czwartek, 4 sierpnia 2022

TAJEMNICA KUBY ROZPRUWACZA. CZĘŚĆ I - FAKTY



    Kuba Rozpruwacz jest jednym z najbardziej znanych i fascynujących seryjnych morderców w historii. Jego tożsamość od dziesiątek lat jest przedmiotem domysłów i sporów różnorakich badaczy: historyków, kryminologów, pisarzy, detektywów amatorów. Chyba trudno znaleźć kogoś, kto by o nim nie słyszał. Mimo, że mamy tu do czynienia z człowiekiem, którzy bezsprzecznie dopuścił się rzeczy straszliwych, w jakiś sposób budzi on fascynację, na co składa się kilka czynników. Zbrodnie od zawsze budzą zainteresowanie ludzi, dlatego wiele osób uwielbia kryminały, poszukując w nich jakiejś dawki emocji, małego dreszczyku, możliwości uczestniczenia w jakiejś tajemnicy. To, że do dziś nie wiadomo, kim był ten seryjny morderca na pewno wpływa na jego popularność, bo któż z nas nie lubi zagadek i wciągających tajemnic. Wiem, że dla wielu osób jest to temat oklepany, bo już raczej wszystko w nim zostało powiedziane. Ja jednak naprawdę uwielbiam mroczny klimat wiktoriańskiego Londynu i czające się w jego zakamarkach groźne tajemnice. Dlatego też postanowiłam o nim napisać, bo może jednak parę osób słyszało o Rozpruwaczu, ale nie zna szczegółów oraz związanych z nim ciekawych książek, gier czy filmów, a jednak myślę, że naprawdę warto się zapoznać. W swoim poście w dużej mierze opierałam się na książce Paula Begga "Kuba Rozpruwacz", która według mnie najlepiej prezentuje znane fakty. 


    Tło historyczno-społeczne
    Aby lepiej zrozumieć wydarzenia, które miały miejsce w Londynie w 1888 r. musimy poznać tło w jakim są one osadzone. Druga połowa XIX w., to czasy w których różnice w statusie ekonomicznym dzielnic Londynu były bardzo widoczne. Obok bogatych i luksusowych dzielnic West Endu, były też niestety takie należące do East Endu, a jedną z nich była Whitechapel. W tym czasie Londyn przeżywał bardzo duży napływ imigrantów, szczególnie irlandzkich i żydowskich, a oni zazwyczaj osiedlali się masowo w biednych dzielnicach, gdyż ze swoich krajów uciekali w głównej mierze ze względu na biedę. Spowodowało to przeludnienie najbiedniejszych dzielnic, a tym samym dramatyczne pogorszenie się warunków mieszkaniowych. To w jakich warunkach ci ludzie żyli jest wręcz nie do opisania - często były to zaniedbane budynki grożące zawaleniem, w których mieszkało bardzo dużo osób, w noclegowniach panował wszechobecny brud, a przestępczość była największa w całym Londynie. Wprawdzie jakieś kroki w poprawie warunków mieszkaniowych powoli czyniono (w 1885 r. wydano ustawę mieszkaniową), jednak było to o wiele za mało. 

                                               
Mapa Whitechapel z 1889 r.  Źródło: Wikipedia


     Koniec XIX wieku to także druga rewolucja przemysłowa i rozwój fabryk, a co za tym idzie powstawanie ruchów mających na celu poprawę warunków robotników. Idee socjalistyczne takie jak sprawiedliwość społeczna, w tak biednych środowiskach, padały oczywiście na podatny grunt, co doprowadzało do strajków i zamieszek, które często ulegały eskalacji. Do tego dochodziły jeszcze zamieszki i prześladowania na tle rasowym, bo jak wiadomo w Whitechapel była liczna ludność żydowska. Jednak największym problemem była oczywiście prostytucja, która w tej dzielnicy osiągała wręcz horrendalne rozmiary. Głód i bieda często doprowadzały nieszczęsne kobiety do nierządu, ponieważ nie miały do zaoferowania nic poza swoim ciałem. Nawet jeśli chciały uczciwie pracować, zarobki były tak marne, że nie wystarczały na życie. Rząd brytyjski zdawał sobie sprawę ze skali problemu, głównie przez szerzące się w zastraszającym tempie choroby weneryczne (bardzo wiele wśród żołnierzy, co osłabiało brytyjską armię). Ponadto gazety londyńskie często poruszały te zagadnienia - "Pall Mall Gazette" opublikowała w 1885 r. serię artykułów pt. "Dziewicza danina składana dzisiejszemu Babilonowi", która wstrząsnęła opinią publiczną. W artykułach przedstawiano okrutny los kobiet, a często nawet dzieci, które wykorzystywano w straszny sposób. I tutaj powoli zaczęto radzić sobie  z problemem, jednak to znów było za mało. Prostytucja była dla pruderyjnego angielskiego społeczeństwa tematem tabu i dlatego lepiej było o niej nie rozmawiać i udawać, że nie istnieje. W takich to oto warunkach zaczął działać najsłynniejszy seryjny morderca w historii. 



    Kanoniczna piątka

    Do pierwszego morderstwa doszło w piątek 31 sierpnia 1888 r. Na ulicy Buck's Row odkryto zwłoki 43-letniej Mary Ann Nichols. Kobieta była uzależniona od alkoholu i trudniła się nierządem. Morderca poderżnął ofierze gardło i wielokrotnie ranił ją w brzuch, a na policzkach ofiary dostrzeżono siniaki. Ani na ciele, ani na miejscu zbrodni nie było śladów walki. Za narzędzie zbrodni uznano ostrą broń z grubym członkiem. Na początku morderstwo to nie wzbudziło wielkiej sensacji - uznano, że kobieta padła ofiarą gangu. Jednak kiedy gazety zaczęły łączyć sprawę ze wcześniejszymi morderstwami, śledztwo powierzono detektywom ze Scotland Yardu m.in. inspektorowi Robertowie Abberline'owi. 
    Do drugiego morderstwa doszło w sobotę 8 września 1888 r. na Hanbury Street.  Wtedy zginęła Annie Chapman. Chapman podobnie jak Nichols była po czterdziestce, ostro piła i trudniła się nierządem. Tutaj też doszło do poderżnięcia gardła, jednak obrażenia brzucha były już poważniejsze - wycięto jelita i usunięto macicę. To właśnie w jej przypadku padło słynne stwierdzenie patologa, że morderca musiał mieć pewną wiedzę anatomiczną, ponieważ usunął macicę jednym cięciem. Jako, że szybko rozeszły się pogłoski o podobieństwie obu morderstw, na mieszkańców dzielnicy Whitechapel padł blady strach. Zaczęto domagać się od policji bardziej skutecznych działań - zatrzymano dwóch podejrzanych: Johna Pizera, żydowskiego szewca, który wcześniej groził prostytutkom oraz fryzjera Charlesa Ludwiga, ale nie było przeciwko nim dowodów. 
    W niedzielę 30 września 1888 r. doszło do podwójnego morderstwa: na Dutfield's Yard odnaleziono zwłoki Elizabeth Stride, a na Mitre Square Catharine Eddowes. Obie kobiety żyły z prostytucji.  Stride miała poderżnięte gardło, jednak poza tym nie miała żadnych obrażeń, przez co część osób uważa, że nie była ofiarą Rozpruwacza. Jednak wytłumaczono to tym, że mordercę prawdopodobnie spłoszono. Jeśli chodzi o Eddowes to również miała poderżnięte gardło, a oprócz tego poważnie rany twarzy i brzucha - sprawca wyjął jelita, usunąl lewą nerkę i część macicy. Tutaj patolodzy mieli skrajne opinie - jedni uważali, że morderca miał wiedzę anatomiczną, inni że nie miał. Dodatkowo obok miejsca zamordowania Catharine Eddowes odnaleziono zakrwawiony skórzany fartuch oraz napis na ścianie zrobiony białą kredą mówiący, że mniejszość żydowska nie powinna być obwiniana. Niestety szef policji Charles Warren nakazał zmazać ten napis, bojąc się zamieszek. Teraz już zaczęto podkreślać nieudolność policji w znacznym stopniu. 

                               
Rysunek z czasopisma "Punch" Nemesis Zaniedbania - Kuba Rozpruwacz
                       jako symbol braku troski o najniższe warstwy społeczne. Źródło: Wikipedia

    Wkrótce doszło do ciekawych wydarzeń - morderca zaczął wysyłać listy. Pierwszy z nich trafił do Centralnej Agencji Prasowej 27 września 1888 r. i był zatytułowany "Drogi Szefie". Po raz pierwszy morderca nazwał się w nim Kubą Rozpruwaczem. Drugi najbardziej znany list wraz z połową ludzkiej nerki został wysłany do przewodniczącego Komitetu Czujności Dzielnicy Whitechapel Georga Luska. Listy różniły się od siebie charakterem pisma i obecnie podważa się, że w ogóle zostały wysłane przez mordercę. 
    Do ostatniego zabójstwa doszło w piątek 9 listopada 1888 r. Wtedy też odnaleziono zwłoki Mary Jane Kelly w jej mieszkaniu na Miller's Court. Jej ciało było najbardziej okaleczone - poderżnięto jej gardło, zmasakrowano twarz, powycinano organy. Była prawie całkowicie rozebrana, a jej ubrania leżały schludnie poskładane na krześle. Kobieta wykonywała ten sam zawód co poprzednie ofiary, ale była od nich dużo młodsza - miała 25 lat. Uznaje się, że to w jakim stanie odnaleziono jej zwłoki mogło mieć dwojakie znaczenie - modus operandi mordercy mogło ewoluować, a on sam stawał się coraz bardziej brutalniejszy i zuchwały lub Mary Jane mogła go znać. Oficjalnie uznaje się, że wszystkie pięć kobiet padło ofiarą tego samego mordercy, a morderstwo Mary Jane Kelly było ostatnim czynem Kuby Rozpruwacza. Mordercy nigdy nie złapano i nie ustalono dlaczego akurat zamordował te pięć kobiet, a potem zabójstwa ustały.

