy na pewno? Czy te sprawy są jakoś powiązane? Cały czas zastanawiamy się gdzie leży prawda. I jak zwykle to niesamowicie wciąga. Ciężko było mi się od tej książki oderwać.


    Jednak tak mniej więcej w trzech czwartych książki dzieje się coś dziwnego - przynajmniej takie jest moje zdanie. Riley Sager przestaje być Rileyem Sagerem. Autor przyzwyczaił nas do niesamowitych zwrotów akcji - takich, przy których przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Oczywiście niektórzy zarzucali mu zbytnią sensacyjność, jednak mnie to osobiście nie przeszkadzało, a nawet wręcz przeciwnie - rzadko ktoś jest w stanie mnie zaskoczyć. Tutaj jednak autor zdecydował się na całkowicie bezpieczne rozwiązanie, którego po części można się domyśleć i które w ogóle nie wyrywa z butów. Owszem jest jeden motyw typowy dla niego, ale moim zdaniem to za mało. Także zakończenie jest bardziej przykre, niż sensacyjne. I tu jest właśnie minus tej książki - Sager zaskoczył mnie tym, że mnie nie zaskoczył, że się tak pokrętnie wyrażę. Naprawdę chciałam podskoczyć ze zdumienia i emocji, a tu w ogóle tego nie było i przyznaję, że czuję się nieco rozczarowana. Nie wiem, czy jego wydawca, czy agent kazali mu się hamować? Może uznali, że te jego zakończenia są zbytnio naciągane? Nie wiem, ale moim zdaniem taki był właśnie ich urok. Nie mogę jednak powiedzieć, że książka mi się nie podobała - historia była świetnia, fantastycznie jak zwykle opowiedziana, miała wiele interesujących kwestii. Jednak moim zdaniem można z tego było wycisnąć dużo więcej. Trochę szkoda, ale i tak uważam, że książkę naprawdę warto przeczytać - to jest moje osobiste zdanie i na pewno znajdą się osoby, którym takie rozwiązanie przypadnie do gustu. Może ja jestem zbyt złakniona ekstremalnych wrażeń 😀. Tak czy siak naprawdę warto przekonać się samemu. 







           Bibliografia:
  1. R.Sager, W środku nocy, Grupa Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2025, można kupić np. tutaj: https://www.empik.com/w-srodku-nocy-sager-riley,p1579173670,ksiazka-p, tutaj: https://bonito.pl/produkt/w-srodku-nocy lub tutaj: https://www.swiatksiazki.pl/w-srodku-nocy-7420979-ksiazka.html

        

sobota, 15 marca 2025

MAUREEN JOHNSON "ŚMIERĆ W MORNING HOUSE"

 

             Maureen Johnson poznałam po raz pierwszy kiedy przypadkowo trafiłam na książkę pt. "Nieodgadniony", której opis bardzo mi się spodobał. Jest to kryminał Young Adult trochę w stylu dark academia. "Nieodgadniony" otwiera całą serię, która naprawdę jest bardzo ciekawa. Dlatego też ucieszyła mnie wiadomość o wydaniu jej najnowszej książki pt. "Śmierć w Morning House"
      Marlowe miała strasznego pecha - niechcący wznieciła pożar, który strawił dom znajomych jej rodziców. Odtąd przylgnęła do niej łatka podpalaczki. Aby uciec od tego wszystkiego dziewczyna postanawia przyjąć pracę przewodniczki na wyspie, w osławionym Morning House, gdzie w latach trzydziestych dwudziestego wieku doszło do tajemniczych zgonów. Chociaż zagadka wydaje się ciekawa, to największą tajemnicę stanowi całkiem współczesna śmierć - jej poprzednika Chrisa, który rzekomo spadł z klifu. Oficjalnie był to wypadek, jednak atmosfera wśród pozostałych przewodników jest bardzo napięta. Marlowe czuje, że coś jest nie tak i postanawia przeprowadzić własne śledztwo. Jednak wkrótce wyspa zostaje odcięta od świata, a dziewczynie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. 


