czwartek, 17 listopada 2022

AGATHA CHRISTIE - ŚMIERĆ NADCHODZI JESIENIĄ

    

    Tej jesieni widać jestem skazana na Agathę Christie (co jak najbardziej mi odpowiada 😁), ponieważ nie dość, że jej twórczość cały czas chodzi mi po głowie i idealnie pasuje na długie jesienne wieczory, to ostatnia publikacja też bardzo kusi. 26 października nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego, z serii Jubileuszowa Kolekcja Agathy Christie, pojawiła się książka pt. "Śmierć nadchodzi jesienią". Jest to zbiór 18 opowiadań kryminalnych i o charakterze nadprzyrodzonym, ponieważ Agatha Christie pisała nie tylko kryminały. Ja osobiście przeczytałam (chyba milion razy 😁) i posiadam wszystkie jej powieści i zbiory opowiadań wydane do tej pory w Polsce. Jednak nie mogłam się oprzeć, kiedy w zapowiedzi tej książki przeczytałam, że będzie ona zawierać niepublikowane do tej pory opowiadanie pt. "Żona Kerity". Może jest to szaleństwo kupować książkę dla jednego opowiadania, ale ja mam na punkcie Królowej Kryminałów prawdziwego bzika 😁. Poza tym książka jako, że jest z serii Jubileuszowej, została wydana w naprawdę piękny sposób - w twardej oprawie i błyszczącymi detalami. Przy okazji lektury "Żony Kerity" odświeżyłam sobie swoje ulubione opowiadania, o których chciałam napisać.
    Pierwszym moim ulubionym opowiadaniem jest "Mroczne odbicie". Narrator przedstawia w nim swoją ciekawą historię: będąc z wizytą u przyjaciela widzi w lustrze scenę morderstwa - mężczyzna z blizną dusi kobietę. Ku swojemu przerażeniu poznaje w niej siostrę swojego przyjaciela, która właśnie zaręczyła się z mężczyzną mającym bliznę na lewej stronie twarzy. Nasz bohater staje przed dylematem - ostrzec dziewczynę i doprowadzić do zerwania zaręczyn? Jeśli tak, to czy ktoś w ogóle mu uwierzy? Czym tak naprawdę była ta mroczna wizja? W tym opowiadaniu Agatha Christie udowadnia, że świetnie czuje się nie tylko w świecie kryminału, ale też parapsychologii. Mamy wiele przypadków, że ludzie mieli wizje morderstw, przecież często jasnowidzowie pomagają policji. W tym opowiadaniu jest fantastyczna, mroczna atmosfera i mimo, że jest ono krótkie potrafi wywołać gęsią skórkę. 


    Kolejnym świetnym opowiadaniem jest "Tajemnica egipskiego grobowca". Tym razem Herkules Poirot mierzy się z klątwą faraona. Podczas wykopalisk w Egipcie dochodzi do serii zgonów. Kierownicy wyprawy umierają w tajemniczych okolicznościach, a wkrótce bratanek jednego z nich popełnia samobójstwo. Poirot wyrusza do Egiptu, aby rozwiązać tą zagadkę. Jednak wkrótce dochodzi do kolejnego zgonu, a mściwy faraon wydaje się wziąć na cel słynnego detektywa. Czyżby tym razem ten ufający wyłącznie faktom detektyw będzie musiał stawić czoło siłom nadprzyrodzonym? Jak już wcześniej pisałam uwielbiam egipskie klątwy. To opowiadanie jest naprawdę wciągające - mimo, że mamy do czynienia z Herkulesem Poirot, to tajemnicza atmosfera pozwala nam się zastanawiać, czy naprawdę jest to sprawa kryminalna. Sam Poirot mówi Hastingsowi, że nie należy lekceważyć sił nadprzyrodzonych. To opowiadanie stanowi ciekawą odskocznię od typowych spraw Poirota.


    W "Domku pod Słowikami" główna bohaterka Alix bardzo szybko wychodzi za mąż. Jednak po ślubie zaczyna mieć dziwne sny - widzi jak jej były adorator stoi nad ciałem jej męża i jest z tego zadowolona. Dziewczyna jest przerażona, nie wyobraża sobie żeby mogła być zadowolona z takiego powodu. Jednak sen się powtarza, a jej mąż zaczyna dziwnie się zachowywać. Alix postanawia za wszelką cenę dojść do sedna sprawy. W tym opowiadaniu mamy połączenie typowej historii kryminalnej z pewnym zjawiskiem psychologicznym. Widać tu także, że Christie żywo interesowała się sprawami kryminalnymi zza granicy. Morał z tego opowiadania jest oczywisty - nigdy nie lekceważ swoich snów. 


    Następne opowiadanie pt. "Radio" przedstawia historię pewnej starszej pani, która zostaje namówiona przez siostrzeńca na zakup radia, które było wtedy nowoczesnym urządzeniem. Pewnego wieczoru kobieta słyszy przez radio głos zmarłego męża, który zapowiedział, że wkrótce po nią przyjdzie. Chociaż to opowiadanie nie jest do końca tym na co wygląda, to jednak ma świetną atmosferę opowieści o duchach. Zakończenie jest genialne i pokazuje, że jednak jest sprawiedliwość na tym świecie.


    I tak dochodzimy do opowiadania, dla którego kupiłam tę książkę, czyli "Żona Kerity". Niejaki Herr Schaefer uciekając z ogarniętego ogniem powstańczym Witwatersrandu, trafia na farmę pana Henshela. Mężczyzna, niegdyś wojskowy w pruskiej armii, wydaje się być szpiegiem i sądzi, że trafił na sprzymierzeńca. Jednak to nie pan Henshela budzi jego ciekawość, ale jego żona - zagadkowa kobieta, która skrywa jakiś mroczny sekret, którego odkrycie może słono kosztować. Jest to bardzo krótkie opowiadanie, a mimo to autorka potrafiła zbudować w nim pełną napięcia atmosferę i bogatą treść. To chyba potrafi tylko genialny pisarz. Nie jest to typowo kryminalna historia, bardziej dramat o sprawiedliwości i zemście. Nieco mnie zdziwiło, że opowiadanie jak na twórczość Christie jest dosyć brutalne. Jednak i tak uważam, że warto było kupić tę książkę dla tego opowiadania, bo jest genialne.


    Innym moim ulubionym opowiadaniem jest "Tajemnica błękitnej wazy". Podczas gry w golfa Jack Hartington słyszy głos przerażonej kobiety, która krzyczy, że doszło do morderstwa. Kiedy jednak dobiega na miejsce, z którego mu się wydawało, że owy krzyk dochodzi, zastaje jedynie młodą dziewczynę, która wydaje się nie mieć pojęcia o co mu chodzi - ona żadnego krzyku nie słyszała. Jack jest zdziwiony, ale uznaje to za pomyłkę. Jednak kiedy sytuacja się powtarza następnego dnia i kolejnego, zaczyna wątpić w swoją poczytalność. Wtedy na pomoc przychodzi mu psychiatra, który dowiaduje się, że dom w którym mieszka dziewczyna, prawdopodobnie jest nawiedzony. Świetna historia z zaskakującym zakończeniem, która uczy nas rozsądku i ostrożności.


    Ostatnim opowiadaniem, które chciałabym polecić (oczywiście wszystkie są genialne, ja przedstawiam moje ulubione) jest "Czerwony sygnał". Podczas seansu spirytystycznego duch ostrzega jednego z obecnych mężczyzn, aby nie wracał do domu. Dermot West jest przekonany, że ostrzeżenie skierowane jest do niego - wyczuwa bowiem grożące mu niebezpieczeństwo. Tak zwany "czerwony sygnał" już nie raz uratował mu życie. Wygląda jednak na to, że tym razem Dermotowi nic nie pomoże - zostaje wplątany w morderstwo. A może jednak jest jakieś wyjście? I tym razem mamy do czynienia ze sprawą z dziedziny parapsychologii i próbą odpowiedzi na pytanie czym naprawdę są przeczucia - czy zwykłą obserwacją podświadomości, czy jednak zdolnością ponadzmysłową. Do tego jeszcze ciekawa intryga kryminalna i obecność ducha. Czego chcieć więcej?


    Bezsprzecznie Agatha Christie jak Królowa Kryminałów była też Królową Dedukcji i Logiki. Jednak jak widać świetnie odnajdywała się w tematyce, która jest daleko od zwykłych logicznych wyjaśnień. Poruszane w powyższych opowiadaniach tematy są naprawdę intrygujące, gdyż nawet nowoczesna nauka nie odkryła wszystkich tajemnic ludzkiego umysłu, ani nie potrafi wytłumaczyć wielu zjawisk. Szczególnie ciekawą sprawą są przeczucia, które tutaj z jednej strony wydają się być czymś nadprzyrodzonym, a z drugiej mają swoje logiczne wytłumaczenie. Mamy w tym zbiorze naprawdę różnorodność opowiadań, a wszystkie posiadają aurę tajemniczości. Jest też wiele zaskakujących zakończeń i zwrotów akcji. Jedyne co może być mylące to to, że książka jest reklamowana jako "najbardziej  przerażające sprawy Poirota i panny Marple", a tych dwoje jest tu jak na lekarstwo. Jednak oczywiście i tak te opowiadania są wspaniałe. Jeśli lubicie połączenie kryminału ze zjawiskami nadprzyrodzonymi to książka idealna dla Was. Serdecznie polecam. 



Bibliografia:
  1. A.Christie, Śmierć nadchodzi jesienią, Wydawnictwo Dolnośląskie 2022, można kupić np. tu: https://www.empik.com/smierc-nadchodzi-jesienia-christie-agatha,p1321664283,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/smierc-nadchodzi-jesienia

środa, 9 listopada 2022

CZY DUCHY SĄ PRAWDZIWE? - COLIN DICKEY "GHOSTLAND. AMERYKA I JEJ NAWIEDZONE MIEJSCA"

 


    Ostatnio zastanawiałam się czemu Halloween trwa tylko jeden dzień 😃. Fajnie by było gdyby taka atmosfera trwała dłużej, dlatego też postanowiłam pozostać w tym klimacie. W końcu chyba jesienne wieczory idealnie się do tego nadają. Dlatego też chciałam napisać o niedawno wydanej książce Colina Dickeya pt. "Ghostland. Ameryka i jej nawiedzone miejsca." Przyznam szczerze, że podróż po Ameryce jest jednym z moich marzeń. Bardzo chciałabym zobaczyć takie tradycyjne miejsca jak Vegas, Hollywood, Nowy York, Florydę itp. Jednak interesują mnie też miejsca historyczne jak Salem, Boston, Providence (miasto Lovecrafta) oraz południe Stanów jak z "Przeminęło z wiatrem". Fantastycznie też by było zobaczyć różne nawiedzone miejsca. Jednak na razie musi to niestety pozostać w sferze marzeń, ponieważ taka wyprawa byłaby bardzo kosztowna. Dlatego też zainteresowałam się tą książką. Jeśli nie mogę na razie odbyć podróży fizycznie, to chociaż dzięki temu będę miała jej jakąś namiastkę.
    Autor książki jest nie tylko dziennikarzem, ale też nauczycielem akademickim, dlatego do obranego przez siebie tematu podchodzi w sposób naukowy. Książka składa się z czterech części oraz wstępu, w których autor odwiedza nawiedzone miejsca z podziałem na ich rodzaje. Warto przeczytać również wstęp, chociaż jest on stosunkowo długi, ponieważ Dickey wyjaśnia w nim w jaki sposób pojmuje nawiedzenie i jak będzie ono przedstawione. 
    W części pierwszej mamy pewien standard, czyli nawiedzone domy. Opisane są tu miejsca znane jak Salem czy Winchester House oraz mniej znane jak Shockoe Bottom w Richmond (gdzie mieścił się targ niewolników). Jeśli chodzi o Winchester House, to moja wiedza była w sumie ograniczona do tego co przeczytałam w Internecie i d o filmu o tym domu (chodzi o "Winchester. Domu duchów" z 2018 r.). W filmie było to zupełnie inaczej przedstawione i byłam nawet zdziwiona jak naprawdę wyglądała rzeczywistość. Bardzo ciekawe jest to, że autor w każdym przypadku przedstawia tło historyczno-socjologiczne danego nawiedzenia. Pewne rzeczy są dla nas wiadome i nie musimy posiadać do tego specjalistycznej wiedzy jak np. że tak zwane czarownice były niewinnymi ofiarami oraz w jak straszny sposób w dawnych czasach traktowano niewolników (chociaż bardzo ciekawa jest historia o duchu niewolnicy, która zakochała się w swoim panu i zabiła jego rodzinę). Jednak innych faktów możemy już nie być świadomi nie znając dogłębnie tematu np. historia tajemniczej rodziny samobójców. 


    W części drugiej dowiadujemy się o nawiedzonych hotelach, restauracjach oraz domach publicznych, z czego te ostatnie wydają się najciekawsze. Hotele czy restauracje wydają się raczej oczywistymi miejscami do nawiedzeń przez duchy - wiadomo, że w hotelach tak jak w domach umierają ludzie, a restauracjach może dojść np. do zamachu albo porachunków. Jednak domy publiczne to już mniej oczywiste miejsca nawiedzenia, chyba że ktoś nie wytrzymał "chwili uniesień" 😃. I to właśnie w tej książce jest najciekawsze - autor odwiedza nie tylko standardowe miejsca, ale też takie które nie przyszłyby nam do głowy. Chociaż zastanawiałam się kiedyś jak to by było zatrzymać się w takim nawiedzonym hotelu - myślę, że byłoby to ciekawe przeżycie. Co do restauracji to chyba nie bardzo, bo mogłoby to wpłynąć na trawienie 😁.


      W trzeciej części odwiedzamy miejsca publiczne, czyli cmentarze, więzienia i szpitale psychiatryczne. Cmentarze i szpitale to miejsca chyba najczęściej nawiedzane prze duchy - bywają też tłem wydarzeń wielu horrorów. Ciekawszą opcją wydają się więzienia, w których bardzo często dochodzi do nadużyć. Ta część podobała mi się najbardziej - chyba każdy bałby się eksplorować nawiedzony szpital psychiatryczny, a jednak ta opcja kusi wielbicieli horrorów i poszukiwaczy duchów. 


    Czwarta część obfituje w różne opowieści z miast i miasteczek. Jest tutaj poruszana m.in. historia Nowego Orleanu po przejściu niszczycielskiego huraganu Katrina. Ciekawy jest również epilog, który opowiada o tym, że nawet nowoczesna technologia może być nawiedzona. 


    Czy "Ghostland" to tradycyjne opowieści o duchach, które odwiedzają różne miejsca wywołując przerażenie i gęsią skórkę? Na pewno nie do końca, bo byłoby to duże uproszczenie. Colin Dickey w swojej książce przedstawia historie o duchach w szerszym kontekście. Dowiadujemy się przede wszystkim nie jakie miejsce jest nawiedzane i przez kogo, ale dlaczego się tak dzieje. Duchy u Dickeya są przedstawione w sposób historyczno-socjologiczny, naukowy. Tutaj bardziej opisane są "nawiedzenia" właśnie w cudzysłowie, ponieważ autor bardziej obala krążące wokół danego miejsca historie i pokazuje w jaki sposób doszło do ich rozprzestrzenienia. Czytając tę książkę nie czujemy strachu czy adrenaliny, mamy za to wciągające historie pokazane w szerokim kontekście społecznym. Bardzo podobało mi się w jaki sposób pisarz przedstawił tragiczną historię niewolników oraz rdzennych Amerykanów. Miejsca, gdzie dochodziło do okrutnego wykorzystywania ludzi i eksterminacji, nie są nawiedzane przez duchy, ale przez ból i cierpienie, które na zawsze odcisnęły na nich piętno. Pokazana jest tutaj np. znana historia rodziny Lalaurie, która naprawdę mrozi krew w żyłach, jednak nie ze względu na duchy, ale na to co może jeden człowiek zrobić drugiemu. Książka podobała mi się, ponieważ jest bardzo interesująca i można dzięki niej zdobyć naprawdę ciekawą wiedzę. Ja jako, że jestem z wykształcenia historykiem, to bardzo doceniam rzetelną pracę badawczą jaką autor wykonał - jest to pozycja idealna do zajęć z historii socjologii. Jednak przyznaję szczerze, że nie było to do końca to czego się spodziewałam - jestem jednak fanką klasycznych opowieści o duchach. Uwielbiam historie z dreszczykiem, które można opowiadać w deszczową noc przy kominku. Tutaj to było przedstawione trochę zbyt sucho i metodycznie. Jest to bardziej rozprawka naukowa, więc jeśli ktoś liczył na dreszczyk emocji, to może się rozczarować. Ponadto brakowało mi w tej książce fotografii - zazwyczaj stanowią one cenne uzupełnienie treści i podkreślają jej klimat. Trochę szkoda, bo tutaj ich brak jest naprawdę odczuwalny. Mimo tego uważam jednak, że książkę naprawdę warto przeczytać, ponieważ stanowi źródło naprawdę cennej wiedzy. Choć zazwyczaj czytam fikcyjne opowieści o duchach, to wydaje mi się, że dobrze mi zrobi od czasu do czasu zejście na ziemię i poczytanie o konkretach 😁. Chociaż jakże ciekawsze jest jednak słuchanie mrożących krew w żyłach opowieści, nawet jeśli nie są one prawdziwe. Jednak szczerze polecam przeczytać tę książkę, nie tylko fanom duchów. Cieszę się, że mogłam choć na chwilę odbyć tę mentalną podróż po Stanach Zjednoczonych. Może kiedyś zrealizuję swoje marzenie i wybiorę się tam naprawdę. 



Bibliografia:
  1. C.Dickey, Ghostland. Ameryka i jej nawiedzone miejsca, Wydawnictwo Literackie 2022, można kupić np. tu: https://www.empik.com/ghostland-ameryka-i-jej-nawiedzone-miejsca-colin-dickey,p1322759603,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/ghostland-ameryka-i-jej-nawiedzone-miejsca

poniedziałek, 31 października 2022

HAPPY HALLOWEEN - JEŹDZIEC BEZ GŁOWY



    Dzisiaj moje ulubione święto, a więc Halloween. Mimo, że oczywiście lubię pozostałe pory roku to uważam, że jesień ma najwięcej uroku, a poza tym właśnie wtedy wypada Halloween, którego zawsze z niecierpliwością wyczekuję. Uwielbiam tę atmosferę - drzewa mienią się przepięknymi kolorami, spadają z nich liście tworząc swoisty jesienny dywan, a wieczorem można usiąść w wygodnym fotelu z grzanym winem, kocykiem i książką. Dla mnie to najlepszy relaks. Wprawdzie u nas w Polsce nie ma takiej tradycji halloweenowej jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie domy są naprawdę bogato udekorowane, dzieci przywiązują wielką wagę do swoich przebrań, a nawet są specjalne sklepy, które otwierają się tylko raz w roku. Na ulicach jest bardzo gwarno i wielu ludzi świętuje i dobrze się bawi. Szkoda, że u nas tak to nie wygląda, bo ja bym była pierwsza do tego typu zabawy :-) .


