Maureen Johnson poznałam po raz pierwszy kiedy przypadkowo trafiłam na książkę pt. "Nieodgadniony", której opis bardzo mi się spodobał. Jest to kryminał Young Adult trochę w stylu dark academia. "Nieodgadniony" otwiera całą serię, która naprawdę jest bardzo ciekawa. Dlatego też ucieszyła mnie wiadomość o wydaniu jej najnowszej książki pt. "Śmierć w Morning House".
Marlowe miała strasznego pecha - niechcący wznieciła pożar, który strawił dom znajomych jej rodziców. Odtąd przylgnęła do niej łatka podpalaczki. Aby uciec od tego wszystkiego dziewczyna postanawia przyjąć pracę przewodniczki na wyspie, w osławionym Morning House, gdzie w latach trzydziestych dwudziestego wieku doszło do tajemniczych zgonów. Chociaż zagadka wydaje się ciekawa, to największą tajemnicę stanowi całkiem współczesna śmierć - jej poprzednika Chrisa, który rzekomo spadł z klifu. Oficjalnie był to wypadek, jednak atmosfera wśród pozostałych przewodników jest bardzo napięta. Marlowe czuje, że coś jest nie tak i postanawia przeprowadzić własne śledztwo. Jednak wkrótce wyspa zostaje odcięta od świata, a dziewczynie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.
Przyznaję szczerze, że jest mi trochę trudno ocenić tą książkę - z jednej strony bardzo mi się podobała, była wciągająca i szybko się ją czytało. Z drugiej jednak czegoś mi zabrakło. Jednak zacznijmy od pozytywów. Głównym plusem tej książki jest jej atmosfera - mamy wyspę, na której pewien bogaty człowiek stworzył bardzo ciekawe budowle, trochę przypominające pałace Disneya. W 1932 r. doszło tam do tajemniczych zgonów - syn właściciela się utopił, a jego przybrana siostra popełniła samobójstwo. Przynajmniej tak brzmi wersja oficjalna. Jednak nie wszyscy w nią wierzą - badaczka, doktor Henson, postanawia dowiedzieć się prawdy. Stąd fabuła prowadzona jest dwutorowo - mamy przeszłość, głównie rok 1932 r. i czasy współczesne. Ja osobiście uwielbiam zagadki sprzed lat i ta też jest bardzo fascynująca. Z wypiekami na twarzy czytałam o rodzinie Ralstonów. Ich ojciec - lekarz, był maniakiem zdrowego stylu życia - diety, ćwiczeń i samorozwoju. Miał jedno własne dziecko i szóstkę adoptowanych. Bardzo ciekawe są relacje między nimi i to jak każde z nich inaczej radzi sobie z narzuconym rygorem i życiem w odosobnieniu. Poza tym ta część porusza też bardzo ciekawy dla mnie temat - mianowicie eugenikę. Jest to system poglądów (przez niektórych uważany za naukę), który zakłada selektywne rozmnażanie, aby w przyszłości ulepszyć dany gatunek. Chociaż z założenia wydaje się to pozytywne, to jednak zaczęło być wykorzystywane do złych celów m.in. do "czystości rasy", poglądu którego propagatorem byli naziści. Niektórzy wiążą eugenikę z jednym z najsłynniejszych porwań w historii, mianowicie syna lotnika Charlesa Lindbergha, który miał być jej wyznawcą. Temat ten podejmuje również jedna z moich ulubionych książek, na podstawie której powstał świetny film w Jeanem Reno w roli głównej, czyli "Purpurowe rzeki" Jeana-Christophe Grangé'a. W ogóle uważam, że jest to bardzo fascynujący aspekt, dlatego też ta część książki podobała mi się najbardziej.
Trochę gorzej jest ze sprawą współczesną. Z pozoru wygląda to bardzo ciekawie - młody człowiek, który budził kontrowersje, spada z klifu, a wśród członków ekipy przewodników panuje pełna napięcia atmosfera. Główna bohaterka zaczyna prowadzić własne śledztwo i nie może nikomu ufać - każdy jest podejrzany. Do tego dochodzi tajemnicze zaginięcie, a wkrótce sztorm odcina wyspę. Tak więc Marlowe jest uwięziona z potencjalnym mordercą. O ile na początku jest to naprawdę interesujące i trzymające w napięciu, to z czasem można domyśleć się kto jest mordercą. Dla mnie zakończenie w ogóle nie było zaskakujące, a motywacje mordercy płytkie i nieciekawe. Kompletnie nie było w tym jakiejkolwiek głębi. Zakończenie sprawy sprzed lat było o wiele ciekawsze, chociaż pewien motyw jest moim zdaniem żywcem wzięty z jednej z książek Agathy Christie. Nie powiem z której, bo ci co czytali od razu się domyślą. Poza tym "Śmierć w Morning House" tak naprawdę pod wieloma względami przypomina "Nieodgadnionego", a ja bym jednak chciała coś innego. Oprócz tego bohaterowie strasznie mnie wkurzali i właściwie nikogo nie polubiłam. Marlowe jest naprawdę irytująca, a pozostali mają takie problemy, że jakby ludzkość miała tylko takie, to świat byłby naprawdę szczęśliwym miejscem. Ja wiem, że to nastolatkowie, ale bez przesady.
Podsumowując jednak powiem, że książka mi się podobała - była ciekawa, wciągająca, lekka i łatwa w odbiorze. Było kilka momentów trzymających w napięciu. Historia sprzed lat była naprawdę interesująca i myślę, że chyba każdy będzie ciekawy jej zakończenia. Chociaż nie miała ona bezpośredniego wpływu na wydarzenia współczesne, to jednak w jakiś sposób przeszłość rzutuje na przyszłość. "Śmierć w Morning House" będzie dlatego idealną niezobowiązującą lekturą, przy której można się dobrze bawić.
Bibliografia:
- M.Johnson, Śmierć w Morning House, Wydawnictwo Poradnia K Sp. z o.o. 2025, można kupić np. tu: https://www.empik.com/smierc-w-morning-house-johnson-maureen,p1581533662,ksiazka-p?fromSearchQuery=%C5%9Bmier%C4%87+w+morning+house lub tu: https://bonito.pl/produkt/smierc-w-morning-house
- Wikipedia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz