czwartek, 9 marca 2023

BIBLIOTEKA GROZY - ROBERT W.CHAMBERS "W MROKU I STRACHU"

 

    Dzisiaj chciałam napisać o najnowszej pozycji z Biblioteki Grozy Wydawnictwa C&T. Jest to kolejna po "Królu w Żółci" książka autorstwa Roberta W. Chambersa. Był on amerykańskim artystą i pisarzem żyjącym w latach 1865-1933. Specjalizował się m.in. w opowiadaniach grozy, a jego dzieła zainspirowały samego H.P. Lovecrafta. Najnowsza książka zatytułowana "W mroku i strachu" liczy sobie dziewięć różnorodnych opowiadań spod znaku grozy. Czytając poprzednią pozycję tego autora, czyli "Króla w Żółci", miałam już wyrobione zdanie na jego temat. Co jednak jeśli chodzi o "W mroku i strachu"? Na początek chciałam napisać o tym co mi się podobało. Po pierwsze okładka - Wydawnictwo C&T zawsze bardzo dba o okładki Biblioteki Grozy - są one mroczne, tajemnicze i bardzo dobrze odzwierciedlają klimat danej powieści. Jednak ta okładka bardzo mnie zachwyciła - przede wszystkim kolory, są naprawdę piękne, szczególnie klif, morze i plaża, które znajdują się na tyle. Postacie widoczne z przodu są naprawdę mroczne i pobudzają wyobraźnię. Już ta okładka powoduje, że bardzo chce się przeczytać tą książkę. Po drugie język pisarza - jest naprawdę piękny, poetycki, obrazowy, pełen niedomówień, które wręcz pobudzają czytelnika. Widać, że Chambers był pisarzem na najwyższym poziomie. Po trzecie ciekawe historie - najbardziej podobało mi się opowiadanie pt. "Kapitan portu". 

Przedstawia ono historię młodego pracownika zoo, który wyjeżdża na odludną wyspę, na której mieszka niejaki pan Halyard wraz ze swoją pielęgniarką. Mężczyzna twierdzi, że jest właścicielem dwóch cennych ptaków. Już w trakcie podróży nasz bohater słyszy plotki o kapitanie portu, jednak nikt nie chce mu wyjaśnić kim on jest. Od swojego gospodarza dowiaduje się, że jest to stworzenie przypominające człowieka, które ich obserwuje. Czy ów kapitan może być niebezpieczny? Jest to moim zdaniem opowiadanie, które najbardziej z całego zbioru przypomina klasyczną opowieść grozy. Wraz z naszym bohaterem zastanawiamy się kim lub czym jest tajemnicza istota i co tak naprawdę świadczy o naszym człowieczeństwie - czyżby emocje, którymi potrafimy się kierować?
    Kolejnym opowiadaniem, które przypadło mi do gustu był "Znak Wenus". Pewien młody człowiek wracając z przyjęcia napotyka na swojej drodze przerażoną dziewczynę. Postanawia jej pomóc, chociaż jego dobra wola zostaje wkrótce wystawiona na próbę - jego nowa znajoma twierdzi, że przeniosła się w to miejsce za pomocą siły umysłu, a tak naprawdę znajduje się w swoim domu oddalonym o dziesiątki kilometrów. Jest to bardzo ciekawe opowiadanie poruszające pewne popularne zagadnienie mianowicie istnienie tzw. ciała astralnego, które może oderwać się od fizycznego i podróżować poza nim. Czy jest to możliwe? Myślę, że nauka jeszcze na bardzo wiele pytań nie zna odpowiedzi i wszystko jest możliwe. Chambers w tym opowiadaniu pokazuje bardzo ciekawy sposób w jaki niby można tego dokonać. 


    Opowiadanie pt. "Z samego dna" najbardziej przypomina klasyczne opowieści o duchach. Pan Shannon spotyka w klubie swojego starego przyjaciela pana Harroda, Wydaje się być on czymś mocno poruszony. Wie, że pan Shannon ma kłopoty finansowe i proponuje mu on swoją pomoc w zamian za przysługę - ma on się zaopiekować pewną dziewczyną. Shannon godzi się na taki układ, jednak wkrótce dochodzi do dziwnej sytuacji - nikt tego wieczoru nie widział pana Harroda, a kelner twierdzi, że pan Shannon jadł sam. Świetne ghost story - klasyczna historia o duchach, nieodpokutowanych winach i chęci pomocy tym, którzy już sami nie są w stanie sobie pomóc.


    Zupełnie innym opowiadaniem jest "Purpurowy cesarz", będący prequelem opowiadania "Posłaniec", które znajduje się w zbiorze "Król w Żółci". Poznajemy w nim historię dwóch fanatycznych entomologów, których rywalizacja doprowadza do tragedii. Mamy tutaj do czynienia raczej z historią kryminalną, a nie taką spod znaku grozy. Jest to ciekawe opowiadanie, jednak mam wrażenie, że bardziej przypadłoby do gustu miłośnikom motyli - dużo jest tutaj raczej naukowych opisów. Ja bardzo lubię oglądać piękne motyle, ale na żywo kiedy latają po łące. Jakoś zawsze zabijanie ich, aby je wystawić w gablotach, wydawało mi się okropne. Wiem, że tutaj stanowią one tło dla opowieści, ale ta historia jako sprawa morderstwa, nie jest jakoś trudna do rozwiązania, dlatego też to opowiadanie trochę mnie rozczarowało. 


    Jednak o wiele bardziej rozczarowało mnie opowiadanie pt. "Wrota Żalu". Zaczyna się świetnie - pewien poszukiwacz złota, chcąc uniknąć linczu z rąk współtowarzyszy, trafia na tajemniczą wyspę, z której prawie nikt nie wrócił żywy. Wydawałoby się więc, że coś groźnego i niebezpiecznego musi na tej wyspie grasować. Naprawdę czytając początkowe opisy z nadzieją wyczekiwałam chyba jakiegoś diabła, który wyskoczy z pudełka 😀. Jednak się zawiodłam - grozy było jak na lekarstwo. Było to bardziej dziwne, niż powodujące gęsią skórkę i rozumiem, że autor gra na emocjach czytelników pewnymi niedopowiedzeniami, jednak tutaj chyba trochę przesadził. 


    Zarówno to opowiadanie, jak i pozostałe z tego tomu, stanowi coś w rodzaju grozy miłosnej. W tych opowiadaniach bohaterowie zazwyczaj zakochują się w raczej nieodpowiednich osobach (łagodnie rzecz ujmując), co zazwyczaj doprowadza do ich zguby. Mistrzem tego rodzaju grozy był oczywiście Edgar Allan Poe i chyba tutaj trochę wyczuwam jego wpływy. Jednak ja nie przepadam za tego typu opowiadaniami, nasiąkniętymi wręcz tragicznym romantyzmem, a tutaj jest tego pod dostatkiem. Jestem romantyczką, jednak mam swoje granice i taka miłosna groza nie do końca mi odpowiada. Dla mnie Romeo i Julia byli głupi, że się zabili - powinni po prostu uciec i dziwię się, że nie wpadli na ten pomysł😀. Jest to oczywiście moje prywatne zdanie i na pewno znajdzie się spora grupa osób, która lubi tego typu historie. Ja chyba jednak wolę konkrety 😉.
    Zazwyczaj sięgając po jakąś pozycję staram się nie nastawiać na coś konkretnego, żeby się nie rozczarować. Jednak jako wielka fanka Lovecrafta trochę miałam nadzieję na opowieści w jego stylu. W "Królu w Żółci" było to trochę bardziej widoczne, ale też nie na tyle na ile się spodziewałam. Tutaj niestety prawie w ogóle tego nie czuć. Może poza opowiadaniem "Kapitan portu", które rzeczywiście było klimatyczne. Według tytułu, my czytelnicy powinniśmy się czuć mrok i strach - mrok może trochę był, jednak strachu nie czułam w ogóle. Jednak chciałabym czytając opowiadania grozy czuć grozę - tutaj jednak tego zabrakło. Nie znaczy to oczywiście, że opowiadania były złe, nie były. Widać w tych opowiadaniach niesamowity kunszt pisarza. Rzeczywiście opowiadania są pełne niedomówień, tragicznej miłości, która doprowadza do zguby, pytań z natury metafizycznej, poświęcenia i żalu za własne winy. Chyba to trochę moja wina, że mało co jest u mnie w stanie wywołać dreszczyk emocji 😀.Ogólnie książka mi się podobała i uważam, że jest bardzo cenną pozycją w Bibliotece Grozy. Dlatego też serdecznie zachęcam, aby się z nią zapoznać.