Jednak i u nas w sklepach nawet miesiąc wcześniej pojawiają się halloweenowe ozdoby i można upolować naprawdę ładne rzeczy. I oczywiście nakupować dużo słodyczy - taki mały pretekst :-) . Ja zawsze też mam jakieś słodycze w zapasie gdyby ktoś przyszedł. Jednak wieczór Halloween to dla mnie wyjątkowa chwila - lubię ugotować coś fajnego, a wieczorem siąść na ciekawy seans filmowy, a potem poczytać dobrą książkę. Jednym z moich ulubionych filmów na Halloween jest "Jeździec bez głowy" Tima Burtona z 1999 r. Uważam, ze nie ma lepszego i bardziej klimatycznego filmu na Halloween.  


"Jeździec bez głowy" 1999 r.


    Młody konstabl Ichabod Crane (Johnny Depp) zostaje wysłany do małego miasteczka Sleepy Hollow, aby rozwiązać zagadkę serii morderstw. Crane jest znany z nowoczesnych metod śledczych, co niekoniecznie podoba się jego przełożonym, więc chcą dać mu nauczkę. Na miejscu okazuje się, że ofiary zostały pozbawione głów, które to sprawca zabrał ze sobą. Ku zdziwieniu młodego śledczego mieszkańcy Sleepy Hollow zdają się wiedzieć kto stoi za tymi makabrycznymi zbrodniami - upiorna postać zwana Jeźdźcem bez głowy. Był on heskim najemnikiem, który siał postrach wśród swoich wrogów, jednak zginął on w walce dwadzieścia lat wcześniej. Co znamienite odrąbano mu głowę - dlatego teraz powstał z martwych i poszukując swojej głowy zabiera ją innym, aby zabrać je do piekła - tak przynajmniej uważają zabobonni osadnicy. Crane, jako człowiek nauki, nie wierzy w zjawiska nadprzyrodzone i uważa, że za te zbrodnie odpowiada człowiek z krwi i kości, a w tym stwierdzeniu utrwalają go możni miasteczka, którzy zachowują się jakby coś ukrywali. Postanawia rozpocząć śledztwo, a pomaga mu córka właściciela ziemskiego Katrina Van Tassel (Christina Ricci) oraz syn jednej z ofiar młody Masbath (Marc Pickering). Okazuje się, że Ichabod będzie musiał zmierzyć się nie tylko z upiornym Jeźdźcem, ale też z własną traumatyczną przeszłością. Nawet nie potrafię opisać jak bardzo uwielbiam ten film - jest jednym z moich ulubionych. Wszystko budzi mój podziw - mamy tu przede wszystkim ciemną, mroczną atmosferę, wspaniałe zdjęcia i scenografię idealną dla horroru oraz epoki, w której dzieje się akcja filmu. Oczywiście to wszystko w typowej estetyce charakterystycznej dla wybitnego twórcy jakim jest Tim Burton, znany przede wszystkim z takich hitów jak "Sok z żuka", "Edward Nożycoręki" czy "Gnijąca panna młoda". Wspaniała jest też oczywiście gra aktorska począwszy od fantastycznego Johnnego Deppa, który idealnie zagrał genialnego, trochę ekscentrycznego, trochę pierdołowatego policjanta. Zresztą uważam, że Depp jest tak dobrym aktorem, że gdyby mu kazano zagrać słup na drodze to też świetnie by wypadł. Pozostali aktorzy też świetnie wypadli, m.in. Christopher Walken, Miranda Richardson, Michael Gambon czy Christina Ricci. Dlatego uważam, że ten film będzie doskonałym wyborem na Halloween - jeśli ktoś jeszcze nie widział do naprawdę zachęcam, a jeśli ktoś już oglądał, to myślę że warto sobie odświeżyć. 
    Do stworzenia tego filmu zainspirowała Burtona twórczość amerykańskiego pisarza i historyka Washingtona Irvinga. Nie czytałam wcześniej jego opowiadań, więc ucieszyłam się że trzy z nich ukazały się w czerwcu tego roku nakładem Wydawnictwa Nowa Baśń. Tom nosi tytuł "Jeździec bez głowy i inne opowiadania". 


    Pierwszym opowiadaniem jest oczywiście tytułowy "Jeździec bez głowy". Młody nauczyciel Ichabod Crane wiedzie beztroskie życie - posada go satysfakcjonuje oraz zapewnia dach nad głową i serdeczność rodziców dzieci, które uczy. Interesuje się też bardzo folklorem miejsca, w którym aktualnie przebywa - są to okolice rzeki Hudson i Senna Dolina. Jest to obszar zamieszkały głównie przez osadników holenderskiego pochodzenia, wśród których krąży wiele legend i opowieści o nadprzyrodzonych zjawiskach i czarach. Kiedy Crane zaleca się do córki lokalnego farmera Katriny Van Tassel, słyszy mroczną opowieść o Jeźdźcu bez głowy - upiorze, który był kiedyś heskim najemnikiem, a teraz poluje na okolicznych mieszkańców, którzy w nocy zapuścili się w ciemny las. Crane jeszcze nie wie, że przyjdzie mu się spotkać z tą straszliwą zjawą. Jest to krótkie, przyjemne opowiadanie, które zawiera bardzo dużo informacji o folklorze tej części Stanów Zjednoczonych nad rzeką Hudson. Od razu widać, że pisał to historyk, ponieważ skupia się właśnie na takich etnograficznych detalach. W opowiadaniu jest ciekawa atmosfera powieści grozy, która na pewno może urzec fanów opowieści niesamowitych. Jednak byłam zdziwiona jak bardzo ono odbiega od filmu - chyba inspiracją była historia Jeźdźca i nazwiska niektórych postaci. Jednak mimo to naprawdę warto przeczytać, bo opowiadanie jest ciekawe i można się wiele dowiedzieć o folklorze dawnych Stanów Zjednoczonych. 


    Drugie opowiadanie zatytułowane jest "Rip Van Winkle". Tytułowy bohater to mieszkaniec małej wioski u podnóża gór Catskills. Jest to prosty, poczciwy człowiek o raczej biernym charakterze. Jako, że biedaczek ma żonę sekutnicę, lubi wraz z psem Wilkiem wypuszczać się do lasu i w góry. Pewnego razu spotyka tam dziwnego człowieka, który woła go po imieniu, mimo że Rip go nie zna. Nieznajomy prowadzi naszego bohatera w głąb wąwozu, gdzie biesiadują mężczyźni w dziwnych strojach. Rip postanawia skusić się na alkohol, który piją mężczyźni jednak okazuje się, że popełnił duży błąd - traci przytomność i budzi się w zupełnie innej rzeczywistości. To opowiadanie jest bardziej nadprzyrodzone od poprzedniego. Pomysł jest bardzo ciekawy i szkoda, że opowiadanie jest tak krótkie, bo można było bardziej ten potencjał wykorzystać. Jednak mimo to bardzo dobrze się czyta i znów mamy tutaj dużo elementów folklorystycznych - widać, że autor miał dużą wiedzę na temat holenderskiego osadnictwa nad rzeką Hudson. Myślę nawet, że to opowiadanie jest lepsze od poprzedniego. 
    Ostatnim opowiadaniem jest "Upiorny narzeczony". Akcja tym razem dzieje się w Niemczech, na wzgórzach Odenwaldu, gdzie mieszkał baron von Landshort wraz ze swoją córką. Dziewczyna była znana ze cnót wszelakich - urody, skromności, ogłady itp. Nic więc dziwnego, że ojciec chciał ją wydać za najzacniejszego kawalera. Dogadał się więc z ojcem hrabiego von Altenburg, szacownym arystokratą. Na czas wesela młody człowiek został zwolniony z wojska i wraz z przyjacielem udał się w drogę do zamku narzeczonej. Jednak zostali oni napadnięci przez zbójników, a hrabia śmiertelnie ranny. Na zamku barona z niecierpliwością oczekiwano szczęśliwego wybranka, ten jednak bardzo się spóźniał. Jednak w końcu ku radości wszystkich pojawił się, żeby poznać swoją piękną narzeczoną. Jak to w ogóle możliwe? Jest to opowiadanie bardziej w stronę opowiastki, podania. Ma ciekawą atmosferę, ale na pewno nie jest to klasyczna opowieść o duchach. Jednak czasem warto sięgnąć po tego typu twórczość chociażby dla odskoczni i dla zapoznania się z czymś innym, nowym.
    Podsumowując Halloween to idealne święto, aby najeść się słodyczy, obejrzeć fajny horror i przeczytać ciekawą książkę. Następnego dnia większość z nas udaje się na cmentarze w związku ze świętem Wszystkich Świętych, a wtedy zazwyczaj nie ma czasu na relaks. Dlatego poświęćmy ten dzień, czy popołudnie tylko dla siebie, aby jak najlepiej je wykorzystać. Jeśli ktoś nie lubi horrorów może obejrzeć inne halloweenowe filmy jak "Hocus pocus" oraz przeczytać ciekawy kryminał, czy romans z jesienią w tle. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Ja też mam nadzieję się zrelaksować i objeść słodyczami, co Wam wszystkim też życzę. HAPPY HALLOWEEN. 








Bibliografia:
  1. Youtube.com
  2. Filmweb.pl
  3. Wikipedia.pl
  4. W.Irving, Jeździec bez głowy i inne opowiadania, Wydawnictwo Nowa Baśń 2022, można kupić np. tu: https://www.empik.com/jezdziec-bez-glowy-i-inne-opowiadania-irving-washington,p1308198170,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/jezdziec-bez-glowy-i-inne-opowiadania


sobota, 15 października 2022

KSIĄŻKA NA WEEKEND - KSIĄŻKOWE "SLASHERY"

    Ostatnio mam wrażenie, że powinnam ogłosić coś w rodzaju jesieni z Agathą Christie, ponieważ moje posty albo są o jej twórczości albo do niej nawiązują. Chyba wpadłam jak Alicja do króliczej nory - jak już mnie wciągnęło, to szybko nie wypuści. Jednak jest to u mnie normalne, ponieważ jest to moja najukochańsza pisarka, od książek której jestem totalnie uzależniona. Uwielbiam jej twórczość i myślę, że przy wyborze książek podświadomie kieruję się jej cechami. Teraz miałam ochotę na pozycje podobne do "I nie było już nikogo", o której już wcześniej pisałam pod kątem slasherów. "Slashery" napisałam w cudzysłowie, ponieważ nie są to do końca książki, w których morderca w stylu Jasona Voorheesa lata w masce hokejowej i zabija przypadkowe osoby. Bardziej miałam na myśli książkę, w której ofiary są odcięte od świata, a pomiędzy nimi jest zabójca, który zabija z konkretnych powodów.