    Pozostałe domniemane ofiary

    Wiele osób uważa, że kanoniczna piątka to nie jedyne ofiary mordercy z Whitechapel. We wtorek 3 kwietnia 1888 r. zaatakowana została Emma Elizabeth Smith. Udało jej się przeżyć i opisać napastników - kilku mężczyzn, raczej młodych. Jednak w szpitalu okazało się, że doszło do zapalenia otrzewnej i wkrótce kobieta zmarła. Również trudniła się nierządem. Chociaż detektyw Walter Dew uznał ją za pierwszą ofiarę Rozpruwacza, jest to mało prawdopodobne, bo kobietę napadło kilku mężczyzn (chyba, że kłamała), więc wyglądało to na robotę gangu. 
    7 sierpnia 1888 r. zamordowano prostytutkę Mathę Tabram - kobieta otrzymała 39 ran kłutych. Nie uznaje się jej oficjalnie za ofiarę Rozpruwacza, ponieważ charakter jej ran znacznie różnił się odo pozostałych ofiar. 
    20 grudnia 1888 r. znaleziono zwłoki Rose Mylett - chociaż część śledczych uznała, że kobieta padła ofiarą zabójstwa, mogło to być też samobójstwo - kobieta została uduszona. 
    Alice McKenzie znaleziono w środę 17 lipca 1889 r. - wprawdzie miała ona poderżnięte gardło i ślady na brzuchu, ale były one płytsze niż u pozostałych ofiar i zadane prawdopodobnie zupełnie innym narzędziem. 
    10 września 1889 r. odnaleziono kobiecy tułów. Nie udało się zidentyfikować ofiary, dlatego jej sprawę nazwano Morderstwem z Pinchin Street. Jednak i tutaj wydaje się, że rany miały zupełnie inny charakter. 
   Frances Coles odnaleziono martwą 13 listopada 1891 r. Miała obrażenia głowy i poderżnięte gardło, jednak i w tym przypadku nie były one takie same jak u kanonicznej piątki.  

                                  Ilustracja z gazety "Illustrated London News" z 1888 r. zatytułowana
                             Ze strażą obywatelską na East Endzie. Podejrzany osobnik
                                                                                        Źródło: Wikipedia


    Podejrzani

    Podejrzanych w tej sprawie jest naprawdę mnóstwo, dlatego też chciałam się skupić na tych najbardziej popularnych:  
  • Montague John Druitt - podejrzany uznany przez Scotland Yard. Miał być 41-letnim lekarzem, który zniknął po morderstwie Mary Jane Kelly, a jego zwłoki odnaleziono w Tamizie 31 grudnia 1888 r. - prawdopodobnie popełnił samobójstwo; pochodził z dobrej rodziny, ale ponoć miał  problemy natury seksualnej. Jednak okazało się, że tak naprawdę był adwokatem i cierpiał na chorobę psychiczną odziedziczoną po matce i miał alibi;
  • Aaron Kośmiński - polski Żyd, który nienawidził kobiet, a szczególnie prostytutek; był psychicznie chory i w 1889 r. umieszczono go w szpitalu dla obłąkanych; jednak jego zaburzenia sprowadzały się do halucynacji i paranoi, a przy tym nie wykazywał zachowań agresywnych;
  • Michael Ostrog - rosyjski lekarz, który był oszustem i naciągaczem; prawdopodobnie wykazywał zaburzenia psychiczne, jednak był raczej złodziejaszkiem niż mordercą
  • Francis Tumblety - lekarz, który został oskarżony o współudział w zabójstwie prezydenta Lincolna oraz spowodowanie śmierci pacjenta; ponoć miał kolekcję organów ludzkich, w tym macic;
  • George Chapman, w rzeczywistości Severin Klosowski, polski fryzjer z praktyką chirurga; otruł swoje żony, za co został powieszony w 1903 r. ; jednak otrucie to zupełnie inne modus operandi niż Kuby Rozpruwacza;
  • John Pizer - polski Żyd (coś za dużo tych Polaków wśród podejrzanych :-) , zwany "Skórzanym Fartuchem" podejrzany o serię napaści na prostytutki; został on nawet aresztowany, jednak miał alibi i przeciwko niemu nie było żadnych dowodów;
  • Jacob Levy - żydowski rzeźnik, który pracował niedaleko miejsc zbrodni; był częstym klientem prostytutek przez co zaraził się syfilisem, który przeszedł na jego żonę i syna; miał przez to mścić się na prostytutkach, okaleczając je w sposób, aby rany przypominały ludzi chorych na tę wyniszczającą chorobę; sam umarł właśnie na syfilis w 1891 r.; wydaje się być bardzo prawdopodobnym podejrzanym, bo jako rzeźnik miał jakąś wiedzę o anatomii; chciałabym się na chwilę zatrzymać przy jego osobie i zrobić małą, osobistą uwagę - rzekomy motyw zbrodni dotyczący Levy'ego wydaje mi się najgorszy ze wszystkich, ponieważ nikt jemu, czy jakiemukolwiek innemu mężczyźnie nie kazał zadawać się z tego typu kobietami; pod koniec XIX wieku już wiedziano skąd biorą się takie choroby i czym grozi korzystanie z usług pań lekkich obyczajów, tak więc winni są ci którzy z tych usług korzystali, a winić za to te kobiety to straszna hipokryzja; gdyby on czy inni byli przykładnymi mężami, nie mieli by takich problemów;
  • David Cohen - polski Żyd (znowu), chory psychicznie, ponoć znany jako szewc Nathan Kamiński, który był zarażony syfilisem; jednak wygląda na to że tym imieniem i nazwiskiem nazywano każdego Żyda o niewiadomej tożsamości, więc mógł to być każdy;
  • George Hutchinson - robotnik, który ponoć widział Mary Jane Kelly z jakimś mężczyzną w noc morderstwa; jednak jego opis był bardzo szczegółowy, niektórzy uważali, że za bardzo - był wieczór, a on obserwował tą scenę z pewnej odległości; jednak wydaje się, że to jedyny zarzut wobec niego;
  • Walter Sickert - znany malarz, który miał mieć swoje studio na Cleveland Street (co nie zostało dowiedzione) i koneksje w wysokich kręgach; jego związek z Kubą Rozpruwaczem wskazują współcześni pisarze m.in. Patricia Cornwell, a miał być on zamieszany w spisek masoński o czym mowa poniżej;
  • książę Albert Victor - wnuk królowej Wiktorii, następca tronu; miał być chory na syfilis, co spowodowało u niego chorobę psychiczną; jest on jednak bardzo mało prawdopodobnym sprawcą - osoba następcy tronu jest cały czas pilnowana, a portret zuchwałego mordercy nie pasuje do zblazowanego, nastawionego na rozrywki księcia; jednak jego osoba jest związana z teorią spiskową, według której mordercą może być:
  • William Withey Gull - nadworny lekarz królowej Wiktorii, jeden z bohaterów tzw. spisku masońskiego, według którego książę Albert Victor miał potajemnie ożenić się z kobietą z gminu Annie Crook, z którą miał córkę Alice, a pozostałe kobiety o tym wiedziały i szantażowały rząd; dlatego też miały zostać usunięte, czego podjął się właśnie nadworny chirurg, a pomagać mu miał woźnica John Netley; jednak mimo tego, że uwielbiam teorie spiskowe, ta wydaje się bardzo nieprawdopodobna - nie ma żadnych dowodów, że ofiary się znały, a poza tym nie byłyby żadnym zagrożeniem dla rządu - kto przejąłby się ich słowami;

                                                       Książę Albert Victor. Źródło: Wikipedia


                                                   Sir William Withey Gull. Źródło: Wikipedia


    Jest to lista najbardziej popularnych podejrzanych, ale jest ich oczywiście o wiele więcej. Sam Arthur Conan Doyle np. zaproponował teorię, że zabójcą jest kobieta, dlatego nie było śladów walki - inne kobiety nie uważały jej za zagrożenie. Uważano też, że za te morderstwa odpowiadają po prostu uliczne gangi jak np. Old Nichol Gang, któremu te kobiety były winne pieniądze. Niestety raczej już nigdy nie dowiemy się prawdy. Dlatego też mi.in. osoba Kuby Rozpruwacza budzi takie emocje. Jedno jednak można powiedzieć - zabójstwa w Whitechapel zwróciły uwagę opinii publicznej na problemy najuboższych dzielnic Londynu, przez co domagała się ona natychmiastowych reform. Wkrótce uchwalono ustawę wprowadzającą podstawowe normy mieszkaniowe, a jakiś czas potem najbardziej zrujnowane części najuboższych dzielnic zburzono. 
    Kim był najsłynniejszy seryjny morderca w historii? - znaną osobistością z wyższych sfer, rzeźnikiem pałającym chęcią zemsty, tajemniczym lekarzem, a może nikim szczególnym, po prostu zwykłym psychopatą. Każdy, kto interesuje się tą sprawą ma pewnie swoje zdanie. Jedno jest pewne - dopuścił się straszliwych czynów i zasługuje na potępienie, a nie na szaloną popularność. Jednak jak już pisałam na wstępie ludzi od zawsze fascynuje zbrodnia i tak pozostanie. W XIX wieku nie było takich możliwości śledczych jak dzisiaj, można więc przypuszczać, że współcześnie Kuba Rozpruwacz zostałby załapany. Jednak patrząc na ilość obecnie nierozwiązanych spraw, nie można być niczego pewnym.  



Ciąg dalszy nastąpi...




Bibliografia:
  1. P.Begg, Kuba Rozpruwacz, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2010, można kupić na Allegro
  2. Wikipedia


piątek, 22 lipca 2022

NOC KUPAŁY. CZĘŚĆ II - DUCHY


    Wprawdzie Noc Kupały już za nami, jednak dopiero niedawno ukazała się najnowsza pozycja Wydawnictwa Zysk i S-ka traktująca o świecie duchów. To kolejny tom z serii, który opowiada o duchach i innych zjawiskach nadprzyrodzonych. Książka ta jest zbiorem opowiadań, której patronują obrzędy Nocy Kupały. Składa się ona z dwóch części: pierwsza zawiera opowiadania polskich autorów i stanowi podania i legendy z ziem słowiańskich, w drugiej zaś mamy do czynienia z różnymi zjawiskami nadprzyrodzonymi opisanymi przez pisarzy zagranicznych. Nie są to do końca typowe opowieści o duchach. W części pierwszej są to bardziej legendy, podania, klechdy. W części drugiej występują duchy, ale dużo jest też opowiadań, które z duchami nie mają nic wspólnego. Jednak w tej książce znajduje się wiele ciekawych pozycji i fani niesamowitych historii na pewno nie będą zawiedzeni.
    W części pierwszej przeważają pisarze romantyczni, co mnie osobiście bardzo się podoba, ponieważ jest to dla mnie najlepszy okres w literaturze polskiej. Szczególnie do gustu przypadły mi opowiadania Jana Barszczewskiego i Romana Zamorskiego. Jan Barszczewski był pisarzem tworzącym zarówno w języku polskim jak i białoruskim. Często poruszał tematy nadprzyrodzone, ale pisał też typowe historie z dreszczykiem. W pierwszym opowiadaniu pt. "O Nocy Kupały" są po prostu opisane obrządki z nią związane i stanowi ono swoisty wstęp nie tylko to jego twórczości, ale też do całej książki. Godnymi uwagi są pozostałe opowiadania Barszczewskiego: "Wilkołak", "Znamię na ustach" i "Włosy krzyczące na głowie". 
    Pierwsza historia mówi o pewnym człowieku nazwiskiem Marka, który nigdy się nie weselił. Kiedyś zapytany o to dlaczego jest nieszczęśliwy opowiedział o swoich losach. Okazuje się, że kiedyś jako młody człowiek był bardzo radosny. Jednak zakochał się bez pamięci w dziewczynie imieniem Alona. Niestety, mimo że jego uczucie było odwzajemnione, młodzi nie mogli być razem, ponieważ pochodziła ona z bogatego domu, a on był biedny. Rodzice Alony wybrali dla niej innego męża - Jurę, który nie był dobrym człowiekiem. Podczas wesela dudziarz Arciom namawia Markę, aby napił się z nim. Niestety sytuacja okazuje się być ukartowana i w Marku dokonuje się się straszna transformacja - zamienia się w wilkołaka i ucieka, chowając się w lasach. Taki mijają lata, a w naszym bohaterze coraz bardziej dojrzewa chęć zemsty. Uwielbiam historie o wilkołakach i ta też bardzo mi się podobała, ponieważ jest naprawdę nietuzinkowa, dzięki zaskakującemu zakończeniu. Mimo, iż opowiadanie powstało bardzo dawno temu dobrze się je czyta i jest naprawdę wciągające. Wydaje mi się, ze w literaturze polskiej nie ma dużo opowiadań o wilkołakach, dlatego też tym bardziej mnie ono ucieszyło.


"Znamię na ustach" przedstawia historię dziewczyny imieniem Warka, która była bardzo piękną dziewczynką, jednak urodziła się z niewielkim znamieniem na ustach. Mimo to wszyscy uważali, że nie szpeci ono dziewczynki, a wręcz przeciwnie dodaje jej ono urody. Jednak im bardziej było ono chwalone, tym bardziej rosło, aż zaczęło przybierać zatrważające rozmiary. Podejrzewano, że znamię ma coś wspólnego z matką dziewczynki Praksedą, którą podejrzewano o bycie czarownicą - nigdy nie robiła znaku krzyża, w jej karczmie miały dziać się dziwne rzeczy, np. ponoć widziano tam diabły, a dudziarz który drwił z Warki w stanie niepoczytalności błąkał się po lesie. Czy naprawdę Warka i jej matka zaprzedały duszę diabłu? Tym razem mamy opowiadanie o czarownicach, które też jest ciekawe, wciągające i porusza ważną kwestię. Niestety w dawnych czasach, kiedy ktoś rodził się z jakąś skazą, bądź znamieniem zabobonni ludzie uważali, że pochodzi ono od diabła i taka osoba była często skazana na ostracyzm. Opowiadanie to jest bardzo klimatyczne i mimo, że nie ma tutaj zaskakujących zwrotów akcji, to bardzo przyjemnie się je czyta. 


"Włosy krzyczące na głowie" to ostatnie opowiadanie Jana Barszczewskiego, w którym poznajemy historię człowieka imieniem Henryk, który padł ofiarą własnej głupoty i naiwności. Pochodził on z bogatej rodziny i zawsze go rozpieszczano. Niestety kiedy jego rodzice umarli, roztrwonił on swój majątek. Dlatego też ożenił się z córką rządcy Amelią, która miała spory posag. Mimo, że było to małżeństwo z rozsądku, oboje byli szczęśliwi. Jednak pewnego razu w lesie spotkali dziwnego starca. Człowiek ten od razu nie spodobał się Amelii, a wręcz ją przestraszył, jednak Henryk był nim zafascynowany i zaprosił go do siebie. Z czasem całkowicie uległ obcemu człowiekowi, jakby został przez niego opętany. Niestety miało to mieć straszliwe konsekwencje. W tym opowiadaniu mamy sporo niedomówień i nie wiemy dokładnie co spowodowało tragedię bohatera. Dzięki temu historia w nim przedstawiona jest wręcz magiczna oraz stanowi pewną przestrogę. Nigdy nie spotkałam się z tym, żeby czyjeś włosy były opętane, więc tym bardziej mi się ono podobało. 
    Roman Zamorski był romantycznym poetą, z zamiłowania etnografem, co bardzo widać w jego twórczości przedstawionej w tej książce. "Strzyga" opowiada o biednym chłopaku imieniem Marcin, który uratował pewnego starca z rąk rozbójników. W ramach podziękowania starzec postanawia mu pomóc zdobyć bogactwo - córka króla Goździka została zrodzona z grzechu i przez to przeklęta, dlatego też zamieniła się w strzygę. Król obiecał bogactwo temu, który ją odczaruje. Chociaż śmiałków było wielu, nikt nie wyszedł żywy ze starcia z groźnym upiorem. Mimo to Marcin postanawia podjąć wyzwanie. To opowiadanie jest typowym podaniem ludowym, mającym korzenie głęboko w słowiańskim folklorze. Strzyga była straszliwym demonem żywiącym się ludzką krwią - jest słowiańskim odpowiednikiem wampira. Co ciekawe w folklorze strzygi są najczęściej demonami żeńskimi, tak jak w tym opowiadaniu, ale nieczęsto stają się nimi z powodu zrodzenia w grzechu. 


Tytułowy "Dobry starosta" był wspaniałym człowiekiem, uwielbianym w swojej wsi, ponieważ zawsze służył radą i pomocą. Dlatego też wszyscy popadli w rozpacz kiedy umarł. Jednak na łożu śmierci obiecał, że raz w roku w Noc Świętojańską będzie wracał, aby dalej służyć pomocą tym, którzy najbardziej tego potrzebują. Z czasem niestety świat, który zostawił za sobą bardzo się zmienił i mało kto pamiętał o dobrym staroście i znał jego język. Na szczęście znalazł się jeden człowiek - stolarz Maciej, który był Polakiem z Torunia i który postanowił zasięgnąć rady mądrego starosty, co doprowadziło do niesamowitych wydarzeń. To opowiadanie już bardziej pasuje na historię o duchach, ponieważ mamy tu ducha starosty, który jednak nie straszy ludzi, ale wręcz przeciwnie chce im pomóc. Jest to swojego rodzaju przypowieść, która uczy nas o tym, abyśmy wiedli uczciwe życie. 
    Ostatnie opowiadanie Zamorskiego jest związane z wydarzeniami na górze Ślęży, dawniej zwanej "Sobótką". Żyli sobie trzej bracia - synowie bogobojnej wdowy. Dwaj starsi byli mądrzy i wykształceni, a trzeciego uważali za głupca. Kiedy ich matka umarła popadli w rozpacz, ale okazało się, że ratunkiem dla niej jest woda z Góry Sobótki. Jednak żeby się tam dostać trzeba przejść szereg prób i dotychczas nikomu się to nie udało. I tak poszedł najstarszy z braci - nie powrócił. To samo stało się ze średnim. Teraz przyszła kolej na najmłodszego, z którym nikt się nie liczył. Czy uda mu się pokonać Sobótkę? Kolejne opowiadanie, które jest bardziej podaniem, przypowieścią niż opowieścią o duchach. Mamy tu jednak szereg zjawisk nadprzyrodzonych, z którymi główny bohater musi się zmagać. Są to ciężkie i zdradzieckie próby, które są związane z pojawiającymi się dziwami. Jest to bardzo ciekawe opowiadania, chyba najsilniej nawiązujące do słowiańskiego folkloru. 