Bibliografia:
  1. Wikipedia
  2. R.W.Chambers, W mroku i strachu, Wydawnictwo C&T, Toruń 2023, można kupić np. tu: https://bonito.pl/produkt/w-mroku-i-strachu 

czwartek, 2 marca 2023

KSIĄŻKA NA WEEKEND - DOROTHY LEIGH SAYERS

 


    Chociaż pogoda za oknem wydaje się z dnia na dzień coraz lepsza, to jednak nadal potrafi być zimno i nieprzyjemnie. Dlatego też na razie najlepszym rozwiązaniem jest spędzenie przyjemnego weekendu w domu z dobrą książką. Dzisiaj moimi propozycjami są dwa zbiory opowiadań Dorothy L.Sayers. Była ona angielską pisarką kryminałów, uważaną za największą rywalkę Agathy Christie. Stworzyła ona słynną postać detektywa-arystokraty lorda Petera Wimseya. Wydaje się, że w Polsce jednak jej twórczość jest mało znana, z powodu czego bardzo ubolewam. Sayers pisała naprawdę dobre, klasyczne kryminały i myślę, że warto się z nimi zapoznać. Jeśli chodzi o Petera Wimseya, to wygląda na to, że coś się w tej sprawie ruszyło - Wydawnictwo Znak JednymSłowem wydało dwie książki z nim w roli głównej i mają pojawić się kolejne. Jeśli chodzi jednak o opowiadania, to nadal jest to nakład bardzo ubogi. Udało mi się znaleźć tylko dwa cieniutkie zbiory, a przecież było ich o wiele więcej i wszystkie są bardzo wartościowe. Właśnie o nich chciałam dzisiaj napisać. Pierwszym z nich jest:

"Z dowodem z zębach"



    Jest to zbiór pięciu opowiadań o charakterze kryminalnym. Przyznam szczerze, że wszystkie bardzo mi się podobały. W opowiadaniu pierwszym, które jest zarazem tytułowym, głównym bohaterem jest właśnie lord Peter Wimsey. Tym razem rozwiązuje on zagadkę tajemniczej śmierci pewnego dentysty, a dowód jest dosłownie w zębach. Było to moje pierwsze spotkanie z tym bohaterem i bardzo mi się on spodobał. Z jednej jednak strony wydaje mi się, że brak mu geniuszu Sherlocka Holmesa czy Herkulesa Poirot, z drugiej zaś jest bardziej od nich swobodny. I właśnie taki charakter ma to opowiadanie - jest to dosyć luźna i przyjemna historyjka kryminalna. 
    "Dylemat" przedstawia historię grupki znajomych, która postanawia rozważyć tytułowy dylemat moralny, mianowicie czy można poświęcić czyjeś życie dla większego dobra. Przytoczone są tutaj bardzo ciekawe przykłady - szczególnie drugi, o charakterze kryminalnym jest naprawdę wart uwagi. Nie jest to typowa zagadka kryminalna - opowiadanie ma bardziej wymiar moralno-filozoficzny, niemniej jednak porusza bardzo ciekawą kwestię. Powiem szczerze, że nikomu bym nie życzyła aby znalazł się w obliczu takiego wyboru.
    O wiele luźniejsze jest kolejne opowiadanie pt. "Pan Budd wpada na pomysł". Tytułowy bohater jest fryzjerem. któremu jednak ostatnio trochę gorzej się powodzi. Kiedy jednak to jego zakładu trafia poszukiwany przestępca, pan Budd uznaje, że jego los może się odmienić. To opowiadanie podobało mi się najbardziej w całym tomie - to w jaki sposób niepozorny fryzjer załatwił groźnego bandziora jest po prostu genialne.
    W kolejnym opowiadaniu zatytułowanym "Podejrzenie" poznajemy pana Mummery'ego - jest to przeciętny, niczym nie wyróżniający się obywatel. Ma dobrą pracę i ładną żonę, a ostatnio przyjął nową gosposię. Jednak jego całkiem przeciętna egzystencja zostaje zachwiana, kiedy zaczyna się źle czuć, a wkrótce dowiaduje się, że w okolicy może grasować trucicielka. Jest to bardzo ciekawe opowiadanie, które pokazuje, że Sayers naprawdę  potrafiła kreślić wciągającą intrygę. Chociaż jest ono trochę przewidywalne, to i tak uważam je za bardzo dobre. 
    "Pani z lampartami" to ostatnie opowiadanie w tym tomie. I tutaj znów powracamy do poważnych tematów - do czego może się posunąć człowiek, któremu tylko jedna osoba stoi na drodze do wielkiej fortuny? Szczególnie, że ktoś może go wyręczyć. To opowiadanie było trochę brutalne, jednak bardzo dobrze skonstruowane. Pomysł trochę przypominał mi fabułę książki Agathy Christie "Tajemnica Bladego Konia", którą to bardzo lubię, dlatego mi się podobał.
    "Z dowodem w zębach" to zbiór naprawdę świetnych opowiadań. Poza pierwszą historią nie mamy tutaj do czynienia z typowymi zagadkami kryminalnymi, w których detektyw prowadzi śledztwo, aby na końcu zaskoczyć wszystkich błyskotliwą dedukcją. Mamy tutaj opowiadania z wątkiem kryminalnym, jednak jest on często tłem do rozważań o charakterze moralnym, bądź ciekawych i bardzo życiowych wydarzeń. Kończąc tą książkę miałam poczucie niedosytu, że tych opowiadań jest tak mało i pomyślałam, że chcę więcej. Dlatego też sięgnęłam po drugi zbiór opowiadań zatytułowany: 

"Kat poszedł na urlop"

    Ten tytuł już sam w sobie wzbudził moją ogromną ciekawość i miałam nadzieję, że dostanę kilka równie interesujących historii co w "Z dowodem w zębach". Tomik również składa się z pięciu opowiadań. 
    "Człowiek, który znał sposób" to bardzo zaskakujące opowiadanie. Do pana Pendera jadącego pociągiem zagaduje tajemniczy mężczyzna, który twierdzi, że zna sposób na morderstwo doskonałe - wystarczy ofiarę otruć pewną niewykrywalną substancją, kiedy znajduje się w wannie. Nasz bohater oczywiście uznaje tego człowieka za wariata, do czasu kiedy spotyka go na miejscu zbrodni, w którym ofiara umarła w wannie. Muszę przyznać, że intryga w tym opowiadaniu jest naprawdę genialna i zaskakująca - nie spodziewałam się takiego obrotu rzeczy. Nie jest to takie typowe opowiadanie kryminalne, niemniej jednak w bija w fotel.
    Typowymi opowiadaniami kryminalnymi są natomiast dwa kolejne opowiadania, w których mamy do czynienia z kolejnym detektywem-amatorem Montague Eggiem, zdolnym komiwojażerem. W "Fałszywym ciężarku" nasz detektyw-sprzedawca zostaje przypadkowo wplątany w historię morderstwa innego komiwojażera w przydrożnej gospodzie i zaskakuje policję swoją dedukcją. Opowiadanie "Maher Szalal Chaszbaz" bardzo mi się podobało, ponieważ jednym z głównych bohaterów jest pewien dzielny kot, a nasz komiwojażer rozgryza zagadkę pewnego, wydawałoby się genialnie przeprowadzonego morderstwa. Chociaż wydaje mi się mało prawdopodobne, żeby zabić kogoś w ten sposób, ale autorce należą się naprawdę duże brawa za pomysł. 
    Kolejne opowiadanie również traktuje o kotach, więc jak najbardziej przypadło mi do gustu, bo uwielbiam te piękne zwierzęta i chyba autorka także. I tutaj też jest pewne zaskoczenie, ponieważ ma ono charakter nadprzyrodzony, a przynajmniej tak się wydaje, ponieważ nie wszystko zostało tu dokładnie wyjaśnione. Jest to opowieść o pewnym człowieku, który odwiedza swojego przyjaciela i jego świeżo poślubioną żonę. Jednak idylla zostaje przerwana odkąd naszego bohatera zaczyna prześladować "Cypryjska kocica". Jest to ciekawa historia, w której sami musimy rozważyć co tak naprawdę się stało.
    W ostatnim opowiadaniu pt. "Fontanna nuci w basenie" pan Spiller, bogaty przedsiębiorca, skrywa pewną tajemnicę, którą jednak ktoś zna. Chcąc wydostać się z potrzasku wpada z deszczu pod rynnę. Opowiadanie to stanowi pewien morał - złe uczynki, nawet jeśli ich skutki mogą być dobra, dalej są złe i zostaną ukarane w taki czy inny sposób, niekoniecznie przez wymiar sprawiedliwości.
    "Kat poszedł na urlop" to kolejny przykład na to, że klasyka zawsze będzie w cenie. Dorothy L.Sayers naprawdę była mistrzynią w tworzeniu ciekawych i wciągających wątków. Mamy to nie tylko typowe opowiadania kryminalne, będące gratką na fanów tego typu literatury, ale także takie, które mogą stanowić pewne moralne anegdoty. Jej opowiadania nie muszą być długie, a i tak są bardzo bogate w treść. Wraz z autorką zagłębiamy się nie tylko w świat zbrodnia, ale też ludzkiej psychiki. Bardzo podobały mi się obie pozycje i naprawdę zachęcam do zapoznania się z nimi. Szkoda tylko, że my fani klasycznych kryminałów nie mamy aż takich możliwości sięgnąć do perełek gatunku. Jak już wcześniej wspominałam na szczęście może jest szansa, że coś w tej kwestii się ruszy, ponieważ mają być wydane wszystkie tomy o przygodach lorda Petera Wimseya. Na pewno będę polować na wszystkie. Oby też wszystkie opowiadania tej wspaniałej autorki zostały wydane - bardzo na to liczę, bo myślę że się nie zawiodę.



Bibliografia:
  1. D.L.Sayers, Z dowodem w zębach, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1986
  2. D.L.Sayers, Kat poszedł na urlop, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1987
          Obu książek można próbować szukać na Allegro lub Olx


czwartek, 16 lutego 2023

RILEY SAGER - NOWY KRÓL THRILLERÓW?


    Czasem zastanawiam się, czy nie mam zbyt dużych wymagań co do książek. Dzieje się tak, ponieważ moje poszukiwania książki idealnej często są rozczarowujące. Zazwyczaj jest tak, że książka kompletnie mnie nie wciąga lub przeciwnie - bardzo mnie wciągnęła, ale zakończenie totalnie mi się nie podoba. Ucieszyłam się jednak, gdy ostatnio trochę mi się poszczęściło na tym polu. Całkiem przypadkowo udało mi się trafić na bardzo obiecującą książkę, a mianowicie "Wróć przed zmrokiem" Rileya Sagera. Jest to historia o nawiedzonym domu, więc brzmiało kusząco. Zaczęłam czytać i książka tak bardzo mnie wciągnęła, że nie mogłam się oderwać. Jednak z pewnym niepokojem wyczekiwałam zakończenia - tutaj zazwyczaj następowało u mnie gorzkie rozczarowanie. Na szczęście okazało się, że zakończenie jest jak najbardziej satysfakcjonujące. Odetchnęłam z ulgą - w końcu trafiła mi się książka, która okazała się być strzałem w dziesiątkę. Zachęcona tym thrillerem postanowiłam sięgnąć po kolejne książki tego autora. Czy było to równie satysfakcjonujące doświadczenie, o tym za chwilę. Riley Sager to pseudonim pochodzącego z Pensylwanii byłego dziennikarza i redaktora. Zadebiutował on powieścią "Ocalone", która szybko stała się światowym bestsellerem. Jego twórczość stanowią thrillery z wątkiem kryminalnym, w których tle pojawiają się zjawiska nadprzyrodzone. 8 lutego miała miejsce premiera jego najnowszej książki pt. "Po drugiej stronie jeziora", o której właśnie chciałam napisać. Zanim jednak do tego przejdę, chciałam przedstawić jeszcze jedną jego fantastyczną książkę. 

"Zamknij wszystkie drzwi"

    
Zachęcona poprzednią książką, dosłownie rzuciłam się na tą niczym pies na kość 😀, oczywiście znów z lekką obawą, że tamta książka stanowiła chlubny wyjątek. Sam opis wydawał się bardzo zachęcający i z chęcią zabrałam się do lektury. Jules Larsen to dziewczyna po przejściach - kiedy była dzieckiem jej siostra zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Teraz rozstała się z chłopakiem i jest bez pracy, więc z radością przyjmuje ofertę opieki nad mieszkaniem w luksusowym apartamentowcu Bartholomew. Dziewczynę nie zrażają ponura sława tego miejsca ani dziwne zasady, które zostały jej narzucone m.in. zakaz przyjmowania gości oraz odzywania się do innych lokatorów. Jules jest zachwycona, że może zaznać trochę luksusu i jeszcze dobrze zarobić. Jednak z czasem zaczyna zmieniać zdanie, ponieważ w budynku zaczynają się dziać dziwne rzeczy - w nocy słychać różne odgłosy, a Jules nie może się oprzeć wrażeniu, że ktoś chodzi po mieszkaniu. Najgorsze jednak dopiero ma nadejść - sąsiadka z dołu, również opiekunka mieszkania, pewnej nocy nagle znika, a Jules dowiaduje się że poprzednia lokatorka jej mieszkania również zniknęła. Wtedy dziewczyna zaczyna zdawać sobie sprawę, że jest w niebezpieczeństwie. 


    Na wstępie chciałam zaznaczyć, że Riley Sager jest naprawdę mistrzem w budowaniu napięcia. Słuchając razem z Jules tajemniczych odgłosów dochodzących z mieszkania, naprawdę czułam dreszczyk emocji i potrafiłam się poczuć tak jak ona - nie wiem czy bym się odważyła wtedy zostać sama w mieszkaniu. Opis przeżyć głównej bohaterki jest naprawdę realistyczny - serio dostawałam gęsiej skórki. Ponadto śledztwo, które ona prowadzi jest naprawdę wciągające - mamy tu wiele ciekawych wątków. Historia jest pomysłowa i dobrze skonstruowana - cały czas zachodzimy w głowę o co tu chodzi. Do tego wpleciony jest jeszcze wątek tajemniczego zaginięcia siostry głównej bohaterki. Oprócz tego postacie i to co się dzieje jest świetnie napisane - książka ani przez moment nie nudzi. Trochę mi to przypominało serial, który bardzo mi się podobał, a mianowicie "Archiwum 81" - tam też był podobny wątek, gdzie dziewczyna zamieszkuje w ponurym apartamentowcu, aby odnaleźć swoją matkę i tam również zaczynają się dziać dziwne rzeczy. I teraz najlepsze - zakończenie jest naprawdę dobre. Owszem może akurat takiego rodzaju grozy się nie spodziewałam, myślałam że o coś innego tutaj chodzi, ale i tak nie przeszkadzało mi to w odbiorze. Uważam, że autor wpadł na ciekawy pomysł. Dlatego też szczególnie polecam zapoznać się z tą książką.

"Dom po drugiej stronie jeziora"


    Teraz chciałam przejść do najnowszej premiery, czyli "Domu po drugiej stronie jeziora". Casey Fletcher jest pogrążona w rozpaczy - jej mąż niedawno utonął w jeziorze Greene. Pod naciskiem matki, która uważa że córka powinna skonfrontować się ze swoją traumą, postanawia na pewien czas zamieszkać właśnie nad tym jeziorem. Kobieta nie ma co za bardzo ze sobą zrobić, więc dla zabicia czasu podgląda sąsiadów przez lornetkę. Jej szczególną uwagę zwracają Tom i Katherine Royce'owie - małżeństwo idealne. Ona piękna była modelka, on bogaty przedsiębiorca. Wydaje się, że mają wszystko. Jednak pewnego dnia Casey ratuje Katherine, która prawie utopiła się w jeziorze. Kobieta zwierza się Casey, że ostatnio bardzo źle się czuje i wygląda na to, że obawia się swojego męża. Casey zaczyna się bardzo poważnie martwić kiedy Katherine znika, a jej mąż dziwnie się zachowuje. Jednak nikt nie chce uwierzyć kobiecie, która przeszła załamanie nerwowe, a ponadto nadużywa alkoholu. Dlatego też Casey postanawia wziąć sprawy we własne ręce. 


Zacznę od tego, że uwielbiam motyw rodem z "Okna na podwórze" - mężczyzna obserwujący przez lornetkę zauważa to czego nie powinien. Temat jest bardzo ciekawy - wiadomo, że podglądanie kogoś jest czynem karygodnym i każdy powinien szanować cudzą prywatność. Jednak myślę, że to nie chodzi tylko o typową wścibskość - jest w tym coś nawet perwersyjnego, jakby dodarcie do pewnych skrywanych przed światem zachowań dawało pewien rodzaj władzy. Tutaj kobieta po dramatycznych przeżyciach, chce przez chwilę pożyć życiem innych, wydaje się doskonałym. Jednak jak wiadomo "nie wszystko złoto co się świeci". Wątek poruszony w tej książce przypomina mi trochę kolejny z moich ulubionych filmów, mianowicie "Co kryje prawda". Sama fabuła jest bardzo ciekawa, a dodatkowo mamy w tle interesującą historię tajemniczych zaginięć młodych dziewczyn. Postacie też są dobrze przedstawione, choć mogą wydawać się trochę schematyczne, co jednak w ogóle nie przeszkadza w odbiorze książki, a wręcz przeciwnie. Jeszcze dodatkowo urzekła mnie piękna i klimatyczna okładka o fantastycznych kolorach. Mogę się przyczepić tylko do dwóch rzeczy. Po pierwsze trochę irytowała mnie główna bohaterka - czasem jej pijackie dywagacje były wręcz żenujące. Po drugie zakończenie - z jednaj strony było ono naprawdę sensacyjne i totalnie się czegoś takiego nie spodziewałam. Jednak moim zdaniem było trochę przekombinowane i przesadzone - miałam ochotę powiedzieć "no serio?". Mimo tego naprawdę bardzo dobrze mi się tę książkę czytało - świetnie się bawiłam, uwielbiam takie historie. 
    Podsumowując książki Rileya Sagera to coś, po co naprawdę warto sięgnąć. Świetnie zbudowane napięcie, wciągające historie, tajemnicze zjawiska, to tylko niektóre cechy jego dzieł. Ten autor potrafi zainteresować czytelnika i podtrzymać to zainteresowanie do ostatniej strony. Niektórym jego książki mogą wydawać się zbytnio sensacyjne, jednak mnie to w ogóle nie przeszkadza. I właśnie ta cecha spowodowała u mnie takie porównanie, że Sager jest trochę jak R.L.Stine dla dorosłych - oczywiście w wersji bardziej ambitnej i poważniej. U Stine'a jest podobnie - trochę suspensu, sensacji i zjawisk nadprzyrodzonych. Dlatego chyba właśnie te książki tak bardzo mi się spodobały i z niecierpliwością wyczekuję kolejnych.



Bibliografia:
  1. R.Sager, Zamknij wszystkie drzwi, Grupa Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2022, można kupić np. tu: https://bonito.pl/produkt/zamknij-wszystkie-drzwi lub tu: https://www.empik.com/zamknij-wszystkie-drzwi-sager-riley,p1291147588,ksiazka-p
  2. R.Sager, Dom po drugiej stronie jeziora, Grupa Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2023, można kupić np. tu: https://bonito.pl/produkt/dom-po-drugiej-stronie-jeziora lub tu: https://www.empik.com/dom-po-drugiej-stronie-jeziora-sager-riley,p1354517035,ksiazka-p

czwartek, 2 lutego 2023

SERIAL NA WEEKEND - GABINET OSOBLIWOŚCI GUILLERMO DEL TORO



    Jak już wielokrotnie wspominałam jestem fanką klasyki i nie chodzi tylko o kryminały, ale także grozę. Dobry horror musi moim zdaniem mieć ciekawą fabułę - taką, która na tyle wciąga widza, że "jump scare" będzie w stanie go wystraszyć, co często jest nie lada wyzwaniem dla twórców, ponieważ ma być on niespodziewany. Jak jednak wiadomo nie jest łatwo znaleźć dobry horror, dlatego też jeśli pojawiają się filmy, bądź seriale nawiązujące do klasyki, to ja osobiście biorę w ciemno. Tak było z serialem Netflixa pt. "Gabinet osobliwości". Ostatnio trochę zdrowie mi nie dopisywało, więc byłam w stanie tylko wpatrywać się w telewizor, a ten serial miałam od dawna w planie obejrzeć, jednak jakoś brakowało mi czasu. Do obejrzenia go poza samym trailerem przekonało mnie oczywiście to, że kilka odcinków zostało opartych na prozie Lovecrafta oraz sama osoba twórcy, czyli znanego meksykańskiego reżysera Guillermo del Toro, odpowiedzialnego za takie dzieła jak "Labirynt Fauna" czy "Kształt wody". Dlatego też z wielką chęcią zabrałam się za oglądanie. Zazwyczaj staram się podchodzić do tego co oglądam bez jakiś oczekiwań, żeby się nie rozczarować, jednak tutaj nie potrafiłam tego uniknąć, ponieważ Lovecraft to jeden z moich ukochanych pisarzy. Czy serial spełnił moje oczekiwania? O tym poniżej. 

Domenico Remps, Gabinet osobliwości, lata 90. XVII w. Źródło: Wikipedia

    Gabinety osobliwości, czyli tzw. kunstkamera były to zbiory różnorakich dzieł sztuki, antyków, egzotycznych przedmiotów, które swoją popularność osiągnęły w XVI i XVII wieku, chociaż ich początki sięgają czasów średniowiecznych. Wtedy też władcy oraz dostojnicy kościelni mieli w prywatnych skarbcach bardzo często imponujące kolekcje. Gabinet osobliwości cechowała przede wszystkim różnorodność - znajdowały się w nim rzeczy typowe jak dzieła sztuki, czyli m.in. obrazy czy rzeźby, ale także egzotyczne zwierzęta, bądź nawet mityczne atrybuty jak róg jednorożca. Często też odzwierciedlały one postęp w nauce, w danym okresie, a więc znajdowały się w nim także przedmioty odwołujące do odkryć, ale też alchemii czy magii. Z czasem gabinety osobliwości przestały być domeną władców i powstawało coraz więcej kolekcji prywatnych, które cieszyły się wielką popularnością. 
    W serialu Netflixa mamy do czynienia właśnie z takim gabinetem osobliwości, tylko filmowym - składa się on z ośmiu odcinków, z których każdy opowiada inną historię. Na początku każdego odcinka twórca serialu Guillermo del Toro opowiada po krótce o czym będzie dana historia, chyba trochę na wzór Alfreda Hitchcocka w jego słynnym "Alfred Hitchcock przedstawia". Jak na gabinet osobliwości przystało mamy tu naprawdę różnorodność opowieści - od demonów i duchów, po kosmitów. I jak to z różnorodnością bywa jedne odcinki są lepsze, drugie gorsze. 

    

    Najbardziej podobał mi się odcinek drugi pt. "Szczury cmentarne". Poznajemy w nim historię Massana (David Hewlett), który zajmuje się grabieżą grobów. Pewnego razu chcąc spłacić długi, które zaciągnął u niebezpiecznych ludzi, postanawia okraść bogatego zmarłego. Wie, że musi dokonać tego szybko po pogrzebie, ponieważ ostatnio zmarłych często porywają szczury, które zalęgły się na cmentarzu. Kiedy Massan rozkopuje grób, szczury właśnie dokonują swojego dzieła, a on postanawia ruszyć ich śladem, co staje się najgorszą decyzją w jego życiu. Ten odcinek był naprawdę mrożący krew w żyłach - starcie ze szczurami, które od zawsze budziły lęk, klaustrofobiczny klimat tuneli znajdujących się pod cmentarzem oraz tajemnicza krypta wypełniona po brzegi kośćmi. Odcinek ten powstał na podstawie opowiadania Michaela Shea, jednak trochę przywodzi na myśl Lovecrafta - "Szczury w murach" i złowrogi kult.  
    Jeśli chodzi o Lovecrafta to świetnym odcinkiem jest "Dzieło Pickmana", opartym na jego opowiadaniu. Malarz William Thurber (Ben Barnes) poznaje innego uzdolnionego artystę Richarda Uptona Pickmana (Crispin Glover), którego zdolności malarskie są z  pewnością niezaprzeczalne, jednak wyjątkowo makabryczne. Dzieła Pickmana, z których wyziera się makabra, zaczynają mieć straszny wpływ na głównego bohatera i na zawsze zmienią jego życie. Uważam, że ten odcinek jest dosyć dobrą interpretacją opowiadania Lovecrafta. Samo opowiadanie jest dosyć krótkie, dlatego nic dziwnego, że twórcy sporo do niego dodali, żeby mógł powstać cały odcinek, jednak tu wyszło to dobrze i nie razi w oczy. Poza tym naprawdę świetnie jest ukazana tutaj groza charakterystyczna dla całej twórczości mistrza weird fiction - widać, że twórcy dobrze ją rozumieją. Ponadto dobrze prezentuje się gra aktorska Crispina Glovera i Ben Barnesa - tym ostatnim twórcy mnie osobiście mieli już w kieszeni, bo go uwielbiam 😁.


    Jednak niestety sprawa się ma dużo gorzej jeśli chodzi o drugą ekranizację opowiadania Lovecrafta, czyli "Koszmary w domu wiedźmy". Walter Gilman (Rupert Grint) desperacko pragnie skontaktować się z duchem zmarłej w dzieciństwie siostry. Przez to wprowadza się do pokoju w nawiedzonym przez wiedźmę Keziah Mason domu. Nie wie niestety, że grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo, bowiem wiedźma chce go wykorzystać do własnych celów. Żałuję tej adaptacji, bo to jedno z moich ulubionych opowiadań, a tu mam wrażenie, że wszystko poszło nie tak - motyw siostry nie wiadomo po co, rozwlekła fabuła i zachowanie głównego bohatera często głupie i irytujące. Niestety Rupert Grint mi w ogóle nie pasował na Gilmana i miałam wrażenie, że oglądam "Harrego Pottera", a nie dzieło Lovecrafta. Ponadto wiedźma moim zdaniem powinna być bardziej straszna, a tu w ogóle nie czuło się grozy. Widziałam inną adaptację tego opowiadania i była o wiele lepsza.
    Jednym z odcinków, który też mi się bardzo podobał był pierwszy pt. "Skrytka 36". Przedstawia on historię Nicka Appletona (Tim Blake Nelson), który zajmuje się skupowaniem skrytek magazynowych, których właściciele przestali płacić (częsta praktyka w Stanach, jak ktoś oglądał program "Wojny magazynowe" itp. to wie o co chodzi). Jednak pewnego razu wkracza na bardzo niebezpieczną ścieżkę, kiedy kupuje skrytkę, w której znajdują się przedmioty służące do przywoływania demonów. Naprawdę świetny odcinek - mroczny, mrożący krew w żyłach i z bardzo ciekawym zakończeniem stanowiącym pewien morał.
    Jeśli chodzi o pozostałe odcinki to ciekawy był trzeci pt. "Autopsja", choć to był bardziej horror science fiction. Odcinek czwarty pt. "Outsiderka" miał bardzo ciekawy pomysł, jednak trochę zmarnowany. Siódmy był z gatunku dziwnych, a ósmy niestety trochę nudny. Jednak mimo tych kilku minusów uważam "Gabinet osobliwości" za bardzo dobry serial, który naprawdę mnie wciągnął i zainteresował. Myślę, że jest to dobra antologia horroru, a twórcy naprawdę się do niej przyłożyli - jest tu duża dbałość o detale, atmosferę grozy, ciekawą fabułę i różnorodność, aby każdy fan horrorów znalazł coś dla siebie. Ponad to autorzy garściami czerpią z klasyki, co się bardzo chwali. Widać, że Guillermo del Toro jest prawdziwym entuzjastą i czytałam, że ma stworzyć film na podstawie "W górach szaleństwa" Lovecrafta i przyznaję, że nie mogę się doczekać. Podsumowując uważam, że "Gabinet osobliwości" to prawdziwa frajda dla fanów horrorów i mam nadzieję, że powstanie drugi sezon. 



Bibliografia:
  1. Wikipedia.pl
  2. Filmweb.pl
  3. Youtube.com

czwartek, 19 stycznia 2023

SEZON DUCHÓW

 

    Sezon duchów nadal trwa. Poprzednio były duchy nocy wigilijnej, a tym razem możemy rozkoszować się opowieściami o duchach zimową porą, więc aura za oknem jak najbardziej pasuje. Mam tu na myśli jedną z najnowszych pozycji Wydawnictwa Zysk i S-ka pt. "Sezon duchów". Tym razem jest to zbiór ośmiu opowiadań współczesnych autorów. Stanowią one nawiązanie do klasycznych opowieści o duchach. Byłam bardzo ciekawa tej książki, gdyż jak już wcześniej pisałam uwielbiam klasyczne opowieści o duchach. Siadając do lektury zadawałam sobie pytanie, czy współczesnym autorom udało się oddać ducha klasycznych opowieści i dlatego postanowiłam podzielić się swoimi spostrzeżeniami. 
    Pierwszym opowiadaniem i nawet dosyć ciekawym jest "Dom w czerni i bieli" Bridget Collins. Poznajemy w nim historię pewnego człowieka, pasjonata szachów, który postanawia wynająć dom, który właśnie z szachami mu się kojarzy - ma kolory czarno-białe zupełnie jak szachownica oraz drzewa w ogrodzie przycięte są na kształt figur szachowych. Mężczyzna nie wierzy w to, że dom owiany jest złą sławą, dopóki nie zaczynają się dziać dziwne rzeczy - okazuje się, że ktoś niewidzialny zaczyna z nim partię szachów. Nawet podobało mi się to opowiadanie, mimo iż nie do końca wszystko jest w nim wyjaśnione. Jednak atmosfera nawiedzenia towarzyszy nam cały czas i zastanawiamy się dlaczego duch miałby rozegrać partię szachów. Wydaje się, że stoi za tym coś złowrogiego i niewytłumaczalnego. Myślę, że to opowiadanie jak najbardziej oddaje ducha klasycznych opowieści. 


    Następnym ciekawym opowiadaniem jest "Lokator Thwaite'a" Imogen Hermes Gowar. Przedstawia ono historię młodej kobiety, która wraz z małym synem ucieka od męża, który się nad nią znęcał. Ojciec wywozi ją do starej rezydencji Thwaite'ów, aby mogła tam znaleźć tymczasowe schronienie. Już pierwszej nocy kobieta ma wrażenie, że w starej rezydencji ktoś przebywa, chociaż gospodyni uparcie twierdzi, że poza nimi nikogo tam nie ma. Wkrótce nasza bohaterka poznaje historię żony dawnego właściciela, która rzekomo go zostawiła i uciekła. Jednak pewne wydarzenia nakazują jej podać w wątpliwość tę historię. To opowiadanie naprawdę przypadło mi do gustu. Nie tylko pokazuje klasyczną historię o duchach, ale również jej tło socjologiczne - w dawnych czasach mąż mógł bezkarnie znęcać się nad żoną i nikt nie miał prawa go powstrzymywać. Mało tego - nawet ojciec pokrzywdzonej uważał to za normalne. Jest to naprawdę bulwersujące i właśnie ta historia o duchu stanowi swojego rodzaju przestrogę, co uważam za bardzo interesujący zabieg. Serdecznie polecam to opowiadanie. 


    Najlepszym opowiadaniem w tomie jest moim zdaniem "Fotel Chillinghamów" Laury Purcell. Młoda Evelyn, przebywając w gościnie u rodziny Chillinghamów, doznaje wypadku na polowaniu. Nie może za bardzo się ruszać, więc narzeczony jej siostry Victor Chillingham, ofiarowuje jej fotel inwalidzki, który należał do jego zmarłego ojca. Dziewczyna jest mu wdzięczna i trochę źle czuje się z tym, że w przeszłości odrzuciła jego zaręczyny - krążyły bowiem o nim niepochlebne opinie, a poza tym jego brat uciekł w tajemniczych okolicznościach. Dziewczyna martwi się, że przykuta do fotela będzie się strasznie nudzić, jednak nic bardziej mylnego - wokół niej zaczynają dziać się dziwne i niepokojące rzeczy. Jest to naprawdę świetne opowiadanie, w którym główną rolę pełni nawiedzony fotel, który chce opowiedzieć własną historię. Lubię opowieści o nawiedzonych obiektach, choć zazwyczaj są to np. lalki, opętane meble zdarzają się rzadziej, dlatego też bardzo mi się to opowiadanie podobało. Tym bardziej, że nawiedzony fotel ma do opowiedzenia bardzo ciekawą historię i stanowi swojego rodzaju przestrogę, podobnie jak poprzednie opowiadanie. 


    Ostatnim opowiadaniem, o którym chciałabym napisać jest "Odosobnienie" Kiran Millwood Hargrave. Catherine Blake ma wiele powodów do radości - ma dobrego męża, mieszka w pięknej posiadłości i spodziewa się swojego pierwszego dziecka. Jednak mimo to kobieta odczuwa duży niepokój - w okolicy krążą opowieści o wiedźmie Bright, strasznej kobiecie, która podobno zabijała dzieci i zakopywała je w lesie nieopodal. Młoda kobieta jest przerażona, ponieważ zaczyna widywać wiedźmę i boi się, że może ona chcieć zrobić krzywdę jej dziecku. To opowiadanie bardzo mi się podobało z powodu dwóch aspektów. Po pierwsze uwielbiam opowieści o wiedźmach, np. wiedźmie z Blair. Ciekawe jest to jak mocno w folklorze zakorzeniony jest motyw o wiedźmie porywającej dzieci, począwszy od Baby Jagi. Po drugie to opowiadanie porusza pewien bardzo istotny problem, czyli depresję poporodową, z którą zmaga się bardzo wiele kobiet, a często są one osamotnione, ponieważ dużo osób ich nie rozumie. W dawnych czasach tym bardziej kobiety miały ciężko pod tym względem, ponieważ ta choroba nie była w ogóle diagnozowana. Poza tym opowiadanie jest pełne niedomówień i autorka pozostawia nam do oceny, co naprawdę działo się z główną bohaterką. 


     Ogólnie bardzo się cieszę, że Wydawnictwo Zysk i S-ka wydaje dużo książek o tematyce związanej z duchami, ponieważ uwielbiam takie opowieści. Dlatego też zawsze chętnie sięgnę po tego typu książki. Dobrze też, że jest w nich duża różnorodność, ponieważ dzięki temu na pewno spodobają się różnym czytelnikom. "Sezon duchów" to naprawdę interesująca pozycja, a opowiadania które wymieniłam są świetne. Jednak co mi się za bardzo nie podoba i co zauważyłam w innych tomach o duchach, to pewna nierówność - od super opowiadań, po mocno średnie. Ponad to dużo jest historii z gatunku udziwnionych co też widać w tej książce. Oczywiście są one bardzo dobrze napisane pod względem literackim i nie są nudne. Chodzi o to, że powodują raczej zdziwienie niż dreszczyk emocji. Na przykład opowiadanie pt. "Lily Wilt" Jess Kidd było bardzo ciekawe i wciągające, ale u mnie wzbudziło pewien niesmak. Inne też trochę mało, że tak powiem mają się do duchów. Jednak to jest oczywiście moje subiektywne zdanie i na pewno znajdzie się mnóstwo amatorów takich opowieści. Podsumowując - "Sezon duchów" to naprawdę świetna pozycja i myślę, że fani tacy jak ja będą zadowoleni, a poza tym na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Ponadto myślę, że współczesnym autorom naprawdę udało się zachować atmosferę klasycznych opowieści np. takich z XIX wieku. Na pewno też treść jest zgodna z tytułem i opowiadania te umilą długie zimowe wieczory.




Bibliografia:
    

piątek, 23 grudnia 2022

DUCHY NOCY WIGILIJNEJ


    Jutro Wigilia i zaraz po niej Boże Narodzenie, a więc jedne z najprzyjemniejszych dni w roku. I nie chodzi tutaj tylko o prezenty, ale też atmosferę i spędzenie świąt z najbliższymi. Fajnym dodatkiem będzie też zatopienie się wieczorem w ciekawej lekturze. W te święta Wydawnictwo Zysk i S-ka przygotowało kolejną odsłonę opowieści o duchach. W tym roku mieliśmy już "Duchy Nocy Kupały", a tym razem możemy zapoznać się z "Duchami Nocy Wigilijnej". Jest to zbiór jedenastu opowiadań różnych autorów, a wszystkie traktują o zjawiskach nadprzyrodzonych. 


    Większość z nich to pisarze zagraniczni, ale jest wśród nich jeden Polak - Jan Barszczewski, znany z poprzedniego tomu. Tytułowy "Szlachcic Zawalnia" to bardzo miły i gościnny człowiek, który nie odmawia nikomu potrzebującemu noclegu w swoim domu. Jest jednak pewien warunek - gość musi opowiedzieć gospodarzowi jakąś ciekawą historię. Mamy tu okazję zapoznać się z trzema ciekawymi opowieściami: o złymi człowieku, który miał konszachty z siłami nieczystymi, o pewnym młodzieńcu, którego zgubiła jego własna pycha i o łowcy, który zawarł ryzykowny pakt. Także myślę, że ów szlachcic mógł poczuć się usatysfakcjonowany 😁. Czy jednak ja jako czytelnik poczułam się usatysfakcjonowana? To zależy pod jakim kątem na to spojrzeć. Z jednej strony są to bardzo ciekawe historyjki, stanowiące na pewno duży wkład jeśli chodzi o folklor naszych ziem. Jednak tak jak w poprzednim tomie nie czuję to ducha nocy wigilijnej - święta są jedynie wspomniane, a jednak od książki na święta chyba wymaga się no cóż - świąt. Ponadto są to znów podania i klechdy, a nie opowieści o duchach. Mimo to jednak uważam, że warto się zapoznać, bo opowieści są naprawdę ciekawe.  


    Kolejnym ciekawym opowiadaniem jest "Zaginiony Stradivarius" Johna Meade'a Falknera. Jest to jednak raczej powieść niż opowiadanie, ponieważ liczy sobie prawie dwieście stron. Opowiada ono historię Johna Maltraversa, który w tajnej skrytce swojego pokoju w akademiku odnajduje stare skrzypce stworzone przez mistrza Stradivariusa, które jak się okazało należały do dawnego lokatora Adriana Temple'a. Młody John z czasem staje się coraz bardziej zafascynowany grą na skrzypcach oraz osobą ich poprzedniego właściciela. Niestety Temple cieszył się bardzo złą sławą - ponoć parał się czarną magią. John jednak mimo tego dzięki grze na tym bezcennym instrumencie coraz bardziej zagłębia się w mroczny świat poprzedniego właściciela, co może go doprowadzić do zguby. To opowiadanie bardzo mi się podobało, ponieważ trochę mi przypomina jedną z moich ulubionych powieści H.P.Lovecrafta, czyli "Przypadek Charlesa Dextera Warda". Mamy tu podobną sprawę, w której młody człowiek zafascynowany postacią z przeszłości parającą się czarną magią, powoli osuwa się w mrok. Trochę mnie jednak tutaj irytowały dwie rzeczy: po pierwsze mam wrażenie, że to opowiadanie jest za długie, ponieważ zawiera dużo zbędnych opisów oraz pewna bardziej osobista uwaga - ja rozumiem, że w XIX wieku kobiety nie miały takich praw jak dzisiaj i były podporządkowane mężczyznom, jednak literatura z tamtych czasów pokazuje, że autorzy chętnie przedstawiali bohaterki, które wymykały się schematom. Tutaj jednak kobiety w otoczeniu Maltraversa nie zrobiły praktycznie nic, żeby mu pomóc, dowiedzieć się co się dokładnie z nim dzieje lub spróbować rozwiązać zagadkę na własną rękę, jak ja bym zrobiła. One tylko siedziały i załamywały ręce. Mnie jako feministkę strasznie to mierziło, ale jak mówię jest to moje osobiste odczucie i oczywiście nie umniejsza to opowiadaniu, jako całkiem ciekawej lekturze. 


    Opowiadaniem, które bardzo przypadło mi do gustu jest "Tojak" Alfreda McLellanda Burrage'a. Pewnej Wigilii goście na wystawnym przyjęciu postanawiają zabawić się w chowanego. Jednak jeden z nich bardzo gwałtownie odmawia udziału w zabawie. Widząc zdziwienie pozostałych oraz wiedząc, że tak gwałtowna odmowa jest po prostu zwykłym nietaktem, postanawia wyjaśnić swoją niechęć. Otóż pewnego razu będąc na przyjęciu goście postanowili zabawić się w trochę rozszerzoną wersję chowanego - tzw. tojaka. Jednak okazało się, że dziesięć lat wcześniej podczas tej zabawy zginęła młoda dziewczyna, a goście nie zdawali sobie sprawy jak bardzo przeszłość może wpływać na teraźniejszość. Pokazany jest tutaj bardzo ciekawy zamysł - coś w rodzaju nawiedzonej zabawy. Jak wiadomo zabawy w chowanego, tojaka itp. kojarzą się z beztroskim dzieciństwem, a nie czymś mrocznym i niewytłumaczalnym, dlatego tym bardziej budzi to grozę. Dzięki temu uważam, że jest to najlepsze opowiadanie w całej książce.


    Innym opowiadaniem, które mi się spodobało jest "Opowieść przyjaciółki" Catherine Ann Crowe. Jest to historia pewnego nawiedzonego domu. Kobieta, która przedstawia tą opowieść była ofiarą prawdziwego nawiedzenia - widziała w nocy czyjeś ręce rozsuwające kotary baldachimu na jej łóżku. Później dowiedziała się od służącej, która pracowała w tym domu, że widziała ona staroświecko ubraną damę stojącą przy kominku. Wkrótce okazuje się, że w tym domu umarła pewna kobieta i być może padła ona ofiarą morderstwa. Jest to krótkie, ale treściwe opowiadanie z gatunku tych, które lubię najbardziej, czyli klasyczna historia o duchach do opowiedzenia przy kominku.


    Następnym opowiadaniem wartym uwagi jest "Pląs po podłodze" Bernarda Capesa. Jest w nim przedstawiona historia pewnego lekarza, który za namową majora Jamesa Shrike'a postanawia zatrudnić się w więzieniu, w którym jest on naczelnikiem. Pewnego razu zwraca jego uwagę zachowanie jednego z więźniów, który twierdzi, że ktoś znajduje się w celi obok niego i wydaje przerażające dźwięki. Narratorowi wydaje się to dziwne, ponieważ strażnicy twierdzą, że ta cela jest pusta. Kiedy jednak wspomina o tym naczelnikowi jest zdziwiony jego reakcją - wydaje się być przerażony i mówi, że do tej celi jest kategoryczny zakaz wstępu. Jednak ciekawość lekarza zwycięża i postanawia on rozwikłać zagadkę celi nr 47 nie wiedząc jakie to będzie miało konsekwencje. Jest to dosyć oryginalne opowiadanie, w którym nawiedzona jest więzienna cela, co nie zdarza się często w powieściach - zazwyczaj jest to nawiedzony dom. Dodatkowo ciekawy jest tutaj powód nawiedzenia oraz groza, która towarzyszy wszystkim, którzy ośmielą się wejść do przeklętego pomieszczenia - nie wiadomo dokładnie czym jest owa zjawa. Podobał mi się też wątek moralny tego opowiadania, że tak to określę - sprawiedliwość dopada każdego, a zły czym nie jest wytłumaczalny, mimo że człowiek na którym został on popełniony nie był dobry.


    Ostatnim opowiadaniem w tomie jest "Wigilia w nawiedzonym wraku" Franka Copwera. Narrator opowieści spędza ferie zimowe u swojego przyjaciela, który jest wikariuszem gminnej parafii. W Wigilię postanawia udać się na mokradła, aby coś upolować. Traf chciał, że znajduje starą łódkę i postanawia popłynąć nią na widoczny niedaleko wrak statku. Niestety nasz bohater źle mocuje łódź, przez co ona odpływa. Z tego powodu musi spędzić noc na ponurym wraku, na którym dodatkowo zaczynają się dziać dziwne rzeczy. To opowiadanie ma dużo plusów: w końcu mamy Wigilię, ciekawą atmosferę opuszczenia i strachu oraz nie do końca poznaną grozę. To ostatnie jednak jest zarazem minusem, ponieważ nie bardzo rozumiemy co się dzieje i o co w tym wszystkim chodzi. Wiadomo - z jednej strony pobudza to wyobraźnię, jednak z drugiej może pozostawić uczucie niedosytu. 


    Zawsze mam trochę problem z oceną książek z tej serii. Z jednej strony są to naprawdę ciekawe opowiadania klasycznych autorów, a takie lubię najbardziej. Zebrane we wszystkich tomach opowiadania stanowią nie lada gratkę dla wielbicieli klasyki i typowych opowieści o duchach. Z drugiej jednak nie zawsze są odzwierciedleniem tematu, któremu są przypisane. Tutaj nie do końca czuć atmosferę Wigilii i świąt. Pojawiają się one oczywiście, jednak są bardzo na marginesie. Po trzecie często nie są to w ogóle opowieści o duchach. Jednak mimo tego stanowią naprawdę ciekawy zbiór. Jak wyżej wspomniałam jest parę opowiadań z naprawdę świetnym klimatem i ciekawymi pomysłami i myślę, że ta książka to bardzo dobry wybór na wieczorny relaks po świątecznym obżarstwie. Ze swojej strony chciałam jeszcze życzyć wszystkim Wesołych, spokojnych i radosnych Świąt, super prezentów i spełnienia marzeń. 






Bibliografia:

piątek, 9 grudnia 2022

BIBLIOTEKA GROZY - FITZ-JAMES O'BRIEN "CO TO BYŁO?"



    Dzisiaj chciałam napisać o najnowszej pozycji z cyklu Biblioteka Grozy Wydawnictwa C&T, czyli "Co to było?" Fitza-Jamesa O'Briena. Żył on w latach 1828-1862 i był z pochodzenia Irlandczykiem. Wyemigrował jednak do Stanów Zjednoczonych i to właśnie tu toczy się akcja jego twórczości. "Co to było?" składa się z ośmiu opowiadań. 
    Pierwszym i moim zdaniem najciekawszym, jest opowiadanie zatytułowane "Wazon pełen tulipanów". Przedstawia ono historię pewnego młodego człowieka, który wprowadza się do willi, w której mieszkał dziadek jego ukochanej. Mężczyzną kieruje nie tylko ciekawość, ale także chęć pomocy ukochanej - jej dziadek, zgorzkniały człowiek, chorobliwie zazdrosny, podejrzewał swoją żonę o zdradę i powodowany chęcią zemsty, ukrył gdzieś swój ogromny majątek. Nasz bohater, pragnąc pomóc ukochanej, która żyje w biedzie, postawił sobie za cel odnalezienie tego ukrytego skarbu. Pewnego wieczoru, kiedy siedzi samotnie w pokoju, ukazuje mu się duch zmarłego właściciela. Uwielbiam tego typu opowiadania - klasyczna opowieść o duszach błąkających się po tym świecie z powodu nierozwiązanych za życia spraw, które rozpaczliwie poszukują pomocy wśród żywych. Jednak kontakt z zaświatami jest trudny, dlatego też pozostawiają często niezrozumiałe wskazówki. "Wazon pełen tulipanów" w idealny sposób wpasowuje się w ten wzorzec, dlatego też uważam, że jest najlepszy w całym tomie.


        Kolejnym ciekawym opowiadaniem jest "Reprezentant świata cyganerii". Pewnego razu do młodego prawnika, marzącego o wielkim bogactwie, zgłasza się dziwny człowiek. Twierdzi on, że posiada niezwykłe moce i dzięki pomocy może zlokalizować skrytkę ze skarbem dawno zmarłego korsarza. Jego moce nie są na tyle silne, aby mógł zrobić to sam - potrzebuje do pomocy potężne medium, którym okazuje się być narzeczona głównego bohatera. Młody prawnik, który zawsze marzył o tym aby się wzbogacić, mimo wątpliwości postanawia się zgodzić. Jednak jak wiadomo, w życiu nie ma nic za darmo. Jest to dosyć zaskakujące i oryginalne opowiadanie. Jest w nim wiele niedomówień i nawet zakończenie wszystkiego nie wyjaśnia. Nie do końca wiadomo kim był ów człowiek, jakie naprawdę posiadał moce i co się wydarzyło. Dzięki temu autor pozostawia nas w sferze domysłów, co bardzo dobrze działa na wyobraźnię. Dodatkowo opowiadanie stanowi swego rodzaju przestrogę, czyli uważaj czego pragniesz.


    Zupełnie zaskakującym opowiadaniem jest "Utracony pokój". Opowiada on historię pewnego człowieka wynajmującego pokój w starym domu. Pewnego wieczoru na spacerze spotyka on dziwnego człowieka, który ostrzega go przed lokatorami tego domostwa - uważa, że czai się w nim coś złego. Młody człowiek nie może w to uwierzyć - może dom jest staroświecki, a służący w nim pracujący dziwny, ale przecież to jeszcze o niczym nie świadczy. Jednak zmienia zdanie kiedy wraca do domu - jego pokój jest nie do poznania i znajdują się w nim zupełnie obcy ludzie. Jest to kolejne opowiadanie pełnie niewiadomych. Pomysł jest też naprawdę ciekawy - jak można komuś ukraść pokój. Wydawałoby się to niemożliwe, a jednak. Może nie jest to typowa opowieść o duchach, ale myślę że jest równie interesująca.


     Zupełnie innego typu historię mamy w "Sztabce złota". Pewnego wieczoru młody lekarz zostaje pilnie wezwany do pacjenta. Młoda dziewczyna prosi go o pomoc, ponieważ jej ojciec doznał silnych obrażeń na skutek wypadku. Na miejscu okazuje się, że rany nie są bardzo groźne, a ranny mężczyzna chce jak najszybciej wrócić do pracy. Twierdzi on, że jest alchemikiem i udało mu się dokonać niemożliwego - zamienić metal w złoto, jednak uważa on że jego własna córka go okradła. Jaką tajemnicę kryje dziewczyna? Nie jest to opowiadanie spod znaku grozy, jednak jest dosyć ciekawe. Mimo, że zakończenia można się domyśleć i nie ma tutaj złowrogiej atmosfery, to rekompensuje nam to wzruszająca historia bezinteresownej miłości. 



    Ostatnim opowiadaniem jest tytułowe "Co to było?". Do pewnego domu w Nowym Jorku wprowadza się grupa lokatorów. Ma on reputację nawiedzonego - człowiek, który go wybudował, dokonał ogromnych malwersacji i umarł na wygnaniu. Jednak mimo, że lokatorzy wręcz liczą na to, że będą świadkami jakiś nadprzyrodzonych zjawisk, nic się nie dzieje. Zmienia się to jednak pewnej nocy, kiedy jeden z nich zostaje zaatakowany przez tajemnicze monstrum. To opowiadanie już jest typowym spod znaku grozy - mamy nawiedzony dom i krwiożerczego potwora. Jednak mimo to jest tutaj atmosfera tajemnicy, a samo opowiadanie jest niejednoznaczne. Bardzo podobał mi się tu klimat oraz nietypowe zakończenie. Jest to jedno z lepszych opowiadań w tym tomie. 


    "Co to było?" Fitz-Jamesa O'Briena jest ciekawą pozycją z Biblioteki Grozy. Na pewno cechuje je różnorodność - z jednej strony mamy typowe opowieści grozy o duchach, nawiedzeniach, tajemniczych skarbach  i monstrach. Z drugiej dramatyczne historie o zemście i trudnej miłości. Nie wszystkie mają charakter typowo nadprzyrodzony, ale na pewno są interesujące. Widać też dzięki temu, że autor ma rozległą wiedzę, nawet naukową co pokazuje opowiadanie "Diamentowa soczewka".  Jednak ta różnorodność jest z jednej strony zaletą tej książki, a z drugiej strony jej wadą. Dzieje się tak dlatego, że moim zdaniem opowiadania stają się bardzo nierówne. Parę innych rzeczy też mi się niestety w tej książce nie podobało. Przede wszystkim od Biblioteki Grozy wymaga się chyba jednego - właśnie grozy, a tutaj było jej jak na lekarstwo. Przynajmniej ja jej nie czułam. Poza pierwszym i ostatnim opowiadaniem praktycznie jej nie było i nawet nie chodziło mi o to, żeby mnie wyrwało z butów, ale chciałam jakiegoś chociaż lekkiego dreszczyku emocji. Tutaj niestety wypada to średnio. Ponadto było tu trochę tego czego za bardzo nie lubię - opowiadania "Diamentowa soczewka" i "Wondersmith" są z gatunku tych dziwnych. Niestety, mówiąc kolokwialnie, facet patrzący z zachwytem na mikroby i mordercze liliputy do mnie nie przemawiają. Za to opowiadanie "Dzwonnik Jubal" nic ciekawego nie wnosi. W opowiadaniach grozy powinny być wydarzenia powodujące przyśpieszenie tętna, a nie filozoficzne rozmyślania. Jest to oczywiście tylko i wyłącznie moje zdanie - na pewno jest duża grupa czytelników, która lubi takie opowiadania. Na pewno jednak jest to wartościowa pozycja - Biblioteka Grozy zawiera książki, które literacko są na bardzo wysokim poziomie. Dodatkowo też opowiadania są dosyć wciągające, stąd dosyć szybko się tą książkę czytało. Dlatego też uważam, że naprawdę warto się zapoznać. 




Bibliografia:
  1. Fitz-James O'Brien, Co to było?, Wydawnictwo C&T, Toruń 2022, można kupić np. tu: https://bonito.pl/produkt/co-to-bylo





NATASHA PRESTON "PRAWDA CZY WYZWANIE"

    Dzisiaj kolejna powieść znanej pisarki thrillerów Young Adults Natashy Preston pt. "Prawda czy wyzwanie" . Muszę przyznać, że ...