Ruth Ware "Jedno po drugim"


    Oczywiście nie mogłam nie sięgnąć po książkę autorki, która jest nazywana współczesną Agathą Christie (chociaż nie do końca mogę się zgodzić z tą tezą, ale to już temat na inny post). Do luksusowego domku we francuskich Alpach przybywają pracownicy firmy Snoop - start-upu technologicznego, którzy wymyślili aplikację do słuchania muzyki. Na miejscu są już gospodyni Erin i kucharz Danny, którzy mają zająć się gośćmi. Od razu widać, że jest to ciekawa zbieranina - ludzie młodzi, ambitni, przebojowi, nastawieni na sukces, a przynajmniej tak to wygląda na zewnątrz. Mamy tu więc aroganckiego szefa, byłą modelkę, komputerowego geeka, agresywnego prawnika itp. Kiedy jednak pojawia się propozycja wykupu firmy, między pracownikami dochodzi do rozłamu. Mimo to postanawiają się dobrze bawić i wybierają się na narty. Niestety jedna osoba nie wraca z tego wypadu i wygląda na to, że uległa śmiertelnemu wypadkowi. Od tej chwili wydarzenia toczą się w zawrotnym tempie - na domek spada lawina, która odcina go od świata i ginie kolejna osoba, chociaż tym razem nie ma już wątpliwości, że to nie był wypadek. Wśród odciętych od świata ludzi grasuje morderca, który nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć swój cel.


Jest to bardzo wciągająca książka, od której trudno się oderwać - czytelnik bardzo chce poznać prawdę. Myślę, że dużym plusem tutaj są postacie - naprawdę są dobrze rozrysowane, szczególnie narratorki, czyli Erin i Liz. Potrafią też wzbudzić w czytelniku emocje - nie raz miałam ochotę wziąć jednego z drugim i ich zdzielić za bycie bucem i arogantem, bo to wyglądało tak jakby sukces, który osiągnęli predysponował ich to takich zachowań. Jednak autorka w świetny sposób pokazuje wyobrażenie, może trochę stereotypowe, jakie ma większość ludzi o takich firmach i ich pracownikach. Ciekawą postacią jest też Danny, czyli buńczuczny szef kuchni. Może na początku akcja nie jest zbyt wartka, jednak później wraz z kolejnymi morderstwami atmosfera zagęszcza się i cały czas zastanawiamy się o co w tym wszystkim chodzi - czy o grube pieniądze, co jest zawsze potężnym motywem, czy o coś zupełnie innego. Myślę, że wątki związane z morderstwami i czymś na kształt śledztwa są też dobrze przedstawione, chociaż liczyłam na większy dreszczyk niepokoju. Niestety dość szybko wytypowałam mordercę - trochę szkoda, bo liczyłam na końcu na jakiś niesamowity zwrot akcji, który nie nadszedł. Niemniej jednak bardzo dobrze mi się tą książkę czytało i fani takich klimatów nie powinni być zawiedzeni.


Shari Lapena "Niechciany gość"

    Mitchell's Inn to luksusowy hotel położony w górach, w środku lasu. Wydaje się, ze to idealne miejsce na wypoczynek. Tak właśnie myśli grupka osób, którą skusiły śnieżne klimaty i piękne krajobrazy. Wszystko wydaje się wspaniałe - komfortowe warunki, przytulne pokoje, jedzenie na najwyższym poziomie. Jednak załamanie pogody sprawia, że hotel zostaje odcięty od świata. I wtedy staje się najgorsze - ginie piękna narzeczona bogatego biznesmena. Dziewczyna spadła ze schodów. Na początku wydaje się, ze to wypadek. Jednak z czasem goście obecni w hotelu zaczynają mieć wątpliwości, które zostają rozwiane kiedy ginie kolejna osoba. Wtedy zaczyna wyglądać na to, że morderca jest wśród nich. Jednak kto to może być - przyjaciółki z problemami, starsza para próbująca odbudować swoje małżeństwo, adwokat niegdyś oskarżony o morderstwo, czy narzeczony ofiary? Nie wydaje się to mieć sensu, jaki miałby być motyw. Jednak z czasem wychodzi na to, że każdy z obecnych ma coś do ukrycia. Czy morderca dokończy swoje dzieło zanim nadejdzie ratunek? 


Tutaj też mamy typową intrygę w stylu Agathy Christie - grupka pozornie niepowiązanych ze sobą osób, zamknięta przestrzeń, brak możliwości ucieczki i morderca eliminujący kolejne ofiary. Jest też oczywiście uczucie osaczenia i podejrzliwości wobec pozostałych osób. Autorka dużą wagę przywiązuje do psychicznych rozterek swoich postaci, dlatego też mamy dość dobry wgląd w targające nimi emocje. Oczywiście morderca kryje się w cieniu i tutaj naprawdę wszyscy są na równi podejrzani. Intryga jest dobrze skonstruowana, dlatego też kiedy dochodzi do kolejnych morderstw, wcale nie rozjaśnia nam to sytuacji. Ciekawe są też zachowania poszczególnych osób wobec niebezpiecznej sytuacji, czyli cały wachlarz ludzkich zachowań od opanowania po ślepą panikę. Zakończenie jest satysfakcjonujące, chociaż miałam wrażenie, że morderca nie jest jakoś szczególnie sprytnym i przebiegłym mistrzem zbrodni - bardziej sprzyjały mu okoliczności. Chociaż sama końcówka, czyli ostatnie dwie strony to niezły twist. Proszę o więcej takich w książkach. "Niechciany gość" to naprawdę solidna pozycja dla fanów "I nie było już nikogo". Dodatkowym atutem jest to, że nie ma tutaj brutalnych i makabrycznych opisów zbrodni - jest to rasowy kryminał w klasycznym stylu. 


Sarah Pearse "Sanatorium"


    Elin Warner, brytyjska policjantka przebywająca na urlopie, na zaproszenie brata przybywa wraz z partnerem Willem do luksusowego szwajcarskiego hotelu Le Sommet. Kobieta zmaga się z porażką swojego ostatniego śledztwa oraz traumą z dzieciństwa - jej młodszy brat Sam utonął w wieku zaledwie ośmiu lat. Jej drugi brat Isaac właśnie zaręczył się z dawną przyjaciółką Elin Laure i mimo niesnasek chce porozumieć się z siostrą. Laure jest pracownicą hotelu, który powstał na miejscu dawnego sanatorium dla gruźlików. Nie cieszyło się ono dobrą sławą - pacjentów leczono za pomocą niehumanitarnych metod, a podczas budowy hotelu zaginął architekt Daniel Lemaitre. Wkrótce po przybyciu Elin i Willa ginie bez śladu także Laure, a niedługo po tym zostają odnalezione zwłoki pokojówki. Sprawę utrudnia fakt, że z gór spada lawina i hotel zostaje odcięty od świata. Elin postanawia rozpocząć śledztwo, które zdaje się prowadzić głęboko w przeszłość. Wkrótce ginie kolejna osoba, a Elin ma wrażenie, że właściciel hotelu coś ukrywa. Na jaw wychodzą niewygodne fakty, ale najgorsze jest to że policjantka będzie musiała zmierzyć się sama ze sobą.


Ta książka już trochę bardziej przypomina slasher - mamy tu mordercę w masce i brutalnie zabite ofiary. Ciekawa jest też tajemnica otaczająca dawne sanatorium - eksperymenty, które kiedyś wykonywano na pacjentach odciskają straszne piętno na nowym hotelu. Powiązanie historii z teraźniejszością jest naprawdę interesujące i dosyć niespodziewane. Akcja jest wciągająca, a najlepsze momenty mrożące krew w żyłach są wtedy kiedy pojawia się morderca w masce. Klimat jest naprawdę świetny - hotel skrywający w sobie tajemniczą przeszłość, Alpy Szwajcarskie, lawina odcinająca bohaterów od świata, a tym samym od jakiejkolwiek pomocy, morderca w masce i traumatyczne przeżycia głównej protagonistki. Zakończenie może nie jest jakieś bardzo wgniatające w fotel, a motywacje mordercy są trochę naciągane, ale ogólnie robi dobre wrażenie. Poza tym autorka dodała zaskakujący epilog, który sugeruje ciąg dalszy. Jedyne co mi się nie podobało to irytująca postawa głównej bohaterki - ja rozumiem, że w książkach czy filmach często występuje policjant z traumami, ale miałam wrażenie, że Elin cały czas strasznie użala się nad sobą i zachowuje się infantylnie, co jak na policjantkę było trochę żałosne. Jednak ogólnie książka mi się podobała, jest ciekawa, wciągająca i chętnie sięgnę po kontynuację z nadzieją, że główna bohaterka trochę weźmie się za siebie :-) . 
    Mamy więc trzy książki z podobną akcją w tle - hotel/pensjonatu w górach, lawina odcinająca wszystkich od świata oraz grasujący wśród bohaterów morderca. Te trzy książki mimo podobnej akcji znacznie się od siebie różnią, jednak pokazuje to jak świetny jest to klimat dla powieści. Odcięcie od świata i niemożność uzyskania pomocy potęguje strach bohaterów oraz zaraża tym nas czytelników. Nie raz zastanawiałam się co ja zrobiłabym na ich miejscu - człowiek chce myśleć, że nie wpadłby w panikę tylko starał się myśleć trzeźwo, aby wybrnąć z trudnej sytuacji, jednak tak naprawdę nikt z nas nie wie jakby zareagował. Dzięki takim książkom możemy jednak poczuć napięcie i dreszczyk emocji siedząc wygodnie w fotelu. Naprawdę polecam przeczytać wszystkie trzy książki, gdyż będą idealnymi towarzyszkami na długie jesienne wieczory. 