            Przyznaję szczerze, że jest mi trochę trudno ocenić tą książkę - z jednej strony bardzo mi się podobała, była wciągająca i szybko się ją czytało. Z drugiej jednak czegoś mi zabrakło. Jednak zacznijmy od pozytywów. Głównym plusem tej książki jest jej atmosfera - mamy wyspę, na której pewien bogaty człowiek stworzył bardzo ciekawe budowle, trochę przypominające pałace Disneya. W 1932 r. doszło tam do tajemniczych zgonów - syn właściciela się utopił, a jego przybrana siostra popełniła samobójstwo. Przynajmniej tak brzmi wersja oficjalna. Jednak nie wszyscy w nią wierzą - badaczka, doktor Henson, postanawia dowiedzieć się prawdy. Stąd fabuła prowadzona jest dwutorowo - mamy przeszłość, głównie rok 1932 r. i czasy współczesne. Ja osobiście uwielbiam zagadki sprzed lat i ta też jest bardzo fascynująca. Z wypiekami na twarzy czytałam o rodzinie Ralstonów. Ich ojciec - lekarz, był maniakiem zdrowego stylu życia - diety, ćwiczeń i samorozwoju. Miał jedno własne dziecko i szóstkę adoptowanych. Bardzo ciekawe są relacje między nimi i to jak każde z nich inaczej radzi sobie z narzuconym rygorem i życiem w odosobnieniu. Poza tym ta część porusza też bardzo ciekawy dla mnie temat - mianowicie eugenikę. Jest to system poglądów (przez niektórych uważany za naukę), który zakłada selektywne rozmnażanie, aby w przyszłości ulepszyć dany gatunek. Chociaż z założenia wydaje się to pozytywne, to jednak zaczęło być wykorzystywane do złych celów m.in. do "czystości rasy", poglądu którego propagatorem byli naziści. Niektórzy wiążą eugenikę z jednym z najsłynniejszych porwań w historii, mianowicie syna lotnika Charlesa Lindbergha, który miał być jej wyznawcą. Temat ten podejmuje również jedna z moich ulubionych książek, na podstawie której powstał świetny film w Jeanem Reno w roli głównej, czyli "Purpurowe rzeki" Jeana-Christophe Grangé'a. W ogóle uważam, że jest to bardzo fascynujący aspekt, dlatego też ta część książki podobała mi się najbardziej. 


               Trochę gorzej jest ze sprawą współczesną. Z pozoru wygląda to bardzo ciekawie - młody człowiek, który budził kontrowersje, spada z klifu, a wśród członków ekipy przewodników panuje pełna napięcia atmosfera. Główna bohaterka zaczyna prowadzić własne śledztwo i nie może nikomu ufać - każdy jest podejrzany. Do tego dochodzi tajemnicze zaginięcie, a wkrótce sztorm odcina wyspę. Tak więc Marlowe jest uwięziona z potencjalnym mordercą. O ile na początku jest to naprawdę interesujące i trzymające w napięciu, to z czasem można domyśleć się kto jest mordercą. Dla mnie zakończenie w ogóle nie było zaskakujące, a motywacje mordercy płytkie i nieciekawe. Kompletnie nie było w tym jakiejkolwiek głębi. Zakończenie sprawy sprzed lat było o wiele ciekawsze, chociaż pewien motyw jest moim zdaniem żywcem wzięty z jednej z książek Agathy Christie. Nie powiem z której, bo ci co czytali od razu się domyślą. Poza tym "Śmierć w Morning House" tak naprawdę pod wieloma względami przypomina "Nieodgadnionego", a ja bym jednak chciała coś innego. Oprócz tego bohaterowie strasznie mnie wkurzali i właściwie nikogo nie polubiłam. Marlowe jest naprawdę irytująca, a pozostali mają takie problemy, że jakby ludzkość miała tylko takie, to świat byłby naprawdę szczęśliwym miejscem. Ja wiem, że to nastolatkowie, ale bez przesady.  
         Podsumowując jednak powiem, że książka mi się podobała - była ciekawa, wciągająca, lekka i łatwa w odbiorze. Było kilka momentów trzymających w napięciu. Historia sprzed lat była naprawdę interesująca i myślę, że chyba każdy będzie ciekawy jej zakończenia. Chociaż nie miała ona bezpośredniego wpływu na wydarzenia współczesne, to jednak w jakiś sposób przeszłość rzutuje na przyszłość. "Śmierć w Morning House" będzie dlatego idealną niezobowiązującą lekturą, przy której można się dobrze bawić. 