    W drugiej części książki znajdują się opowiadania zagranicznych pisarzy. Moim zdaniem na szczególną uwagę zasługują te autorstwa Theo Gift oraz Jamesa Granta. Theo Gift to pseudonim pisarki Dorothy Boulger. Przyjaźniła się ona z pisarką Edith Nesbit i dzieliła z nią zamiłowanie do zjawisk nadprzyrodzonych. Opowiadanie pt. "Bez wyjaśnień" przedstawia historię młodego malarza. Pewnego dnia podziwiając przyrodę zabłądził w rozległym parku. W pewnym momencie stanął przerażony, bowiem ujrzał kobietę w staroświeckim stroju, która wydawała się oglądać za siebie jakby była czymś przerażona. Mężczyzna poszedł za nią aby jej pomóc, ta jednak zniknęła. Po dziesięciu latach malarz trafił do Ditchley Abbey, opactwa znajdującego się niedaleko miejsca spotkania dziwnej kobiety, którą mężczyzna rozpoznał na jednym z portretów w galerii. Okazało się, że była to krewniaczka właściciela, żyjąca przed wieloma laty, która zhańbiła rodzinę uciekając ze stajennym. Malarz nie jest jednak przekonany, ponieważ jest pewny, że ją widział i była ona przerażona. Postanawia rozwikłać tą tajemnicę i przywrócić kobiecie jej dobre imię. Jest to typowa historia, które uwielbiam - porządna, staroświecka opowieść o duchach, taka jaka powinna być. Dla fanów klasyki ideał. 


    W drugim opowiadaniu Theo Gift pt. "Melrose Square, numer dwa" mamy do czynienia z nawiedzonym domem. Młoda kobieta wprowadza się do wynajmowanego domu, który od początku wydaje jej się dziwny. Utwierdza się w tym przekonaniu kiedy pewnego wieczoru wyczuwa w pokoju czyjąś obecność - widzi w lustrze tajemniczą kobietę, która jednak znika. Naszą bohaterkę zaczyna to zastanawiać - kiedy wprowadzała się do tego domu wszystkie lustra były zasłonięte. Ponad to służąca - pani Cathers bardzo dziwnie się zachowuje. Czyżby coś ukrywała? Kolejna typowa opowieść o nawiedzeniu i tajemnicy sprzed lat. Ma naprawdę fantastyczny klimat nawiedzonego domu i wiszącego nad nim sekretu. Bardzo dobrze się ją czyta. 


    Innym ciekawym opowiadaniem jest "Zasłonięty portret" Jamesa Granta. Pewien oficer po powrocie z Indii spędza czas w rezydencji swojego przyjaciela i zarazem towarzysza broni. Naszemu bohaterowi bardzo podoba się pobyt, jednak cały czas intryguje go obraz wiszący w bibliotece i zasłonięty kotarą - przyjaciel z jakiś względów nie chce mu go pokazać. Jednak nie może się on oprzeć pokusie i pewnego razu kiedy gospodarza nie ma w domu zerka na tajemniczy obraz - przedstawia on piękną, młodą kobietę. Mężczyzna jest zaintrygowany portretem i uważa, że kryje się za nim jakaś tajemnica. W końcu jego przyjaciel zgadza się opowiedzieć mu historię swojego życia. Nie jest to może szablonowe opowiadanie o duchach - nie mamy tu typowej formy nawiedzenia. Jest to bardziej opowieść o zdradzie, złamanym sercu i karmie, która wygląda na to, że w końcu dopada każdego. Mimo to uważam, że opowiadanie jest ciekawe i zarazem stanowi pewną przestrogę, szczególnie dla kobiet, że miłość jest ślepa i potrafi mocna zranić. 
    Podsumowując książka "Duchy Nocy Kupały" naprawdę mi się podobała, jednak uważam, że jest nierówna. O ile pierwsza część jest naprawdę ciekawa, to druga wypada już gorzej. Przede wszystkim bardzo mi się podobało, że jest tu dużo opowiadań naszych rodzimych pisarzy, które przedstawiają wiele elementów naszego folkloru. Moim zdaniem jest to bardzo ważne, abyśmy kultywowali nasze własne tradycje i doceniali ich bogactwo. Wprawdzie nie są to typowe opowieści o duchach, ale bardziej legendy, podania czy klechdy, ale jednak mają wspaniałą baśniową atmosferę, co naprawdę umila czytanie. Co do drugiej części to poza  opowiadaniami, które wymieniłam to jestem trochę rozczarowana. Nie dość, że nie mają nic wspólnego z Nocą Kupały, to jeszcze w ogóle nic z duchami. Nie wiem, może jako że nigdy nie miałam do czynienia z literaturą chińską to może jej nie rozumiem, ale jakoś mnie nie przekonała. Opowiadanie "Pałac Ramadan-beja" jest podaniem związanym z folklorem arabskim, ale moim zdaniem nie są to "Baśnie Tysiąca i Jednej Nocy". Opowiadania Oscara Wilde'a zaś jakoś mnie nie zainteresowały. Jednak jest to oczywiście moje prywatne zdanie, w końcu każdy lubi coś innego. Niemniej jednak uważam, że jest to pozycja, z którą warto się zapoznać.


Jeżeli chcecie zapoznać się z Częścią I Nocy Kupały zapraszam: http://www.kryminalgrozatajemnica.com.pl/2022/06/noc-kupay-czesc-i-geneza-i-midsommar_21.html




Bibliografia:



piątek, 8 lipca 2022

CZARNY TELEFON

    Nie wiem jak Wy, ale ja cierpię ostatnio na niedosyt horrorów. Przez to coraz częściej zdarza mi się oglądać stare filmy, ponieważ nowe rzadko kiedy mnie satysfakcjonują. Mimo dużego wyboru filmów m.in. na platformach streamingowych mam wrażenie, że tak naprawdę nie ma w czym wybierać. Może mam za duże wymagania, ale jednak fan horrorów, który wychował się na filmach w stylu "Koszmar z Ulicy Wiązów" czy "Coś", może mieć jakieś oczekiwania. Jak już wcześniej wspominałam lubię horrory, które oddziaływają na emocje, a nie opierają się na jakiś obrzydliwościach w stylu latających flaków, więc już połowa współczesnych filmów odpada. Jednak cały czas mam nadzieję, że trafię na coś ciekawego, bo to się zdarza tylko niestety nie często. Ostatnio przykuł moją uwagę trailer filmu "Czarny telefon". Wydawał mi się on na tyle ciekawy, że postanowiłam się tym filmem zainteresować. Fabuła opiera się na opowiadaniu Joego Hilla pod tym samym tytułem. Oczywiście wiedziałam, że syn Stephena Kinga również jest pisarzem i pisze horrory, ale do tej pory nie miałam styczności z jego twórczością. Bo właśnie Joe Hill jest pseudonimem Josepha Hillstorma Kinga. Przyznaję się bez bicia, że nie jestem wielką fanką twórczości Kinga, a może jako miłośniczka horrorów powinnam. Ja jednak wolę klasykę w stylu Stokera czy Lovecrafta, a książki Kinga nie do końca do mnie przemawiają, chociaż podobały mi się "Carrie" i "To". Zdarzyło mi się przeczytać też inne jego książki, jednak jak dla mnie są trochę ciężkie dla psychiki. Jednak trailer filmu "Czarny telefon" rozbudził moją ciekawość co do twórczości jego syna. Wydaje mi się, że bycie synem tak sławnego autora, samemu będąc pisarzem nie jest łatwe, ponieważ człowiek może się obawiać, że zawsze będzie porównywany do słynnego ojca. Mimo to wydaje się, że jego synowi też udało się osiągnąć sukces - w końcu nakręcono film na podstawie jego opowiadania. 
    "Czarny telefon" znajduje się w zbiorze opowiadań pt. "Upiory XX wieku". Opowiada on historię trzynastoletniego Johna Finneya, który został porwany przez grubego mężczyznę imieniem Al, który dorabiał jako clown (co mi przypomina Johna Wayne'a Gacy'ego). Finney nie jest pierwszą ofiarą Ala - grasuje on od kilku lat i porywa nastoletnich chłopców. Niestety żadnego z nich nie odnaleziono. Finney doskonale zdaje sobie z tego sprawę i jest przerażony. W piwnicy, w której porywacz więzi swoją ofiarę znajduje się stary, czarny telefon, który mimo tego że jest zepsuty, zaczyna dzwonić. Kiedy Finney odbiera okazuje się, że po drugiej stronie odzywa się jeden z porwanych chłopców, który chce mu pomóc. Czy Finneyowi uda się uciec z rąk porywacza mając taką pomoc? Opowiadanie to spodobało mi się, ma bardzo ciekawy wątek z pomocą zza światów. Niestety porwań dzieci jest bardzo dużo w true crime i dobrze jest wierzyć, że można je uratować. "Czarny telefon" to krótkie opowiadanie, ponieważ liczy sobie 25 stron i można było ten wątek znacznie rozszerzyć, co zrobili twórcy filmu, a był on naprawdę fantastyczny. 


Tak jak w opowiadaniu bohaterem jest Finney, który zostaje porwany przez seryjnego mordercę i dzięki komunikacji z duchami porwanych chłopców przez czarny telefon, postanawia podjąć walkę. Zacznę od tego, że film o wiele bardziej rozbudowuje fabułę opowiadania: mamy tu wątek przyjaciela Finneya Robina, który to ostatecznie wzbudza w bohaterze chęć walki. Ważna jest też postać siostry Finneya Gwen, która ma nadprzyrodzone zdolności - widzi działania porywacza w swoich snach (w opowiadaniu miała na imię Susannah i nie miała żadnych zdolności). To ona postanawia za wszelką cenę odnaleźć brata nie patrząc na gniew ojca, który stara się stłumić w niej te zdolności, ponieważ jej matka z ich powodu popełniła samobójstwo. Porywacz nie jest obleśnym grubasem, tylko groźnie wyglądającym człowiekiem w masce diabła, który chce zagrać ze swoją ofiarą, aby ją torturować psychicznie. Dzięki temu Finney ma więcej czasu na podjęcie prób ucieczki oraz duchy zmarłych chłopców mogą mu więcej przekazać. Wiem, ze niektórzy mogą uznać ten pomysł za nieco sztampowy, ale mnie się bardzo podobał - szczególnie wzruszający był wątek wsparcia Finneya przez jego przyjaciela Robina i zmotywowanie go do walki. Myślę, że to pokazuje, że nigdy nie można się poddać i nawet jeśli człowiek nie ma pewności siebie i sam siebie nisko ocenia, zawsze potrafi znaleźć z sobie siłę, aby przeciwstawić się oprawcom - co jest ważne np. kiedy dochodzi do znęcania się nad słabszymi. Zakończenie też bardzo mi się podobało i było naprawdę satysfakcjonujące. Ogólnie naprawdę był to świetny film, mający trochę jumpscare'ów, ciekawą fabułę, fajny klimat lat siedemdziesiątych i naprawdę świetnie rozbudowanie wątków z opowiadania. Uważam, że naprawdę warto obejrzeć.   
    Jako, że przeczytałam opowiadanie "Czarny telefon" postanowiłam zapoznać się też z pozostałymi opowiadaniami ze zbioru "Upiory XX wieku" i szczerze powiedziawszy nie są to moje klimaty. Chociaż owszem uważam, że książka jest bardzo dobrze napisana i dla fanów takiego typu grozy jest na pewno ciekawa i wciągająca. Ja jednak preferuję zupełnie inny typ horrorów. Tutaj podobnie jak u Kinga wydaje mi się, że pewne rzeczy są dziwne,  abstrakcyjne i takie nawet trochę obrzydliwe. Jednak opowieść o nadmuchanym chłopcu, zamianie w robala lub latającej pelerynie do mnie nie przemawia, ale jeszcze raz podkreślam, że jest to moje subiektywne odczucie, ponieważ wolę typowe opowieści o duchach. W żadnym stopniu nie umniejszam Hillowi jako pisarzowi, ponieważ uważam, ze to bardzo zdolny i ciekawy twórca. Jednak kilka opowiadań było nawet w miarę dla mnie, więc chciałam o nich napisać. 


    Pierwszym opowiadaniem wartym uwagi jest "Najlepszy nowy horror". Bohaterem jest wydawca serii Najlepszy nowy horror Eddie Carroll. Pewnego razu dostaje on list od profesora filologii angielskiej Harolda Noonana, aby zwrócił uwagę na opowiadanie niejakiego Petera Kilrue. Opowiadanie to pt. "Chłopiec z broszkami: historia miłosna" wzbudziło w środowisku Noonana kontrowersje, przez co on sam musiał pożegnać się ze stanowiskiem. Jednak mimo tego uważa dzieło Kilrue'a za genialne i dlatego chciałby, aby Carroll się z nim zapoznał. Ten postanawia je przeczytać. Opowiada ono o pewnej dziewczynie imieniem Cate, która zostaje porwana przez nieznanego sprawcę, który więził już młodego chłopaka, któremu wyłupił oczy i zastąpił broszkami. Chociaż dziewczynie udaje się uciec, niestety też zostaje oszpecona i trudno jej wrócić do normalnego życia. Po latach jednak koszmar wraca. Eddie jest tak zafascynowany opowiadaniem, że za wszelką cenę chce poznać jego twórcę. Jednak ta decyzja okaże się tragiczna w skutkach. Z jednej strony to opowiadanie jest brutalne, a nawet obrzydliwe, z drugiej jednak w jakiś sposób wciągające. Podobał mi się motyw chłopca z broszkami i związana z nim historia Cate. Jest w tym też pewien nieoczekiwany zwrot akcji. Co do reszty opowiadania to jest raczej ciężkie i trochę niesmaczne, ale pomysł jest nawet ciekawy. 
    Kolejnym opowiadaniem, które nawet przypadło mi do gustu jest "Między bazami". Wyatt, pracownik wypożyczalni video (tak było kiedyś coś takiego :-) zostaje zwolniony z powodu ordynarnego zachowania wobec koleżanki z pracy. Kiedy wraca do domu, rozmyślając nad swoim życiem, natrafia na samochód niejakiej pani Prezar. Od pierwszej chwili jest bardzo zaniepokojony - drzwi kierowcy są otwarte na oścież, śpiące z tyłu dziecko wygląda na chore, a kobieta siedząca z przodu trzyma poważnie rannego syna. Kobieta mówi Wyattowi, że napadł ich mężczyzna z nożem w ręku, ranił jej syna, a potem uciekł. Jednak boi się, że napastnik dalej może czaić się w pobliżu. Wyatt chce wezwać pomoc, jednak kobieta boi się, że szalenie z nożem wróci. Jednak coś tej całej scenie poważnie niepokoi naszego bohatera, a nawet jeszcze nie przypuszcza z jaką makabrą przyjdzie mu się zmierzyć. Podobało mi się to opowiadanie, bo nie jest to typowy horror, bardziej taki z wątkiem kryminalnym. Rozwiązanie sprawy jest dosyć ciekawe i nieoczekiwane, a nawet przypomina trochę historie true crime, które bardzo lubię czytać. 
    Ostatnim opowiadaniem, które przykuło moja uwagę jest "Ostatnie tchnienie". Opowiada one historię pewnej rodziny - rodziców z dzieckiem, którzy postanawiają odwiedzić dosyć makabryczne muzeum. Znajdują się w nim nietypowe eksponaty - szklane kolby, w których znajdują się ostatnie oddechy różnych ludzi. Do każdej przymocowane są słuchawki, aby odwiedzający mogli posłuchać jak brzmi ostatnie tchnienie. Znajdują się tu oddechy m.in. znanego zbrodniarza, byłej miss, czy nawet samego Poego. Odwiedzający i jego syn wydają się zafascynowani makabrycznym muzeum, jednak matka jest przerażona. Co można usłyszeć wsłuchując się w ostatnie tchnienie człowieka? Czyżby ulatującą z niego duszę? To opowiadanie podobało mi się najbardziej z całego tomu, nie licząc "Czarnego telefonu", ponieważ najbardziej przypomina mi klasyczny horror, który lubię najbardziej. Pomysł zamykania ostatnich oddechów ludzi ma w sobie coś makabrycznego, a zarazem fascynującego. Gdyby tak mogły one nam zdradzić tajemnice życia i śmierci. Myślę, że ten pomysł jest bardzo ciekawy i szkoda, że opowiadanie jest tak krótkie, ponieważ można by go z powodzeniem rozwinąć. 
    Podsumowując - Joe Hill jest zdolnym i utalentowanym pisarzem i dziwi mnie, że jest mniej znany od swojego ojca. O tym o czym pisze usłyszałam dopiero dzięki filmowi "Czarny telefon". Nie jest to może mój typ prozy, ale uważam że czasem człowiek powinien przeczytać coś zupełnie innego niż do tej pory, aby nie ulegać pewnej stagnacji. Warto jest sięgnąć po inny typ literatury, aby poszerzać swoje horyzonty. Nie żałuję, że przeczytałam "Upiory XX wieku", ponieważ dużo wniosły do mojej książkowej egzystencji i polecam je każdemu, kto lubi trochę bardziej abstrakcyjną grozę. Polecam też obejrzeć "Czarny telefon", gdyż stanowi on miłą odmianę od zwykłych szarych horrorów, którymi jesteśmy ostatnio raczeni przez twórców. Miejmy nadzieję, że powstanie więcej takich filmów. 



Bibliografia:
  1. Wikipedia
  2. J.Hill, Upiory XX wieku, Wydawnictwo Albatros, Opole 2009, można kupić na Allegro, inną wersję można kupić np. tu: https://www.empik.com/upiory-xx-wieku-hill-joe,p1259576504,ksiazka-p , https://www.empik.com/czarny-telefon-hill-joe,p1286108451,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/upiory-xx-wieku , https://bonito.pl/produkt/czarny-telefon

wtorek, 21 czerwca 2022

NOC KUPAŁY. CZĘŚĆ I - GENEZA I MIDSOMMAR


   Dzisiaj przypada Noc Kupały, czyli jedno z najważniejszych słowiańskich świąt, które związane jest z letnim przesileniem Słońca. Przypada ono właśnie w najkrótszą noc w roku czyli z 21 na 22 czerwca. Do napisania tego postu zainspirowała mnie książka "Duchy Nocy Kupały" - zbiór opowiadań Wydawnictwa Zysk i S-ka, która dopiero będzie miała swoją premierę i napiszę o niej w drugiej części. Dziś chciałam przybliżyć genezę tego święta i zająć się jego znaczeniem. 
    Noc Kupały jest to święto przesilenia letniego zwana w Polsce także Sobótką lub palinocką. Z nazwą Sobótka wiąże się pewna legenda - miało to być imię pięknej dziewczyny, która w noc powrotu narzeczonego zginęła od strzału w serce. Była też obchodzona w krajach anglosaskich, germańskich oraz przez ludy bałtyckie. W dawnych czasach uważano, że jej nazwa pochodzi z języka ruskiego i oznacza kąpiel, jednak obecnie uważa się, że było to nieprawdziwe założenie, a słowo to oznacza po prostu grupę, zgromadzenie. W czasach przedchrześcijańskich pogańskie obrzędy były bardzo popularne wśród Słowian, ale też innych ludów. Dlatego też kiedy dochodziło do chrystianizacji, Kościół wcale nie miał łatwego zadania - ludzie stawiali opór przed nowymi obrzędami. Dlatego też postanowiono pozostawić niektóre święta pogańskie i po prostu zastąpić je chrześcijańskimi, aby łatwiej mogło dojść do asymilacji. Tak też stało się z Nocą Kupały, która przekształciła się w Noc Świętojańską - jako, że uważano jej pochodzenie związane z kąpielą, a św. Jan chrzcił z wody. Dlatego my dziś jesteśmy zaznajomieni z Nocą Świętojańską, która przypada 23 czerwca. Jako, że pogańskie święta były zwalczane przez Kościół nie mamy o Nocy Kupały zbyt wielu informacji. Co ciekawe jest poświęcona nie tylko wodzie, ale też równie silnemu żywiołowi, czyli ogniu. Nawet można powiedzieć, że ten żywioł był na pierwszym miejscu i również miał właściwości oczyszczające. W czasie Nocy Kupały palono więc ogniska np. na polanach lub nad brzegami zbiorników wodnych. Następnie ogień zalewano wodą - oznaczało to, że płonący święty ogień jest niszczony przez człowieka i należało go oczyścić, aby uzyskać nowy. Był on symbolem rodzącej się miłości oraz ochrony ludzi od nieszczęść i chorób. Wierzono, że nowy oczyszczony święty ogień będzie obecny do następnej Sobótki w siedzibach ludzkich, aby je chronić. Aby się oczyścić skakano przez ognisko, rzucano do niego zioła i kwiaty oraz przepędzano przez nie bydło. Następnie urządzano przy ogniskach zabawy i tańce, co jako że było to też święto płodności, mogło kojarzyć się z rozwiązłością, prawdopodobnie niesłusznie, gdyż Słowianie kierowali się surowymi zasadami.