Bibliografia:
  1. R.Ware, Jedno po drugim, Czwarta Strona Grupa Wydawnictwa Poznańskiego sp. z o.o. 2022, można kupić np. tu: https://www.empik.com/jedno-po-drugim-ware-ruth,p1290503732,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/jedno-po-drugim
  2. S.Lapena, Niechciany gość, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2018, można kupić np. tu: https://www.empik.com/niechciany-gosc-lapena-shari,p1212467238,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/niechciany-gosc-2
  3. S.Pearse, Sanatorium, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2022, można kupić np. tu: https://www.empik.com/sanatorium-pearse-sarah,p1288993844,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/sanatorium-3
    

czwartek, 29 września 2022

KRYMINAŁ A TRUE CRIME - AGATHA CHRISTIE I ARTHUR CONAN DOYLE

 


    Często zastanawiam się jak to jest być pisarzem ( nie, nie skrybą :-) . Na pewno trzeba mieć talent, dużo samozaparcia i pracowitości. Co jednak z wiedzą? Czy potrzebna jest specjalistyczna wiedza i wykształcenie w danej dziedzinie? Pisanie kryminałów czy thrillerów np. medycznych na pewno bardzo się różni od pisania romansów. Oczywiście nie umniejszam pisarzom romansów, ponieważ oni muszą mieć umiejętność wpływania na emocje. Chodzi mi bardziej o to, że w dzisiejszych czasach, gdzie dostęp do wiedzy jest powszechny za sprawą Internetu, pisarze opisujący zbrodnie muszą bardziej się starać, ponieważ wiele rzeczy da się sprawdzić. W praktyce oznacza to, że muszą być bliżej true crime niż kiedyś.
    True crime to gatunek literacki, który opiera się na faktach - opisuje i analizuje prawdziwą zbrodnię. Często są to książki, ale też filmy i podcasty. Ja osobiście jako fanka kryminałów uwielbiam true crime, a szczególnie lubię słuchać kryminalnych podcastów. I często jest tak jak powiedział Mark Twain "Prawda jest dziwniejsza od fikcji...". Jak to mówią "najlepsze scenariusze pisze życie". I jest to prawda, ponieważ sprawy często poruszane w podcastach są tak dziwne, zagmatwane i nieprawdopodobne, że jest wręcz niemożliwe, że zdarzyły się naprawdę, a jednak. Są to sprawy, których by nie wymyślił nawet najlepszy pisarz. Często są to zagadki wyjaśnione, jednak wiele z nich nie doczekało się rozwiązania i to może powodować frustrację. Tutaj przewagę ma fikcja literacka, ponieważ w niej zazwyczaj dostajemy rozwiązanie - takie, które podoba nam się bardziej lub mniej, ale jest. Dla wielu pisarzy prawdziwe życie stanowi inspirację i duża część książek w mniejszym lub większym stopniu opiera się na prawdziwych sprawach. A jak było kiedyś, kiedy nie było podcastów, a ludzie dowiadywali się o zbrodniach z gazet, a dla rozrywki czytali kryminały? 
    Największą moim zdaniem pisarką kryminałów pozostaje Agatha Christie. Jest to oczywiście moje subiektywne zdanie, ale nie jestem w tym odosobniona. Niektórym jej kryminały mogą nie opowiadać, ponieważ jej kariera pisarska rozpoczęła się ponad 100 lat temu, a więc może "trącić myszką" i być średnio realistyczna. Jednak jak pokazuje Carla Valentine w swojej książce "Morderstwo nie jest takie proste. Agatha Christie między kryminałem a true crime" może być to mylne założenie. Od dawna już chciałam zapoznać się z tą książką, ponieważ jak już wcześniej wspominałam jestem wielką fanką Królowej Kryminałów i bardzo interesowała mnie analiza jej dzieł przez profesjonalistę z dziedziny kryminalistyki (Carla Valentine jest technikiem patologii).


Autorka analizuje twórczość Christie zestawiając ją z ówczesną oraz obecną wiedzą kryminalistyczną. Trzeba podkreślić, że Christie nie miała wykształcenia medycznego ani kryminalistycznego, ale w czasie I wojny światowej pracowała w szpitalu oraz jako technik farmaceutyczny. Stąd też mogła zdobyć szeroką wiedzę z zakresu patologii i toksykologii. Ponadto żywo interesowała się różnymi metodami śledczymi, czytała najnowsze doniesienia prasowe w sprawie głośnych zbrodni oraz wymieniała się spostrzeżeniami z innymi autorami powieści kryminalnych w ramach Klubu Detektywów. Valentine w swojej książce udowadnia, że Agatha Christie posiadała naprawdę szeroką wiedzę kryminalistyczną, a nawet w pewnych dziedzinach wyprzedzała swoją epokę. Posiłkowała się najnowszymi osiągnięciami w sprawie metod śledczych. W swoich książkach używała np. daktyloskopii, czyli nauki o odciskach palców - używają jej najsłynniejsi detektywi Christie, czyli Hercules Poirot i panna Marple. Co ciekawe Poirot, o ile jest bardziej nastawiony na kontekst psychologiczny zbrodni, bada także wnikliwie miejsce zbrodni pod kątem śladów kryminalistycznych i robi to w sposób prawidłowy i nowatorski jak na tamte czasy kiedy nie było zestawów do takich badań (czyli używa pęsety, chusteczek, kopert itp.). Dodatkowo jak pisze Valentine w swojej książce, chociaż Królowa Kryminałów nie lubiła broni palnej, dość dobrze orientuje się w balistyce, chociaż nie udało jej się uniknąć paru błędów. Oprócz tego w swoich dziełach często używa np. analizy pisma, odcisków stóp, plam krwawych i oczywiście trucizn. Jej wiedza w tej dziedzinie jest naprawdę imponująca. Wydaje się też, że zbrodnia dokonana za pomocą trucizny jest najciekawsza i często trudna do wykrycia - ślady postrzału czy ran kłutych raczej trudno przeoczyć, a trucizny mogą być niewykrywalne. W swojej twórczości Christie często odnosi się też do słynnych spraw kryminalnych jej czasów jak np. Crippena czy Lizzie Borden. Świadczy to o tym, że też żywo interesowała się true crime, chociaż za jej czasów inaczej to wyglądało niż obecnie. Ogólnie w książce "Morderstwo nie jest takie proste" autorka w sposób bardzo ciekawy i rzetelny analizuje powieści Agathy Christie oraz podaje wiele faktów z dziedzin kryminalistyki i przedstawia historię ich powstania. Jest to naprawdę profesjonalna wiedza, wiele wnosząca dla fanów true crime oraz Królowej Kryminałów. Wprawdzie w dzisiejszych czasach przeciętny widz ma sporą wiedzę kryminalistyczną za sprawą seriali takich jak "CSI", jednak tutaj ta wiedza jest szeroka, przedstawiona w przystępny sposób i stanowi naprawdę ważne źródło informacji. Szczerze polecam zapoznać się z tą książką, bo warto. 


    W pewien sposób książka Carli Valentine pokazuje, że nie trzeba mieć wykształcenia medycznego czy skończyć szkołę Policji, żeby napisać kryminał. Wystarczy się po prostu o profesjonalną wiedzę postarać. Tak było kiedyś, a jak jest dzisiaj? Internet może być bronią obosieczną - z jednej strony można z niego czerpać masę wiedzy, jednak można ją też zweryfikować. Jest też oczywiście jeszcze jedna sprawa - dzisiejszy śledczy posiadają najsilniejszą broń przeciwko przestępcom, która nawet nie śniła się detektywom za czasów Christie, czyli analizą DNA. Dlatego też pod tym kątem tamtejsze sprawy dziś nie miały by racji bytu. Chociaż mimo to uważam jej książki za fantastyczne, a jak wiemy czasem DNA na nic się zdaje, kiedy nie ma go do czego porównać. Stąd zatrważająca liczba spraw nierozwiązanych, czego nie powinno być tak dużo skoro dysponujemy najnowocześniejszymi metodami. 
    Jak to jednak wygląda w odniesieniu do drugiego wielkiego pisarza kryminałów, czyli Arthura Conan Doyle'a. W przeciwieństwie do Agathy Christie, Doyle miał wykształcenie medyczne - był lekarzem, a postać swojego największego detektywa, czyli Sherlocka Holmesa oparł na wybitnym szkockim lekarzu Josephie Bellu. Poza tym Holmes, bardziej niż Poirot, skupia się na analizie kryminalistycznej np. pozostałości tytoniu, rodzajach wiązań lin, włókien, dokonuje analizy chemicznej itp. Oczywiście dla niego też najważniejsza jest dedukcja, ale ślady są równie ważne. Dlatego też czasem można spotkać się z żartami w stylu dedukcji Holmesa, że np. zbrodni dokonał jednooki, niski mężczyzna z siwiejącą brodą, z jednym palcem większym u nogi, chory na łuszczycę. Czy zatem Conan Doyle miał łatwiej niż Christie? Niekoniecznie, ponieważ był dużo od niej starszy i jego kariera rozpoczęła się wcześniej, kiedy było mniej metod śledczych niż za jej czasów. Jednak tutaj ciekawy aspekt przedstawia książka Margalit Fox pt. "Arthur Conan Doyle i sprawa morderstwa. Prawdziwe śledztwo twórcy Sherlocka Holmesa". 


    21 grudnia 1908 r. w Glasgow została zamordowana Marion Gilchrist - starsza dama mieszkająca samotnie, jedynie ze służącą Helen Lambie. Kobieta żyła raczej skromnie, nie licząc jej wielkiego zamiłowania do biżuterii, którą chowała w dziwnych miejscach. Nie utrzymywała też kontaktu z rodziną, czasem jedynie odwiedzała ją siostrzenica Margaret Birrell, mieszkająca w pobliżu. Wieczorem 21 grudnia jej sąsiad mieszkający piętro niżej Arthur Adams usłyszał dziwne odgłosy dochodzące z jej mieszkania. Udał się na górę, aby to sprawdzić jednak nic nie zauważył. Kiedy odgłosy się powtórzyły, wrócił na górę. Tam natknęła się na niego Lambie, która wracała ze sprawunków. Kiedy weszła do środka zauważyła tam mężczyznę, który minął oboje i wyszedł z mieszkania jak gdyby nigdy nic. Niestety kiedy weszli głębiej do mieszkania odnaleźli starszą panią, która miała strasznie pogruchotaną czaszkę. Wezwana na miejsce policja stwierdziła, że nie ma śladów włamania, ale część rzeczy staruszki przetrząśnięto. Lambie stwierdziła, że zginęła diamentowa broszka w kształcie półksiężyca. Dr John Adams, który dokonał oględzin zwłok stwierdził, że rany mogły zostać zadane stojącym nieopodal krzesłem. Brutalne zabójstwo starszej kobiety wstrząsnęło opinią publiczną, która domagała się szybkiego aresztowania sprawcy. W tym samym czasie niejaki Oscar Slater, pochodzący z Niemiec Żyd, zastawił w lombardzie diamentową broszkę w kształcie półksiężyca. Nie był on uczciwym obywatelem - był hazardzistą i stręczycielem. Na domiar złego wkrótce wypłynął do Nowego Yorku pod zmienionym nazwiskiem. Policja szybko wpadła na jego trop. Został aresztowany w Nowym Yorku i rozpoznany przez świadków. Sąd skazał go na karę śmierci, którą zamieniono na dożywocie. Sprawa wydaje się prosta, a jednak taka nie była i do akcji wkroczył sam Arthur Conan Doyle. 

Oscar Slater, Źródło Wikipedia

    Jak podkreśla Margalit Fox w swojej książce Slater był idealnym podejrzanym - imigrant, Żyd, tzw. szemrany typ - uosabiał wszystko czego bano się w epoce wiktoriańskiej. Jednak dowody przeciwko niemu i jego proces to była jedna wielka farsa. Okazuje się, że praktycznie skazano go za to kim był, a nie za to co zrobił. To bardzo ubodło szlachetną, rycerską wizję imperium jaką całe życie wyznawał Conan Doyle i dlatego postanowił pomóc. W 1912 r. wydał broszurę zatytułowaną "Sprawa Oskara Slatera", w której dosłownie zmiażdżył ustalenia oskarżycieli. Powtórzył to we wstępie do książki dziennikarza Williama Parka w 1927 r., który twierdził, że Slater był niewinny. Conan Doyle wskazał rażące błędy policji m.in. broszka zastawiona przez Slatera nie była tą, która została zabrana pannie Gilchrist, świadkowie zostali zmanipulowani, ponieważ przed okazaniem pokazano im jego zdjęcie, w ogóle ich zeznania były niespójne, szczególnie Lambie i nie wzięto pod uwagę zeznania doktora Adamsa. To tylko kilka z uchybień, było ich dużo więcej. Dzięki staraniom Parka i Conan Doyle'a, Slater w końcu odzyskał wolność, jednak dopiero po 19 latach. 
    Sprawa ta jest znakomitym przykładem, że wbrew temu co Conan Doyle twierdził, był równie dobrym detektywem co jego bohater. Posiadał niesamowitą zdolność dedukcji, oszlifowaną jeszcze przez nauki u Josepha Bella. Sprawa Slatera nie była jedyną, w którą Conan Doyle się zaangażował - doprowadził m.in. do uniewinnienia niejakiego George'a Edaljego, oskarżonego o okaleczanie bydła. Tak więc twórca Sherlocka Holmesa posiadał nie tylko talent pisarski, ale także śledczy, który jest bardzo ciekawie opisany w książce Margalit Fox. Autorka przedstawia też inne sprawy Conan Doyle'a oraz wnikliwie analizuje sprawę Slatera. Jest to naprawdę wciągająca pozycja. 
    Jak widać dwoje najsłynniejszych pisarzy kryminałów było niesamowicie utalentowanych i pracowitych. Dzięki temu mogli stworzyć swoje wspaniałe dzieła, które do dzisiaj cieszą czytelników. Opierali się nie tylko na swojej wiedzy i doświadczeniu życiowemu, ale także intuicji i spostrzegawczości. Pokazuje to, że kryminał i true crime zawsze wzajemnie się przenikały i myślę, że właśnie to czyni powieści kryminalne tak ciekawymi. 






Bibliografia:
  1. Wikipedia
  2. C.Valentine, Morderstwo nie jest takie proste. Agatha Christie między kryminałem a true crime, Wydawnictwo Sine Qua Non, Kraków 2022, można kupić np. tu: https://www.empik.com/morderstwo-nie-jest-takie-proste-agatha-christie-miedzy-kryminalem-a-true-crime-valentine-carla,p1296095545,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/morderstwo-nie-jest-takie-proste-agatha-christie-miedzy-kryminalem-a
  3. M.Fox, Arthur Conan Doyle i sprawa morderstwa. Prawdziwe śledztwo twórcy Sherlocka Holmesa, Wydawnictwo Poznańskie 2019, można kupić np. tu: https://www.empik.com/arthur-conan-doyle-na-tropie-zbrodni-fox-margalit,p1229431532,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/arthur-conan-doyle-i-sprawa-morderstwa-prawdziwe-sledztwo-tworcy-sherlocka-holmesa

piątek, 23 września 2022

FILMY W STYLU STARYCH KRYMINAŁÓW Z PRZYMRUŻENIEM OKA - CZY WARTO OGLĄDAĆ?

 

    
    Ostatnio w swoich postach narzekałam na niedosyt dobrych horrorów, a dzisiaj sobie ponarzekam na brak dobrych kryminałów :-) . W końcu Polak musi sobie ponarzekać, to już nasza cecha narodowa :-) . Mówiąc jednak poważnie mam na myśli niedosyt filmów, które byłyby w stylu klasycznych kryminałów, czyli po pierwsze typowe miejsce zbrodni np. rezydencja na odludziu, historyczny teatr lub staroświecki hotel. Po drugie ofiara np. bogaty potentat lub znienawidzony szantażysta, którego to wiele osób chciałoby widzieć martwego. Po trzecie grono podejrzanych, z których każdy ma motyw, każdy coś ukrywa i miał jednakowe szanse na popełnienie zbrodni. Po czwarte detektyw prowadzący żmudne śledztwo i na końcu przedstawiający rozwiązanie wszystkim zgormadzonym w jednym miejscu. Czyli mówiąc krótko typowy, klasyczny kryminał. Dawnej było dużo ekranizacji znanych kryminałów oraz filmy Hitchcocka, teraz jednak kino bardziej jest nastawione na brutalne thrillery i filmy akcji. Na szczęście w tym temacie coś drgnęło kiedy w 2019 r. do kin wszedł film "Na noże" w reżyserii Riana Johnsona ze świetnym Danielem Craigiem w roli głównej. Wtedy też okazało się, że jednak jest zapotrzebowanie na takie filmy, ponieważ odniósł on duży sukces. Na tyle duży, że zdecydowano się na dwie kontynuacje, z których to pierwsza pojawi się na Netflixie w grudniu tego roku. W oczekiwaniu na ten mam nadzieję świetny film, można obejrzeć inne w podobnym stylu, jednak trochę bardziej na luzie i z przymrużeniem oka. Mam tu przede wszystkim na myśli premierę filmową z 16 września, czyli "Patrz jak kręcą" w reżyserii Toma George'a. 


"Patrz jak kręcą" 2022 r.


    Film wydaje się być swoistym hołdem dla Agathy Christie, a ja wszystko co jej dotyczy biorę w ciemno. Podczas imprezy po spektaklu "Pułapki na myszy" (sztuki Królowej Kryminałów, która jest najdłużej wystawianą sztuką w historii) dochodzi do morderstwa - ginie znany hollywoodzki reżyser Leo Kopernick (Adrien Brody). Miał on przenieść sztukę na plan filmowy, jednak mimo że był cenionym reżyserem nie był on zbyt lubiany, łagodnie mówiąc. Mało tego osoby przebywające w teatrze miały motyw, żeby się go pozbyć np. scenarzysta, którego scenariusz nie podobał się reżyserowi, producent mający brudny sekret, czy zazdrosny aktor. Tak więc każdy jest podejrzany i wydaje się, ze nikt nie ma alibi. Śledztwo prowadzi inspektor Stoppard (Sam Rockwell), a pomaga mu konstabl Stalker (Saoirse Ronan). Wkrótce ginie kolejna osoba, a nasi detektywi nie są nawet blisko rozwiązania zagadki. "Patrz jak kręcą" jest typową komedią kryminalną i nie udaje, że jest czymś innym. Chociaż mamy ewidentne nawiązania do klasyki jest to film zrobiony na luzie. I tak właśnie należy do niego podchodzić. Akcja i postacie są trochę pogmatwane, ale przyjemnie się ogląda. Jeśli chodzi o plusy to są nimi na pewno motywy z typowej powieści kryminalnej, czyli te o których wspomniałam już wyżej - stary teatr, nielubiana przez nikogo ofiara, podejrzani, z których każdy ma motyw i sposobność oraz detektyw rozwiązujący sprawę. Końcówka jednak jest trochę inna niż w typowym kryminale i na pewno bardzo podobałaby się reżyserowi, który zginął. Oprócz tego podobała mi się gra aktorska - szczególnie Saoirse Ronan w roli zbyt nadgorliwej pani konstabl, której zapał można by rozdzielić między jeszcze przynajmniej pięciu ludzi. Dobrze też wypada Sam Rockwell w roli ciapowatego detektywa, chociaż mam wrażenie, że nie do końca wykorzystano duży potencjał tego aktora. Dobry jest też Adrien Brody w roli nielubianego reżysera - naprawdę wzbudza irytację i ma się ochotę nim potrząsnąć. Podobał mi się też David Oyelowo w roli ekscentrycznego scenarzysty - bardzo barwna postać. Akcja w filmie jest dosyć wartka i jest parę zabawnych scen. Co do minusów to jest nim moim zdaniem osoba mordercy - wiem, że to miała być komedia, ale bez przesady oraz sama postać Agathy Christie, która pojawia się w filmie, jednak jest chyba trochę zbyt prześmiewczo pokazana. Zauważyłam też drobne nawiązanie do jej twórczości niezwiązane z "Pułapką na myszy" , ale z inną książką, ciekawe czy inni fani też to wychwycili. Ogólnie film mi się podobał, jednak naprawdę trzeba do niego podejść z przymrużeniem oka, ponieważ jeśli ktoś idzie do kina z nadzieją, że będzie to drugie "Na noże" to się może rozczarować. Jednak myślę, że naprawdę warto go obejrzeć, ponieważ jest to przyjemna komedia w starym stylu.


"Zabójczy rejs" 2019 r.


    Komedia kryminalna w reżyserii Kyle'a Newacheck'a wyprodukowana przez Netflixa. Nowojorski policjant Nick Spitz (Adam Sandler) bardzo chce zostać detektywem, jednak już trzeci raz oblewa egzamin. Ukrywa jednak ten fakt przed swoją żoną - Audrey (Jennifer Aniston) jest wielką fanką kryminałów i jest bardzo dumna z męża. W ramach prezentu rocznicowego Nick zabiera żonę w podróż po Europie. W samolocie jednak Audrey poznaje bogatego dziedzica Charlesa Cavendisha (Luke Evans), który zaprasza Spitzów na rejs jachtem jego wuja milionera Malcolma Quince'a (Terence Stamp). Podczas uroczystej kolacji wuj ogłasza zgromadzonej rodzinie i przyjaciołom, że cały swój majątek zapisuje nowo poślubionej żonie Suzi (Shioli Kutsuna). Jednak zanim udaje mu się podpisać testament gaśnie światło, a następnie Quince zostaje zasztyletowany. Wszyscy obecni na miejscu są podejrzani, ale inspektorowi de la Croix (Dany Boom) najbardziej podejrzani są Spitzowie jako obcy w tym towarzystwie. Nick i Audrey, aby oczyścić się z zarzutów postanawiają sami rozwiązać zagadkę. Nie jest to jednak takie proste, ponieważ okazuje się, że wszyscy mieli motyw. Wkrótce ginie kolejna osoba, a Spitzowie są w niebezpieczeństwie. Czy uda im się udowodnić swoją niewinność i rozwiązać sprawę? Tutaj też mamy typową komedię kryminalną, tylko nie retro ale bardziej nowoczesną. I jest to kolejny film, do którego trzeba podejść na luzie. Podkreślam, że ten film nie predysponuje do bycia ambitnym, ale ma dostarczyć rozrywki i moim zdaniem na tym polu naprawdę się sprawdza. Jest więc tutaj dużo wątków nawiązujących do klasyki kryminału, wartka akcja i parę zabawnych scen. Bardzo podobał mi się też duet Sandler-Aniston, który polubiłam od czasu "Żony na niby". W ogóle gra aktorska jest tutaj moim zdaniem na poziomie - z dobrej strony pokazują się m.in. Luke Evans, Gemma Arterton czy Dany Boon, którzy do swoich ról podchodzą na luzie, czyli tak jak ma być. Wiadomo wątki kryminalne są naciągane, jednak film bardzo przyjemnie się ogląda i stanowi on miłą rozrywkę. Dlatego też uważam, że jeśli ma się ochotę na niezobowiązujący, relaksujący seans, to ten film będzie idealny. 


"W jak morderstwo" 2021 r. 


Teraz coś z naszego rodzimego podwórka, ponieważ jak już wcześniej wspominałam uważam, że trzeba wspierać naszą narodową twórczość. Gospodyni domowa i fanka kryminałów Magda Borowska (Anna Smołowik), wychodząc pewnego wieczoru z psem, natyka się na zwłoki zamordowanej kobiety. Chociaż nie zna ofiary rozpoznaje naszyjnik, który ta miała na sobie - wydaje jej się, że należy do jej zaginionej przed laty przyjaciółki Weroniki. Śledztwo prowadzi komisarz Jacek Sikora (Paweł Domagała), który jest znajomym Magdy ze szkoły i dlatego też kobieta chce mu pomóc i odnaleźć swoją przyjaciółkę. Wygląda na to, że trop prowadzi do domu senatora Bruno Szeligi (Rafał Królikowski) gdzie ofiara była ostatnio widziana jak wszczyna awanturę. Magdzie udaje się dowiedzieć, że zamordowana też przyjaźniła się z Weroniką i podejrzewa, że ona również pragnęła dowiedzieć się co się z nią stało i przypłaciła to życiem. Okazuje się też, że pomocną rękę wyciąga do Magdy przystojny weterynarz (Jacek Knap) oraz ekscentryczny uzdrowiciel Robert Mazur (Piotr Adamczyk). Kiedy jednak zaginięcie Weroniki okazuje się bardziej skomplikowaną sprawą niż to z początku wyglądało, Magda jest w niebezpieczeństwie. Czy mimo tego uda jej się odkryć tajemnicę sprzed lat? Jest to kolejny film, do którego należy podejść z dystansem. Widziałam, że na forach nie jest on zbyt dobrze oceniany, ja jednak wyłamię się z tego trendu i powiem, że mi się podobał. Jest to bardzo przyjemna komedia, która podobnie jak wyżej wymienione nie udaje poważnego dzieła. Jest tutaj sierotowata główna bohaterka, fanka kryminałów, która boleśnie odczuła stratę przyjaciółki i bardzo chce dowiedzieć się prawdy. Może ona trochę irytować swoim infantylnym zachowaniem, ale jest naprawdę sympatyczna. Jedyne momenty kiedy miałam ochotę nią potrząsnąć nie były podczas jej ślamazarnego śledztwa, ale kiedy dawała się pomiatać mężowi-dupkowi, którego miałam ochotę kopnąć w wiadome miejsce. Podobał mi się Paweł Domagała jako piedołowaty detektyw - był w tym wszystkim taki pocieszny. I o dziwo nie zirytował mnie Piotr Adamczyk - jego postać była przerysowana i zarazem komiczna. Ogólnie postacie były nawet ciekawe i dobrze zagrane np. Dorota Segda jako typowa żona senatora oraz Szymon Bobrowski jako podejrzany biznesmen. Tak naprawdę nie wiem czemu ludzie czepiają się tego filmu - w moim odczuciu był całkiem przyzwoity oraz stanowił miłą odmianę od typowych głupawych komedyjek. Owszem intryga kryminalne nie była zbyt ambitna, ale mnie się ten film bardzo przyjemnie oglądało. 
    Podsumowując - czy warto oglądać filmy w stylu starych kryminałów, ale takie z przymrużeniem oka? Myślę, że jak najbardziej. Jest to oczywiście moje subiektywne zdanie i wielu osobom wyżej wymienione filmy mogą się nie spodobać i jak najbardziej to rozumiem. Nie każdy przepada za tego typu rozrywką i woli dzieła ambitniejsze, a takie mogą być dla niego co najwyżej średniawe. Ja jednak bardzo lubię takie filmy - mają one nawiązania do klasyki kryminału, a więc tego co lubię najbardziej oraz nie wymagają wiele od widza - ma on się zrelaksować i dobrze bawić. Jeśli o mnie chodzi to często potrzebuję takiej odskoczni - od pracy, codziennych obowiązków i stresów. Nie wszystko co oglądam musi być mądre i ambitne. Czasem też mam wrażenie, że ludzie niepotrzebnie idą do kina z konkretnymi wymaganiami i często się rozczarowują. Ja staram się podejść do oglądanych filmów bez uprzedzeń - jeśli jakiś film był nawet fajny i przyjemny to super, jeśli nie to trudno - przynajmniej spędziłam czas w kinie, zazwyczaj z bliską mi osobą, więc czego mam żałować. Dlatego też każdemu życzę dystansu i luźnego podejścia do tego co ogląda - wierzcie mi to naprawdę przydaje się w życiu. 