    Bibliografia:
  1. M.Johnson, Śmierć w Morning House, Wydawnictwo Poradnia K Sp. z o.o. 2025, można kupić np. tu: https://www.empik.com/smierc-w-morning-house-johnson-maureen,p1581533662,ksiazka-p?fromSearchQuery=%C5%9Bmier%C4%87+w+morning+house lub tu: https://bonito.pl/produkt/smierc-w-morning-house
  2. Wikipedia.pl

piątek, 7 marca 2025

JENNIFER THORNE "DIAVOLA"

 

        Horror o nawiedzonym domu? Zawsze jestem za. Uwielbiam klasykę, a nie ma nic bardziej klasycznego niż nawiedzone domy. Horror o nawiedzonym domu we Włoszech? Wtedy trzy razy za. Kocham Włochy - odwiedziłam je trzy razy i jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa. Najbardziej podobała mi się Florencja, niedaleko której dzieje się akcja najnowszej powieści Jennifer Thorne pt. "Diavola"
          To, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, boleśnie odczuwa Anna Pace, która zostaje zmuszona spędzić z najbliższymi wakacje. W ogóle nie jest jej to na rękę, ponieważ w swojej rodzinie jest tzw. "czarną owcą". Chociaż wydaje się, że pobyt w pięknej willi na urokliwej włoskiej prowincji brzmi jak spełnienie marzeń, to jest wręcz przeciwnie. Od początku atmosfera jest napięta, a wspólnie spędzany czas sprzyja konfliktom. Jednak wkrótce okazuje się, że to nie jedyny problem Anny - w wynajętej willi dzieją się dziwne rzeczy. Annie wydaje się, że widzi tajemnicze postacie, z głębi domu słychać dziwne odgłosy, a miejscowi unikają tego miejsca jak ognia. Dodatkowo turystom zabroniono wchodzić do zamkniętej wieży, a mimo to dano im klucz. To wszystko powoduje, że Anna zaczyna bać się o bezpieczeństwo swoje i swoich najbliższych. Postanawia dowiedzieć się prawdy, jednak przyjdzie jej za to zapłacić wysoką cenę.