Jeśli chodzi o wodę, to dziewczęta puszczały na rzece wianki, aby dowiedzieć się jak szybko wyjdą za mąż - jeśli wyciągnął go kawaler to dziewczyna miała szansę wyjść szybko za mąż, jeśli nie to mogła sobie poczekać trochę 😀. Gorzej kiedy wianek zatonął lub się zaplątał, bo to mogło oznaczać, że zostanie starą panną. Zwyczaj ten przetrwał nawet do dziś w czasie obchodów Nocy Świętojańskiej. Co ciekawe w czasie Nocy Kupały chętnie kojarzono nowe pary i nawet pozwalano młodym na spacer po lesie, w czasie którego poszukiwali kwiatu paproci. Był to magiczny kwiat, który gwarantował znalazcy bogactwo i pomyślność. Kwitł on tylko raz w roku, właśnie w czasie przesilenia letniego. Nie było go łatwo zdobyć, bo występował bardzo rzadko i strzegły go okropne straszydła. 
    W czasie Nocy Kupały odprawiano także różne wróżby - wróżono głównie z ziół takich jak rumianek, dziki bez czy szczypiorek. Innym przesądem związanym z Nocą Kupały jest to, że dopiero po tym święcie można było bezpiecznie zażywać kąpieli - wcześniej w wodzie czaiły się demony jak wodnice czy utopce. Dopiero kiedy woda została poświęcona i oczyszczona traciły one swoją moc. Ten obyczaj tez przetrwał za sprawą Nocy Świętojańskiej, kiedy woda była bezpieczna dopiero dzięki Janowi Chrzcicielowi. 
    Oczywiście my teraz bardziej znamy Noc Świętojańską, która nadal w niektórych miastach jest hucznie obchodzona i mam nadzieję, że tak pozostanie ponieważ w ostatnim czasie obserwujemy zanikanie tradycji, a myślę że ich kultywowanie jest bardzo ważne dla naszej ojczystej kultury. 
    Jak już wcześniej wspominałam Noc Kupały obchodzona była nie tylko wśród narodów słowiańskich, ale także germańskich. Nie wiem jak obecnie tam to wygląda, ale widać musi nadal istnieć jakaś tradycja, gdyż zainspirowali się nią twórcy horroru pt. "Midsommar. W biały dzień" z 2019 r.  

Młoda dziewczyna imieniem Dani (Florence Pugh) w tragicznych okolicznościach straciła rodzinę. Ma nadzieję na wsparcie ze strony swojego chłopaka Christiana (Jack Reynor), ale stosunki między nimi ostatnio się ochłodziły. Chcąc naprawić ich relacje Dani decyduje się wybrać z nim i jego kolegami na wycieczkę do Szwecji. Jeden z nich Pelle (Vilhelm Blomgren) wychował się w komunie i właśnie tam chce zabrać swoich kumpli. Kiedy docierają do małej wioski wszystko wydaje się idylliczne: miejscowi żyją w zgodzie z naturą, każdy troszczy się o drugiego, życie wypełnione jest spokojem i harmonią. Dani i jej przyjaciele poznają także innych turystów Simona i Connie, którzy również są zachwyceni atmosferą wioski. Jednak z czasem przybysze mają wrażenie, że coś jest nie tak - członkowie komuny oddają się dziwnym rytuałom, które z czasem stają się naprawdę niepokojące i zachowują się jakby coś ukrywali. Ponad to pewnej nocy Simon przepada bez śladu. Jeden z kolegów Christiana Josh (Willian Jackson Harper) zaczyna podejrzewać, że grozi im poważne niebezpieczeństwo. Jest to bardzo ciekawy film, inny od wszystkich horrorów jakie oglądałam, gdyż dominuje w nim światło, a nie jak zazwyczaj mrok. Mimo, że mamy jasne krajobrazy, to od początku można wyczuć pewien niepokój. Akcja tutaj nie jest wartka, ale przeprowadzona spokojnym trybem, bo nie jest to horror opierający się na jumpscare'ach, bardziej na tym że coś z pozoru piękne i idylliczne, okazuje się być złowrogie. "Midsommar" jest może trochę przewidywalny, niektóre postacie są irytujące (np. chłopak głównej bohaterki, moim zdaniem straszny samolub) i nie jest bardzo straszny, ale pomysł na jaki wpadli twórcy jest naprawdę ciekawy i warty obejrzenia. Polecam. 

    Kolejnym ciekawym filmem nawiązującym do tematu jest "Przesilenie" z 2008 r. 

Megan (Elizabeth Harnois) stara się dojść do siebie po tragicznej śmierci swojej siostry bliźniaczki Sophie, która odebrała sobie życie. Dlatego też postanawia wraz z przyjaciółmi wybrać się do domu rodziców, który znajduje się nad jeziorem w Luizjanie, aby tam wypocząć. Trwa właśnie letnie przesilenie, a według miejscowych legend jest to pora kiedy duchy mogą komunikować się ze światem żywych. Od przyjazdu Megan odczuwa czyjąś obecność i zaczynają się dziać niepokojące rzeczy - światła same gasną i zapalają się, ktoś zostawia w domu błotniste ślady, a Megan ma mroczne wizje. Z czasem zaczyna wierzyć, że to jej zmarła siostra próbuje się z nią porozumieć i wyjawić przyczynę swojego samobójstwa, gdyż do tej pory nie wiadomo dlaczego to zrobiła. Przyjaciele martwią się o Megan, a były chłopak Sophie Christian (Shawn Ahmore) patrzy na to wszystko sceptycznie. Mimo to Megan postanawia za wszelką cenę dojść do prawdy. Czy śmierć Sophie może mieć jakiś związek z zaginięciem dziewczynki z sąsiedztwa? Jest to dosyć ciekawy horror oparty na interesującym pomyśle, gdyż kontakt z duchami jest raczej powszechnie wiązany z Halloween, niż z letnim przesileniem. Tutaj jednak jest inaczej i myślę, że ten pomysł został dobrze wykorzystany. Nie jest to może ambitny horror, raczej nie bardzo straszny, ale uważam że jest całkiem przyjemny i godny uwagi. Polecam. 

 Ciąg dalszy nastąpi...



 Bibliografia:

  1. Wikipedia

  2. L.J.Pełka, U stóp słowiańskiego parnasu. Bogowie i gusła, Wydawnictwo Replika 2021, można kupić np. tu: https://www.empik.com/u-stop-slowianskiego-parnasu-bogowie-i-gusla-pelka-leonard-j,p1276292177,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/u-stop-slowianskiego-parnasu-bogowie-i-gusla



piątek, 10 czerwca 2022

KSIĄŻKA NA WEEKEND - KLASYKA KRYMINAŁU, CZYLI CIEMNA JASKINIA, MORDERSTWO W WRIDES PARK I MISTRZOWIE ZBRODNI

 

     Mimo, ze pogoda za oknem coraz bardziej się poprawia, to jeszcze jest daleka od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni w czerwcu. Najchętniej chciałoby się spędzić czas na świeżym powietrzu wraz z promieniami słonecznymi. Jeśli ktoś wyjeżdża na weekend lub na wczasy to oczywiście świetnym pomysłem jest wziąć ze sobą ciekawą lekturę np. do czytania w pociągu lub na plaży. Jeżeli nigdzie się nie wyjeżdża zawsze można wziąć książkę ze sobą do parku lub jeśli pogoda nie rozpieszcza ( a w weekendy często się tak niestety dzieje) można zostać w domu z ciekawą lekturą. Chodzi mi o to, że oczywiście wakacje są przeznaczone głównie na aktywności fizyczne, to też można się zrelaksować przy miłej lekturze. Ja ostatnio miałam ochotę na typowe, klasyczne kryminały w stylu Agathy Christie. Jako, że jej książki przeczytałam już chyba setki razy, cały czas poszukuję takich, które byłyby choć trochę podobne, ponieważ je uwielbiam. Jestem jej absolutną fanką i dla mnie nikt jej nie dorówna, ale czasem też lubię sięgnąć po coś innego, bo w życiu potrzeba nam różnorodności abyśmy się rozwijali. Dlatego też ostatnio udało mi się znaleźć trzy ciekawe propozycje, które powinny zadowolić fanów klasycznego kryminału.
    Pierwszą ciekawą propozycją jest książka Macieja Słomczyńskiego pt. "Ciemna jaskinia". Maciej Słomczyński był polskim pisarzem i tłumaczem żyjącym w latach 1920-1998. Najbardziej znany jest z  kryminałów, które pisał pod pseudonimem Joe Alex. Jednak jak się okazuje nie były to jego jedyne kryminały. 



Akcja powieści dzieje się w Porębie Morskiej, do której przybywa młody lekarz Tadeusz Mroczek wraz z żoną Haliną, aby objąć w posiadanie dom, który dostał w spadku po stryju. Jego stryj Stanisław Mroczek był sędzią i zginął w wyniku utonięcia. Tadeusz nie znał dobrze swojego krewnego, ponieważ ten dawno temu pokłócił się z jego ojcem. Mężczyzna dowiaduje się od miejscowego notariusza Jerzego Goldsteina, przyjaciele zmarłego, że stryj miał w zwyczaju codziennie odbywać kąpiele w Bałtyku. W jego domu została tylko gospodyni, pani Weronka która obiecała pomagać nowym właścicielom. Młodzi próbują się zaaklimatyzować w nowym otoczeniu jednak coś im w tym w gwałtowny sposób przeszkadza - przez przypadek odnajdują szkielet zamurowany w ścianie. Małżonkowie są przerażeni i postanawiają nikomu nie przyznać się do znaleziska, ale spróbować rozwiązać zagadkę na własną rękę. W papierach stryja odnajdują jego notatki, w których mowa jest o dawnym burmistrzu miasta, który okazał się być zbiegłym zbrodniarzem wojennym. Czyżby to jego zwłoki zostały zamurowane w ścianie? I dlaczego? Ponad to kiedy Mroczkowie wypływają w morze łodzią stryja, okazuje się że łódź przecieka i zostają cudem uratowani przez miejscowego komendanta Żelechowskiego. Później wychodzi na jaw, że łódź została celowo uszkodzona. Czyżby ktoś dybał na ich życie, ponieważ odkryli mroczną tajemnicę? Mroczkowie zaczynają mieć też wątpliwości czy stryj naprawdę zginął w wypadku, czy ktoś go zamordował. Okazuje się, że jako sędzia miał wielu wrogów, nawet wśród najbliższych sąsiadów. Jednak jaki to ma związek ze szkieletem w ścianie? I jak bardzo mroczna tajemnica tkwi w przeszłości małego miasteczka? 


Już na wstępie chciałam zaznaczyć, że uwielbiam książki z Joe Alexem, dlatego też z wielką przyjemnością sięgnęłam po "Ciemną jaskinię". I się nie zawiodłam. Książka jest bardzo intrygująca i wciągająca, a akcja naprawdę wartka. Dodatkowym atutem jest ciekawy wątek z nazistowskimi zbrodniarzami z czasów II wojny światowej - prawie do końca powieści nie wiemy, czy ta historia jest rozwiązaniem zagadki. Samo zakończenie jest satysfakcjonujące, choć trochę brakowało błyskotliwej dedukcji Joe Alexa - uwielbiam kryminały, gdzie na końcu detektyw przedstawia sposób w jaki doszedł do prawdy. Jednak mimo tego książka bardzo mi się podobała i żałuję, że Maciej Słomczyński nie jest tak bardzo rozreklamowany w Polsce jak powinien - w końcu powinniśmy być dumni z naszych rodzimych pisarzy, a w jego przypadku jest z czego. Serdecznie polecam tą książkę, jak i jego całą twórczość, ponieważ są naprawdę na wysokim poziomie.
    Kolejną ciekawą propozycją jest "Morderstwo w Wrides Park" Josepha Smitha Fletchera. Był on brytyjskim dziennikarzem i pisarzem, głównie autorem kryminałów, popularnym w Stanach Zjednoczonych.


Narratorem powieści jest niejaki Ronald Camberwell, który zostaje zatrudniony na stanowisku sekretarza przez Christophera Nicholasa. Udaje się więc do jego posiadłości Wrides Park, którą Nicholas odziedziczył po zmarłej niedawno ciotce. Wrides Park zamieszkiwał tylko pan Nicholas, jego siostrzenica panna Starr oraz służba. Dni mijają Ronaldowi bardzo spokojnie, jego obowiązki nie są wyczerpujące i młody człowiek jest bardzo zadowolony ze swojego zajęcia, a poza tym polubił pana Nicholasa, który jest człowiekiem spokojnym i kulturalnym. Niestety wiejska sielanka zostaje przerwana pojawieniem się mężczyzny nazwiskiem Dengo - pewnego razu przyjeżdża do Wrides Park i zachowuje się bardzo wulgarnie oraz bezczelnie. Camberwell jest pewien, że pan Nicholas da mu ostrą odprawę, ale ku jego zdziwieniu mężczyzna jest przestraszony i całkowicie ulega nieciekawemu przybyszowi. Pan Nicholas wychodzi z tajemniczym Dengo i wraca późno w nocy wyraźnie roztrzęsiony. Jakiś czas później zwłoki Dengo zostają odnalezione w parku i podejrzenie od razu pada na pana Nicholasa, tym bardziej że nie chce on powiedzieć skąd zna mężczyznę i co dokładnie robił po wyjściu z nim.


Ronald nie wierzy w winę pracodawcy i wraz z prywatnym detektywem Chaneyem, postanawia rozpocząć własne śledztwo. Szybko udaje im się odkryć, że Dengo to fałszywe nazwisko, a mężczyzna który je przybrał był zamieszany w nieciekawe interesy. Camberwell coraz bardziej martwi się o pana Nicholasa, gdyż wygląda na to że wulgarny przybysz go szantażował. Jaki sekret ukrywa szanowany dziedzic i czy aby na pewno prawda jest w stanie go uratować? Jest to typowy klasyczny kryminał, w którym mamy do czynienia z tajemniczym morderstwem i wieloma poszlakami, a prawda nie jest tak oczywista jak się wydaje. Książka jest ciekawa, śledztwo wciąga i bardzo chcemy dowiedzieć się o co tu naprawdę chodzi. Może samo rozwiązanie nie jest bardzo spektakularne pod kątem ułożenia poszlak w jedną całość, gdyż wydaje mi się, że nie wszystkie wątki dokładnie wyjaśniono, jednak jest satysfakcjonujące. Jeśli ktoś lubi spokojną konwencję starego kryminału to książka idealna dla niego. 
    Ostatnią propozycją na weekend jest książka pt. "Mistrzowie zbrodni" Ngaio Marsh. Była ona nowozelandzką pisarką i reżyserką teatralną. Bohaterem tej powieści, jak i pozostałych kryminałów tej autorki jest detektyw Roderick Alleyn. Pewnego razu zostaje wezwany do domu słynnej malarki Agathy Troy, gdzie doszło do tragicznego w skutkach wypadku - młoda modelka Sonia Gluck pozowała studentom panny Troy na wymyślonej w konwencji teatralnej konstrukcji.


Dziewczyna została nabita na wystający nóż, który oczywiście miał być tylko elementem scenografii. Niestety młoda kobieta straciła życie. Wraz z postępem śledztwa inspektor Alleyn zauważa, że nóż został umieszczony celowo, a modelka podpadła bardzo wielu osobom i dlatego każdy ma motyw. Najbardziej podejrzanym wydaje się jej chłopak Wolf Garcia, którego nie można nigdzie namierzyć. Jednak ta sprawa ma wiele wątków, dlatego każdy jest podejrzany. Dlatego też inspektor ma problem, gdyż darzy uczuciem pannę Troy, a ona też miała motyw. Czy winnym jest zaginiony rzeźbiarz, czy ktoś zupełnie inny, kto chowa się w cieniu? Przed inspektorem Allleynem bardzo trudne zadanie, które może namieszać także w jego życiu uczuciowym. Pomysł na intrygę w tym kryminale przypadł mi do gustu, ponieważ zbrodnia była bardzo dobrze przemyślana i naprawdę skomplikowana w swojej prostocie, jakkolwiek to nie zabrzmi. Ciekawe jest to, że ofiara podpadła praktycznie wszystkim, więc nikogo nie można wykluczyć. 


Morderca jest naprawdę sprytny i zuchwały, a sprzyjają mu jeszcze okoliczności i to w sposób spektakularny, że aż trudno uwierzyć. Ngaio Marsh też w świetny sposób odrysowała charaktery zbuntowanej cyganerii, co czyni powieść nazwijmy to bardziej pikantną. Jedyne co mi się nie podobało, to niepotrzebne rozbudowanie niektórych wątków - pewne rzeczy były zbyt przegadane. Jednak nie przeszkadzało mi to w pozytywnym odbiorze książki. Szkoda, że jej twórczość jest słabo dostępna w Polsce, ponieważ chętnie przeczytałabym o innych przygodach inspektora Alleyna. Mam jednak cichą nadzieję, że się to zmieni. 
    Podsumowując twórczość Macieja Słomczyńskiego, Josepha Smitha Fletchera czy Ngaio Marsh, to idealna propozycja dla fanów klasycznych kryminałów w stylu Agathy Christie. Cieszę się, że coraz to nowe wydawnictwa wracają do klasyki, bo klasyka jest jak "mała czarna" pasuje do wszystkiego. Szczególnie polecam książki Słomczyńskiego, dlatego, że powinniśmy promować nasze rodzime skarby. Serdecznie zachęcam to spędzenia przyjemnego weekendu z książką, bo to kształci i relaksuje zarazem. 