Bibliografia:
  1. Filmweb.pl
  2. Netflix Polska
  3. Youtube.com

czwartek, 15 września 2022

BIBILIOTEKA GROZY - H.P.LOVECRAFT "CIEŃ SPOZA CZASU"

 


    Dziś chciałam zająć się najnowszą pozycją Biblioteki Grozy Wydawnictwa C&T, czyli książką H.P.Lovecrafta "Cień spoza czasu". Myślę, że tego znakomitego mistrza weird fiction nie trzeba nikomu przedstawiać. Tym razem jest to zbiór opowiadań, z których większość (a może nawet wszystkie) została już wcześniej wydana, ja jednak nie posiadam wszystkich dlatego też oczywiście zdecydowałam się na zakup. Ponadto cieszę się, że mogłam sobie parę z nich odświeżyć. Książka składa się z dziesięciu opowiadań, w tym najbardziej znanych jak "Zeznanie Randolpha Cartera" czy "Model Pickmana". Ja chciałabym się skupić na tych, których nie czytałam oraz tych, których treść miałam ochotę sobie przypomnieć. Jednym z moich ulubionych opowiadań Lovecrafta są "Szczury w murach". 
    Bohaterem opowiadania jest potomek starego rodu de la Poer. Jego syn zginął na wojnie, ale wcześniej zaprzyjaźnił się z Edwardem Norrysem, którego stryj był obecnym właścicielem dawnej rezydencji rodu de la Poer. Nasz bohater postanawia odkupić zrujnowaną posiadłość i przywrócić ją do świetności. Przy okazji dowiaduje się, że o tym miejscu krążą przerażające opowieści i okoliczni wieśniacy unikają go jak ognia. Sam ród uważany jest za przeklęty - przodek narratora Walter uciekł do Stanów po tym jak dokonał rzezi na własnej rodzinie, która z resztą była odpowiedzialna za przeprowadzanie mrocznych rytuałów. Jednak bohater opowiadania nie wierzy w te opowieści, póki w nowo wyremontowanym domu nie zaczyna słyszeć dziwnych dźwięków dochodzących zza ścian. Wkrótce też odkrywa tajemniczą kryptę, w której prawdopodobnie składano ofiary. Pytanie tylko czy będzie on gotowy na to co kryje w sobie mroczna rezydencja? Myślę, że twórczość Lovecrafta można podzielić na dwie kategorie: pierwsza proponuje nam wędrówkę po nieznanych krainach i miejscach o kosmicznych wręcz właściwościach. Druga zaś pokazuje głęboko skrywane tajemnice, nienazwaną grozę i czający się w ciemności obłęd. Opowiadanie "Szczury w murach" należy do tej drugiej kategorii. Nie mamy tutaj typowego nawiedzenia - bardziej zło tak głęboko zakorzenione, że nie ma od niego ucieczki, tak jak od własnych więzów krwi. Lovecraft jak zawsze potrafi w genialny sposób wpływać na lęki czytelnika - kto by się nie bał słysząc w środku nocy skrobanie za ścianą przywodzące na myśl hordę wygłodniałych szczurów. Dla fanów mistrza weird fiction jest to pozycja obowiązkowa.


    Kolejnym świetnym opowiadaniem, którego akurat wcześniej nie czytałam jest "Głuchy, niemy i ślepy" napisane wspólnie z C.M. Eddym jr. Przedstawia ono historię poety Richarda Blake'a, który w wyniku wojny stał się całkowicie odcięty od świata - był głuchy, niemy i ślepy. Jednak jego umysł nadal pozostawał aktywny - poeta interesował się podaniami i ludowymi opowieściami, co było tym bardziej wytłumaczalne, że mieszkał w dawnej posiadłości Tannerów, którzy byli podejrzewani o uprawianie czarnej magii. Blake mieszkał w rezydencji wraz ze swoim służącym Dobbsem, który jednak pewnego dnia wybiegł z domu w stanie całkowitej aberracji umysłowej. Miejscowy lekarz wraz z kilkoma innymi mężczyznami postanowił udać się do posiadłości Tannerów, aby sprawdzić co się stało. Okazało się, że Blake nie żyje, ale zostawił po sobie maszynopis, w którym napisał co działo się w ostatnich chwilach jego życia. Maszynopis, który przybyłych na miejsce mężczyzn przeraził do szpiku kości. Bardzo podobało mi się to opowiadanie, ponieważ jest trochę inne od zwyczajowych dzieł Lovecrafta. Oczywiście są tutaj tajemnicze obrzędy i nienazwana groza, ale bardzo ciekawa jest historia przedstawiona przez człowieka, który mimo że jest całkowicie odcięty od świata, doświadcza czegoś przerażającego zupełnie innymi zmysłami. Już samo to, że człowiek jest całkowicie odcięty od świata zewnętrznego jest dostatecznie przerażające. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jakie to może być uczucie. Jednak tutaj jest to przedstawione naprawdę realistycznie i pobudza wyobraźnię. 


    Tytułowe opowiadanie "Cień spoza czasu" też przeczytałam pierwszy raz. Narratorem jest Nathaniel Peaslee, który przez pięć lat znajdował się w stanie dziwnej amnezji. Był on profesorem ekonomii politycznej i podczas wykładu w 1908 r. doznał osobliwego załamania nerwowego - jakby ktoś obcy zajął jego ciało. Przytomność umysłu odzyskał dopiero pięć lat później. Lekarze bezradnie rozkładali ręce - nie mieli zielonego pojęcia co się stało. Dopiero po jakimś czasie do naszego bohatera zaczęły wracać wspomnienia co działo się z nim podczas tych pięciu lat - głównie pod postacią snów. Okazało się, że jego umysł podróżował po nieznanych krainach, zdobywał nieosiągalną dla zwykłego człowieka wiedzę i doświadczał niesamowitych rzeczy. W snach pojawiały się niezwykłe budowle, będące dziełami Wielkiej Rasy, która zamieszkiwała Ziemię na długo przed pojawieniem się człowieka. W czasie tych podróży poznał też innych ludzi, którzy doświadczyli tego samego co on. Kiedy Peaslee postanowił napisać artykuły na temat swoich przeżyć, odzywa się do niego pewien inżynier prowadzący prace na pustyni w Australii - natrafił on bowiem na pozostałości budowli, które przywodzą na myśl te, które widział on w swoich snach. Nasz bohater postanawia zorganizować ekspedycję i odkryć ślady tajemniczych stworzeń, które przed milionami lat zamieszkiwały Ziemię. Jednak czy będzie w stanie stawić czoło temu co tam zobaczy? To opowiadanie jest typowe dla twórczości mistrza weird fiction i nieco podobne do "W górach szaleństwa", "Bezimiennego miasta" czy "Przemiany Juana Romero". Mamy tutaj podobne motywy - odkrywanie szczątków dawnej cywilizacji, która jest tak samo fascynująca jak i przerażająca oraz dziwne załamanie nerwowe potrafiące zaprowadzić człowieka do nieznanych dla niego kosmicznych krain. Nie oznacza to oczywiście, że te wszystkie opowiadania są "na jedno kopyto" - za każdym razem dowiadujemy się czegoś nowego o byłych mieszkańcach naszej planety. Chociaż przyznam szczerze, że tego typu opowiadania są tymi trudniejszymi w twórczości Lovecrafta - pełno w nich szczegółowych opisów krain, budowli, cech kosmicznych stworzeń, które nie są wcale łatwe w odbiorze. Ja jednak wolę te o tajemniczych rytuałach. Tu jest takie typowej ujęcie kosmologiczne. Jednak oczywiście opowiadanie jest naprawdę mistrzowsko napisane i myślę, że warto przeczytać. 


    W "Dzienniku Alonza Typera", którego współautorem jest William Lumley, dowiadujemy się, że tytułowy bohater interesował się zjawiskami nadprzyrodzonymi i udał się do zrujnowanego domu van der Heylów, którzy byli podejrzani o uprawiane czarnej magii. W swoim dzienniku dzień pod dniu opisuje wrażenia jakie wywarło na nim stare domostwo. Typer był świadom obecności nadnaturalnych bytów i złowrogiej atmosfery spotęgowanej przez otaczające go portrety rodziny van der Heylów, którzy sprawiali wrażenie hybryd mających w sobie cechy węży. Typer odnajduje stare, zakazane księgi oraz tajemniczą kryptę, która prawdopodobnie służyła okrutnym celom. Z dnia na dzień z kartek dziennika wyziera się coraz więcej przerażenia i obłędu. Na jak straszliwą tajemnicę natknął się Alonzo Typer, czy odkryje dlaczego się tu znalazł i czy będzie w stanie stawić temu czoło? Jest to kolejne opowiadanie Lovecrafta traktujące o tajemniczych rytuałach i przeklętym rodzie. Jest to chyba jeden z jego ulubionych motywów i mój także. Narracja w formie dziennika powoduje, że zapartym tchem śledzimy losy bohatera i łatwiej identyfikujemy się z targającymi nim emocjami. Czarna magia, nadprzyrodzone byty, przekleństwo i groza wyzierające się z każdego kąta nawiedzonej rezydencji to jest zdecydowanie to czego potrzeba fanowi powieści grozy. Tutaj jest to wszystko zawarte i można doświadczyć podobnych emocji mimo, że opowiadanie jest raczej krótkie. Jednak taki mistrz jak Lovecraft potrafi zrobić na czytelniku piorunujące wrażenie już na kilku stronach. 


    Oczywiście wszystkie opowiadania zawarte w "Cieniu spoza czasu" są fantastyczne i warte przeczytania. Na szczególną uwagę zasługuje również króciutka "Historia Necronomiconu", ponieważ jest to księga, która bardzo często pojawia się w twórczości Lovecrafta i dlatego warto wiedzieć skąd się wzięła. Poza tym jak już wcześniej wspominałam pozostałe opowiadania to typowe lovecraftowskie klasyki i dla fanów pozycja obowiązkowa. Jednak dla czytelników, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z mistrzem weird fiction, polecałabym najpierw sięgnąć po np. "Zew Cthulhu", "Koszmar z Dunwich" i wcześniejsze opowiadania, które ukazały się nakładem Biblioteki Grozy. W tym tomie jest niejako rozwinięcie jego twórczości i warto najpierw zapoznać się z wyżej wymienionymi, aby lepiej ją zrozumieć. 



Bibliografia:
  1. H.P.Lovecraft, Cień spoza czasu, Wydawinctwo C&T, Toruń 2022, można kupić np. tu: https://bonito.pl/produkt/cien-spoza-czasu

NATASHA PRESTON "PRAWDA CZY WYZWANIE"

    Dzisiaj kolejna powieść znanej pisarki thrillerów Young Adults Natashy Preston pt. "Prawda czy wyzwanie" . Muszę przyznać, że ...