        Zainteresowałam się tą książką przede wszystkim dlatego, że jest o nawiedzonym domu we Włoszech i naprawdę zachęcił mnie jej opis. I przyznam szczerze, że mam z nią problem. Z jednej strony mi się podobała, z drugiej strasznie mnie zirytowała. Ale po kolei. Mamy tutaj przede wszystkim świetną atmosferę - piękna Toskania z jej cudownymi krajobrazami i fantastyczną architekturą, małe urokliwe miasteczko z typowo włoskim kolorytem. Do tego pyszny włoski makaron i najlepszej jakości wino. W tym wszystkim jest tajemnicza willa, w której coś się dzieje i stoi za nią jakaś historia. Do takiego właśnie klimatu przenosimy się wraz z naszą bohaterką Anną. Musi ona odbębnić wakacje z najbliższymi, którzy mocno ją irytują - siostra, maniaczka kontroli, wiecznie w pretensjach, jej nijaki mąż, rodzice cały czas z czegoś niezadowoleni, brat bliźniak, od którego mocno się oddaliła i jego wyniosły chłopak. Nic tylko skosztować pysznego włoskiego wina i to w dużych ilościach. Komu z nas nie przydarzyło się wkurzać na swoją rodzinkę. To wszystko brzmi jak na razie całkiem całkiem prawda? I tak było do pewnego momentu. Na początku akcja rozkręcała się powoli, jednak czuć było atmosferę grozy - dziwne kształty, tajemnicza wieża z widmowym oknem, mrożące krew w żyłach odgłosy, krew na tarasie, która nagle znika, postacie widziane we śnie, osobliwe zachowanie miejscowych i głęboko skrywany sekret. To wszystko wydawało się naprawdę interesujące i wciągało. Jednak potem zrobiło się moim zdaniem za bardzo rozwleczone, a historia która miała wielki potencjał, trochę została moim zdaniem zmarnowana. Rozumiem, że w horrorach nie wszystko musi być wytłumaczone - pewne niedopowiedzenia podkręcają atmosferę grozy, jednak tutaj czegoś zabrakło. Jeśli chodzi o budowanie napięcia to analogicznie - na początku wygląda to naprawdę świetnie. Dziwne rzeczy są zrazu prawie niezauważalne, aby potem powoli wdzierać się w świadomość bohaterów. Tak więc na początku wszystko było idealnie poprowadzone, żeby w pewnym momencie po prostu "siąść". Jeśli chodzi o zakończenie to uważam je za przekombinowane - nie za bardzo przypadło mi do gustu. 


        Drugim minusem są postacie - naprawdę bardzo irytujące. Główna bohaterka wkurzała mnie swoim zachowaniem. Rozumiem, że rodzinka dawała jej w kość, ale jak mówiłam która nie daje. Moi rodzice też się czasem do mnie odnoszą jakbym miała dwanaście lat, ale tak ich nie traktuję, a moim zdaniem ona była po prostu wulgarna i taka na siłę wyzwolona. Jej czepialska, kontrolująca siostrzyczka była jeszcze gorsza. W pewnym momencie odniosła rany na głowie, a ja kibicowałam temu, co te rany zrobił, kimkolwiek on był, nawet jeśli duchem. Jej rodzice to w sumie nie mieli nic ciekawego do powiedzenia, a szwagier był pantoflarzem. Brat miał największe szanse na lubienie, ale okazał się mówiąc potocznie "miękkiszonem" podporządkowanym swojemu chłopakowi, który był wniosły i nieprzyjemny. Jedynymi postaciami, które mnie nie irytowały były dwie małe dziewczynki, siostrzenice Anny, które zachowywały się normalnie do swojego wieku i miały pewien urok. 
     Jednak mimo tego historia sama w sobie nie była zła. Uwielbiam książki o nawiedzonych domach, a takie zazwyczaj znajdują się w jakiś ponurych miejscach. Tutaj jest odwrotnie - gorący, wakacyjny klimat to raczej nie jest coś, co byśmy kojarzyli z nawiedzeniem. Także to było ciekawe i oryginalne. Było też parę naprawdę mrożących krew w żyłach momentów. I tak, jeśli ktoś kocha Włochy, nawiedzone domy i szuka niezobowiązującej lektury, to myślę, że jak najbardziej może się skusić. Ja nie żałuję, że się skusiłam, bo książka jak wyżej napisałam ma swoje zalety. Myślę, że mimo wszystko warto sprawdzić. 


        
    Bibliografia:
  1. J.Thorne, Diavola, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA S.A., Warszawa 2025, można kupić np. tu: https://www.empik.com/diavola-jennifer-marie-thorne,p1563994993,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/diavola

BIBLIOTEKA GROZY - MARJORIE BOWEN "DUCHY KOBIET"

            Dzisiaj kolejna część jednej z moich ulubionych serii, czyli Biblioteki Grozy. Jest to książka Marjorie Bowen pt. "Duchy k...