Bibliografia:
  1. M.Słomczyński, Ciemna jaskinia, Wydawnictwo LTW, Łomianki 2021, można kupić np. tu: https://bonito.pl/produkt/ciemna-jaskinia-3 lub tu: https://www.empik.com/ciemna-jaskinia-slomczynski-maciej,p1265182713,ksiazka-p
  2. J.Smith Fletcher, Morderstwo w Wrides Park, Wydawnictwo CM 2020, można kupić np. tu: https://www.empik.com/morderstwo-w-wrides-park-fletcher-joseph-smith,p1253976942,ksiazka-p lub tu: https://bonito.pl/produkt/morderstwo-w-wrides-park-2
  3. N.Marsh, Mistrzowie zbrodni, Wydawnictwo UNIV-COMP, Warszawa 1994, mozna kupić na Allegro
  4. Wikipedia

piątek, 3 czerwca 2022

POTWORY I SPÓŁKA, CZYLI HORRIFIED

 

    Lubicie czasem obejrzeć klasyczne, stare horrory? Mówiąc stare mam na myśli naprawdę stare, czyli takie z lat trzydziestych, czterdziestych, czy pięćdziesiątych. Ostatnio mam wrażenie, że naprawdę ciężko o dobry horror. W większości są to filmy krwawe, gdzie flaki latają na prawo i na lewo, a ja osobiście tego nie lubię, albo odgrzewane kotlety, czyli mniej lub bardzie udane remaki. Często są to filmy po prostu nudne i niestraszne, a ile razy można oglądać "Obecność". Jak ktoś mi serwuje "Piłę 15" lub "Resident Evil 20" to ja naprawdę podziękuję. Dla mnie horror musi grać na emocjach widzów, a niekoniecznie na wrażeniach wzrokowych, bo to często zamiast adrenaliny powoduje po prostu niesmak. Dlatego też lubię czasem sięgnąć po staroświeckie filmy. Wiem, że wiele osób może je uznać za takie, które "trącą myszką", są nie na czasie, a często nawet śmieszne przez efekty specjalne, które już dawno odeszły do lamusa. Jednak ja osobiście uważam, że mają one swój urok, a jako że twórcy nie mogli korzystać z nowoczesnych efektów specjalnych jakie mamy teraz, musieli bardziej się skupić na fabule. Dzięki temu te filmy mają głębię i może nie są bardzo straszne to jednak są po części jak dzieła sztuki. Już jakiś czas temu pojawiły się na rynku płyty DVD z "Potworami z Universal Studios", gdzie zostały zamieszczone najbardziej klasyczne horrory. Była to naprawdę nie lada gratka dla fanów, gdyż jak zauważyłam takie filmy rzadko pojawiają się w telewizji. Mnie samą często dotyka taka nostalgia żeby usiąść sobie wieczorem na kanapie z miską popcornu i zanurzyć się w klasyce. Często sięgam właśnie po takie filmy. Moim ulubionym jest "Potwór z Czarnej Laguny". 

  

Film został wyemitowany w 1954 r. i opowiada o ekspedycji, który wyrusza w górę Amazonki aby odkryć prehistoryczny gatunek nieznanego dotąd gada. Prowadząc wykopaliska doktor Maia trafia na szczątki nieznanego do tej pory gatunku. Okazuje się, że większego znaleziska można dokonać kopiąc w górze rzeki Amazonki, w tzw. Czarnej Lagunie. Jest to jednak miejsce uważane przez miejscowych za złowrogie i trzymają się od niego z daleka. Doktorowi udaje się jednak namówić na udział w ekspedycji naukowców z nieodległego Instytutu Biologii Morskiej. Udają się oni w górę Amazonki. Kiedy jednak docierają do obozu, okazuje się że jeden z kopaczy pracujących przy wykopaliskach został w brutalny sposób zamordowany, a drugi zaginął. Naukowcy jednak kuszeni wizją światowej skali odkrycia, postanawiają zbadać Czarną Lagunę. Nie mają jednak pojęcia, że potwór ma dużo cech ludzkich, jest bardzo inteligentny i nie zamierza opuścić swojego terytorium. Od tej pory badacze są w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Ten film jest po prostu fantastyczny - ma wspaniały klimat, nastrojową muzykę i świetną fabułę trzymającą w napięciu. Do tego uważam, że efekty specjalne jak na tamte czasy były na naprawdę wysokim poziomie. Potwór budzi w widzach skrajne emocje od strachu po empatię, ale chyba największą grozę budzi fakt, że głębokie wody są najmniej zbadanymi obszarami na świecie i nie wiadomo co może się czaić na ich dnie.  
    Kolejnym moim ulubionym filmem jest "Dracula" z 1931 r. w reżyserii Toda Browninga, z genialnym Belą Lugosim w głównej roli. 


Jest on oczywiście ekranizacją najsłynniejszej powieści Brama Stokera. Młody prawnik Renfield udaje się w interesach do odległej Transylwanii. Mimo ostrzeżeń miejscowych udaje się do zamku hrabiego Draculi. Okazuje się, że ten jest wampirem i czyni z Renfielda swojego sługusa. Wkrótce obaj docierają do Anglii, gdzie Dracula atakuje młodą dziewczynę Lucy Weston, czyniąc z niej wampirzycę. Następnie chce skrzywdzić jej przyjaciółkę Minę. Jej ojciec - doktor Seward wzywa na pomoc słynnego naukowca profesora Van Helsinga, aby wraz z nim i narzeczonym dziewczyny Johnem Harkerem, powstrzymać strasznego nosferatu. Nie ma chyba większej klasyki niż ten film - ma wspaniała atmosferę uzupełnioną klimatyczną muzyką, złowieszczymi krajobrazami i oczywiście wspaniałą tytułową rolą Lugosiego, na której to opierali się późniejsi odtwórcy - szczególnie na jego specyficznym akcencie, który wziął się stąd że Lugosi nie mówił po angielsku i tekstu uczył się na pamięć. Lugosi stworzył więc kreację wręcz ikoniczną i naprawdę myślę, że ten film trzeba obowiązkowo obejrzeć.
    Innym świetnym filmem jest "Wilkołak" z 1941 r. Larry Talbot (Lon Chaney Jr.) po śmierci brata wraca z Ameryki do rodzinnej posiadłości w Szkocji. Pewnego wieczoru udaje się z dwiema znajomymi Jenny i Gwen do obozu Cyganów. Niestety dochodzi do tragedii i Jenny zostaje zabita, jak się wydawało Larry'emu przez wilka.


Larry'emu udaje się go zabić, jednak sam zostaje ugryziony. Okazuje się jednak, że na miejscu nie odnaleziono żadnego wilka, tylko martwego Cygana Belę (Bela Lugosi). Pod wpływem ugryzienia Larry zamienia się w wilkołaka i zaczyna atakować ludzi. Jest to kolejny film, który ma świetną, mroczną atmosferę - szczególnie podobał mi się las nocą. Pokazuje też jak głęboko w ludziach zakorzenione są przesądy. Ogólnie jest to naprawdę fantastyczny film i jeśli ktoś tak ja ja uwielbia opowieści o wilkołakach, to jest film idealny dla niego.
    W serii "Potwory z Universal Studios" występują też m.in. Potwór Frankensteina, jego narzeczona, Niewidzialny człowiek czy Mumia. Wszystkie te potwory są bohaterami gry planszowej pt. Horrified. Jest to gra kooperacyjna przeznaczona dla 1-5 graczy, którzy wcielają się w łowców potworów. Ich zadaniem jest pokonanie dwóch do czterech Potworów. Aby to zrobić muszą wykonać zadania znajdujące się na karcie danego Potwora. Gra składa się z dwóch faz: Bohaterów i Potworów. 


W swojej fazie Bohaterowie wykonują tyle akcji ile wskazuje ich karta i są to: ruch (przesuwamy się na sąsiednie pole, prócz szlaków wodnych i wód), pomoc (na planszy znajdują się mieszkańcy, których trzeba uratować, czyli przenieść ich w bezpieczne miejsce), akcja specjalna (dla każdego Bohatera opisana na jego odznace), podniesienie (zbieranie przedmiotów niezbędnych do pokonania Potwora), wymiana (Bohaterowie na tym samym polu mogą wymienić się dowolnymi przedmiotami) oraz pokonanie Potwora (można pokonać Potwora znajdującego się na tym samym polu). Gracz ma też do dyspozycji karty bonusów, które mogą być zagrywane w fazie Bohaterów. Drugą fazą jest faza Potworów: na początku losuje się odpowiednią ilość przedmiotów, które umieszcza się na planszy, potem realizuje się zadanie z karty Potwora, a następnie Potwory atakują (przesuwają się w stronę gracza lub mieszkańca, wtedy rzuca się kośćmi). Gracze wygrywają tylko jeżeli uda im się pokonać wszystkie Potwory zanim znacznik terroru osiągnie maksimum (będzie się on przesuwał zgodnie z wydarzeniami w grze) oraz zanim skończy się talia kart Potworów. Z resztą wszystkie zasady są bardzo dobrze i przejrzyście opisane w instrukcji i naprawdę nie są one trudne. 


Jest to bardzo lekka, łatwa i przyjemna gra, która nie wymaga wiele zachodu. Rozłożenie jest proste i nieczasochłonne, sama gra też nie wymaga dużej ilości czasu, dlatego jest idealna wtedy, kiedy nie mamy do dyspozycji kilku godzin. Gra jest bardzo dobrze wykonana, rysunki są klimatyczne, a Potwory tworzą świetna atmosferę. Może nie jest to gra z dziedziny ambitnych, ale jako lekka rozrywka sprawdza się świetnie. Myślę też, że jest odpowiednia nie tylko dla fanów klasycznych horrorów, ale jest na tyle uniwersalna, że każdemu powinna się spodobać. Gra może nie należy do najtańszych, ale jakość wykonania jest bardzo dobra, a mnie udało się trafić na fajną promocję na Empiku. Szczerze polecam zagrać oraz oczywiście obejrzeć filmy z Potworami z Universal Studios, bo choć są już trochę staroświeckie to dalej zachwycają fantastycznym klimatem. 






Bibliografia:
  1. Filmweb.pl
  2. Wikipedia
  3. Horrified, Wydawnictwo Ravensburger 2022, można kupić np. tu: https://www.empik.com/horrified-ravensburger,p1294300638,zabawki-p


NATASHA PRESTON "PRAWDA CZY WYZWANIE"

    Dzisiaj kolejna powieść znanej pisarki thrillerów Young Adults Natashy Preston pt. "Prawda czy wyzwanie" . Muszę przyznać, że ...